1. Wstałem rano, poszedłem do
Krakena-Beirutu, gdzie kręcono film. Film był polsko-niemiecki.
Człowiek krzyczący „na miejsca” krzyczał z akcentem
funkcjonariuszy Geheime Staatspolizei z filmów o Klossie. No może
nieco mniej dotkliwym tonem.
Krzysztof zauważył, że produkcja
filmowa przypomina proces robienia z gówna sera. Trudno się z tym
nie zgodzić.
W centrum ciągle kręcą jak nie
serial, to fabułę. Jak nie fabułę, to reklamę. Zaczyna się
zawsze od tego, że przyjeżdża firma ochroniarska i zawłaszcza
miejsca parkingowe, z którymi i tak jest zawsze problem.
Film kręcony w Krakeno-Beirucie
zawłaszczył kilka miejsc, w tym dwa dla inwalidów. Były
zawłaszczone, aż przyjechał właściciel kamienicy i jedno odbił,
tłumacząc, że go nie interesuje to, że film kręcą. Jeden z
ochroniarzy wyraził zdziwienie, że inwalidzi jeżdżą tak dobrymi
autami. Ciekawe, czy by się chciał wymienić zdrowiem, na np.
ośmioletnią A6.
Później ten ochroniarz mi się
przyglądał i w końcu zagadał, że skądś mnie zna.
Odpowiedziałem, że nie jestem na to wstanie nic poradzić. I
poszedłem do tramwaju.
Miasto powinno jakoś uporządkować
kwestie filmowania. Ekipy potrafią zablokować połowę miejsc
parkingowych na ulicy i nic z tego nie wynika. ZDM-owi łatwiej
czepiać się mieszkańców.
I to może być zadanie dla kolegi
Zydla, który rozpoczyna pracę na dyrektorskim stanowisku w Urzędzie
Miasta.
Pod Marquardem wpadłem na redaktora
Jemielitę, który właśnie parkował pięknego mercedesa 190.
Dwulitrowy, benzynowy. Pierburg, znaczy z gaźnikiem.
To ciekawe, ale wielu ludzi słowo
gaźnik dopiero, kiedy przestał jeździć ich skuter. Albo kosiarka
nie chciała się odpalić i zawlekli ją do serwisu. I to jest zła
informacja, bo gaźnik jako taki, to bardzo interesujący wynalazek.
Jak dziś pamiętam, jak lat temu ze
dwa, w lobby hotelu w Vence redaktor Jemielita mówił, że używane
samochody są bezsensu, i że ma C2(C3?) i że to optymalne dla niego
auto. Ale najwyrażniej – żartował.
2. Tramwajem pojechałem na konferencję
SkyScannera. (To taka wyszukiwarka biletów lotniczych) To już
trzecia z kolei ich impreza. Nie chciałbym zajmować się PR-em tej
firmy. Nie wiem, czy by mi się udało coś wymyślić. Bo tak
naprawdę, to mamy usługę, która działa, i jak się wejdzie na
stronę (czy zainstaluje aplikację) to wszystko jasne. Wpisujesz,
klikasz, działa.
Na konferencji się dowiedzieliśmy, że
najtaniej jest latać w listopadzie. I najlepiej kupować bilety
wcześniej.
Impreza odbywała się w Izumi Sushi na
Mokotowie. Niedobre jedzenie, beznadziejna obsługa.
Przy stole siedziałem obok komisarza
(zdymisjonowanego) Urbańskiego, który wcześniej imprezę
prowadził. W klapkach, żeby się kojarzyło z urlopem.
Komisarz (zdymisjonowany) Urbański
wybiera się z HTC do Stanów. Dreamlinerem. Narzekał, że LOT chce
ekstra kasę za rezerwowanie konkretnego miejsca.
Kolega Mikosz robi z LOT-u tanie linie.
Choć właściwie nie tyle tanie, co drogie, ale o standardach
tanich.
Poradziłem komisarzowi, by spróbował
– jak to robi zwykle redaktor Pertyński – podnieść komfort
podróży zużywając mile. Udało mu się to zrobić, i był bardzo
wdzięczny za pomysł. Powiedziałem, że wdzięczność powinien
skierować do redaktora Pertyńskiego, bo gdybym od niego nie
usłyszał o tym sposobie, to bym się tą wiedzą nie dzielił.
Komisarz miał tego wielkiego iPhone,
ale nie był z niego zadowolony. I to nie jest dobra informacja.
Miałem nadzieję, że jest świetny.
3. Komisarz siedział po mojej lewicy,
po prawicy siedział młody człowiek, z którym, kiedy komisarz
wymawiając się koniecznością spotkania z kurierem – zniknął,
wdałem się w rozmowę na tematy polityczne. Zaczęliśmy od Rosji,
przeszliśmy na sprawy krajowe nakręcając się nawzajem. Ktoś
próbował z nami polemizować, że nie jest aż tak źle, że
rozwój, że autostrady, ale szybko go (w tym przypadku ją)
zgasiliśmy. Strasznie się ucieszyłem, że na takiej imprezie
znalazłem bratnią duszę. Że tak narzekać mogę nie tylko na
Twitterze. Ale, kiedy sąsiadowi zadzwonił telefon, podejrzałem, że
dzwonił Jan Piński, więc to nie mógł być żaden nawrócony
leming.
Kolega z – jak się okazało –
„Uważam Rze” podrzucił mnie pod Galmok. Udałem się stamtąd
do Samsunga, gdzie wywarłem presję na koledze Jerzym, i ten
zapgrejdował mi Note2 na Note3 i jeszcze dołożył Geara. Oswajałem
się z nimi przez całą drogę domu. Więc dopiero później dotarła
do mnie zadyma literacko-feministyczna.
Włączyłem się w dyskusję na
Twitterze. I po raz kolejny skonstatowałem, że nic tak nie
wyprowadza z równowagi kobiet (niekoniecznie feministek) jak
stwierdzenie, że potrafią być równie agresywne jak mężczyźni.
To właściwie interesujące, że
warszawska kawiorowa lewica z coraz większym zaangażowaniem
popełnia zbiorowe seppuku.
Eryk Mistewicz wrzucił na chwilę na Twittera zdjęcie wręczenia krzyża Bundeswehry profesorowi Niesiołowskiemu. Na zdjęciu widać płk. Franke, który wydaje się do Eryka podobny. W rzeczywistości pułkownik jest objętości dwóch Eryków. Znaczy – mały nie jest. Przesadziłem 1 Franke = 1,33 Mistewicza.
Koty nie ruszyły jedzenia, które dzień wcześniej kupiłem im w Biedronce. Zachowywały się, jakby nie istniało. No i jest to zła informacja, bo było tańsze, niż to z Lidla.
Eryk Mistewicz wrzucił na chwilę na Twittera zdjęcie wręczenia krzyża Bundeswehry profesorowi Niesiołowskiemu. Na zdjęciu widać płk. Franke, który wydaje się do Eryka podobny. W rzeczywistości pułkownik jest objętości dwóch Eryków. Znaczy – mały nie jest. Przesadziłem 1 Franke = 1,33 Mistewicza.
Koty nie ruszyły jedzenia, które dzień wcześniej kupiłem im w Biedronce. Zachowywały się, jakby nie istniało. No i jest to zła informacja, bo było tańsze, niż to z Lidla.
Ja też wolę Lidla. Tylko skąd koty
mogą wiedzieć, że Lidl jest fajniejszy, skoro nigdy tam nie były?