Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2 Active Tourer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2 Active Tourer. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 2 kwietnia 2015

1 kwietnia 2015


1. Zupełnie nie pamiętam poranka. Jednak kręcenie kilometrów jest jest męczące.
Tyle, że Bożena powiedziała, że w Rokitnicy spadł śnieg i jest biało.
Koło południa wsiadłem w samochód i pojechałem najpierw do Reduty (która wbrew pozorom nie jest w miejscu reduty Ordona), żeby wypłacić pieniądze. Później do mechanika Jacka, żeby mu zapłacić za czynności wykonane z Suburbanem. A na koniec do BMW, żeby oddać Active Tourera.
Przy okazji zobaczyłem nową jedynkę. Jest ładniejsza. Nikt jej z tyłu już nie pomyli z hyundaiem (oczywiście – póki nie wypuszczą nowego hyundaia, który znowu będzie dziwnie podobny)

2. Szedłem sobie spokojnie Wołoską, kiedy zadzwoniła Józka. Powiedziała, że jakiś zły człowiek walnął w nią w alejach Niepodległości. Właściwie nie wiem, kto w kogo walnął. Ważne, że jego wina. Ale to wszystko to zła informacja, bo trzeba się będzie beemką zajmować. A Bożena potrzebuje jej, żeby dojeżdżać do pracy. Boję się, że będę musiał znaleźć jakiegoś prawnika od odszkodowań. Dwudziestosześcioletnie E32 dla ubezpieczyciela pewnie jest warte tyle, co złom. Dla nas to auto jest warte dużo więcej.

3. Wieczorem w Krakenie złapała mnie afera „Faktu” dotycząca matki kandydata Dudy. Za bardzo się tu zachwycałem nad rzetelnością tego dziennika. Dostali od – jak słyszę ponoć – osobiście Wiplera film. Puściliby go. Opisali. Nie miałbym pretensji. Ale nie wystarczyło. Musieli napisać, że kandydat namawiał matkę na łamanie prawa. No i że prowadzenie kampanii na uczelni jest zabronione. Nie jest. Zabronione jest w szkołach. 'Szkoły wyższe' ustawowo 'szkołami' nie są. Tak jak 'studenci' nie są 'uczniami'. Więc akurat tu złamania prawa nie ma. Nie przedstawili też żadnego dowodu, że Kandydat namawiał matkę na zbieranie podpisów podczas zajęć.
Tak ich chwalę. Tak bronię. A oni tak się zachowują.
Chyba zbyt blisko Newsweeka się ich redakcja mieści i fluidy przez klimatyzację przechodzą.

W nocy próbowałem przez chwilę oglądać odcinek „Służb Specjalnych” niestety za dźwięk odpowiadał jakiś nasz rodak, więc nic nie mogłem ze ścieżki dialogowej zrozumieć. I to jest zła informacja.    

środa, 1 kwietnia 2015

31 marca 2015


1. Nie pamiętam, żeby kiedyś tak wiało, że ciąg w piecu gasił zapałkę.
Wygląda na to, że wszystkie świąteczne choinki dały radę. Równia, która została w miejscu górki niestety zaczęła rodzić kamienie, zobaczymy jak da sobie z nimi radę kosiarka.

Ale i tak najpierw trzeba zasiać trawę. I to jest zła informacja, bo pogoda zdecydowanie do siania się nie nadaje.

2. Właściwie przypadkiem włączyłem telewizor. Zobaczyłem pana sędziego odczytującego wyrok na szefów CBA. Młody sędzia postanowił uporządkować pewne kwestie ustrojowe. Raczej nieskutecznie, ale ma już plus osiem do fejmu.
Oddzwonił nie powiem kto, bo jeszcze mu kłopotów narobię. Pytam, jak skomentuje wyrok. Nie wiedział jaki jest. Nie zgadł. Myślał, że jakaś grzywna. Usłyszał. Zamilkł. Później powiedział parę rzeczy, których nie powtórzę. Kiedy się nieco uspokoił, zauważył, że tu się dzieją takie rzeczy, a w publicznej telewizji idą „Służby Specjalne”.
Swoją drogą ciekawe ilu młodych ludzi wyłapie, że film jest o WSI. Tym WSI.
Padał deszcz, świeciło słońce, była tęcza. Ale tylko przez chwilkę. I to jest zła informacja.

3. Wieczorem z dziewczynami ruszyliśmy do Warszawy. Z ciekawostek – zgubiłem się we Wrześni. Ale dzięki temu pokazałem dziewczynom pomnik wrzesińskich dzieci. Niech się uczą.
Sześć litrów spalania przy średniej prędkości 110 to dla mnie świetny wynik. Przez dobre dwa tygodnie będę się jeszcze zachwycał Active Tourerem. To ostatnio drugie BMW, na temat którego tak szybko zmieniłem zdanie.
Niemcy mają jednak wprowadzić autostradowe winienty. Dziesięciodniowa będzie kosztować mniej-więcej tyle, co przejazd z Jordanowa (skrzyżowanie z S3) do Gołusek (prawie Poznania). Żyjemy w bardzo bogatym kraju. Inaczej by nas nie było stać na płacenie takich pieniędzy.
Na razie za chyba 120 złotych możemy sobie kupić urządzenie do automatycznego płacenia na bramkach. W promocji. Za 50 złotych z tej kwoty można będzie sobie jeździć.
Chętnie bym przeczytał duży tekst o polskich autostradach. O Stalexporcie, Autostradzie Wielkopolskiej, tej trzeciej firmie. O tym ile to kosztowało. I ile kosztować będzie. I kto nas w to wszystko wpuścił. Chętnie bym przeczytał, ale pewnie nikomu się nie będzie chciało pisać. I to jest zła informacja.

W nocy, w telewizji zobaczyłem kawałek serialu „Glina”. Młody Stuhr, gdyby trochę urósł i przytył byłby podobny do posła Mastalerka.

poniedziałek, 30 marca 2015

29 marca 2015


1. Dzień bez polityki. Dzień w samochodzie. Po śniadaniu zapakowawszy auto ruszyliśmy na zachód. Pogoda zasadniczo była w porządku. Miejscami padało, miejscami wiał wiatr, miejscami było niesamowite światło. Powinienem zacząć ćwiczyć opisy przyrody, bo na starość budzi się we mnie dziwna wrażliwość. Marzy mi się impresjonistyczny obraz przedstawiający widok z okna jadącego na zachód po betonowym odcinku A2. Sosnowe lasy, dziwne niebo. Tylko samochody mi jakoś do kompozycji nie pasują.

Przednionapędowe BMW może i z wierzchu przypomina nieco dalekowschodnie wynalazki, w środku wciąż jest jednak jak normalne BMW. Może HUD, który wyświetla na wysuwanej szybce może się kojarzyć z francuską motoryzacją. Choć tylko trochę, bo już treść wyświetlana jest zdecydowanie w bawarskim stylu. Podmuchy wiatru może trochę było czuć. Ale poza tym wszystko było w porządku. Active Tourer to chyba najbardziej uniwersalne z tanich BMW. Przy tempomacie ustawionym na ustawowe 150 km/godz. spalanie oscylowało wokół siedmiu litrów ropy.

Parę tygodni temu pisałem do magazynu „Connected” o elektronicznych systemach w samochodach. Przy okazji sporo się dowiedziałem. Chciałem się po drodze trochę pobawić, niestety się okazało, że z Note4 się to nie uda. I to jest zła informacja.

2. Cały dom śmierdzi myszami. Myszy w szufladach, szafkach, łazience. Na zlewie, pod zlewem, w zmywarce. Boję się wejść do biblioteki, by sprawdzić jak się ma kolekcja Spiegli. Mam wizję, że myszy wydrążyły sobie labirynt korytarzy w warstwie styropianu, która jest pod ogrzewaniem podłogowym.
Złą informacją jest, że nie potrafię w sobie wzbudzić żadnych morderczych instynktów. Zresztą mam dziwne wrażenie, że koty mają na domowe myszy – excuse le mot – wyjebane. Co jest dziwne, bo na te z pola polowały bez litości.

3. U sąsiadów chyba wszystko w porządku. Karol w czasie palenia Marzanny grał na tamburynie. Opowiadał, że w Przełazach spaliła się stodoła z sianem, żaglówką i przyczepą. Podpaliło ją jakieś dziecko, które bawiło się zapałkami. A jak się rozpaliło za bardzo, to próbowało zadeptać ogień. Aż mu się noga zapaliła. Karol się nie bawi zapałkami, bo się boi. Palenia Marzanny się nie bał, bo podpalała ją pani.

Okazało się, że się popsuł tuner NC+. Nie wypuszcza z siebie sygnału HDMI. I to jest zła informacja, bo w ten sposób Męskie Blogerki Modowe są odcięte od outfitów polityków odwiedzających panią Monikę.  

sobota, 28 marca 2015

27 marca 2015


1. Przez Polskę jadą dragoni. Znaczy amerykańska kawaleria w Strykerach. Czteroosiowych transporterach opancerzonych. Stryker pochodzi od kanadyjskiego LAV III, który pochodzi od szwajcarskiej Piranhy. Istnieje legenda, że wszystkie ośmiokołowce pochodzą od Pumy czyli Sd.Kfz.234. Nie wiedziałem, że wieże do Pumy robiła stocznia w Schichau-Werke w Elblągu.
Dziś w miejscu stoczni jest Zamech. Ma to jakiś sens, bo zanim się nie przekopie mierzei produkty stoczni by nie mogły wypłynąć w morze, więc nie miałyby sensu. Chyba, że by były wieżami do transporterów opancerzonych.

No więc Amerykanie w Strykerach jadą przez Polskę i to jest bardzo dobra informacja, bo im więcej ludzi ich zobaczy, tym mniej będzie powtarzać pierdoły, że Amerykanów w Polsce nie ma.
Jadą przez wsie, miasteczka i miasta. Wieść gminna niesie, że poprzednim razem tak ja teraz byli fetowani 70 lat temu. Ale wtedy chyba nie mieli ośmiokołowych transporterów opancerzonych.
Niestety nie przyjechali ze swym sprzętem przez Warszawę. Bez ciężkiego sprzętu odwiedzili Muzeum Powstania Warszawskiego. I to (że zrobili to bez Strykerów) to zła informacja, bo nieźle by na Okopowej ta kolumna wyglądała.

2. Pojechałem do na Wołowską do BMW. Najpierw chciałem jechać tramwajem, ale sobie przypomniałem, że rozebrali tory, więc wsiadłem w metro. I piechotą przez Woronicza dotarłem na miejsce. Po wieżowcu TVP została kupa kamieni.

Siedziałem przez chwilę w holu kontemplując 6 Gran Coupe, Jak już w tym miejscu podkreślałem wiele razy – mam nadzieję, że gdy wystrój holu przestanie być aktualny BMW Vertriebs GmbH uszczęśliwi mnie tym obrazkiem.
Poza tym, żeby się ponapawać, przyjechałem do BMW odebrać 2 Active Tourera. To chyba najbardziej hejtowany samochód BMW w historii. Hejtowany za to, że ma napęd na przód. I wygląda trochę tak, jak by chciały wyglądać samochody z Korei.
Jeśli chodzi o napęd na przód, to zdążyliśmy się przekonać, że inżynierowie z BMW świetnie sobie z tym radzą – niech mi ktoś powie, że MINI się źle prowadzi. A jeśli o wygląd… no nie wiem. To prawda. Znam wiele ładniejszych beemek ale z drugiej strony wyobraźmy sobie kogoś, kogo kręcą takie kształty. Wcześniej nie mógł sobie kupić takiego BMW. Teraz może. I to za całkiem – jak na BMW – nieduże pieniądze.

3. Od dłuższego czasu Bożena wywierała na mnie presję, żebym jej załatwił bilet na Lupę (Warszawskie Spotkania Teatralne). Zacząłem więc przeć na dyrektora Zydla – skoro jest tak ważnym dyrektorem, to musi załatwić.
Najpierw nie był pewien, czy mu się uda, ale w końcu zadzwonił, że mieć będzie. Mieli iść razem, ale kiedy przyszło co do czego – tłumacząc się ważnymi obowiązkami z tego się wycofał. Odebraliśmy bilety. Przez moje niepozbieranie Bożena ruszyła spóźniona – spektakl w ATM przy Wale Miedzeszyńskim. Spóźnienie narastało. Właściwie zostałem telefonicznie zdekapitowany. Spóźnienie narastało. Do dekapitacji doszło łamanie kołem. Spóźnienie narastało. Dojechała. I się okazało, że bilety są na 2 kwietnia. Jaki jest z tego wniosek? Prosty. Jeżeli dyrektor Centrum Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy coś wam komunikuje – lepiej to dokładnie sprawdzić, bo inaczej można zrobić niepotrzebnie kilkanaście kilometrów w korkach.
Informacja, że to nie ten dzień zastała mnie w drodze do sklepu „Perełka” przy Pięknej, która chyba jest Koszykową. Kupuję tam (między innymi) kabanosy dębowe dla kotów. Cztery kawałki. Sprzedające panie patrzą na mnie dziwnie, bo to są najtańsze kabanosy i chyba nikt inny ich nie kupuje. I właśnie kiedy te kabanosy kupowałem stanął koło mnie red. Knapik. I później mnie prześladował. Przy stoisku z warzywami. I przy kasie. Na koniec życzył mi powodzenia. Nie wiem jak mam to interpretować. Może jest w tym jakiś podtekst, którego nie ogarniam. I to jest zła informacja.