1. Najpierw mi się śniło tsunami w
Wenecji. Zasadniczo do Wenecji ta Wenecja nie była podobna, ale
wiedziałem, że to Wenecja. Fala sięgała trzeciego piętra, a
nikomu to specjalnie nie przeszkadzało. Prawie utonąłem, ale się
nie obudziłem. Potem była druga druga fala. Też się nie
obudziłem. I wtedy przyśnił mi się Steven Mull, amerykański
ambasador. Wyluzowany. Popatrzył mi głęboko w oczy i zapytał:
Marcin, a dla kogo ty właściwie pracujesz? No i wtedy już się
obudzić musiałem, choć zasadniczo mógłbym spać jeszcze dobrą
godzinę.
Pojechałem do Krakowa. Przed Radomiem
usłyszałem w radio, jak jakaś pani z Kancelarii Prezydenta
komentuje stawiający jej szefa w – delikatnie mówiąc – niezbyt
dobrym świetle materiał „Wprost”. Materiał oparty o aneks do
Raportu Macierewicza.
Otóż ta pani, zamiast powiedzieć, że nie ma co komentować, bo aneks jest tajny, zaczęła opowiadać, że prezydent Kaczyński nie miał o tym dokumencie zbyt dobrego zdania. Czyli, chyba niechcący potwierdziła, że to, co napisali Latkowski z Majewskim naprawdę jest w aneksie.
I to nie jest dobra informacja, bo wolałbym, żeby urzędnicy tego szczebla myśleli zanim, coś powiedzą.
Otóż ta pani, zamiast powiedzieć, że nie ma co komentować, bo aneks jest tajny, zaczęła opowiadać, że prezydent Kaczyński nie miał o tym dokumencie zbyt dobrego zdania. Czyli, chyba niechcący potwierdziła, że to, co napisali Latkowski z Majewskim naprawdę jest w aneksie.
I to nie jest dobra informacja, bo wolałbym, żeby urzędnicy tego szczebla myśleli zanim, coś powiedzą.
2. W Krakowie załatwiłem co miałem
załatwić i pojechałem do ojca, który chciał mnie ugościć
ziemniakami i maślanką. Z maślanki zrezygnowałem, wybierając w
jej miejsce żurek.
Ojciec stwierdził, że woli 530 od Z4,
co nie jest dobrą informacją, bo jest droższa o 50 tys.
Zresztą gust ma mniej-więcej stały.
Parę lat wcześniej od MX5 wolał 5GT.
Pojechaliśmy w odwiedziny do jego
siostry. Ciocia Basia opowiedziała historię swojej amerykańskiej
przyjaciółki, której matka na łożu śmierci powiedziała, że
tak właściwie, to nie jest jej matką. Przyjaciółka cioci Basi
została w szafie wywieziona z warszawskiego getta. Więc w celu
poszukiwania korzeni pojechała do Izraela. Jej małżonek wziął
iPada i tym iPadem zrobił mnóstwo pięknych zdjęć. Z Izraela
polecieli do Polski i tym iPadem małżonek przyjaciółki cioci Basi
zrobił jeszcze więcej pięknych zdjęć. Zdjęcia były tak piękne,
że przyjaciółka cioci postanowiła się nimi ze swoją
przyjaciółką – ciocią podzielić.
Wujek Staszek, mąż cioci Basi
podłączył iPada małżonka przyjaciółki do swojego komputera,
żeby zdjęcia zgrać. Niestety machinalnie nacisnął OK i zamiast
przegrać zdjęcia z iPada na komputer, przegrał z komputera na
iPada. I teraz przyjaciółka cioci z małżonkiem szukają po całych
Stanach kogoś, kto je odzyska. Czarno to widzę.
Wujek Staszek, to jeden z mądrzejszych
ludzi, jakich znam. To on opowiadał o zdjęciach. Miałem wrażenie,
że robił to by odpokutować. I ta pokuta sprawiała mu satysfakcję.
Przez większą część życia
wydawało mi się, że wujek jest fizykiem jądrowym, ale się
okazało, że jest fizykiem od jakiejś fizyki bardziej
skomplikowanej.
Ciocia z wujkiem są osobiście
zainteresowani pokojem w Gazie, bo muszą przyjaciółce cioci (z
małżonkiem) zafundować wycieczkę do Izraela, żeby mogli jeszcze
raz zrobić piękne zdjęcia iPadem. Wujek podłączy iPada do
chmury, żeby zdjęcia się na wszelki wypadek bekapowały.
3. Później wpadłem do mojego
osobistego doktora po recepty. Doktor się zbierał na dyżur.
Pracuje w kilku szpitalach. Dyżuruje na Szpitalnych Oddziałach
Ratunkowych. Za dyżur dostaje 1500 zł. Kiedy skonstatowałem, że
to kupa kasy, odpowiedział że i tak, i nie. Bo na normalnym
oddziale dostaje się połowę tych pieniędzy, a przez większość
czasu się śpi. Dlatego normalni lekarze nie chcą dyżurować na
SOR-ach. Zostają ci zdeterminowani. I dziwni. Sugerował, żeby się
SOR-ów wystrzegać, bo większość lekarzy ma tam o pracy średnie
pojęcie. I to nie jest dobra informacja.
W każdym razie medycyna to niezła
opcja. Jak już na nią wyślecie dzieci, pilnujcie, żeby się
dobrze uczyły. Na wszelki wypadek.
Ledowe reflektory BMW są wybitne.
Migacze również. Zrobiłem sobie zdjęcie pod tablicą „Diament”.
Migacz oświetlił mnie jakby był zachodzącym słońcem.
Wziąłem w Radomiu autostopowicza.
Kucharza-posadzkarza. Teraz wylewa, a wolałby gotować. Gdyby ktoś
szukał kogoś do kuchni – mam do niego telefon.