Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Macierewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Antoni Macierewicz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 28 maja 2015

27 maja 2015





1. Poszedłem do apteki, bo i się skończył sterydy do nosa. No i to że się skończył to była zła informacja, bo nim zauważyłem, że się skończył wydawało mi się, że go używam mimo iż go nie używałem i nie używając zrobiłem sobie drobne ku ku.

2. W aptece kupiłem steryd. Użyłem i od razu mi się zrobiło na tyle dobrze, że poszedłem do Faster Doga. Na miejscu się okazało, że się skończył świat. Znaczy, że zwycięstwo kandydat Dudy sprowadzi na okolicę wiele nieszczęść, bo kandydat Duda jest w jednej partii z ministrem Macierewiczem. Argumentu na takie dictum nie udało mi się znaleźć, więc wyszedłem.
Wpadłem do nowych sąsiadów na herbatkę. Tam poległym próbując obywatelowi Zjednoczonego Królestwa tłumaczyć sens pisania ustawy lustracyjnej. I to jest zła informacja.

Pojechałem na Nowogrodzka, gdzie odbywały się przygotowania do nie wiem czego. Zamieniłem dwa słowa z nie byle kim. I pojechałem oddać BMW.

3. Ze skrzynią manualną BMW to mam tak, że ciągle zamiast jedynki wkładam wsteczny. Co jest o tyle ciekawe, że i mój brat i Bożena miała problem z właśnie tym wstecznym.
Oddawanie BMW to samo z siebie zła informacja, ale oddawania M135i to informacja jeszcze gorsza.
Z Wołoskiej wieziono mnie przez dobrą godzinę na Wiejską. Korki były takie, że ho, ho. Na Wiejskiej wsiadłem w subaru mojego brata i pojechałem na Nowogrodzką. Tam się [po jakimś czasie nagle okazało, że blokuję wyjazd ministra Macierewicza, który z dużym zainteresowaniem podszedł do subaru mojego brata. Pomyślałem sobie, że gdyby Pawełek poznał osobiście ministra Macierewicza, to by może zmienił zdanie. Ale szybko do mnie dotarło, że by nie zmieni, bo ma je ugruntowane. I to jest zła informacja.
Prezydent Elekt rzucił był pisowską legitymacją. Krakowskiemu PiS-owi w końcu udało się go pozbyć. Chwilę to zajęło. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

11 kwietnia 2015




1. Zbieram się od dawna, żeby spisać rozmowę, którą w listopadzie 2013 r. razem z kolegą Grzegorzem przeprowadziliśmy z Janem Sechterem. Jego Ekscelecją Janem Sechterem. Pana Jana poznaliśmy na dość idiotycznej imprezie zorganizowanej przez PR Kompanii Piwowarskiej sprzedającej u nas Pilsner Urquell (przypadkowo, acz niezbyt szczęśliwie) akurat w rocznicę wkroczenia oddziałów Ludowego Wojska Polskiego do Czechosłowacji. Pan Jan – czeski ambasador – wygłosił krótkie przemówienie, z którego zapamiętałem, że Czesi załatwili sobie niższą niż w reszcie Unii akcyzę na piwo, bo piwo to ich dobro narodowe.
Razem z kolegą Grzegorzem podeszliśmy do jego ekscelencji by wyrazić ubolewanie, że nie udało się jeszcze wyciągnąć konsekwencji wobec odpowiedzialnych za to, że w inwazji w 1968 roku wzięli udział polscy żołnierze. Pan ambasador wysłuchał nas spokojnie, po czym powiedział: Panowie, to już tyle czasu… Porozmawialiśmy chwilę o polityce, prezydentach, i samochodach. Politykę zostawmy, prezydent Klaus na Śnieżkę wychodził piechotą z jednym ochroniarzem, Komorowskiego wywoził BOR, a jeżeli chodzi o samochody to tylko Skoda.
Następnym razem spotkaliśmy się z jego ekscelencją na otwarciu jakiejś wystawy kartograficznej w Muzeum Geodezji. Wystawiane były czeskie mapy. Pan Jan przemówienie rozpoczął od żartu, że poprzednim razem tylu polskich i czeskich geodetów w jednym miejscu było chyba w Kotlinie Kłodzkiej w 1945 roku. Miałem wrażenie, że mało kto dowcip zrozumiał. W 1945 mieliśmy z Czechosłowacją regularną wojnę graniczną.
Później przeprowadziliśmy z panem Janem wywiad do „Malemena”. Jestem wciąż dumny z tytułu „Lech, Czech i już”. Kolega Grzegorz przypomniał, a pan Jan potwierdził, że w oryginale było tylko dwóch braci.
To właściwie zabawne (nie przyznam się przecież, że mnie to żenuje) pierwszym człowiekiem, który w jakiś wpłynął na mój stosunek do Czechów był Sapkowski. (Nie, nie chodzi o „Wiedźmina”). (Tak, chodzi o trylogię husycką). (Tak wiem, że to fantasy). Drugi był ambasador Sechter. Wyjaśnił, że oni wybrali inną drogę. Na czym ta droga polega. I że właściwie nie ma się z czego śmiać. To, że wciąż się tu naśmiewamy z Czechów jest po części efektem komunistycznej propagandy z 1968 roku. Realizowanej przez tak żenujące postaci jak red. Mazan. (Jeżeli nie wiecie o co chodzi to wasze szczęście)
Następnie się spotkaliśmy na raucie z okazji rocznicy odzyskania niepodległości. Z udziałem prezydenta (natenczas już byłego) Klausa. Rozmawiałem tam przez chwilę z policjantem z Nachodu. Misiowaty gość. W typie Rumcajsa. (zdecydowanie bardziej niż ja).
Siwego Rumcajsa. Powiedział, że jeżeli zwiedzać Pragę, to o czwartej nad ranem. Bo wtedy na ulicach nie ma tych pierdolonych ruskich turystów.
Nabijamy się z czeskiej spolegliwości, a kiedy Rosja zajmowała Krym w Warszawie, pod ambasadą protestowało z 300 osób. A w Pradze 10000.
Ostatnie spotkanie było parę dni później. Dowiedzieliśmy się, że pan Jan wyjeżdża z Polski i umówiliśmy się na podsumowującą rozmowę. No i tak wyszło, że większa jej część dotyczyła 10 kwietnia 2010 roku. No i nie mogę tej rozmowy teraz zacytować, bo się umówiliśmy, że będzie autoryzowana. I jak normalnie uważam, że autoryzacja to wymysł diabła, tak tu robię wyjątek.
W każdym razie wbrew temu, co niektórzy sądzą 10 kwitnia 2010 to data, która dotyka nie tylko Polaków. I nie chodzi mi o kurtuazję.
Powinienem był spisać tę rozmowę wcześniej, wysłać panu Janowi do Wiednia, gdzie teraz jest ambasadorem i teraz gdzieś, choćby tu opublikować. Nie zrobiłem tego i to jest zła informacja.

2. Dzień przed telewizorem. No dobra, dzień w części spędzony przed telewizorem. Oglądałem w TVN24 transmisję z posiedzenia Zespołu Macierewicza. Wbrew temu, co próbują udowodnić operatorzy TV Republika, posła Szczerskiego da się tak zbalansować, że nie ma czerwonej twarzy.
Gdyby wierzyć w to, że w piwnicy przy Wiertniczej siedzi grupa emerytowanych oficerów WSW, która na bieżąco steruje przekazem, to by można dojść do wniosku, że się już tak zestarzeli, że przestali ogarniać. Abstrahując od pana Antoniego, który i tak był, jak na siebie powściągliwy, przemówienia pani Błasikowej, pani Skrzypkowej i mecenasa Pszczółkowskiego robiły wrażenie. Nawet całkowicie niezainteresowany teorią zamachu słuchacz mógł zauważyć że coś jest nie tak. A TVN24 to transmitował.
To, że posiedzenia zespołu Macierewicza sprowadzane są do wybuchów, gniecenia puszek i nie pamiętam czego to duży sukces tych panów oficerów w tamtej piwnicy. I tak naprawdę to bym wolał, żeby ci oficerowie istnieli, bo jeżeli to wszystko robi się samo t bardzo zła informacja.

3. Nie pamiętam kiedy ostatnio „Gazeta” wzbudziła we mnie taką ekscytację, Doczekałem chyba do drugiej, żeby przeczytać tekst o kandydacie Dudzie. I to jest zła informacja, bo tak naprawdę rozbawił mnie dopiero rano. Ludzie ekscytują się zaćmieniami słońca czy przelotem komety. A tu, na wyciągnięcie ręki można obserwować upadek czegoś tak wielkiego i zasłużonego jak Gazeta Wyborcza.


Zdjęcie Robert Laska.

piątek, 10 kwietnia 2015

9 kwietnia 2015



1. Wszyscy ostrzyli sobie zęby na pana Antoniego, który miał przyjść do radia. Przyjść i zrobić show taki, że przez cały dzień wszyscy by go cytowali. Kiedy się obudziłem było już po wszystkim. Znaczy – po tym, jak pan Antoni wyszedł już ze studia. Z Twittera i 300polityki dowiedziałem się, że show nie było.
Pan Antoni wbrew gdzieniegdzie powszechnej opinii jest chyba bardzo rozsądnym człowiekiem. Co jakiś czas obserwujemy z kolegą Krzysztofem jak wraca do swojego zaparkowanego pod Krakenem/Beirutem Passata. Czeka na odpowiednie warunki i cofa pod prąd do Wilczej. Inaczej by musiał stać dwa razy na światłach. Ryzykować spotkanie z rowerzystą na j ścieżce rowerowej. Dwukrotne spotkanie. A tak – moment i już jest na Wilczej.

Swoją drogą ścieżka rowerowa na Marszałkowskiej jest bez sensu poprowadzona. Skręcając w Wilczą bardzo trudno zobaczyć jadącego od Hożej rowerzystę. Za każdym razem boję się, że jakiegoś trafię. I to jest zła informacja.

2. Pojechaliśmy z Bożeną do Gminy załatwiać formalności różne. Gmina zlikwidowała Zakład Gospodarki Komunalnej i przejęła jego obowiązki. Nakrzyczał na nas pan od ścieków, że je nielegalnie odprowadzamy. Wytłumaczyliśmy mu, że nie ma racji. Usprawiedliwiał swoje zdenerwowanie tym, że Gmina nie ma własnej oczyszczalni ścieków. Wszystkie tłoczy do tej przy szpitalu w Ciborzu. I za każdy kubik płaci prawdziwe pieniądze. Pan widzi rozbieżność pomiędzy tym, za co płacą obywatele, a tym za co płaci Gmina i go szlag trafia. Poniekąd słusznie. Wyjaśniłem mu w jaki sposób może nas skasować za nasze dotychczas kanalizowane ścieki. Chyba nawet się trochę ucieszył. Załatwiliśmy też nowe śmietniki. W tym roku przetarg wygrała lokalna firma. Czyli powoli wracamy do sytuacji sprzed reformy, bo wcześniej korzystaliśmy z usług tej firmy. Z tym, że wtedy dzwoniło się po nich, kiedy śmietnik był pełen. Teraz trzeba pilnować kalendarza. I to jest zła informacja.

3. U redaktor Olejnik wystąpił mecenas Giertych w swoim kolejnym niesamowitym krawacie. Pani Monika najpierw zaczęła tytułować Andrzeja Artymowicza profesorem. Później opowiadała niestworzone rzeczy o tym, że (w jej mniemaniu) prokurator Seremet słyszał rozmowę pomiędzy Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi.
Mam wrażenie, że z panią Moniką jest z dnia na dzień coraz gorzej. I to jest zła informacja, bo pamiętam czasy, kiedy było z nią lepiej.

***
Wracając do wczorajszej notki, która na Twitterze zaowocowała dość nieprzyjemną dyskusją. 
Chcę dwie rzeczy wyjaśnić.
Po pierwsze: gdybym chciał napisać o kimś, że jest złym człowiekiem, to bym to zrobił.
Po drugie: jeżeli krytykuję jakieś medium (w osobie jakiegoś dziennikarza), to robię to w związku z wiarą w możliwość zmiany (poprawy).
Innymi słowy: mój hejt na media ma być hejtem konstruktywnym (o ile coś takiego może istnieć).