Z życia urlopowanego urzędnika centralnej administracji.
1. Tym razem obudziła mnie krajzega konkretnego sąsiada. Konkretnie tego konkretnego, którego obejście jest między nami a kościołem. Robi chłop drewno. Na zimę. Albo na handel. Obudziłem się z bolącym przy przełykaniu gardłem. I to jest zła informacja, bo mało jest rzeczy tak męczących jak szeroko rozumiane przeziębienie przy trzydziestoparostopniowym upale.
2. Udałem, że nic mi nie jest i zabrałem się za przerabianie fragmentu parku na trawnik. Czyli grabienie, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, grabienie, ciąganie włóki płaską stroną, sianie i walcowanie.
A wszystko to z „Raportem Pelikana” z Audioteki. Grisham cudownie jedzie po wynaturzeniach powodowanych dożywotnią nieusuwalnością sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego. Książka z 1992 roku. Wszyscy palą papierosy. Również studenci na zajęciach. Wykładowca prawa romansuje ze studentką. Zupełnie jak natenczas na Prawie na UJ-ocie. Z tym, że w książce naraz tylko z jedną. I romans nie jest wymuszony zaliczeniem.
To właściwie niewyobrażalne jakim bagnem był na początku lat dziewięćdziesiątych Wydział Prawa. Dziś niewyobrażalne. Zwłaszcza kiedy się słucha wielkich słów ówczesnych tego wydziału profesorów.
Film „Raport Pelikana” pomija chyba osiemdziesiąt procent skomplikowania książki. I to jest zła informacja.
Zwalcowany przyszły trawnik podlałem. Teraz trzeba będzie parę dni zaczekać.
3. Rozgrzany pracą postanowiłem naprawić lodówkę. Side by side. Samsung. Chyba przeklętą. Od zeszłego roku wymieniliśmy dwa kompresory. Naprawy trwały, bo naprawiaczowi z Zielonej Góry zawsze czegoś brakowało i musiał przyjeżdżać drugi raz. Psuł mu się samochód, jechał do sanatorium i tym podobne.
Lodówka w końcu zaczęła działać. Trwało to nawet ze trzy miesiące. Aż nagle stało się tak, że zamrażarka mroziła jak trzeba, za to lodówka nie schodziła poniżej 12 stopni. Miało to swoje plusy – piwo było w przyjemnej temperaturze. Gorzej zresztą zawartości. Godzinami patrząc na ręce zielonogórskiego naprawiacza czegoś tam się nauczyłem. Wyszło mi, że skoro mrozi, to nie jest problem z czynnikiem i kompresorem. Dobrałem się do wymiennika w części chłodzącej. Okazał się zalodzony. Z kolei jego grzałka, która powinna być do niego przymocowana, spadła i zaczęła wytapiać plastik obudowy. No i czujnik temperatury wiszący zupełnie nie tam, gdzie być powinien. Udało mi się to wszystko jakoś poskładać. No i lodówka zaczęła znowu chłodzić. Marnuję się w tej centralnej administracji. I to jest zła informacja.
Przypomniało mi się, że mnie boli gardło. No i się wyleczyłem połową butelki Beefeatera. Cóż, jak dokładnie trzy lata wcześniej raczył stwierdzić ksiądz infułat Bielański – sierpień jest miesiącem trzeźwości, nie abstynencji.
2. Udałem, że nic mi nie jest i zabrałem się za przerabianie fragmentu parku na trawnik. Czyli grabienie, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, ciąganie włóki, grabienie, zbieranie zagrabionego, wywożenie zagrabionego, grabienie, ciąganie włóki płaską stroną, sianie i walcowanie.
A wszystko to z „Raportem Pelikana” z Audioteki. Grisham cudownie jedzie po wynaturzeniach powodowanych dożywotnią nieusuwalnością sędziów amerykańskiego Sądu Najwyższego. Książka z 1992 roku. Wszyscy palą papierosy. Również studenci na zajęciach. Wykładowca prawa romansuje ze studentką. Zupełnie jak natenczas na Prawie na UJ-ocie. Z tym, że w książce naraz tylko z jedną. I romans nie jest wymuszony zaliczeniem.
To właściwie niewyobrażalne jakim bagnem był na początku lat dziewięćdziesiątych Wydział Prawa. Dziś niewyobrażalne. Zwłaszcza kiedy się słucha wielkich słów ówczesnych tego wydziału profesorów.
Film „Raport Pelikana” pomija chyba osiemdziesiąt procent skomplikowania książki. I to jest zła informacja.
Zwalcowany przyszły trawnik podlałem. Teraz trzeba będzie parę dni zaczekać.
3. Rozgrzany pracą postanowiłem naprawić lodówkę. Side by side. Samsung. Chyba przeklętą. Od zeszłego roku wymieniliśmy dwa kompresory. Naprawy trwały, bo naprawiaczowi z Zielonej Góry zawsze czegoś brakowało i musiał przyjeżdżać drugi raz. Psuł mu się samochód, jechał do sanatorium i tym podobne.
Lodówka w końcu zaczęła działać. Trwało to nawet ze trzy miesiące. Aż nagle stało się tak, że zamrażarka mroziła jak trzeba, za to lodówka nie schodziła poniżej 12 stopni. Miało to swoje plusy – piwo było w przyjemnej temperaturze. Gorzej zresztą zawartości. Godzinami patrząc na ręce zielonogórskiego naprawiacza czegoś tam się nauczyłem. Wyszło mi, że skoro mrozi, to nie jest problem z czynnikiem i kompresorem. Dobrałem się do wymiennika w części chłodzącej. Okazał się zalodzony. Z kolei jego grzałka, która powinna być do niego przymocowana, spadła i zaczęła wytapiać plastik obudowy. No i czujnik temperatury wiszący zupełnie nie tam, gdzie być powinien. Udało mi się to wszystko jakoś poskładać. No i lodówka zaczęła znowu chłodzić. Marnuję się w tej centralnej administracji. I to jest zła informacja.
Przypomniało mi się, że mnie boli gardło. No i się wyleczyłem połową butelki Beefeatera. Cóż, jak dokładnie trzy lata wcześniej raczył stwierdzić ksiądz infułat Bielański – sierpień jest miesiącem trzeźwości, nie abstynencji.