1. Kocia rodzina spała w domu. Nie miała wyjścia, gdyż zamknęliśmy drzwi. Przyszli przed ósmą zwartą grupą i urządzili pobudkę. Znaczy – pobudczył Kocio. Reszta asystowała. Kocio chciał wyjść, reszcie chodziło o puste miseczki.
Złą informacją jest, że Rudzia zaczęła wybrzydzać. Je przede wszystkim żółty ser. Ale nie może być zbyt suchy.
2. Ruszyliśmy do Berlina. Droga Węgrzynice–Toporów jest straszna. I to jest zła informacja. Piętnaście lat temu się już wydawała straszna, ale wtedy nie była. Dziś jest.
Przed granicą kolejka TIR-ów. Na granicy nikt paszportów nie sprawdzał. W Berlinie korki. I wybory. Do Bundesratu. Zawsze, kiedy przyjeżdżam do Niemiec są jakieś wybory. Mam wrażenie, że poprzednim razem w Berlinie byłem na opisanym przez Wirtualną Polskę wyjeździe. Wirtualna Polska napisała, że byłem po zamknięciu granicy. Byłem przed. Właściwie powinienem być im wdzięczny, gdyż od tego czasu nie traktuję poważnie tego, co można tam przeczytać.
Gdybym wciąż był kimś ważnym i ktoś z WP się dowiedział, że Lawina stała przez godzinę zaparkowana przy koszarach strzelców gwardii – tych, co je teraz ma BND, pewnie bym mógł przeczytać interesujące z tego faktu wnioski.
Za nazywanym zamkiem byłym ratuszem Steglitz na środku ulicy stali kowidosceptycy. Każda nacja ma swoich excusez le mot zjebów.
Wracając zjechałem z autostrady, by przejechać przez kilka wiosek Odrzańsko-Sprewskiego Powiatu. Nie jest dobrze. Drogi dziurawe. Tylko pociągi jeżdżą. Frankfurt sprawia wrażenie umierającego miasta. Nie to, co Słubice. Nad Odrą ławeczki, na ławeczkach ludzie. Patrzą za Odrę na Niemcy.
Dawno, dawno temu zabrałem moją świętej pamięci babcię na wycieczkę. Toyotą Suprą. Targą. Ze zdjętym dachem. Dojechaliśmy do Frankfurtu. Babcia zauważyła, że poprzednio, na terenie Rzeszy była w 1939. Kiedy Rzesza przyszła do Torunia. Zrobiliśmy po mieście kółko. Babcia stwierdziła, że RFN jest przereklamowany. No i wróciliśmy. Chyba jeszcze były kontrole na granicy.
3. Jutro w Gazecie: o przyszłości Falubazu; o tym, dlaczego Zielona Góra jest rozkopywana i o nowych gorzowskich autobusach.
W Dzienniku o wyburzonym niedoszłym zabytku z ulicy Piastowskiej. Przy Błoniach, obok niegdysiejszej piwiarni, nazywanej „Pod Blachą” bądź „Pod Płachtą”.
Lodówka wciąż działa. Choć zdarza jej się mieć dziwne różnice temperatury pomiędzy półkami. Przez chwilę. Później się temperatura wyrównuje. Nie rozumiem o co chodzi. I to jest zła informacja.