Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogdan Krężel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bogdan Krężel. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 czerwca 2021

24 czerwca 2021


1. Nie dosłuchałem, co ma do powiedzenia kandydat na prezesa PZPN. Jeżeli mam być szczery – a ja od dzisiaj chcę być szczery – zupełnie mnie to nie interesowało. Poza tym przyjechali panowie od rur, żeby zrobić kran do podlewania w ścianie stołówki. Przywieźli ciekawy patent. Opaskę, którą się na rurę zakłada. Z opaski wystawała rurka. Przez tę rurkę się wierci w rurze i tak powstaje trójnik. Ponoć można wiercić nawet, gdy w rurze jest ciśnienie, ale nie zrozumiałem jak. Ważne, by wiertarka nie była na prąd. W każdym razie mamy już kran, więc nie będzie trzeba ciągnąć stumetrowego węża. 
Panowie pojechali. Na odchodnym udzielili mi kilka rad, jak pewne rzeczy samemu zrobić. Ma to sens. Jeżeli kogoś oburzają stawki telewizyjnych gwiazd, niech zobaczy jak zarabiają dziś hydraulicy. 

2. Zauważyłem wczoraj, że spadła nam dachówka. Zauważyłem, bo wyszedłem do parku i popatrzyłem na dach. A popatrzyłem na dach, bo odezwał się człowiek. (Ech, ludzi tylu, a człowieka spotkać…) Człowiek, który mając dość Warszawy postanowił szukać domu gdzieś indziej. No i gdzieś indziej znalazł. Na Warmii. Pałacykowatą willę z początku wieku ubiegłego. Za rozsądne pieniądze. No i się chciał skonsultować. Zaczęliśmy dyskutować o kosztach. Remontu – na przykład – dachu. Wtedy popatrzyłem na dach i zobaczyłem w rynnie dachówkę. I ubytek obok dachowego okna. Choć to nie okno, tylko wyłaz. (Rożnica ma znaczenie, gdy się rozmawia z konserwatorem zabytków) Wyszedłem dziś na strych, wystawiłem łeb przez wyłaz (przez okno by było trudno), no i się okazało, że nie jednej brakuje, tylko dwóch. Konkretnie: jednej całej i drugiej połówki. Dziura spora. Pani Konserwator Lubuskiej się nie podobało, że przy remoncie założono membranę – wiatroizolację paroprzepuszczalną (czy jak się to nazywa) Mówiła, że przez to nie widać, że się coś z dachówkami złego dzieje. Miała rację. Od środka nie było widać. Z drugiej strony – dzięki tej folii woda nie lała się do środka, tylko po niej spływała. 
W każdym razie udało mi się dziurę załatać. Największym wyzwaniem było krojenie dachówki na pół. Ale dałem radę. 
Dach ma pięć lat. Myślałem, że będzie jeszcze z dziesięć spokoju. A się okazuje, że niekoniecznie. 

3. Dyrektor Ołdakowski skomentował wczoraj przeboje nasze z Kociem. Powiedział, że się Kocio zachowuje, jakby poszedł do liceum. Ja tam – muszę przyznać – tak się prowadzić zacząłem dopiero pod koniec liceum. Zdecydowanie pod koniec. Pamiętam sąsiada, który wychodził na szóstą do roboty. Kiedyś się tak złożyło, że przez kilka dni się mijaliśmy w bramie. On wychodził, ja wracałem. I z dnia na dzień był coraz bardziej na mnie – excusez le mot – wkurwiony. Od trzeciego razu przestał odpowiadać na dzień dobry. 

Kocio dziś wpadał trzy razy coś zjeść. Nawet jakoś mu się udawało omijać największe ataki deszczu. Na koniec, gdy się pogoda poprawiła, pojawił się w promieniach zachodzącego słońca. Zjadł i poszedł spać. Wstał, poszedł, wrócił, zjadł, poszedł. Sytuacja jest rozwojowa. 

Bogdan Krężel zbiera na zrzutka.pl pieniądze na druk katalogu wystawy, którą otworzy 16 lipca w Gliwicach. Bogdan to jeden z lepszych polskich fotografów jakich znam. Każdy widział jego Lema. Każdy widział jego Pilcha. Dzisiejsze fotograficzne gwiazdy tak nie potrafią. 




 

piątek, 18 czerwca 2021

17 czerwca 2021


1. Kocio spał w domu. Po szczepieniu trochę jest zmarnowany. Oko mu jedno zaropiało tak, że się nawet zastanawialiśmy, czy nie pojechać reklamować do weterynarza. Dostał przecież w ręce kota wzorcowo zdrowego. W każdym razie Kocio spał w domu. O siódmej wstał i postanowił wyjść. Udawałem, że mnie to nie dotyczy przez dobry kwadrans. Jednak przegrałem i musiałem wstać. Poszedł. Wrócił. I cały dzień przespał. Szczepionkosceptyków muszę poinformować, że nie będzie to woda na ich młyn, gdyż zaszczepiony był nie na COVID, tylko wściekliznę. Znaczy, nie tylko wściekliznę, bo też na inne kocie choroby. Ale nie na COVID. 

2. Jak jest Gdula, to zaraz będzie Chwedoruk – zauważyła Bożena. Zobaczymy. Kiedyś świat był prosty. Jeżeli był poniedziałek, to u Moniki Olejnik był Palikot. Albo Giertych. A teraz – nie wiem kto, gdyż oglądam z rzadka. 
Mazurek Gdulę orał w kwestii składki zdrowotnej/leków za prawie darmo. Gdula ma subaru, które pali osiem litrów. Ma, ale nim nie jeździ. Outback z 2005 roku, który ponoć pali osiem litrów. Chyba bez uruchamiania silnika. 
Niewiadomo z czego zrobił się upał. I to od razu taki, jakby postanowiono użyć całe zaoszczędzone w maju ciepło. Cały dzień podlewając różne rzeczy płukałem studnię. Sąsiad Tomek twierdzi, że trawa najlepiej rośnie, gdy jest rzęsiście podlewana w pełnym słońcu. Ta jego rośnie. Zobaczymy, jak poradzi sobie trawa normalna. 

3. Szkło zabierają u nas raz na dwa miesiące. Nie trzeba być jakimś specjalnie zaangażowanym pijakiem, żeby wypełnić pustymi butelkami kubeł. Można wtedy pchać butelki w worki, albo je – wbrew zasadom – tłuc. Można też wieść do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Tak, czy inaczej jest kłopot. No i niewiele brakowało, żebym przeoczył jutrzejszy termin przyjazdu szkłowej śmieciarki. Oświecił mnie sąsiad Gienek. 
Dawniej, w Warszawie, szkłowa śmieciarka przyjeżdżała co noc. Tak po drugiej. Zbierając co tam wystawiły okoliczne knajpy. Nie robiła tego dyskretnie. Zdarzało mi się ją przeklinać, choć generalnie uważam, że jeżeli się chce mieszkać w centrum miasta, to należy się liczyć z tym, że cicho nie będzie. Ktoś wysłuchał mych przekleństw i teraz zdarza mi się czekać na szkłową śmieciarkę jak na wybawienie. 

Daleko od miasta” – zastanawiałem się, czy wszyscy wyprowadzający się na wieś ludzie są podobni, czy jedynie powtarzają odcinki. Dziś powtarzali. W „Kropce nad i” wystąpił profesor Grodzki. W niebieskich skarpetkach. Miał też na sobie inne części garderoby, ale niebieskość skarpetek zauważyłem. Później oglądałem przez chwilę nowy program Polsatu o spłacaniu długów. To może być sukces. Później przez chwilę odcinek jakiś „Pitbulla”. Wciąż uważam, że to wybitny serial był. O Polsce, której już nie ma. I na koniec – teleturniej, który prowadzi kolega mój Nowicki. Dwóch rozsądnych braci poległo w finale, na pytaniu co było wcześniej: lot kobiety w kosmos, czy ukończenie przez kobietę maratonu. Nie słyszeli o Tierieszkowej. 

Godzin kilka wcześniej zadzwonił dawno nie słyszany fotograf Krężel. Zgadaliśmy się, że jako dziady mamy wiedzę i umiejętności, których młodsze pokolenia mieć raczej nie będą. Pochowają nas z tą wiedzą i umiejętnościami. O ile tylko będą potrafili.