1. Zielona Góra. Przez chwilę chciałem pokonać Odrę promem, ale w Skąpem skręciłem wręcz przeciwnie. A jak sobie przypomniałem, że chciałem promem, wyszło mi, że nie chciałem na tyle, żeby się cofać.
W Zielonej odwiedziłem salon optyczny. Rozwaliłem uniwersalne okulary i teraz używam dwóch par. Narasta we mnie potrzeba szkieł progresywnych, ale nie wiem czy progresywne szkła przystoją konserwatyście. Z drugiej strony: co to ze mnie za konserwatysta. Zastanawiałem się nad szkłami kontaktowymi. Panie z salonu mnie skutecznie zniechęciły jedna – tłumacząc, że nie rozwiążą moich problemów, druga – mówiąc, że będę wyglądał młodziej. Żadne to dla mnie mecyje. Młodziej już wyglądałem.
Uwielbiam plotki. I to jest zła informacja, bo nie jestem na tyle tu ustosunkowany, żeby by przerwy dostawać porcje. Dziś usłyszałem, że pół Zielonej Góry i fragmenty Gorzowa zastanawiają się dlaczego jeden pan jechał tą, a nie inną drogą. I czy miał ze sobą rakietę tenisową, czy nie miał. Plotki nie muszą być prawdziwe. Ważne by historie były ciekawe. A nie takie, jak te warszawskie: kogo zdymisjonują, czy kto na jaką chce iść placówkę, czy kto konkursu na prezesa spółki nie wygrał.
2. Poszedłem do mojego ulubionego ostatnio sklepu, żeby kupić młynek do soli marki Peugeot. Nie było. I to jest zła informacja. Kupiłem więc amerykański kosz na śmieci. I niemiecki rowerowy plecak. Trudno mi sobie wyobrazić, żebym z tym plecakiem wsiadł kiedyś na rower. Ale jest szpanerski i do samolotu się nada.
Pojechałem później do Castoramy. Kupiłem trzy wtyczki, najdłuższy trzymilimetrowy imbus i plastikową rurkę. Rurka miała średnicy 32 milimetry i ze dwa i pół metra długości. Służyć będzie za pancerz dla przewodu łączącego antenę z dekoderem. Wtyczki posłużą po przerobienia poniemieckich przedłużaczy, a z imbusa nie będzie żadnego pożytku.
W parkingu podziemnym Castoramy grupka młodzieży rapowała. Znaczy, słuchając utworów puszczanych z telefonu, podrapowywała. Scenka nie pasowała do parkingu podziemnego Castoramy. Zupełnie. Choć z drugiej strony pogoda była parszywa.
3. W najmniej ku temu odpowiednim momencie postanowiłem wymienić procesor. Poszedłem wcześniej do sąsiada Tomka, by pożyczyć odpowiedniej długości imbus, gdyż Castorama nie najdłuższy trzymilimetrowy miał tylko 10 cm. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, wyczyściłem ze starej pasty. Włożyłem nowy procesor. Nawaliłem pasty – jak się okazało – za dużo. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, włożyłem stary procesor. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem tackę, odkręciłem radiator, włożyłem nowy procesor. Przykręciłem radiator. Wsadziłem tackę. Uruchomiłem. Nic. Znaczy: zapaliła się dioda, ruszyły dyski i wiatraki, ale komputer nie zrobił dzyń. Wyjąłem RAM. Założyłem stary, z którym komputer przyszedł. Nie pomogło. Zaangażowałem brata mojego. Przysłał jakieś linki. Zaangażowałem kolegę Wojtka (który się zna). Przysłał instrukcję serwisową i zasugerował użycie powiększającego szkła. Zacząłem zgodnie z instrukcją serwisową wyciągać różne elementy i sprawdzać jaka będzie reakcja. Doszedłem do punktu, by wyjąć procesor i sprawdzić piny. Wyjąłem, sprawdziłem. Szkło się przydało. Jeden pin był wygięty. Bez specjalnej wiary, że mi się uda go wyprostować, pogmerałem przy nim śrubokrętem. Wsadziłem procesor, przykręciłem radiator, włożyłem tackę i się uruchomił. Złą informacją jest, że prawdopodobnie od tego wsadzania i wyciągania problem się zrobił z pastą termiczną. I się procesor będzie grzał.
czwartek, 3 lutego 2022
2 lutego 2022
niedziela, 28 listopada 2021
27 listopada 2021
1. Mały kotek w bliżej nieokreślony sposób znalazł się na kuchennym stole. No i kiedy się tam już znalazł, zaczął wyjadać tuńczyka. Miejmy nadzieje, że mu tak nie zostanie. I że będzie jadł kocią karmę. Nasze koty to już francuskie pieski. Rudzia to by najchętniej jadła korze serca, Kocio – filety z piersi. Brak nam woli, żeby nie dać się terroryzować. I to jest zła informacja.
Zamocowaliśmy w górnym salonie szynę do przesuwnych drzwi. Łatwo nie było.
2. Zapomniałem wczoraj zdjąć klemę z akumulatora, więc zszedł do poziomu sześciu Voltów. I to jest zła informacja. Uda mi się go pewnie na chwilę zreanimować, ale i tak trzeba będzie kupić nowy.
3. Pożyczyłem od sąsiadów V50. Pojechałem do Castoramy, Odwożąc – przy okazji – Miśka do Zielonej. Chciałem kupić coś, co by się nadało na przesuwne drzwi. Wróciłem z niczym. I to jest zła informacja.
sobota, 6 listopada 2021
5 listopada 2021
1. Tym razem śnił mi się Londyn. By night. Gut. Jakieś restauracje, ulice wąskie. Nie pamiętam.
Do śniadania, w przerwie między teamsowymi zebraniami słuchaliśmy Mazurka. Najpierw z Foglem, później youtube podrzucił nam prehistoryczną Kaję Godek. Ciekawe doświadczenie. Pani Godek. Wcześniej wiele słyszałem, ale nie tyle, żeby sobie wyrobić tak zdecydowane zdanie. Teraz sobie wyrobiłem. I to jest zła informacja.
Fogiel zdał egzamin ze znajomości cen chleba, mleka i masła. Ja bym poległ. Za chleb zapłaciłem dzisiaj z osiem złotych. W „Bagietce”. Ten w Tesco kosztował trzy z kawałkiem. Ale Tesco już nie ma. Masło – bym odpowiedział że koło pięciu. A mleka nie kupowałem od lat. Znam się za to na cenach LPG.
Wywlokłem kibel z Lawiny. Udało mi się go nie uszkodzić i wciągnąć do domu. To jest jakiś sukces.
2. Pojechałem do Zielonej. Nasłuchałem się dużo dobrego o astronomach z zielonogórskiego uniwersytetu. Zabrałem Miśka i przez Castoramę ruszyłem na północ. W Castoramie oddawałem kran, który nie pasował. Kupowałem kran, który pasował. I parę przecenionych tzw. dekorów. Przy kasie się okazało, że przecenione były częściowo. Znaczy – przeceny nie wbito do systemu, więc trzeba było czekać, aż się znajdzie człowiek od płytek i przygotuje kwit. Za każdym razem coś jest nie tak. Zaczynam się bać wizyt w Castoramie. I to jest zła informacja.
3. Na północ, bo aż pod Gorzów, gdzie odbierałem kupionego na allegro lokalnie iMaca. 27-calowy. Późny 2009. Najwyższa wersja. Nie mogłem trafić. Trafiłem. Pan wyszedł przed dom. Wchodzimy do środka. iMac na stoliku. Przed stolikiem dwa szkraby. Oglądają na iMacu bajki. Ja zabieram komputer. Strasznie smutna historia.
Dzieci powinny zacząć płakać. Pies szczekać. Kot miauczeć. Dzieci – przynajmniej jedno zafascynowała moja broda. W sklepach widać już Mikołaja
Wróciliśmy. Asystowałem Miśkowi w montowaniu kibla. Ciągle powtarza, że uwielbia wiercić. Pan w Castoramie powiedział, że kołki do montażu to będą szóstki. Kupiłem więc takie wiertło. Porządne bardzo. Kołki się okazały dziesiątkami. Udało się ten problem rozwiązać. Pomyliłem się za to ja w wężyku. I to jest zła informacja. Jutro trzeba będzie sobie jakoś z tym poradzić.
piątek, 5 listopada 2021
4 listopada 2021
1. No i tym razem nic mi się nie śniło. W każdym razie żadnego snu nie pamiętam. Może chodzi o wczorajszego rabina Schudricha. Nie zrozumiałem przekazu i się przekazotwórca obraził.
Płynąłem promem. W deszczu i wietrze. Miałem nadzieję, że prom się urwie i z Odrą spłynie do Bałtyku. I dalej, do Szwecji. Albo Danii. Jakoś się nie urwał. Nuda. I to jest zła informacja.
2. Suburban nie jest już dziurawy. Będzie też niedługo pomalowany. Złą informacją jest, że z tylnego zderzaka został tylko chrom, a czasy, kiedy takich na allegro było kilka już minęły.
3. Po drodze miałem kupić kibel. A konkretnie – kompakt do górnej łazienki. Wiedziałem konkretnie który. Castorama w Zielonej ma podziemny parking. Ma to swoje plusy. Jednym z nich jest, że kiedy pada, to nie pada na głowę. Więc nie padało.
I na tyle by było, jeśli chodzi o plusy. Przez czterdzieści pięć minut szukałem kogoś, kto mi ten kibel sprzeda. Jedyny pan od łazienek obskakiwał Niemca, który kupował chyba instalację ogrzewania podłogowego. W końcu się pojawił pan inny. Zdziwił się, że nie znalazłem. Sam nie mógł znaleźć. Sprawdził w telefonie. Znalazł kogoś, kto przywiózł z magazynu. Złą informacją jest, że dopiero po kolejnych dwudziestu minutach. W międzyczasie kupiłem złą baterię umywalkową i niepasujący syfon. Castorama rządzi.
Tankuję na Staatoilu, który się teraz inaczej nazywa. Mają tam promocję. Gdy zatankujesz pięćdziesiąt litrów, przy następnym tankowaniu masz na litrze 10 groszy zniżki. Jakoś mi się nie zdarza tankować mniej niż pięćdziesiąt litrów.
czwartek, 28 października 2021
28 października 2021
1. Rudzia z matki wyrodnej, stała się matką wzorową. Złą informacją jest, że Piekarnik tego nie doczekał. „Piekarnik”, bo Misiek próbował go rozgrzewać jak w nowelce u Bolesława Prusa. Może niezupełnie tak samo, bo z pełną kontrolą temperatury.
2. W Brodach drogowskaz próbował odwieść mnie od jazdy na prom. Nie udało się mu. Przepłynąłem. Za Czerwieńskiem zauważyłem, że mi się samochód grzeje. Znaczy, temperatura się stabilizuje. Tyle, że za wysoko. Zaparkowałem w Castoramie. Kupiłem roztwór glikolu. Dolałem. Weszło całe pięć litrów. Problem przegrzewania zniknął jak ręką odjął.
Pięć litrów z trzynastu. Złą informacją jest, że nie wiem którędy mi ten płyn znika.
3. Obejrzałem kolejny odcinek Mazurka ze Stanowskim. No i jest to niestety nudne. Pozostaje mieć nadzieję, że to z czasem się poprawią.
Wracałem S3. W Sulechowie, na Orlenie gaz po 3,31. By ktoś w wreszcie mógł zaktualizować stawkę za delegacyjny kilometr.
sobota, 23 lipca 2016
21 lipca 2016
2. Pojechaliśmy do Zielonej Góry spotkać się z Lubuską Panią Konserwator. Lubuska Pani Konserwator trochę zakręcona. Ale to chyba dobrze. Złą informacją jest, że tzw. biała karta pałacu jest nieco oderwana od rzeczywistości. Ale to się zmieni.
Wpadliśmy do chwilę do Castoramy. Castorama to najlepiej nam znany fragment Zielonej Góry. Niczego nie kupiliśmy, bo nie było ani pasty do podłogi, ani czegoś, co umożliwiłoby podłączenie lodówki do wody (żeby zadziałała kostkarka).
Wracając coś pomyliłem na jednym z tysiąca zielonogórskich rond i zamiast na most w Cigacicach wyjechaliśmy na prom w Pomorsku.
Dawno nie forsowaliśmy Odry promem.
Odra w Pomorsku stosunkowo wąska. Prom zaś ma silnik, który przyspiesza odbijanie. Forsuje się więc całkiem sprawnie. Swoją drogą – musiałem kiedyś to zobaczyć na własne oczy, by zrozumieć, że prom płynie sam – ża napędza go rzeczny prąd.
3. Sąsiad Gienek pomógł mi wymienić łożysko [6600] w silniku od krajzegi. Wymiana łożyska była stosunkowo prosta. Gorzej było z ponownym złożeniem urządzenia. Chiński projektant wybrał dziwnie małe śrubki w wkręty. Za to użył ich dużo i z bardzo złej jakości materiałów. I to jest zła informacja.
Dom sąsiada Tomka rośnie jak na drożdżach. I to jest informacja dobra.
wtorek, 2 lutego 2016
31 stycznia 2016
2. Pojechałem najpierw po opał do Castoramy. W kolejce przede mną dwie panie rozmawiały o tym, w jaki sposób działają supermarkety: –Przychodzę po konkretną rzecz. Kiedyś kosztowała 7 zł. Później 8,20. 8,50. 9. Teraz 12. Różnicę zauważyłam dopiero, kiedy porównałam rachunki z paru lat.
Później byłem w Makro. Kupiłem 2 z trzech ostatnich pięciolitrowych butelek Kingi Pienińskiej. Trzecia ciekła, a nie byłem aż tak zdeterminowany, żeby brać cieknącą. Na Makro stacji zatankowałem. Przy tych cenach paliwa aż się chce jeździć. Ciekawe, co na to Minister Finansów [VAT to procent od ceny].
Potem był Lidl. Właściwie nie było wina. I to jest zła informacja. Kupiłem piwne precle. Bogu dzięki tym razem nie były słodkie. Słodki piwny precel to jak słony pączek. Z marmoladą.
Na koniec zatankowałem gaz. 1,65. Pamiętam, że lat temu z piętnaście widziałem w Radomiu lpg poniżej złotówki. Ale tylko przez chwilę.
3. Wieczorem przyszli goście. Najpierw brat mój z córką, która zaległa na podłodze i zaczęła coś malować. Poźniej Bartek z małżonką. Było miło, choć dotykaliśmy tematów poważnych.
Usłyszałem historię powstania „Idy”. Gdyby w autorzy South Park żyli w Polsce – mieliby używanie. Nie żyją. I to jest zła informacja.
piątek, 5 grudnia 2014
4 grudnia 2014
Tak właściwie, to miałem tego wywiadu nie czytać, bo redakcja nazwała autorkę „weteranką prasy lajfstajlowej”.
Zestaw promowanych współpracowników może na niektórych potencjalnych czytelników działać odstręczająco, bo kogo do lektury może przyciągnąć Paweł Smoleński?
Wyprowadziła mnie z równowagi pomyłka Idziaka. Opisując stroje uczniów w swojej stalinowskiej podstawówce, użył określenia: skautowskie. Siedzi chłop w tej Ameryce to zapomniał, że u nas to harcerze. A w Stalinogrodzie ewentualnie pionierzy. Weteranka łyknęła. Redakcja łyknęła. Niby nic, a jednak zła informacja.
Zostawiłem sobie „Esquire” na później i udałem się do Nissana.
Pod koniec września na prezentacji Pulsara poznałem dyrektora Nissana najważniejszego na naszą część Europy. Został beta testerem mojego tegorocznego calvadosu.
Po teście obiecałem mu butelkę dostarczyć.
W końcu zostałem poinformowany, że dyrektor najważniejszy jest w Polsce. Skonfekcjonowałem butelkę. I pojechałem.
Wczoraj nie napisałem, że red. Pertyński z Ameryki przywiózł mi śrubę do amerykańskiej klemy. Usunąłem dzięki temu rzemieślniczą rzeźbę, która strasznie mi się nie podobała. Samochód od razu zaczął lepiej odpalać.
Z Nissana było blisko do Castoramy. Zasadniczo, to po opał miałem jechać tam gdzie zwykle, za Baniochę, ale się zrobiło późno. Kupiłem więc brykiety w Castoramie. I to jest zła informacja. Bo są droższe.
W Castoramie dostępna jest nowa gama zlewozmywaków. Gama.
3. Byliśmy umówieni z Mateuszem w Mei. Znaczy umówił się wydawca Marcin. O 18. Miał mnie po drodze zabrać taksówką. O 18 dotarło do mnie, że nie siedzę w taksówce. Zadzwoniłem do wydawcy Marcina, okazało się, że wciąż czeka. Odpaliłem więc mytaxi. I po pięciu minutach jechałem z panem Przemysławem na Powiśle.
Na miejscu się okazało, że spotykamy się nie tylko z Mateuszem, ale też z Henrykiem i Jerzym. I to była bardzo miła niespodzianka. Po pewnym czasie pojawił się wydawca Marcin, któremu kierowca mytaxi nie przyjął karty. Jeździli więc w poszukiwaniu bankomatu.
Kuchnia koreańska jest super. Kuchnia w Mei jest super. Towarzystwo było super.
Jerzy pokazał mi jak używać rozpoznawania pisma w Note3.
Większość tego tekstu napisałem na Note3. Pisząc po ekranie. Niewyraźnie. Super.
Miałem się kiedyś za mistrza w rozkminianiu urządzeń. Teraz jest ze mną gorzej. I to jest zła informacja. Starość.
niedziela, 31 sierpnia 2014
31 sierpnia 2014
1. Najpierw mi się śniły problemy z dostarczeniem chevroleta Suburbana na wieś. Koleją. Później się przyśnił Eryk Mistewicz, który zamawiał u mnie tekst do wszystkoconajwazniejsze.pl o kondycji polskiego motoryzacyjnego dziennikarstwa. Zacząłem ten tekst wymyślać, ale się mi znudziło i się obudziłem.
Pojechaliśmy na Koło. Dawno nas tam nie było.
No i się okazało, że Koło zamieniło się w targ śmieci.
I to nie jest dobra informacja. Choć może wrażenie wzięło się stąd, że jestem już za stary. Że rzeczy, które dla mnie są śmieciami – poźnopeerelowskim syfem, dla dzisiejszych 30-latków są interesującymi klasykami.
Właściwie nic ciekawego nie było, może poza „Płomyczkami” z początku lat sześćdziesiątych. Na jednego okładce byli bracia Kaczyńscy.
Przejechała stara skoda, sprzedawca płomyczków – znawca staroci – zaczął dyskutować z przechodzącą parą. –Nie, to nie jest moskwicz, to zaporożec! Po chwili zmienił zdanie: –To zastava.
Wrócił jego kolega: –Skoda 1000MB.
Wniosek z tego, że do słów sprzedawców na Kole trzeba podchodzić z odpowiednią rezerwą.
2. Z Koła pojechaliśmy do Castoramy kupić podpórkę. Muszę przerobić szafę tak, by mieścił się w niej stojący odkurzacz. Kupiliśmy jeszcze baterię do kuchni, bo poprzedniej skorodowała wylewka. I to jest zła informacja. Kto widział, żeby robić korodujące krany? Ludzie w tych Chinach wstydu nie mają. Znaczy im to chyba wszystko jedno. Wstydu nie mają ci, którzy takie krany sprzedają.
W Castoramie wyprzedaż. Więc tłumy. Ostatnio na wyprzedaży Castoramowej kupujemy (za grosze) końcówki płytek. Tym razem się okazało, że indyjski łupek staniał do 10 zł za (płytką tego nie nazwę) kawałek 40x80x2. Chcieliśmy 50 sztuk. Próbowaliśmy negocjować, żeby było jeszcze taniej. Ale się okazało, że w systemie jest drożej, tylko ktoś źle wypisał cenę. O połowę drożej.
Pani zerwała cenę i znikła. Wróciła z poprawioną ceną, ale nam sprzedała 50 po tej niższej – pomylonej. Cóż, pacta sunt servanda. Czekaliśmy na paletę, której szukali na zapleczu. Znaleźli, pani przywiozła. Okazało się, że jest o osiem za dużo. Zapytała, czy ich nie chcemy. Odmówiłem, bo te osiem musiałoby być droższe. Cóż, pacta sunt servanda.
Czekaliśmy na śtaplarkę, (jak niektórzy nazywają wózek widłowy), żeby wrzucić paletę na Suburbana. Czekaliśmy i czekaliśmy. Zasady w Castoramie są takie, że wózki przywiązane są do działów, czyli wózek z budowlanego nie może wrzucić czegoś z sanitarnego. W końcu, po 40 minutach oczekiwania nawiązałem kontakt wzrokowy z kierownikiem wózka z jakiegoś innego działu. Pokazałem, że chodzi o 20 metrów odległości i metr wysokości. Wewnętrzna przyzwoitość nie pozwoliła mu odmówić. Załadowany Suburban nieco przysiadł na tylnej osi. Właściwie nic dziwnego, bo paleta ważyła prawię tonę. Resory w każdym razie dały radę – zostało nawet ze cztery centymetry między osią a odbojnikiem.
Najgorsze jest to, że kiedy kierownik wózka przesuwał w środku auta paletę musiałem zaciągnąć ręczny (w tym przypadku nożny) no i w końcu coś się stało ze sprężyną, która trzyma pedał w górze. No i teraz, jeżeli pedału nie jakoś nie podwiążę będzie mi się świecić czerwona kontrolka, która sygnalizuje problem z hamulcami. A ja nie lubię, kiedy mi się świeci czerwona kontrolka.
Pewnie będę musiał wymienić jakąś sprężynkę wartości 45 centów. Niedostępną w Polsce.
No i właściwie w związku z tym powinienem być zainteresowany dużą bazą amerykańskich wojsk w Polsce. Amerykańscy wojskowi przywożą ze sobą amerykańskie samochody. A co za tym idzie – części do nich i serwis. Ale jakoś bez tej bazy przeżyję.
Śmieszą mnie ludzie obrażający się na USA o to, że administracja oświadcza, iż nie będzie budować baz natowskich w Polsce.
Ja tam z obrażaniem zaczekam. Póki co mamy natowskich żołnierzy w Polsce. Mamy natowskie samoloty, śmigłowce szturmowe. Bez baz – jednak są.
Może się okazać, że baz nie będzie, ale na jakimś parkingu będzie stać np. 300 czołgów, 400 transporterów opancerzonych. Żeby nikt nie porysował lakieru będzie do tego paru żołnierzy. Przypadkiem z ciężkim sprzętem. Ale żadnych baz nie będzie.
Ludzie i tak się będą obrażać. Mam wrażenie, że gdyby zniesiono wizy byliby źli, że USA nie dopłacają do biletów, bo przecież Kościuszko i Pułaski. I nasi chłopcy w Afganistanie.
3. Donald Tusk został jednak – chyba najczęściej nazywa się tę funkcję – Prezydentem Unii Europejskiej. Szczerze się ucieszyłem. Kolegom malkontentom tłumaczę, że przecież nic na tym nie tracimy. Kto byłby lepszy na tym stanowisku? Ktoś z Republik Bałtyckich?
Z drugiej strony cieszmy się, ale bez przesady. O realnej ważności tej funkcji niech świadczą horyzonty pani z Włoch, z którą Tusk ma współpracować. Gdyby chodziło o realną politykę raczej nikt by jej nie wybrał. Ale co tam. Jest super. Ciekawe tylko czym Tusk będzie latał do Gdańska. Unia ma własne samoloty? Będzie latał Eurolotem? Zobaczymy.
Na Twitterze zachwyceni sukcesem obywatele licytowali się w porównaniach. A to do Chrobrego, a to Wojtyły, był też król Sobieski i Jagiellonowie. Mnie się przypomnieli Potocki i Badeni – premierzy rządu cesarstwa Austro-Węgierskiego. Wiedeń wtedy to było coś. Później dotarło do mnie, że Polakiem o największej władzy w historii był chyba jednak Dzierżyński – ten to dał Ruskim popalić.
Możemy być dumni z naszej historii.
Smutny jest niestety poziom naszych (polskich) dziennikarzy. Pytanie człowieka z TVN – „jak się pan czuje” świadczy o tym, że poważną stacją TVN nie jest. Druga pani, chyba z PAP-u pytająca PDT o to, kto go zastąpi na fotelu premiera, też słabo.
Pan premier powiedział, że „narodowy punkt widzenia już go nie będzie obowiązywał”. Cieszę się jego szczęściem – osiągnął coś, o czym marzył już tyle lat.
Źli ludzie porównują pana premiera z posłem Nowakiem. Że obiecywał, że nie pojedzie do Brukseli podobnie, jak Nowak obiecywał, że złoży mandat. Jednak obie sprawy nie mają porównania.
Swoją drogą nie rozumiem dlaczego Nowak nie zorganizował sobie manifestacji poparcia ze strony kierowców szczęśliwych z możliwości jazdy pięknymi autostradami wśród dźwiękochłonnych ekranów, czy zadowolonych z polityki bezpieczeństwa – nowych fotoradarów. Że nie ma takich kierowców? Ojtam, przecież Nowak to król Trójmiasta, powinien zebrać swoją młodzieżówkę razem ze znajomymi. Ludzi Platformy korzystających z tego, że są z Platformy w Trójmieście jest tylu, że demonstracja byłaby spora.
Przypomniała mi się historia, jaką opowiadał mi znajomy biznesmen z branży poligraficznej. Przyszło do niego przedstawiciele PO z pytaniem ile by wziął za wydrukowanie gazety przedwyborczej. Policzył, przedstawił ofertę. Cisza. Cisza. W końcu młodzieniec z PO, ponoć zaprzyjaźniony z Nowakiem zapytał: No dobra, a co ja z tego będę miał…
A, znalazłem maserati z uszkodzoną ramką. Właściciel nie dość, że inwalida, to jeszcze zapomina wystawiać kartę, która upoważnia go do parkowania na kopertach. Jak napisałem – ma już wystarczająco dużo kłopotów.