1. Tym razem obudziły mnie dźwięki
maszyn. Najbardziej dotkliwe jest pikanie cofającej ładowarki,
połączone z dźwiękiem jej pracującego na wysokich obrotach
silnika.
Koło płotu stoi skrzynia ze światłowodem. Obok
skrzyni jest studzienka z tymże. Studzienka była niebezpiecznie
blisko miejsca, przez które miała iść rura ściekowa.
Ale
wcześniej szła rura z wodą. Rura z wodą i studzienka kablowa nie
pozwalały na postawienie szalunku. I to była zła informacja, bo co
panowie kopali, to im się osypywało.
Studzienkę kablową
zabezpieczały łańcuchy. Znaczy najpierw łańcuchy były na
wszelki wypadek, później, kiedy osypała się ziemia studzienka na
tych łańcuchach wisiała. Znaczy łańcuchy były przyczepione do
łyżki ładowarki, która co chwilę musiała mieć uruchamiany
silnik, żeby było ciśnienie w hydraulice.
Do tego w pewnym
momencie w koparce jebła jazda. Znaczy nie dało się nią ruszyć.
Pan Janek – wirtuoz koparki, naprawił jakąś cewkę wpychając w
nią drewienko i koparka zaczęła znowu jeździć.
Wykop miał ponad
cztery metry. Panowie pracowali łopatami, nad nimi na łańcuchach
wisiała studzienka, ziemia się osypywała. Panowie pracowali
łopatami, nad nimi na łańcuchach wisiała studzienka, ziemia się
osypywała. Panowie pracowali łopatami, nad nimi na łańcuchach
wisiała studzienka, ziemia się osypywała. Aż pan Janek, wirtuoz
koparki, przypomniał, że kiedyś używało się faszyny. I od
słowa, do słowa z dwóch łomów, rurki i kilku desek wykombinowano
mini szalunek. Ale to wszystko zajęło większość dnia.
2. Porozmawiałem sobie z panem Kierownikiem, który zdementował informację, że jest kierownikiem, bo jest brygadzistą. Kierownikiem budowy jest pani Ala, którą nazywają Mietła, bo się na niczym nie zna i nie ma z niej pożytku.
2. Porozmawiałem sobie z panem Kierownikiem, który zdementował informację, że jest kierownikiem, bo jest brygadzistą. Kierownikiem budowy jest pani Ala, którą nazywają Mietła, bo się na niczym nie zna i nie ma z niej pożytku.
Pan Kierownik, który
się okazał brygadzistą pracował przez wiele lat w Niemczech, i w
Szczańcu wystawił sobie naprawdę superchatę. Niestety jego syn
wyniósł się do Anglii, gdzie kupił dom. I jak kiedyś był na
chrzcinach, to komuś z rodziny powiedział, że jakby miał tu
wraca, to chyba tylko po to, żeby ten dom sprzedać.
Syn pana
Kierownika, który się okazał brygadzistą studiował informatykę.
I zrobił wiele komputerowych kursów. Ale pojechał do Anglii, gdzie
najpierw mył naczynia, później został kierownikiem budowy. I
ostatnio nawet dostał nagrodę od burmistrza Londynu za to, że
jakąś szkołę
wyremontował na czas.
Pan Kierownik, który się
okazał brygadzistą w Niemczech nauczył się zupełnie innych
standardów pracy. Jest sympatyczny, profesjonalny i ma rzadką u
ludzi pracujących na polskich budowach potrzebę poszukiwania
porządku i logiki. Przyjemnie jest na to patrzeć. Choć jakoś żal,
kiedy się widzi, jak mu ręce opadają, kiedy któryś z pracowników
zrobi coś idiotycznego.
Bo z pracownikami to jest problem. Mądrzejsi – wyjechali. Zostali dziwni. I to jest zła informacja.
3. Pan Janek – wirtuoz koparki, kopiąc, rozwalił kanał burzowy. To nawet dobrze, bo można było postawić szalunek. A kiedy ten przestanie być potrzebny, panowie jakoś te dwie rury połączą.
Niestety, przy okazji się okazało, że kanał jest mocno zamulony. I to nie jest dobra informacja.
Bo z pracownikami to jest problem. Mądrzejsi – wyjechali. Zostali dziwni. I to jest zła informacja.
3. Pan Janek – wirtuoz koparki, kopiąc, rozwalił kanał burzowy. To nawet dobrze, bo można było postawić szalunek. A kiedy ten przestanie być potrzebny, panowie jakoś te dwie rury połączą.
Niestety, przy okazji się okazało, że kanał jest mocno zamulony. I to nie jest dobra informacja.
Przez cały dzień żartowaliśmy o
wykopywaniu skarbu. No i prawie się udało. Pan Janek wykopał
łyżeczkę. Nie była srebrna. Tylko stalowa, nierdzewna. Firmy
„Gerlach”. Z wybitą ósemką. To pewnie jakiś znak.
Ósemka, jeżeli ją przekręcić, wygląda jak nieskończoność. Miejmy nadzieję, że nie chodzi o czas do końca robót.
Ósemka, jeżeli ją przekręcić, wygląda jak nieskończoność. Miejmy nadzieję, że nie chodzi o czas do końca robót.