1. Podróż do Zielonej. Żądam otwarcia mostu w Cigacicach! Dużo bliżej nie będzie. Szybciej też nie. Ważne, że będzie inaczej. Złą informacją jest, że pojeżdżę trochę przez Cigacice i też się znudzę. Będę więc żądał otwarcia mostu w Pomorsku. Najpierw powinienem jednak sprawdzić przejezdność niemieckiej drogi łączącej Przetocznicę z Brodami. Jeżeli istnieje (droga i jej przejezdność) – miałbym bliżej o dobre parę kilometrów.
Lawina ma już nową pompę. Jeszcze nie miała założonej wiskozy i można się było przyjrzeć przepustnicy. Mała nie jest. Co dziwne – nie pojawiła się informacja o konieczności pozyskania jakiejś innej nowej części.
2. Dzień poznawania samorządowców.
Najpierw w Zielonej Górze. Smutne, że w tak ładnym w sumie mieście, jego urząd mieści się w tak – nie bójmy się tego słowa – brzydkim budynku.
Później w Świebodzinie. Spóźniliśmy się na ogłaszanie wyniku rankingu na najlepszą gminę. (Wygrał Kostrzyn). Dojechaliśmy pod koniec uroczystości. Nagradzani śpiewali kolędy. Najwyraźniej konferansjer wywarł na nich wcześniej presję. Wszyscy bawili się tak świetnie, że przez chwilę mylnie podejrzewałem, że są – mimo wczesnej pory – zrobieni. Nie byli. Jednak da się bawić bez alkoholu.
Korzystając z okazji przeszedłem się po Świebodzinie w poszukiwaniu chleba. Sprawdziłem dwie piekarnie. Na razie bez rewelacji. I to jest zła wiadomość.
Było po piętnastej. Wszystko stało. Gdyby odpowiednio skalować, to by się mogło okazać, że Świebodzin jest bardziej zakorkowany niż Warszawa, po pierwszym śniegu za rządów HGW.
3. Redaktor Jadczak dokonał internetowego linczu na moim nowym szefie. Rano wrzucił Tweet, na którym zamieścił zdjęcia uśmiechniętego Janusza i chorego dziecka w wózku.
Podpisał:
Zdjęcie 1. Janusz Zyczkowski. Pracownik gazety Orlenu, kolega Mejzy i prezydenta Kubickiego który Mejzę wymyślił. Od wielu dni atakuje i kłamie na mój temat.
Zdjęcie 2 Michał, jego matkę próbowała oszukać firma Mejzy. Zyczkowski do dziś tego nie opisał.
Co zrobić z takim gościem?
W komentarzach, jak to w dzisiejszych czasach, poza klasycznymi potokami gówna były i życzenia śmierci. Normalka. Taki mamy klimat.
Ja tam parę dni temu przestałem odpowiadać na zaczepki redaktora Jadczaka.
On uważa, że nie pisaliśmy o Mejzie. Ja widzę to inaczej. Można nam zarzucać, że teksty są słabe, że wydźwięk jest nie taki, ale po co pisać, że ich nie ma skoro są? I dość łatwo to można sprawdzić.
Częstym problemem naszych dziennikarzy śledczych jest, dość elastyczny stosunek do faktów. Może to korzenie ma w „polskiej szkole reportażu”? Nie wiem.
Zastanawiałem, co mogło na tyle wyprowadzić redaktora Jadczaka z równowagi, że postanowił użyć chorego dziecka do ataku na Janusza. (Bo jak to inaczej nazwać?)
Może to, że parę dni temu Janusz zapytał redaktora Jadczaka, czy udzielając wywiadu do facebookowego wideocastu urzędu marszałkowskiego, zdawał sobie sprawę, że to ten urząd nadzorował wypłacanie Mejzie pieniędzy na szkolenia?
Urząd teraz na głowie staje, że udowadniać, że nic z Mejzą wspólnego nie miał. Zasadniczo – wszyscy to teraz robią. Pomysłem Platformy jest tłumaczenie, że Mejzie to nie marszałek Polak dała pieniądze, tylko prezydent Zielonej Góry Kubicki – wystarczy posłuchać ostatniej Kidawy u Mazurka. Kubicki dał. Ale tak ze trzydzieści razy mniej.
Kubicki z Mejzą politycznie współpracował. Ale uwierzyć, że jest człowiekiem, który Mejzę wymyślił jest dość trudno, gdy się widziało film, na którym do głosowania na dużo młodszego niż dziś Mejzę namawia Wadim Tyszkiewicz.
Cóż, chwała redaktorowi Jadczakowi za wyciągnięcie spraw Mejzy. Zasługa to wielka.
Wielka, ale nie tak duża, żeby usprawiedliwiać taki – jak w wyżej zamieszczonym tweecie – rodzaj internetowego hejtu.
Nie powinienem moralizować. A robię to. I to jest zła informacja.