Pokazywanie postów oznaczonych etykietą City on a Hill. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą City on a Hill. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 kwietnia 2021

16 kwietnia 2021


 

1. Piątek, więc nie ma Piaseckiego. Jest Agata Adamek. A u niej Czarnek. On mówi, że dzieci pójdą do szkół jak najwcześniej się uda. Ona pytała kiedy konkretnie. On mówił, że jak najwcześniej. 
Do Graffiti chyba nie przyszedł Sienkiewicz, bo jak przełączyłem – nikogo nie było. Znaczy – poza prowadzącymi. Polsat ma zrobotyzowane studio. Kamery bez operatorów. Dziwnie to wygląda. 
U Mazurka Zdrojewski. Chyba wolę to pokolenie platformersów. Mazurek przypomniał, że Platforma od paru miesięcy zbiera podpisy w sprawie likwidacji TVP Info. Chyba nie idzie, bo Zdrojewski zaczął mówić o tym, że w pandemii ludzie są ostrożni. 
Z dziewięć lat temu robiliśmy z kolegą Kaplą wywiad z ministrem Zdrojewskim. Przed autoryzacją był interesujący. 
Mignął mi w TVN24 profesor Markowski. Wezwał mieszkańców wielkich miast do niepłacenia podatków. Bo w Skandynawii tak ponoć robią, jak im się polityka rządu nie podoba. 


2. Bożena pomalowała konstrukcję szafki na zmywarkę/piekarnik. Raz, bo farba jest wolnoschnąca. 
Ja przez cały dzień próbowałem zostać publicystą. Nieskutecznie. Odzwyczaiłem się od tego, że teksty muszą się mieścić w redakcyjnych ramach. 

3. Skończyliśmy „Small Axe”. Ostatni odcinek o szkole. Dyskryminowaniu w niej czarnoskórych dzieci. Odstawały, więc zsyłano je do szkół specjalnych. Przypomniało mi się, jak dwa lata temu w Nowym Jorku usłyszałem, że Miasto zaleca, by w klasach nie było zbyt dużo azjatyckich dzieci, bo zawyżają poziom i te czarnoskóre mają problem. Czterdzieści lat różnicy. 
No i pierwszy odcinek drugiej serii „Miasta na wzgórzu”. Niestety wciąż nie jest to „The Wire”.

Kocio się powoli odzielenia. Twarz mu się goi. Statystycznie rzecz biorąc – za jakieś dwa dni powinien znowu przyjść obity.


niedziela, 11 kwietnia 2021

10 kwietnia 2021


1. Miała słonecznie przyjść wiosna. Zamiast tego spadł deszcz i jest zimno. Dzień przed telewizorem. 

Skończyliśmy pierwszą serię „City on a Hill” no i mamy spór. Bożena uważa, że to zły film, ja – że niezbyt dobry. Ktoś chciał zrobić nowe „The Wire”. Wyszło tak sobie. Zobaczymy, czy zobaczymy drugą serię. 

2. W szpitalu odkryłem kanał KinoPolska. Dziś udało mi się tam trafić na „Klątwę doliny węży”. Dzięki temu wiem, co zainspirowało twórców ostatniego „Indiany Jonesa”. 
Klątwa” jest ekranizacją opowiadania Wiesława Górnickiego – dziennikarza, korespondenta PAP przy ONZ, później współpracownika generała Jaruzelskiego i prezydenta Jaruzelskiego. Kolega Pertyński w lipcu 2015 roku pożyczył mi „Teraz już można” [od sierpnia 2015 roku książkę przetrzymuje Druh Sekretarz] – wspomnienia Górnickiego. Jakoś było zabawne, że trzydzieści lat po nim widywałem bardzo podobne do opisywanych przez niego sytuacje. 

Po „Klątwie” był „Orzeł i reszka” Ryszarda Filipskiego z Ryszardem Filipskim w roli głównej. Ryszard Filipski gra żołnierza wyklętego, który po przejściach w Polsce ucieka na Zachód. I – zmuszony szantażem – najpierw współpracuje z CIA, a później z WSW. Filipski przystojny. Świetnie się bije. Zdjęcia w Berlinie, nawet i Zachodnim. Za berlińską siedzibę CIA robi zamek w Przegorzałach – i całkiem nieźle sobie radzi. Nie rozumiem tylko dlaczego porucznik amerykańskiej armii chodzi z dystynkcjami sierżanta, zaś pułkownik tejże armii ma na pagonach cztery gwiazdki. Może dla niepoznaki. W końcu to byli szpiedzy. 
Ciekawostka. W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, w PRL zrobiono film, którego pozytywnym bohaterem był Powstaniec Warszawski, po wojnie żołnierz zbrojnego podziemia, szczery antykomunista, który decyduje się na współpracę z wojskówką tylko dlatego, że CIA jest bardzo złe.  

Na koniec dnia najnowszy odcinek „For All Mankind”. Tyle się tam na koniec złego stało, że przestało się nam chcieć oglądać telewizor. 

3. Kocia romans to coś poważniejszego. Wczoraj było tak. Zażądał wypuszczenia. Otworzyłem drzwi na taras. Stanął w progu. Zaczął się rozglądać. Przeszedł kawałek dalej. Dalej się rozglądał. Coś zauważył. Zbiegł z tarasu, przeleciał przez trawnik koło połamanej lipy. Dobiegł do krzaków. Stanął. Z krzaków wyszła mu na spotkanie koleżanka. Ta sama, co ostatnio. Wróciłem do swoich zadań – niech mają trochę prywatności. Coś czuję, że kiedy się zrobi cieplej i drzwi na taras będą ciągle otwarte, to ją przyprowadzi.