1. Rano postanowiłem uruchomić „5 in 1: 3G Router, Wi-Fi Hotspot, Power Bank, Wireless Multimedia, Wireless Repeater” polskiej firmy WiFipartner, który w zeszłym tygodniu dostałem od Dominika. Konkretnie interesował mnie 3G Router, bo bez Wi-Fi Hotspot, Power Bank, Wireless Multimedia, Wireless Repeater świetnie sobie radzę.
Nie zadziałał. Nie wiadomo dlaczego. Podobnie zresztą nie zadziałał system wsparcia użytkowników. I to nie jest dobra informacja, bo myślałem, że problem hardłeru do wiejskiego Internetu mam rozwiązany.
Problemy z dostępem do sieci, w sytuacji, kiedy za płotem od roku stoi skrzynka ze światłowodem pociągniętym za unijne pieniądze – tylko w Polsce. Muszę sprawdzić, czy przez ten światłowód moja wieś przestała być już czarną plamą na mapie szerokopasmowego Internetu.
Straszny jednak pisowiec ze mnie. Zamiast się cieszyć, że ktoś przytulił parę milionów za pociągnięcie do niczego nie podłączonego przewodu i mieć nadzieję, że za dwa lata ktoś coś podłączy – narzekam.
2. Sąsiedzi skrócili wakacje, by zobaczyć Z4. No dobra, ruszyli wcześniej, żeby ominąć korki. W każdym razie przyjemnie patrzeć jaką radość sprawia im oglądanie testówek. Jeżeli Tomek (zięć Gienka z wczorajszej notki) będzie rozwijał firmę w tym tempie, co teraz, to za parę lat będzie go stać na dowolny samochód. Inna sprawa, że pewnie zamiast kupować nowe auto, kupi następną maszynę do robienia czegoś ze stalą. Bądź co bądź – jak kiedyś zauważyła szefowa polskiego PR jednej z europejskich firm motoryzacyjnych – „Tylko zjeby kupują nowe samochody”. I to jest smutne. Nie, żebym miał coś do samochodów starych, ale nowych aut z trzylitrowymi silnikami widziałbym chętnie więcej.
3. Przyszli Świadkowie Jehowy. Bardziej przyszły, bo to były dwie panie. Ojciec taktycznie wysłał mnie do furtki, zanim się zorientowałem o co chodzi.
Panie wręczyły mi ulotkę z QR kodem, odesłały na stronę internetową gdzie „są odpowiedzi na wszystkie ważne pytania” i poszły. Same. Trwało to trzydzieści sekund. Jak żyć?
PS. Proszę się ze mnie nie nabijać, że ciągle piszę o Z4. Testowanie samochodów wymaga jednak zaangażowania. Inaczej człowiek zapomina czym jeździł i później musi przepisywać z zagranicznej prasy.