1. Odwiozłem Bożenę do pracy i
pojechałem do Baniochy po drewno.
Jadąc w stronę Góry Kalwarii w
Baniosze na wysokości „Orlenu” skręca się w prawo. Mija się szkołę i kościół. Za lasem po lewej stronie jest stolarnia.
Bardzo sympatyczny pan z równie sympatycznym synem produkują detale
meblowe. Robią to do Niemiec i chyba Wielkiej Brytanii z porządnego
drewna. Przy produkcji powstają odpady. Trociny i kawałki drewna. Z
trocin robią brykiety. Kawałki drewna pakują w worki. Jedne i
drugie sprzedają za relatywnie małe pieniądze.
Lubię tam przyjeżdżać, bo – po
pierwsze: wyjeżdżam stamtąd z czymś, co będę mógł wsadzić do
kominka, po drugie: zawsze utnę sobie przyjemną pogawędkę.
A to o
samochodach, a to o drewnie, bądź drewna przetwarzaniu.
Tym razem przyjął mnie syn. Okazało
się, że miał kupić identycznego Superba. Wpłacił zadatek.
Czekał. Czekał. Czekał. Czekał. Odebrał zadatek. Kupił
mercedesa. Jest zadowolony. Choć Superb wciąż mu się podoba.
Miał problem z serwisem Mercedesa.
Samochód stracił moc. W serwisie komputerem nie byli w stanie
problemu zdiagnozować. A jako, że nie byli – twierdzili, że
wszystko jest w porządku. W końcu trafił do niezależnego serwisu,
gdzie po pięciominutowej przejażdżce znaleziono nieszczelność za
intercoolerem. Nieszczelność – czyli dziurę.
Cóż, komputer wymaga operatora.
Ale wracając do Skody – to już
któryś raz, kiedy słyszę, o tym, że się trudno doczekać na
nowy samochód. I to jest zła informacja.
2. Z Baniochy pojechałem do Góry
Kalwarii. Zabrałem stamtąd kolegę Wojciecha. Zanim wróciliśmy do
Warszawy postaliśmy trochę w korkach. Gdybym kandydował na
stanowisko prezydenta Warszawy, to w celu uspokojenia ruchu w mieście
zainwestowałbym w parking Park&Ride w Piasecznie. I pociągnąłbym
nitkę metra do Mordoru. I gdzieś przy Żwirkach zrobił stację
przesiadkową kolej-metro.
Dziś ludzie, którzy dojeżdżają do
pracy z okolic Piaseczna, Konstancina czy wręcz Góry Kalwarii muszą
jeździć samochodami. Te samochody blokują Puławską, później
zatykają Mordor i resztę Warszawy. Ścieżki rowerowe niczego nie
zmienią. Buspasy też.
Niestety mieszkańcy Piaseczna nie
głosują na prezydenta Warszawy, więc nikt nie będzie w ten sposób
myślał. I to jest zła informacja.
Zadzwonił Gazownik ze zła informacją.
Musiał założyć nową instalację, a miała być używana. Cena
więc skoczyła w górę. Pojechaliśmy na Wilczą, gdzie czekał pan
ze Skody, żeby odebrać Superba. Zobaczył drewno w bagażniku,
opowiedział, że on kupuje w lesie (u leśniczego) w metrach, wiezie
na działkę i tam rąbie.
Pozachwycaliśmy się jeszcze
samochodem jeszcze przez chwilę (pan pokazał nam legendarne miejsce
na parasol) i się rozstaliśmy. Pan pojechał, my wywlekliśmy worki
z drewnem na trzecie piętro. Jako, że w sumie brakuje nam tylko 5
lat do setki – nie było łatwo.
3. Pojechaliśmy z kolegą
Wojciechem do Gazownika. Założył do BMW jakąś niemiecką
instalację. Ponoć bardzo nowoczesną. Porzuciłem chevroleta, w
którym w końcu trzeba wymienić zbiornik gazu. Nowy od dwóch lat
czeka u Gazownika w piwnicy. Wsiedliśmy do BMW i zaczęliśmy
testować. Na obwodnicy komputer pokazywał spalanie na poziomie 9
litrów. Dwudziestopięcioletnie auto, trzyipółlitrowy silnik z
przebiegiem (co najmniej) 320 tysięcy. Nieźle. Później, w korku
na Puławskiej spalanie skoczyło do 14 litrów. Co i tak było
niezłym wyczynem, bo przed wymianą instalacji w takich sytuacjach
komputer pokazywał 25. Do tego wróciła moc i moment. Tyle tysięcy
kilometrów męczyliśmy to biedne auto. Na samym paliwie
zaoszczędziłoby się na tę instalację. I to że tego wcześniej
nie zrobiłem, to jest zła informacja.
Wieczorem w Faktach po
Faktach wystąpił profesor Śpiewak. Razem z profesorem Krzemińskim
komentowali kampanię. Bardzo ciekawie jest oglądać, jak profesor
Śpiewak w imię ojcowskiej miłości stawia na szali cały swój
autorytet, by wesprzeć w wyborach syna.
I profesora Krzemińskiego,
który stara się w tym Śpiewakowi nie przeszkadzać.
No i redaktora Marciniaka, który
oczywiście ani słowem się do tego nie odnosi.