1. Dzień bez telewizora. Więc bez
„Kawy na ławę”. I „Loży prasowej”. No dobra. Przez chwilę
oglądałem stream TVP Info – Woronicza 17. No i muszę przyznać,
że kolega BBN sprawiał wrażenie jedynego rozsądnego w
towarzystwie. I nie chodzi o to, że reszta gości opowiadała jakieś
niemożebne rzeczy. To on tak podniósł poprzeczkę.
Nie obejrzałem tej wersji „Loży prasowej”. I to jest zła informacja, bo nie wiem, kiedy będzie okazja.
2. Zawiozłem dziewczyny na dworzec i pojechałem na zakupy. Pod Castoramą para wpychała płytę gipsowo-kartonową do XC70. Z metr wisiał z tyłu. Lubie XC70. Uważam, że to ostatnie prawdziwe volvo. To jedno z niewielu średniej klasy aut, jakie bym mógł mieć. Mógłbym, ale raczej mieć nie będę.
W Makro zatankowałem za 50 zł. Wprowadziłem zwyczaj, że co weekend tankuję gaz do pełna i benzynę za pięć dych. Benzyny zużywa się mało. Jeżeli paliwo będzie tanieć w tym tempie, to za jakieś dwa miesiące bak się wypełni. A to 90 litrów. Od miesiąca wybierałem się do myjni. W końcu się dojechałem. W kolejce słuchałem TokFM. Organizacje feministyczne zwoływały się na ogólnoświatowe tańczenie w proteście przeciwko przemocy wobec kobiet. Przypomniał mi się białoruski kierowca lawety, któremu zmieniano przed laty koło w Porcie2000. Widziany w telewizorze przez moment marsz szmat zrobił na nim takie wrażenie, że prosił kogo popadnie o wyjaśnienie o co chodzi. Kiedy słyszał – nie wierzył. Pytał kogoś innego.
A wtedy organizacje feministyczne jeszcze się nie fotografowały z transparentami: witamy uchodźców.
Myjnia – choć najdroższy program – nie domyła auta. I to jest zła informacja.
3. Obejrzeliśmy nowe Archiwum X. Ciekawe przeżycie. Jeżeli się nie jest serialu wieloletnim fanem – nie da się tego oglądać. Patrzę na Muldera, widzę Hanka Moody'ego. Słyszę te drętwe teksty, myślę sobie, że Duchovny musiał mieć niezłą zabawę. Lepszą niż widzowie.
Z tego wszystkiego Netflix nabrał sensu. Zaczęliśmy oglądać Raya Donovana. Złą informacją jest, że za późno.
Nie obejrzałem tej wersji „Loży prasowej”. I to jest zła informacja, bo nie wiem, kiedy będzie okazja.
2. Zawiozłem dziewczyny na dworzec i pojechałem na zakupy. Pod Castoramą para wpychała płytę gipsowo-kartonową do XC70. Z metr wisiał z tyłu. Lubie XC70. Uważam, że to ostatnie prawdziwe volvo. To jedno z niewielu średniej klasy aut, jakie bym mógł mieć. Mógłbym, ale raczej mieć nie będę.
W Makro zatankowałem za 50 zł. Wprowadziłem zwyczaj, że co weekend tankuję gaz do pełna i benzynę za pięć dych. Benzyny zużywa się mało. Jeżeli paliwo będzie tanieć w tym tempie, to za jakieś dwa miesiące bak się wypełni. A to 90 litrów. Od miesiąca wybierałem się do myjni. W końcu się dojechałem. W kolejce słuchałem TokFM. Organizacje feministyczne zwoływały się na ogólnoświatowe tańczenie w proteście przeciwko przemocy wobec kobiet. Przypomniał mi się białoruski kierowca lawety, któremu zmieniano przed laty koło w Porcie2000. Widziany w telewizorze przez moment marsz szmat zrobił na nim takie wrażenie, że prosił kogo popadnie o wyjaśnienie o co chodzi. Kiedy słyszał – nie wierzył. Pytał kogoś innego.
A wtedy organizacje feministyczne jeszcze się nie fotografowały z transparentami: witamy uchodźców.
Myjnia – choć najdroższy program – nie domyła auta. I to jest zła informacja.
3. Obejrzeliśmy nowe Archiwum X. Ciekawe przeżycie. Jeżeli się nie jest serialu wieloletnim fanem – nie da się tego oglądać. Patrzę na Muldera, widzę Hanka Moody'ego. Słyszę te drętwe teksty, myślę sobie, że Duchovny musiał mieć niezłą zabawę. Lepszą niż widzowie.
Z tego wszystkiego Netflix nabrał sensu. Zaczęliśmy oglądać Raya Donovana. Złą informacją jest, że za późno.