1. Kocio rano się nie pojawił. Kiedy wyszedłem na ganek po wiaderko na popiół, spod Lawiny wyskoczyła plamista kotka, a za nią Kocio. Kotkę zauważyłem już kiedyś na monitoringu. Chyba. W każdym razie Kocia cały dzień nie ma. Wpadł ze dwa razy coś zjeść i raz się godzinkę zdrzemnąć.
Wieczorem chciałem uruchomić zmywarkę. Ona na to, że mam sprawdzić filtr. Posłusznie sprawdziłem. Komunikat nie zniknął. Zacząłem szukać w internecie. Znalazłem. Co 30 cykli zmywarka przypomina o konieczności sprawdzenia filtra. Ma to sens, bo wcześniej czyściłem raz na rok. Albo rzadziej. Po sprawdzeniu filtra trzeba nacisnąć OK. To niemiecka zmywarka. Więc producent nie przewidział, że ktoś będzie naciskał OK bez sprawdzania filtra.
Słyszałem kiedyś historię o dziale przeciwlotniczym kalibru chyba 12,8 cm. Działu, które było najlepsze na świecie. Jeszcze lepsze od 88, która była świetna. To najlepsze na świecie działo było nieskuteczne. Amunicję do niego bardzo nowoczesną i skomplikowaną robili robotnicy przymusowi. Wśród nich musiał być jakiś lepszy cwaniak, który znalazł prosty sposób na to, żeby amunicja nie działała. No i przymusowi robotnicy produkowali niedziałającą amunicję. Historię tę – ze dwadzieścia lat temu – opowiadała mi Niemka. Pełna pretensji. Nie rozumiała jak można źle pracować w fabryce. Jak w ogóle można źle pracować.
2. Poranne rozmowy sponsorował „dzień dzisiejszy”. Wspierał go „dedykowany”. Chyba tylko Boniek u Mazurka nie użył tego drugiego słowa. Kiedyś mi się wydawało, że „słowo” można mówić tylko na rzeczownik. Ale chyba już jest inaczej.
Listonosz przyniósł dwie paczki z Chin. W jednej były kable do ładowania iPhone. Całkiem porządne. W 2019 roku zaprzyjaźniłem się ze Stevem. Pracował dla prasowców Białego Domu jako contractor. Rozładował mu się iPhone. Chciałem go poratować powerbankiem. Odmówił: –To jest rządowy telefon. Nie mogę do niego podłączać niczego, co nie jest certyfikowane.
Mój telefon nie jest już rządowy. Zresztą standardy bezpieczeństwa u nas nie są aż tak wyśrubowane.
Bronisław Komorowski mieszkał w Belwederze. Przez sporą część jego prezydentury maszt komórkowy, z którym się łączył jego telefon był na ambasadzie rosyjskiej. Przez maszt ten łączyły się też pewnie komórki z KPRM-u i MON-u. Operator tłumaczył, że nie ma możliwości ingerencji w instalację. Z tym, że na wszelkie prace serwisowe musiał się umawiać z odpowiednim wyprzedzeniem.
Oczywiście omawianie oklauzulowanych spraw przez zwykły telefon komórkowy jest zabronione. Ale kogo obchodzą oklauzulowane sprawy.
W drugiej paczce był zestaw żarówek. Znaczy nie tyle żarówek, co LED-ów do oświetlenia wnętrza Laguny. Wymieniłem. Teraz w środku jest jak w dzień. Przy okazji się okazało, że od trudno powiedzieć jakiego czasu jeździłem z jednym tylko światłem z tylu. Lewym. Wlazłem pod auto, by stwierdzić, że się urwała masa. Połączyłem byle jak – skręciłem znaczy. Wsadziwszy w koszulkę termokurczliwą. Jak się znowu urwie – zrobię porządnie. Z wlutowaniem kawałka przewodu.
3. Zaczęliśmy oglądać „Ferajnę z Baker Street”. Czarnoskóry Watson. Multikulturowo-równościowy XIX-wieczny Londyn. Czekam tylko aż się okaże, że rzeczony Watson z Holmesem są parą. Uwielbiam Netflix.
Wieczorem kontynuując prace nad układem elektrycznym Lawiny asystowałem sąsiadowi Tomkowi w lutowaniu LED-ów w miejsce popalonych żarówek w desce rozdzielczej i sterowaniu klimą. Prawie sukces. Prawie – bo będę musiał jeszcze raz rozebrać deskę, bo nie udało mi się trafić w ustawieniu wskazówek prądu, paliwa, temperatury i ciśnienia oleju.