1. Przyśniło mi się, że Bóg mnie
pokarze za to, że nie notuję tego, co się wokół mnie dzieje. Nie
notuję i zapominam. Powie do mnie grubym głosem: nie po to
zmajstrowano tyle zbiegów okoliczności, które doprowadziły cię,
Marcinku tu, gdzie jesteś, żeby zostało po tym tak mało śladów.
Stać nas, co prawda na marnowanie naszej nieskończonej energii,
jesteśmy również miłosierni, ale żeby nie było, że jest nam
wszystko jedno, co się dzieje z rozdawanymi przez nas talentami
postanawiamy, że po wieczność (lub póki się nam nie odwidzi)
będziesz redagował teksty praktykantów z natemat.pl i gazeta.pl. A
żebyś Marcinku od czytania tych arcydzieł zbytnio nam się nie
sprawicowił, na małym ekraniku będą ci puszczane wykwity
intelektów pana Michalkiewicza, dr. Targalskiego i Witka
Gadowskiego. Z youtuba, poprzedzane reklamami specyfików
paramedycznych.
Że Bóg mnie pokarze. W wyżej wymienionym
portalu napisano by „pokaże”. Autokorekta w Wordzie tego nie
podkreśla. I to jest zła informacja.
2. Redaktor Mazurek
wrócił z Afryki. Chyba. Ja tam, po śniadaniu postanowiłem się
zabrać za koszenie. Nie chcąc przeszkadzać Bożenie, która zajęła
naprawioną przez siebie z użyciem pozostałości po wiele lat temu
zwianym przez wichurę ogrodowego namiotu huśtawkę – zacząłem
kosić park Mam wrażenie, że w poprzednim zdaniu powinno być
więcej przecinków. Ale nie będę się tym zajmował. Przecinków,
bądź innych znaków przestankowych.
No więc jeździłem
kosiarką po parku z narastającym przekonaniem, że bez kosy
[spalinowej] się nie obejdzie. Udało mi się wykosić wkoło Miśki
[pochowaliśmy ją sadząc nad nią sosenkę]. Nie znalazłem resztek
po kaczych jajkach – w chyba kwietniu dziewczyny spłoszyły
kaczkę, która jajka wysiadywała. Kolega Zegarek – rzeczoznawca
od ptactwa, do którego zadzwoniłem powiedział, by się nie
przejmować. Parę tygodni później zauważyłem kaczkę kosząc.
Kątem oka zobaczyłem jak się skrada, by wystartować w bezpiecznej
od gniazda odległości.
No więc kosiłem. Kosiłem, aż na
jakimś kamieniu szlag trafił piastę środkowego noża. I tyle było
z kosiarkowania. Wyciągnąłem kosę [spalinową]. Przez dobre pół
godziny nie udało mi się jej odpalić.
Postanowiłem odwrócić
karmę. Wsiadłem na rower by pojechać do Radoszyna, gdzie od pół
roku stoi mocna beemka, której zła rdza zżarła przewody
hamulcowe, paliwowe i ciśnieniowe od zawieszenia. Wsiadłem na
rower, który w ramach przełamywania kryzysu wieku średniego
kupiłem, gdy skończyłem lat czterdzieści. Kupiłem, przejechałem
się nim ze trzy razy i wstawiłem do piwnicy. Był tam lat z pięć.
Kiedy odzyskałem Suburbana, wyciągnąłem rower z piwnicy i
zawiozłem na wieś. Wsiadłem i jadę. Po chyba kilometrze dotarło
do mnie, że przerzutka przednia [ta przy pedałach] nie przerzuca na
bieg najwyższy. Więc muszę kręcić bardziej niż gdyby rzeczonej
przerzutki nie było. Do tego zainstalowałem sobie Endomondo.
Zapomniałem, że w słuchawkach co kilometr będę słyszał ile
czasu zajęło mi tego kilometra przejechanie. Wyniki były
deprymujące. Przejechałem przez Skąpe, w którym otwarto market
Dino. Przez moment chciałem się nawet zatrzymać, by się nawodnić
jakimś napojem, którego nazwę zapomniałem. Hydro-coś tam.
Zrezygnowałem. Rower nie wiózł żadnego zapięcia, a brat mój
Michał powiedział, że ma bardzo porządną ramę. I koła. Choć
osprzęt raczej słaby, skoro się zepsuł.
Dojechałem do
Radoszyna. Mechanik emablował dziewczę w Transporterze. Czekałem w
dyskretnej odległości. Czekałem. Endomondo zmniejszało średnią
prędkość. W końcu się mną zainteresował i przerwał emablację.
Wręczyłem mu zaliczkę w zamian otrzymując zapewnienie, że za
dwa tygodnie auto będzie gotowe. Na pobliskiej stacji benzynowej
wypiłem jabłkowo-miętowy Tymbark. Wciąż lubię, choć coraz
mniej mi smakuje. Wsiadłem na rower i wróciłem do domu. Ledwo
wróciłem. A to byłe raptem szesnaście kilometrów. I to jest zła
informacja.
3. Brat mój Michał odpalił kosę [spalinową]
od prawie pierwszego razu. Skosiłem nieco rosnącej w miejscu tarasu
zieleni no i skończyła się żyłka. Nawinąłem nową. Kosy
[spalinowej] nie udało się już odpalić.
Wieczorem oglądaliśmy „Grę o
tron”. Odcinek ze smokami. Odcinek, który ponoć wcześniej
wypłynął. Mała strata. I to jest zła informacja.