Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grzegorz Napieralski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Grzegorz Napieralski. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 kwietnia 2015

3 kwietnia 2015


1. Rano w wannie przeczytałem, że wzywani na ćwiczenia rezerwiści, którzy są na umowach śmieciowych mogą z ćwiczeń nie mieć dokąd wracać, nie chroni ich prawo – tak jak to robi z etatowcami.
Można odnieść wrażenie, że Państwo przez cały czas wierzy, że wszyscy pracują na etatach, że obowiązuje prawo pracy. I to jest zła informacja. Stąd pomysły, że przez gmeranie właśnie w prawie pracy więcej ludzi będzie się decydować na dzieci.

Ogłoszone zostało, że pan Napieralski tworzy nową partię. Pisałem o tym parę tygodni temu. Nikt się nie zainteresował. A kiedy napisałem dwa słowa o 300polityce – wszyscy się ekscytowali. Wniosek z tego jeden. A w zasadzie dwa. Lewica nie ma przyszłości. 300Polityka – wręcz przeciwnie.

2. Poszedłem do tramwaju. Pod Forum, który teraz nazywa się jakoś inaczej. W tramwaju przeczytałem zapis rozmowy red. Piaseckiego z posłem Hofmanem. Poseł Hofman bardzo się teraz stara.
Wsiadłem w beemkę i unikając skrętów w lewo dojechałem na Grochów, do warsztatu, który ma ją zrobić. Usłyszałem, że do tego, żeby siódemkę tak wymiąć trzeba sporej siły, więc nie wiadomo, co słychać pod błotnikiem. I to jest zła informacja.
Przyjechał po mnie brat swoim SVX. Przypomniało mi się, że jechałem tym autem na Top Gear Live. I, że nie była to jakaś specjalnie interesująca impreza. [http://marcin.kedryna.salon24.pl/535752,57-000-zadowolonych-obywateli]

3. Zapakowaliśmy co się dało do Suburbana i ruszyliśmy na zachód. Niestety dość szybko się okazało, że przedwcześnie ogłosiłem zakończenie jego remontu. Nie zapinał się overdrive. Jechałem więc całą drogę z prędkością około 90 km/godz. Na początku zatrzymywaliśmy się na każdej stacji benzynowej, bo dolewałem oleju do skrzyni. Padał śnieg. Padał deszcz. Świeciło słońce. Nie świeciło słońce. Dojechałem wykończony. Nie mogę sobie wyobrazić jak działa automatyczna skrzynia biegów, więc nie wiem jak wygląda proces jej się psucia. Więc nie wiem, kiedy samochód nie będzie już w stanie jechać. A jeżeli się czegoś obawiam przez zbyt długi czas – zaczynają mnie boleć plecy. I to jest zła informacja.

Korzystałem kiedyś z usług mechanika, który twierdził, że był wiceministrem obrony w rządzie Jana Olszewskiego. Potrafił na jednym wdechu powiedzieć, że rebuild [remont] skrzyni biegów musi kosztować 7000 zł, i że kiedyś udało mu się zrobić go w półtorej godziny, a części konieczne kosztują około $200. Niezła stawka.
Przestałem do niego jeździć, kiedy chciał koniecznie remontować mi skrzynię za 7000. Skrzynię, jak się okazało w pełni sprawną. Problem polegał na tym, że nie docisnął wtyczki w sterującym komputerze. Tak właściwie żałuję, że się na ten remont nie zdecydowałem. Po remoncie, z niedociśniętą wtyczką skrzynia działałaby tak samo. A on coś by musiał wymyślić. Ciekawe co. I za ile. Na pewno nie byłoby to tanie. W każdym razie bardzo przyjemnie rozmawiało się z nim o polityce.


czwartek, 12 marca 2015

11 marca 2015


1. Cztery minuty po tym, jak wszedłem do wanny zadzwonił kurier. Przyniósł przednie amortyzatory do Suburbana i zażądał za nie pieniędzy. Niewiele się zastanawiając wyrzuciłem go, gdyż wcześniej przelałem za nie pieniądze, a poza tym miały przyjechać nie tu, tylko na Pragę do firmy, która miała je doprowadzić do stanu idealnego.
Kurier poszedł. Ja dodzwoniłem się do sprzedawcy, który mnie przeprosił „bo mu się źle kliknęło”, zacząłem więc ścigać kuriera. Najpierw elektronicznie – za pomocą strony WWW, później telefonicznie, a na koniec analogowo – na piechotę. Skutecznie.
Złą informacją jest, że z tego wszystkiego nie wróciłem do wanny. A w wannie jakoś lepiej zbieram myśli.

Usłyszałem za to, że po Pomorzu krąży poseł Napieralski. Krąży i buduje struktury nowej lewicowej partii. Sekunduje mu w tym prezydent Biedroń. A kciuki trzyma grupa młodzieży eseldowskiej, która nie dała się porwać czarowi pani dr Ogórek.
My tu słuchamy, wywiadów z Leszkiem Millerem, a tam powstaje Zjednoczona Lewica Ziem Odzyskanych. Albo krócej – Lewica Piastowska.

Tak sobie myślę, że chyba brakowałoby mi Leszka Millera, więc raczej pani dr Ogórek wykręci niezły dwucyfrowy wynik i eseldowska młodzież da się porwać jej czarowi. A struktury posła Napieralskiego przestaną od posła Napieralskiego odbierać (przez jakiś czas) telefon.

2. Przez cały dzień walczyłem z pewnym tekstem. Miałem go napisać dwa tygodnie temu. I to jest zła informacja. Skuteczność moja wynosiła mniej-więcej sto znaków na godzinę. Kiedy się zaczęła zwiększać zadzwonił kolega Olszański i wyciągnął mnie na piwo do Parany.
Kolega Olszański pisze książkę. Książka się będzie składać z wywiadów. Mocnych wywiadów. Kolega Olszański potrafi pisać mocne teksty. Być może za mocne jak na poziom warszawskich magazynów. Dwa lata temu zrobił dla „Malemena” „Ocalonych” – rozmowy z ludźmi, którzy przeżyli obozy koncentracyjne. Pamiętam, że jak przyniosłem ten pomysł na kolegium, dwie koleżanki chórem stwierdziły, że nuda. Obie miały dziadków w Auschwitz, dziadkowie zamiast bajek opowiadali im wspomnienia. I – pewnie też przez środowisko, w jakim się wychowały – uważały, że każdy miał dziadka w Auschwitz i każdy zna te historie.
Nie każdy.

3. Przejrzałem nowego „Newsweeka” – pożytki z używania tabletu Samsunga. „Newsweek” i „Rzeczpospolita” za darmo.
Mark Twain napisał kiedyś opowiadanie „Jak kandydowałem na gubernatora”. Ktoś w „Newsweeku” je przeczytał i postanowił je przenieść na polski grunt.
„Z naszych ustaleń wynika, że Jarosław Kaczyński zna tę koncepcję i bierze ją pod uwagę, choć publicznie zapewne będzie się od niej odcinać” – redaktor Krzymowski po tym jak jego źródło zostało wyrzucone z PiS-u zaczął przepisywać z Twaina. Znaczy zaczął wcześniej, w tekście o „Ułaskawieniu wspólnika Dubienieckiego”.
W najnowszym numerze Krzymowskiemu sekunduje red. Pawlicka. Na podstawie rozmów z kilkoma europosłami PO zajęła się nagrodą kandydata Dudy za jakość pracy w Europarlamencie. Jednym z głównych źródeł jest pani Thun, której ten tytuł Duda odebrał.
Opowiadanie Twaina kończy się tym, że wycofuje się on z wyborów. Z kandydatem Dudą tak łatwo nie pójdzie.

Rozumiem, że można mieć poglądy polityczne, rozumiem, że się można bać o pracę, kredyt etc., ale czy to nie jest zbyt ryzykowne stawiać wszystko na jedną kartę, zwłaszcza, że nie jest ona tak mocna jak kiedyś?

O tym, że wydawca nie jest specjalnie zadowolony z Tomasza Lisa słychać było już półtora roku temu. Teraz to niby ucichło, ale nie wiadomo, co się będzie działo po wyborach. .
Chyba się cieszę, że nie jestem dziennikarzem. I to nie jest dobra informacja.