Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Węgrzyn. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jan Węgrzyn. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 lipca 2015

24 lipca 2015



1. Działo się. Najsamprzód pojszłem do Sejmu. Idąc będąc, zadzwoniłem do ojca, który kupił w końcu mieszkanie w Hiszpanii i emigruje. I to – wbrew pozorom – wcale nie z powodu strachu przed PiS, tylko dlatego, że lubi kiedy ma cieplej, a do tego jego amerykańska emerytura wypłacana w Hiszpanii będzie nienadgryziona przez podatki. Kwota wolna – te sprawy.
W Sejmie, z kolegą, który na imię ma tak samo jak rondo Babka, a na nazwisko, jak wynalazca barszczu, udaliśmy się do biura prasowego, by wyjaśnić sytuację z dnia poprzedniego.
Otóż jakiś pan, znany z nic mi nie mówiącego nazwiska (nie znam się na polityce), opowiadał państwu sejmowym dziennikarzom, że w związku z liczbą zaproszonych przez #PAD gości nie będzie miejsca dla dziennikarzy. Stąd był się wziął, dnia poprzedniego, telefon z natemat.pl.
Biuro Prasowe Sejmu stwierdziło, że to jakieś bzdury. Podobnie jak ta o usunięciu stolików prasowych. Udałem się więc do rzeczonych stolików i wygłosiłem kilkakrotnie oświadczenie, że to wszystko bzdury. Nie wiem tylko, czy byłem odpowiednio skuteczny. I to jest zła informacja.

2. Później objawił się Pan Kolega Wojtek, z którym wpadliśmy na chwilkę do Kancelarii, żeby wymienić uszanowania z pewnym archetypem urzędnika. Było miło. Ale przede wszystkim owocnie, bo kurtuazyjne spotkanie nie wiedzieć kiedy zmieniło się w robocze.

Przy Foksal spotkaliśmy się z pełnym pomysłów człowiekiem, niestety wany telefon przerwał spotkanie i się nie udało wszystkich pomysłów wysłuchać.

No dobra, ale najważniejsze, że się przejechałem beemką. Znaczy – zostałem przewieziony, bo do prowadzenia chyba trzeba C. A C nie mam i to jest zła informacja.

3. W komorze kontynuowałem Kirsta. Wróciłem na Foksal skąd po kilku owocnych spotkaniach pojechaliśmy z Panem Kolegą Wojtkiem najpierw do Beirutu, gdzie się miałem jeszcze jedno spotkanie, później na dolny Mokotów, gdzie wysłuchiwaliśmy rad wieku mądrych. Zostawiłem tam Pana Kolegę Wojtka i wróciłem do domu. Gdzie wypiłem butelkę przywiezionego przez Pana Kolegę Wojtka z Chorwacji wina. I to powinna być zła informacja. Ale nie była, bo dnia następnego wstałem jak skowronek.

No więc trzecia zła informacja? Nie mogę napisać, że jeździłem lepiej wyposażonymi beemkami, bo w tym przypadku najważniejszego nie widać.