Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jerzy Gątarz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jerzy Gątarz. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

8 sierpnia 2021


1. U Rymanowskiego wakacyjny skład. I to jest zła informacja. Ale i tak ciekawiej niż w TVN24. Bo tam bez Piaseckiego. No i ile można słuchać o tym, że się świat kończy. Jedyny pożytek z poranka, to dyskusja o różnicy pomiędzy pisownią Gątarz i Gontarz. 

2. Dzień przeszedł sennie. Koty bywały we wszystkich trzech możliwych konfiguracjach. Rudzia się wysofistykowała. Kocie jedzenie ją nudzi. Zainteresowana jest lidlowskim żółtym serem. Kocio pół dnia przeleżał na tarasie. Potem gdzieś zniknął. Wrócił wieczorem. Zjadł i zniknął.
Próbowaliśmy znaleźć coś do obejrzenia na Netfliksie. Najpierw był niemiecki film o porwanym samolocie. Bohaterka wyglądała jak żona Rachonia. Poddaliśmy się po dziesięciu minutach. Później były trzy minuty z tegorocznym van Dammem. Dziesięć minut filmu z Hong Kongu. Filmu na podstawie nie znanej mi bliżej komputerowej gry. No i stanęło na „Królestwie”. Tym o Arabii Saudyjskiej. Jeszcze trwa. Ale – z tego, co pamiętam – zaraz się skończy. To porządny jest film. Dawno takiego nie widziałem. I to jest zła informacja. Nie bój się moje dziecko, zabijemy ich wszystkich

3. Siedem lat temu powstały pierwsze trzy negatywy. Powinno więc ich być ponad dwa i pół tysiąca. Nie ma ośmiuset. Z okazji rocznicy postanowiłem powrócić do zarzuconej w szpitalu formy. I to jest zła informacja. Dla mnie. Gdyż przy doborze informacji będę miał mniejszy wybór.

Tu pierwsza notka: https://www.3neg.pl/2014/08/moj-drogi-kolega-grzegorz-kapla-pewnego.html


 

wtorek, 9 czerwca 2020

7–8 czerwca 2020



1. Niedziela mi zupełnie wypadła. I to jest chyba zła informacja.

2. Babimost. Choć właściwie bardziej Nowe Kramsko. Żyłem – jak to zwykł mówić mój były kolega – w mylnym błędzie. Wydawało mi się, że lotnisko jest poniemieckie. Okazało się, że jest z lat pięćdziesiątych. A dokładniej z drugiej połowy lat pięćdziesiątych. Lotnisko wojskowe, po którym zostały obsypane ziemią hangary i pomalowany przez jakiegoś domorosłego artystę Lim przy wjeździe,
Po tygodniu pracy port lotniczy Zielona Góra-Babimost wyraźnie się rozkręca. Uruchomiono stoisko spożywcze. Za ladą stało dziewczę. Stało cały czas, mimo iż za mojej świadomości nikt się nią nie zainteresował. Łatwo sobie dopowiedzieć historię – zły kapitalista zabronił jej siadać –Jak zobaczę, że siedzisz z głową w telefonie, to zobaczysz.
Chwilę po mnie wparował lokalny senator partii opozycyjnej. Przywitał się z wszystkimi – jak na bywalca przystało. Później przez chwilę szeptał w kącie, za stoiskiem spożywczym z jakimiś dwoma panami. Jednym starszym, drugim młodszym. Jeszcze poźniej zniesmaczony tym, że pani sprawdzająca karty pokładowe poprosiła go o dokument tożsamości, tłumaczył, że zebrali 30 tys. podpisów.
Lot spokojny, niestety chmury nisko, nie mogłem więc bawić się w rozpoznawanie Polski z lotu ptaka.
Przespacerowałem się z Okęcia cywilnego na wojskowe. No i polecieliśmy Casą do miejscowości, której nazwy nie mogę zapamiętać. W każdym razie, blisko niej stoi w polu koń trojański. Stoi i wygląda dość irracjonalnie.
W Ustce, korzystając z chwili przerwy – obleciałem cztery sklepy z pamiątkami w poszukiwaniu paluszków AAA. W czasach mojej młodości paluszki nazywały się R6, ale były to te paluszki, które dziś nazywają się AA. Tych AAA wcale nie było. Podobnie w Ustce. Zupełnie, jak za komuny. Były tylko AA. Czyli niegdysiejsze R6. Niedostępność paluszków AAA bardzo śmieszyła moich kolegów. Nie wiem dlaczego.
Baterie potrzebowałem do słuchawek. Słuchawki – aktywnie wyciszające hałas w samolocie. Casa jest bardzo fajna. Ale nie jest cicha. Brak baterii – to zła informacja.

3. Oglądaliśmy ćwiczenia z rozwalania celów pływających na morzu. Złą informacją jest, że wojskowe ćwiczenia albo robione są pod media – wyglądają wtedy jak czołówka programu „Poligon”. (Profesor Żerko wraz z docentem Gibonem mogą opowiedzieć urodzonym po roku 90 o co chodzi) Albo są robione na poważnie. I wtedy lecący tak wysoko, że go właściwie nie widać samolot wystrzeliwuje rakietę w kierunku czegoś, coś jest oddalone o 20 kilometrów. Rakieta trafia, na horyzoncie coś chyba widać. Później chyba słychać. Napięcie jak na rybach. A fachowcy mówią, że stało się coś ważnego, bo to pierwszy użycie takiej rakiety. Mnie się wydaje, że taką rakietą w roku dziewięćdziesiątym niszczyłem lotnisko w Radomiu w grze symulującej F-15. A fachowcy mówią, że tamta rakieta różni się literkami w nazwie.

Kiedy wracaliśmy telefon poinformował mnie, że przyjechał stolarz. I coś zaczął robić. Kamera jest pod złym kątem, więc nie wiem co. 

wtorek, 19 maja 2020

17 maja 2020


1. 8:30. Więc może jednak nie ma planu. 
W Woronicza17 poseł Kropiwnicki wdał się w przegadywankę z red. Klarenbachem na temat zbierania podpisów pod kandydaturą Raphaela Trzaskowskiego. Wynikło z niej, że zbierają,, bo nie jest to zabronione. Równolegle, w Śniadaniu w Polsat News bliżej mi nie znany poseł Platformy zarzekał się, że nie zbierają, a każdy, kto mówi, że zbierają – kłamie. 
Napisałem o tym na Twitterze. Tweet zrobił taką karierę, że na koniec „Loży prasowej” zacytowała go red. Rigamonti.
„Loża prasowa” sama z siebie była dość nietypowa. Przerwano ją na konferencję Raphaela Trzaskowskiego. Konferencji nie widziałem. „Lożę” zacząłem ją oglądać dopiero po przerwie. Wyglądało jak zwykle. Redaktor Wroński lekko się od nowego kandydata Platformy dystansował, red. Wołek był zachwycony i wtedy nagle Piotr Trudnowski wybuchł był oburzeniem, że niezależnie od tego, co się sądzi o TVP, to nie można bez komentarza zostawić atak polityka na dziennikarzy (z tego, co zrozumiałem Raphael Trzaskowski zamiast odpowiedzieć na niewygodne mu, lecz merytoryczne pytanie TVP Info – powiedział, że za dwa miesiące wszystkich wyrzuci z pracy). Wsparła go red. Rigamonti, która później przejechała się po kandydacie wskazując na pewien podobieństwo pomiędzy obietnicami, które zaczął składać, a tymi, które złożył półtora roku temu, a których – jak dotychczas – nie spełnił. Znaczy w tę niedzielę „Loża prasowa” nie była „Salonem dziennikarskim” tyle, że odwrotnie. 

Wcześniej zauważyłem, że redaktorowi Witwickiemu zaczyna brakować cierpliwości. Gdyby miał przycisk do wyłączania mikrofonu mijającym się z prawdą, nie odpowiadającym na pytania gościom – pewnie by go używał. Nie ma go. I to jest zła informacja. Bo program – nawet w dwóch trzecich milczący mógłby być bardziej wartościowy. Choć właściwie – dla większej atrakcyjności, zamiast przycisku wyciszającego, mógłby mieć trąbkę – w typie znienawidzonych przeze mnie wuwuzeli.
Ale co ja się tam znam.
Red. Piasecki wyraził oburzenie poziomem TVP Info. Na antenie. Znajomi moi z TVN24 zazwyczaj robią to w rozmowach prywatnych. Pytam wtedy, o jakiś program redaktor Olejnik, w którym dyskutowała o niezaistniałych wydarzeniach. Odpowiadają wtedy zwykle, że nie widzieli, bo nie oglądają swojej stacji. Swoją drogą większość znanych mi pracowników TVN24 bardzo pilnuje, by rozdzielać życie zawodowe od prywatnego. Wypada im chyba zazdrościć.


2. Spędzający wiele czasu na przeglądaniu Internetu na pewno znają tę historię:

„Szanowni Państwo w raporcie z wypadku jako przyczynę wypadku podałem: »Próba samodzielnego wykonywania pracy«.
W liście stwierdziliście Państwo, że powinienem podać pełniejsze wyjaśnienia. Sądzę, że poniższe szczegóły będą wystarczające.
Z zawodu jestem murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego trzypiętrowego budynku. Kiedy skończyłem pracę stwierdziłem, że mam na dachu porozrzucane ok. 150 cegieł. Zdecydowałem nie nosić ich na dół pojedynczo, lecz spuścić je na dół w beczce używając do tego celu liny na bloku przytwierdzonym do ściany na trzecim piętrze budynku. Po zabezpieczeniu liny na dole, wszedłem na dach i zawiesiłem na niej beczkę załadowaną cegłami. Potem zszedłem na dół i odwiązałem linę, ale następnie trzymając ją mocno zacząłem powoli opuszczać cały ciężar w dół. W raporcie o wypadku wspomniałem, że ważę 80kg. Możecie się Państwo wyobrazić jak dużo było moje zaskoczenie, nagłym szarpnięciem do góry, że straciłem orientację, nie puściłem jednak liny. Nie muszę dodawać, że ruszyłem do góry w raczej szybkim tempie po ścianie budynku. W połowie drugiego piętra po raz pierwszy spotkałem opadającą z góry beczkę. To tłumaczy pęknięta czaszkę i złamany obojczyk. Zwolniłem trochę z powodu beczki, ale kontynuowałem gwałtowne ciąganie nie zatrzymując się, aż palce mojej prawej ręki nie weszły w blok. Na szczęście pozostałem przytomny i byłem w stanie nadal trzymać mocno linę, pomimo bólu i ran. W tym samym czasie beczka z cegłami uderzyła o ziemię. W wyniku uderzenia jej dno pękło, a zawartość wypadła. Pozbawiona cegieł beczka ważyła tylko 25kg. Przypomnę, że ja ważę 80kg. Więc w tej sytuacji zacząłem gwałtownie opadać. W połowie drugiego piętra po raz drugi spotkałem się z beczką, która wznosiła się do góry. W efekcie mam popękane kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóźniło mój upadek na tyle, że odniosłem mniej obrażeń przy upadku na stos cegieł. Złamanie tylko trzech żeber. Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy leżałem obolały na cegłach, nie mogłem wstać, ani się poruszyć, a ponad to przestałem trzeźwo myśleć, puściłem linę. Pusta beczka ważąca więcej niż lina, spadła na dół i połamała mi nogi.
Mam nadzieję, że udzieliłem Państwu wyczerpujących odpowiedzi potrzebnych do zakończenia postępowania w mojej sprawie.
Teraz już Państwo zapewne rozumieją w jakich okolicznościach wydarzył się mój wypadek.“
Jestem prawie pewny, że bohater tej historii nie jest już murarzem. Trafił na kierownicze stanowisko w Polskim Radio.
Złą informacją jest, że to wielce prawdopodobne.
3. Dotarło do mnie, że maszyna do zbierania trawy pracuje pod złym kątem. Ucho w kosiarce, do którego się ją przyczepia jest za wysoko, przez co zbiornik na trawę często szoruje po ziemi. Z pomocą sąsiada Tomka dokonaliśmy modyfikacji. Znaczy – on dokonywał, ja patrzyłem. Przyciąłem szpilki – gwintowane pręty, które wcale nie przypominają szpilek. W poprawnej pozycji maszyna do zbierania zaczęła lepiej zbierać. Na tyle lepiej, że zamiast leżeć przed telewizorem (taki był plan) wykosiłem łąkę między stołówką a grabem. Zanim zacząłem kosić – zwijałem wąż. Wypadła mi przy tym z ucha słuchawka. Poprzednią zgubiłem rok temu, w motelu w Houston, w którym spaliśmy, kiedy deszcz zalał lotnisko. Amerykańskim motelu jak z filmów. Od tego czasu zawsze kiedy widzę w filmie amerykański motelowy pokój – przypomina mi się jak tam śmierdzi. Następnego dnia kupowałem słuchawkę w sklepie Apple przy Union Square w San Francisco. Wszedłem w na moment przed zamknięciem, ale się nade mną zlitowali. Najwyraźniej rozpoznali we mnie użytkownika komputera Classic II (w 1992 roku). W Rokitnicy nie ma sklepu Apple. W Świebodzinie też. Musiałem więc słuchawkę w trawie znaleźć. Udało się na chwilę po tym, kiedy postanowiłem pożyczyć od sąsiada Tomka wykrywacz metalu. Ciekawe, czy ktoś pracuje nad aplikacją, która używając jakoś używając BlueTooth pomaga oszukać zgubioną słuchawkę.

Wieczorem zadzwonił bezprzewodowo dzwonek. Objawił się stolarz. Powiedział, że zgubił telefon, więc nie mógł zadzwonić z informacją, że jego pracownik nie podołał. I że musi sam przyjść zmontować konstrukcję tarasu. I że zrobi to we wtorek, kiedy wróci z Niemiec.

Późniejszym wieczorem kończyliśmy oglądać „The Morning Show”. No i muszę przyznać, że to świetny film. Poza sceną finałową, która jest całkowicie niewiarygodna. Jennifer Aniston to jednak nie jest wybitna aktorka. I to jest zła informacja.

Bożena w przedostatnim odcinku zauważyła Marię Szarapową – poniekąd zauważyła ją z myślą o docencie Gibonie. 




sobota, 13 czerwca 2015

12 czerwca 2015




1. Obudziłem się zbyt wcześnie. Wlazłem do wanny o zająłem się Twitterem. Poseł Zalewski (reprezentanci kultury anglosaskiej powinni zrozumieć, że tu obowiązuje tradycja według której ekstremalnej wersji ktoś, kto kiedyś przechodził koło parlamentu posłem będzie tytułowany do śmierci)(choć to oczywiście się nie tyczy pana Zalewskiego, który posłem był na parę sposobów) przyczepił się profesora Szczerskiego. Idiotycznie się przyczepił. Naszła mnie konstatacja, że ktoś, kto wysłał posła Zalewskiego na front twitterowego trollowania nie był w porządku.
Poseł Zalewski, kulturalny człowiek, ze sporą wiedzą na tematy europejskie ustawiony w jednym szeregu z profesorem Niesiołowskim i posłem Szejnfeldem to po prostu marnotrawstwo. Dla Polski. I to jest zła informacja.
Może by jakaś normalna partia zaproponowała panu Zalewskiemu miejsce na liście. Pan Jerzy Gątarz sugerował PSL. Właściwie czemu nie.

2. Tym razem udało mi się kupić precle. I to dobra informacja.
Zakończył się pewien etap w moim życiu. Przez lata szpanowałem przed moim kolegą samochodami. Tym razem on mnie przebił. I to w sposób nie do odkręcenia. Przyjechał BMW. Dwunastocylindrową siódemką w wersji takiej, jakiej żaden z prasowych samochodów nigdy nie dorówna. I nie napiszę, że to zła informacja, bo nie jestem małostkowy.

Spotkałem ambasadora Mulla. Zawsze poprawia mi to humor. Złą informacją jest, że Jego Ekscelencja ma już następcę. Czyli niedługo wyjedzie. Jakiś optymista może z tego próbować wyciągnąć wniosek, że skoro ambasador Mull nie jest już w Polsce potrzebny, nasza sytuacja się poprawiła.
Widziałem jeszcze jednego ważnego Amerykanina. Ale z daleka, więc się nie liczy.

Cyfrowy Szogun podrzucił mnie do domu swoim japońskim samochodem. Kiedy wysiadałem wpadłem na dyrektora Zydla, z którym udaliśmy się do Beirutu, gdzie wypiliśmy bardzo sympatyczne owocowe piwo.

3. Wieczorem pojechaliśmy do „Niespodzianki”, gdzie Dawid Wildstein żegnał się ze światem.
Znaczy – zaraz jedzie do Iraku, co się Państwu Islamskiemu może nie podobać.
„Niespodziankę” przejmują Frondowcy. I nie chodzi tu o fronda.pl, ani Frondę Górnego. Kilka osób niezależnie wymyśliło, że miejsce się powinno nazywać Stary Wspaniały Świat.

Nie napiszę z kim rozmawiałem, ale za to napiszę, co usłyszałem. Mianowicie – dlaczego poseł Czernecki nie jest zapraszany do Radia Maryja. Nie wiedziałem wcześniej, że odpowiedź na to pytanie nurtuje tak wiele osób, że aż się mnożą teorie na ten temat. A brzmi ona tak: otóż pewnego dnia zaproszony do Torunia poseł Czarnecki zażądał zorganizowania przez Radio taksówki, która go z Warszawy do Torunia zawiezie.

Wydawało mi się, że poseł Ryszard gotów jest zrobić wszystko, żeby przed kamerami stanąć. Widać, nie wszystko, bądź nie wszystkimi. Pomyliłem się. I to jest zła informacja.