1. Śniegu nie przybyło. Został ten z wczoraj. Złą informacją jest, że zapomniałem wystawić biodegradowalne. Następny raz przyjadą po nie dwudziestego stycznia. Zawartość kosza wylądowała więc na kompoście. Co nie było proste, gdyż do wytrząsania kubła zrobiono śmieciarkę.
2. Świąteczne zakupy w Świebodzie. Targ zwany Rynkiem. Drogo. Przyjdzie bywać raz w tygodniu w Makro. Później Україночка. Później Mrówka i walka z bezcennymi doniczkami. Na koniec Lidl, w którym wciąż nic nie można znaleźć. Złą informacją jest, ze najprawdopodobniej trzeba będzie jeszcze raz na zakupy pojechać.
3. Kocia kamera. Nie udało mi się znaleźć odgryzionego kawałka kabla. Nie jest powiedziane, że nawet gdybym ten znalazł, to by się udało na nowo zespolić go z resztą. Musiałem więc na zaśnieżony balkon wynieść drabinę i zdemontować z narażeniem życia powieszoną tam dwa lata temu kamerę. Z narażeniem powieszoną i z narażeniem zdemontować. Później zamontować nad tarasem. Złą informacją jest, że wyszło tak sobie, bo kabel przykrótki. Kąt też nie taki, jak wcześniej. Za to kamerą można zdalnie ruszać. I działa w niej mikrofon. Zanim dotarło do mnie, o co chodzi prześladowało mnie szczekanie wiejskich psów. Najpierw Rudzia, później Kocio zostali przez kamerę dostrzeżeni. Pojawiła się notyfikacja o wykryciu ruchu. Czyli działa.
Zaczęliśmy oglądać nowego MacGyvera. Zanim zasnąłem, zdążyłem zauważyć, że autorzy bardzo starali się kultywować przaśność oryginału.