1. Kupiłem na ebayu tylne lampy do
Suburbana. Stare się trochę pomięły. Obserwuję jak podróżują
z Ontario w Kalifornii do Erlanger w Kentucky. Znaczy nie tyle
obserwuję podróż, co czekam na to, aż dojadą. W Erlanger ebay ma
jakieś centrum, które zbiera wszystkie międzynarodowe przesyłki
ze Stanów i rozsyła w świat. Ponoć się zdarza, że opóźnia to
termin doręczenia. I to jest zła informacja, bo z pomiętymi
lampami trochę nie wypada jeździć.
Z Orlando do Erlanger samochód – wg map googla – jedzie trzydzieści godzin. Ciekawe ile może jechać ciągiem kierowca amerykańskiego UPS. Kiedy miałem z jedenaście lat, myślałem, że będę kierowcą amerykańskiej ciężarówki. Nie wyszło. Ciekawe gdzie popełniłem błąd. Później
większość pomysłów na życie udawało mi się realizować.
Z Orlando do Erlanger samochód – wg map googla – jedzie trzydzieści godzin. Ciekawe ile może jechać ciągiem kierowca amerykańskiego UPS. Kiedy miałem z jedenaście lat, myślałem, że będę kierowcą amerykańskiej ciężarówki. Nie wyszło. Ciekawe gdzie popełniłem błąd. Później
większość pomysłów na życie udawało mi się realizować.
2. Myszy pogryzły kabel od stojącej trochę w holu, trochę salonie lampy. Pogryzły w sposób taki, że co jakiś czas w salonie błyskało i wywalało bezpieczniki.
Od kiedy nie ma z nami Miśki koty przestały się myszami interesować. Rok temu kot Pawełek przynosił przynajmniej jedną mysz dziennie. Dziś – nic.
Myszy rządzą. Zaczęły mi jeść jedną z moich ulubionych koreańskich zupek w proszku.
Sąsiad Tomek poluje na nie, bo zaczęły podgryzać jego świeżo wmurowaną garażową bramę. Poluje wiaderkiem z wodą, na którym zamontowana jest metalowa pochylnia. Zamontowana w tak sprytny sposób, że mysz jeśli na nią wejdzie i zbliży się do jej końca, musi wpaść do wody, bo się pochylnia przewraca. Na ten newralgiczny koniec pochylni sypie się zanętę dla ryb. Myszy wariują na jej punkcie, zdecydowanie bardziej niż na punkcie sera. Dzisiejsze sery to nie to samo, co kiedyś. I to jest zła informacja.
3. Najpierw kosiłem kosiarką. Później kosą. Słuchając Sun Tzu. Wysłuchałem z połowę. Niczego nowego się nie dowiedziałem, ale utrwaliłem sobie pewne rzeczy. Kosiło się dobrze. Pasek prawie nie spadał. Z kosą było gorzej. Zaczęła się rozpadać. Rozpadała. Aż rozpadła. Odpadła jej kierownica. To poziome, za co się kosę trzyma kosząc to właśnie kierownica. Tyle dobrze, że udało mi się wykosić pół parku. Złą informacją jest, że będę musiał podjąć decyzję: naprawiać czy kupić nową. A później tej decyzji ponieść konsekwencje.
Przez cały dzień podśmiechiwałem się z kryzysiku komunikacyjnego MSZ–u. Chciało by się rzec – widziały gały, co brały.