1. Ktoś znalazł w skrzynce ulotkę
PO, w której HGW oświadcza: „Wieżę, że uda nam się to
osiągnąć”. Uważam, że pani Hanna świetnie pasuje do Warszawy,
a przynajmniej tej części Warszawy mieszkańców, którzy na nią
głosują.
Zadzwonił ojciec, żeby powiedzieć,
że emigruje do Hiszpanii. I to jest dobra informacja, bo Hiszpania
powinna ojcu służyć.
Idea pojawiła się po tym, kiedy
ojciec pojechał odwiedzić siostrę, która już od pewnego czasu
mieszka tam zimą, metodą Kazimierza Staszewskiego.
Ojciec pomyślał, policzył i mu
wyszło, że życie w Hiszpanii bardziej się opłaca.
No i zaczął do mnie dzwonić i
opowiadać, że coraz więcej jego rówieśników emigruje.
Później doszły do tego obawy
geopolityczne.
No i jedzie.
Za niecały miesiąc.
No i złą informacją jest, że
skończy mi się meta w Krakowie.
2. Zawiozłem BMW do gazownika.
Porzuciłem auto przy Burakowskiej i wróciłem piechotą. Po drodze
wpadłem do dyrektora Ołdakowskiego, który kupił sobie łódkę.
Nawet mu miałem pożyczać auto, żeby tę łódkę przyciągnął.
Ale jakoś sobie poradził.
Tradycyjnie porozmawialiśmy o
rzeczach, których powtarzać nie będę, ale postaram się
zapamiętać, żeby w przyszłości zapisać je w pamiętnikach.
Później przyszedł pan z „Frondy” (nie mylić z fronda.pl) i
pani z Dwójki (nie mylić z TVP2), więc sobie poszedłem.
Przypomniało mi się jak pracowałem w
„Ozonie”. I z tego „Ozonu” wracałem piechotą do domu
słuchając audiobooków.
„Harrego Pottera”. Ciekawe, co by
zrobił Tekieli, gdyby wiedział. Pewnie by się za mnie modlił.
„Ozon” to było ciekawe miejsce.
Przedsięwzięcie, które na celu na pewno nie miało wydawania
konserwatywnego tygodnika opinii. Raczej się nie dowiemy o co
naprawdę chodziło. I to jest zła informacja.
Wszedłem do Złotych Tarasów
sprawdzić, czy nie ma książki Eryka Mistewicza o „Twitterze”.
Nie ma. Będzie po dwudziestym.
W Tarasach lubię oglądać ludzi. To
jedyne miejsce w Warszawie, gdzie spotykam spacerujących.
W Beirucie pogadałem chwilę z
Krzyśkiem o rozliczaniu delegacji. Przyszedł Maciek (żydowski
księgowy) i rozwiał kilka moich w tym temacie wątpliwości.
Chcieli iść na sushi, Wysłałem ich do na Powiśle do Mei,
koreańskiej knajpy polecanej przez kolegów z Samsunga.
3. Marszałek Sikorski opublikował na
stronach Sejmu raport o poselskich podróżach. Od razu zaczęła się
napierdalanka. Do Stanów za 10 tys? Dlaczego jeden leciał za 2400,
a drugi za 3500. Dziennikarze nie mają pojęcia o biletach
lotniczych, a pozwalają sobie na komentarze. I to jest zła
informacja. Swoja drogą ciekawe dlaczego żaden z dziennikarzy nie
zapytał Sikorskiego dlaczego będąc ministrem nie opublikował
podobnego raportu na temat swoich lotów do Bydgoszczy.
Mam wrażenie, że suma wydatków Sejmu
na wszystkie podróże posłów VII kadencji jest mniejsza niż
koszty lotów premiera Tuska do Trójmiasta. Ale kogo to obchodzi.
Teraz zajmujemy się posłami.
U koleżanki Kolendy wystąpił pan
Kazio Marcinkiewicz. Źle to świadczy i o koleżance Kolendzie i o
jej stacji, bo pan Kazio po pierwsze (mniej ważne) nie jest raczej
nikim ważnym, po drugie (ważniejsze) nie ma nic ciekawego do
powiedzenia.
Kiedy patrzę na ludzi typu pana Kazia,
mecenasa Giertycha czy Michała Kamińskiego chodzi mi po głowie
podejrzenie, że jeszcze trochę i dołączy do nich Adam Hofman.
Koleżanka Kolenda z red. Olejnik będą
go prosić o egzegezę słów prezesa Kaczyńskiego. Co tydzień.