1. Podwoziłem do szkoły Tośkę. Mają
klasowy czat. W rocznicę wyzwolenia Auschwitz napisała tam, że to,
iż pod berlińskim pomnikiem ofiar holokaustu nie było specjalnych
śladów wskazujących na to, że berlińczycy o tej dacie pamiętają
jest słabe.
Koledzy z klasy ją wyśmiali. Szkoła
jest imienia Sophie Scholl.
Gdyby Sophie Scholl nie było, ktoś by
ją pewnie wymyślił.
Z drugiej strony, w klasie „rdzenni”
Niemcy niekoniecznie stanowią większość.
„I nawet jeżeli Holocaust już nie
dla wszystkich obywateli zalicza się do zasadniczych elementów
niemieckiej tożsamości, tym niemniej w dalszym ciągu aktualne
jest stwierdzenie, że nie ma niemieckiej tożsamości bez
Auschwitz.”
Koleżeństwo Tośki pewnie woli się
koncentrować na Porsche, Die Mannschaft, Reinheitsgebot, braciach
Grimm czy Beethovenie. Wszakże ich rodzice nie przyjechali do
Niemiec, bo uważali, że najwspanialszym miejscem do życia jest
kraj, w którym wymyślono Endlösung.
„Holocaust jako
zbrodnia przeciwko ludzkości – zbliżanie się na tej drodze
jest również udziałem imigrantów, nawet jeżeli nie czują
się oni albo jeszcze nie czują się Niemcami. Ta droga nie jest
zawsze łatwa ani oczywista. Niektórzy imigranci sami w swoich
krajach pochodzenia cierpieli prześladowania. Niektórzy
przybywają z krajów, gdzie powszechny jest antysemityzm i
nienawiść wobec Izraela. Tam, gdzie tego typu postawy u
imigrantów dochodzą do głosu i określają odbiór aktualnych
wydarzeń, musimy im wytrwale przekazywać prawdę historyczną
oraz zobowiązywać ich do zachowania wartości obowiązujących
w tym społeczeństwie.”
W praktyce wygląda to tak, że
dziewczyny wolą nie mówić w szkole, że były w Polsce, bo
nauczyciele nie są z tego zadowoleni.
„Pamięć o Holocauście
pozostanie sprawą wszystkich obywateli mieszkających w Niemczech.
Należy on do historii tego kraju. I pozostanie jako coś
specyficznego: Tutaj w Niemczech, gdzie codziennie przechodzimy obok
domów, z których deportowano Żydów; tutaj w Niemczech, gdzie
zaplanowano i zorganizowano zagładę, tutaj zmory przeszłości
są bliżej a odpowiedzialność za teraźniejszość i za
przyszłość jest większa i bardziej zobowiązująca niż
gdziekolwiek indziej. ”
Wyjeżdżając z Berlina mijałem
drogowskazy na Wannsee. Ciekaw jestem ilu współuczestników ruchu
drogowego kojarzyło tę nazwę z tym, co ja. Pewnie niewielu. I to
jest zła informacja.
[tu całe przemówienie pastora Gaucka:
http://www.bundespraesident.de/SharedDocs/Downloads/DE/Reden/2015/01/150127-Gedenken-Holocaust-polnisch.pdf?__blob=publicationFile]
2.
Kilkaset kilometrów trzypasmową autostradą to ciekawe
doświadczenie. Płynność ruchu przede wszystkim. Zwyczaj robienia
miejsca samochodom zmieniającym pas jest tak oczywisty, że cały
proces odbywa się automatycznie. Suwak z przesunięciem.
Dojechałem
na miejsce po sześciu godzinach. Załatwiłem, co miałem załatwić.
Postanowiłem wracać inną drogą. Najpierw wszedłem do Lidla.
Mieli mniejszy wybór win niż w Polsce. No i było trochę taniej.
No i chińskie piwa z obniżoną ceną. Jak w Polsce. Jedna rzecz
mnie rozbawiła. Przed samymi kasami, tam gdzie gumy do żucie,
chusteczki, ibuprom etc. była wódka Gorbatschow w setkach.
Strasznie w tych Niemczech muszą łoić.
Jechałem lokalnymi
drogami. Prawie na każdym budynku były panele fotowoltaiczne. Były
też porozstawiane na polach. W wakacje pewna firma próbowała mnie
namówić na to, żebym zamówił u nich taką instalację. Znaczy
projekt, oni by przygotowali wniosek o unijne dofinansowanie i po
pozytywnym projektu rozpatrzeniu – realizację. Inwestycja się
miała zwrócić, bo miały w życie wejść przepisy zmuszające
firmy energetyczne do kupowania ekologicznego prądu.
Brzmiało
to bardzo interesująco. Trzeba było z góry zapłacić 1000 zł.
Zapytałem jaka jest gwarancja otrzymania dotacji, usłyszałem, że
duża, tylko się trzeba spieszyć. Dlaczego się trzeba spieszyć?
Trzeba się spieszyć, bo budżet jest na jakieś 500 instalacji w
Polsce.
W ciągu 30 minut jazdy z prędkością 80 km/godz.
widziałem – mam wrażenie – więcej takich instalacji. Przepisy
padły w Senacie. Więc dobrze, że nie zainwestowałem 1000 zł w
projekt.
Swoją drogą ktoś by się mógł w tę sprawę wgryźć,
bo bym się nie zdziwił, gdyby pod pozorem energetyki prosumenckiej
ktoś próbował zrobić dobrze właścicielom farm wiatrakowych.
W
Osnabrück zatankowałem na stacji pana Gawczyńskiego. Jechałem
sobie spokojnie, aż tu nagle widzę napis „Witamy serdecznie”.
Więc musiałem stanąć. Kupiłem polskojęzyczną gazetę z
Frankfurtu „Info-Tips”wydawaną przez pana Stanislausa Wenglorza,
wokalistę rockowego, który współpracował z „Budką Suflera”.
Pani sprzedająca na stacji nie mówiła po polsku. I to jest zła
informacja, bo już zacząłem czuć nostalgię.
3. Z tej
nostalgii wróciłem na autostradę i przeprowadziłem serię rozmów
telefonicznych na tematy polityczne. Usłyszałem, że decyzja iż
radny Makowski przestanie być dyrektorem Instytutu Obywatelskiego (z
pensją 240 tys. rocznie) podjęta została na nerwowym zebraniu
zwołanym w sobotni wieczór. Znaczy wieczór nie mógł to być
specjalnie późny, bo minister Kamiński pojawił się niezbyt późno
na balu. Że – wbrew temu, co mi się wydawało – dyrektor
Makowski ciężko pracował tłumacząc różne rzeczy posłom PO, że
na przykład przez trzy tygodnie wyjaśniał pani Kluzik-Rostowskiej
czym się zajmuje Minister Edukacji. Że dyrektor Makowski na
początku nie lubił Konrada Niklewicza, ale później się do niego
przekonał, bo pan Niklewicz jeździł po powiatach i spotykał się
z lokalnymi działaczami PO i dowiadywał się różnych rzeczy. Że
dyr. Makowski należał do elitarnego grona, które znając
kandydatkę Zielonych na prezydenta stolicy nie poznało jej bliżej.
I, że dyrektor Mężyk był widywany w Łazienkach z ministrem
Sienkiewiczem, więc news o tym, że Sienkiewicz zastępuje
Makowskiego 300polityka prawdopodobnie dostała od Sienkiewicza. Dużo
tych historyjek było, zaczęły mi się mieszać, więc nie będę
ich powtarzał. Oczywiście wszystkie mogą być nieprawdziwe.
Przejechałem Odrę. Zatankowałem.
Okazało się, że paliwo w Polsce (przy autostradzie) kosztuje
więcej niż w Niemczech (poza autostradą).
Zanim
przejechałem Odrę zauważyłem na poboczu tablicę z napisem
„Autobahn der Freiheit”. Postawienie tej tablicy to wielki sukces
polityki zagranicznej prezydenta Komorowskiego.