1. Chwilę po tym, jak się obudziłem
wyjaśniono mi, że pociąg „Matejko” wyleciał z rozkładu nie
dlatego, że trzeba było zrobić miejsce Pendolino, tylko brakło do
niego wagonów.
Te, które jeździły musiały być użyte gdzie
indziej. Te, które zostały były zbyt wolne, żeby jeździć po
CMK.
Pendolino nie zajęło torów.
Zjadło za to kasę.
Ciekawe ile za jeden skład Pendolino by można kupić normalnych
wagonów. Choć właściwie nie wiem czy ciekawe.
Jaki
pożytek z Pendolino ma mieszkaniec podszczecińskiej wsi? Może
poczuć dumę oglądając je w 48 calowym telewizorze LCD kupionym na
kredyt od Providenta. Naprawdę wielką dumę.
Słuchałem powtórkę jakiegoś
programu na TokFM. Prowadzący rozmawiał z panią, która pracowała
w jakimś laboratorium którejś z przeznaczonych do likwidacji,
przepraszam: wygaszenia kopalni. Pani opowiadała o profitach.
Dostaje trzynastkę, z czternastek dobrowolnie zrezygnowały.
Podstawę ma poniżej płacy minimalnej. Tylko dzięki bonusom
przekracza próg. Pracuje w administracji, więc w przypadku
zamknięcia kopalni dostanie trzymiesięczną odprawę. Ale jest w
stosunkowo dobrej sytuacji, bo do emerytury brakuje jej tylko
kilkanaście miesięcy. Dostanie więc zasiłek przedemerytalny –
kilkaset złotych. Jej młodsze koleżanki tak fajnie mieć nie będą.
Kiedy nie będzie kopalni, w okolicy właściwie nie będzie nic,
więc mają małą szansę na jakąkolwiek pracę.
Górnicy mają
lepiej. Choć też nie są to kwoty oszałamiające, bo normalny
górnik zarabia u nich mniej–więcej cztery tysiące. Więcej
zarabia nadzór. Ci z dołu mają dostać dwuletnie zarobki.
Dziennikarz się oburzył, że inni nie dostają. I zacytował
włókniarkę z Łodzi, która wcześniej dzwoniła i mówiła, że
jak jej zakład likwidowano, to nic nie dostała.
Pani
odpowiedziała, że to nie jest tak, że tylko górnicy dostają, że
jak ostatnio były zwolnienia w jakiejś śląskiej spółce
kolejowej (nie zapamiętałem jakiej), to wszyscy zwalniani dostali
odprawy w wysokości trzyletnich zarobków. Wszyscy. Pracownicy
biurowi też.
Dziennikarz zacytował na to emerytkę z Warszawy,
która powiedziała, że ma jakąś małą emeryturę i nie chce,
żeby z jej podatków dawać pieniądze na górników.
Ciekawe co
będzie, kiedy kopalnie pozamykają, a importowany węgiel pójdzie w
górę. Pani emerytki może wtedy nie być stać na prąd zużywany
przez jej telewizor i nie będzie mogła już oglądać „Szkła
kontaktowego”.
Po tym jak zobaczyłem redaktora Durczoka
złorzeczącego na rząd w obecności redaktora Kuźniara mam
podejrzenia graniczące z pewnością, że w całej kopalnianej
zadymie chodzi o coś zupełnie innego. I nie wiem o co. I to jest
zła informacja.
Bo – tu użyję modnego ostatnio słowa –
hejt na górników, kanały, którymi do mnie dociera wygląda na
robotę niezłej agencji PR.
2. Teatr Wielki Opera Narodowa w
łaskawości swojej w końcu zapłaciła mi za krzyżówkę, którą
przygotowałem do druku wydanego z okazji wystawy o Dygacie.
Poszedłem więc do sklepu „Perełka” by kupić ogórki kiszone i
kabanosy dębowe. Kiedy kupujemy kabanosy dębowe ludzie patrzą na
nas dziwnie. Są najtańsze i prawdopodobnie zrobione z czegoś
dziwnego. Koty je uwielbiają, choć już coraz mniej. I to jest zła
informacja.
Po drodze wpadłem do Faster Doga. Zaczęli sprzedawać
jedwabne szaliki Knightsbridge. Chciałem się z nimi podzielić
wrażeniami z oglądania „Watahy”. Pawełek oglądał jeden
odcinek. Przedostatni. Nie pozwolili mi narzekać na film, bo spora
część aktorskiej ekipy to ich klienci. Pawełek oglądał odcinek,
żeby zobaczyć, czy Topa ma buty. Znaczy – pewnie aktor Topa kupił
frye'e.
Przyszedł klient oglądać biżuterię. Powiedział,
że nosił srebro, później złoto i teraz chce wrócić do srebra.
Przymierzył, nie kupił, poszedł. Razem z Pawełkiem rozpoznaliśmy
w nim funkcjonariusza państwowego. Ja stawiałem na MSW, Pawełek
miał podejrzenia, że jakieś służby specjalne.
Patrycja się
dziwiła – po czym rozpoznajemy. Pan był ogolony na łyso, w
garniturze, płaszczu – to było ok. Buty miały zdarte obcasy.
Więc pan nie z biznesu. Gdyby był z biznesu, miałby na tyle dużo
par, że nosił by do szewca. Do tego jakoś tak się ruszał, że
czuć było szeroko rozumiane MSW.
Kiedyś latem, kiedy do nich
przyszedłem palili na schodach sklepu. Zobaczyłem przez okno, że w
lombardzie są cywilni policjanci. Pawełek natychmiast się zgodził.
Patrycja też się dziwiła po czym poznajemy. Ale jak policjanta po
cywilu nie rozpoznać.
Wracając do domu wpadłem na pocztę.
Policja ze Świebodzina przysłała pismo, że umarza dochodzenie w
sprawie uszkodzenia samochodu Nissan Navara na szkodę firmy Nissan
Sales Central & Eastern Europe.
Jestem wielbicielem
świebodzińskiej Policji. Są szybcy. Jak się da, to włamywaczy w
miesiąc złapią, jak się nie da, to w dwa dni umorzą.
Na
poczcie wciąż można kupić kieszonkowe kalendarze ze św. Janem
Pawłem II.
3. Korespondowałem na Twitterze z Parlamentem
Europejskim. Dało się obejrzeć przemówienie przewodniczącego
Tuska, dało przewodniczącego Junckera. Nie dało dyskusji.
Parlament tłumaczył, że ma jakieś techniczne problemy.
W
końcu ktoś wrzucił na youtube przemówienie Andrzeja Dudy. Niezłe
muszę przyznać. Gdybym wiedzę o polityce czerpał z amerykańskich
filmów byłbym przekonany, że od jakiegoś czasu nad kandydatem
Dudą pracuje grupa mistrzów od retoryki.
Informacje o polityce
czerpię z innych źródeł, więc bliższy jestem stwierdzenia, że
kandydat Duda to samorodny talent.
Fakty TVN, które oglądałem nie dał
piętnaście sekund z przemówienia przewodniczącego Tuska, nie
wspomniały o tym Dudy. Było za to o proboszczu, który nazywał
wikarego cha. i cha. (cokolwiek by to miało znaczyć).
W
„Kropce nad I” redaktor Olejnik rezonowała z profesorem
Niesiołoswkim. Wydawało mi się, że jestem na tyle uodporniony, że
red. Olejnik nie uda się mnie zniesmaczyć. Myliłem się. I to jest
zła informacja.