Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Monty Python. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Monty Python. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 lutego 2016

25 lutego 2016



1. Ludzie to są dziwni. Jednego dnia wszyscy chcą rozmawiać o Twitterze, drugiego – o stadninach. Właściwie nie wiem, co gorsze. Czy to, kiedy koniecznie chcą rozmawiać, czy kiedy próbują żartować.

Wziąłem udział w pierwszym zebraniu organizacyjnym poświęconym następnemu nibytweetupowi. Zaprosimy więcej osób, ale też mnóstwo ludzi nie będzie zadowolonych. I to jest zła informacja.

2. Nawiedził mnie dawno niewidziany kolega. Przyjechał na rowerze. Czekał w bramie kościoła pewnie licząc, że nie zobaczą go kamery ochrony. Naiwniak. Poszliśmy do Telimeny – jak przeczytałem – najstarszej wciąż czynnej kawiarni w Warszawie. Wymieniliśmy się dykteryjkami. Jego były śmieszniejsze. Ale czemu się dziwić. Ja prowadzę teraz nudne życie. Coś jak a City Stockbroker z Monty Pythona.

Mam wrażenie, że po jakimś wieku niewidzenia spotkałem dyrektora Ołdakowskiego. Udaliśmy się do Hindusa na Nowogrodzką. Ech, gdzie te czasy, kiedy „Nowogrodzka” oznaczała dla mnie wyłącznie ulicę równoległą do Żurawiej, Wspólnej, Hożej, Wilczej… Hindus, u którego poprzednim razem byłem z pięć lat temu, z baru obsługi szybkiej zamienił się w całkiem porządną restaurację z pięterkiem. I do tego wszystkiego jedzenie się nie pogorszyło – co się w Warszawie rzadko zdarza. Z dyrektorem Ołdakowskim nawet specjalnie dużo żeśmy nie poknuli. I to jest zła informacja, bo knucie w dobrym towarzystwie to prawdziwa przyjemność.

3. Wieczorem skończyliśmy oglądać Narcos. Muszę zauważyć, że prezydent Kolumbii to ma naprawdę porządny pałac. [O ile oczywiście w filmie zagrał pałac prawdziwy]. Nasz trzyma poziom, ale ja tam specjalnym wielbicielem nie jestem.
Mieliśmy drobną scysję z Bożeną. Dotyczyła oceny zachowania prezydenta Gavirii. Ja go usprawiedliwiałem, Bożena – niekoniecznie. Któryś z kolei raz staję w takich rozmowach po stronie władzy. Nie wiem, dlaczego przypomina mi się dowcip o afrykańskim dziecku, które wpadło do mąki. Dowcip, którego z oczywistych powodów nie przytoczę.

Skończyliśmy oglądać Narcos. I to jest zła informacja, bo na razie nie udało nam się znaleźć niczego nowego.
Zabraliśmy się za Daredevila i to nie jest to. Nie wychowano nas w kulturze amerykańskiej popkultury. Czegokolwiek by to nie miało znaczyć.


sobota, 27 września 2014

27 września 2014



1. Kolega Lipiec wrzucił na swojego fejsbuka slogan PO na wybory samorządowe: Miliardy dla samorządu, lepsze życie Polaków. Niewiele myśląc odpaliłem photoshopa i zrobiłem: Miliardy dla samorządu, miliony dla kolegów. No i się okazało, że nie byłem pierwszy. Wciąż nie działa mi Twitter na iPadzie - czuję się trochę jak na wakacjach – nieco oderwany od rzeczywistości.

Swoją drogą, jeżeli to tak hasło automatycznie kojarzy się z przewałami, znaczy, że nie jest jakimś mistrzostwem świata. 

Wiosną rozmawialiśmy z wójtem o unijnych środkach, mówił, że będzie słabo, że w negocjacjach pominięto interesy gmin wiejskich. 
Miliardy dla samorządu przełożą się na lepsze życie nie wszystkich Polaków. I to jest zła informacja


2. Postanowiłem zanieść do szewca półbuty, w których odkleiło się coś gumowo-plastikowego spod obcasu. Z niewiadomych przyczyn poszedłem do tego, do którego chodzić nie lubię, którego zresztą wszyscy odradzają. Przyklejenie tego czegoś zajmie mu trzy tygodnie. Co samo w sobie nie jest dobrą informacją. Dużo gorszą jest, że zamiast pójść do innego szewca, który zrobiłby mi to na poczekaniu zostawiłem tam buty. Jestem dziwny.

Po wyjściu od szewca trafiłem do Faster Doga. Państwo Bąbałowie wrócili byli ze Szkocji, gdzie Pawełek zrobił mnóstwo pięknych zdjęć. W sklepie był dzień świra. Najpierw był udający biznesmena pan, który najpierw nabrał rzeczy, później poszedł do bankomatu po kasę i wrócił opowiadając, że mu bankomat zjadł pieniądze „Jestem na telefonie z Euronetem”. 

Następny był pan, który zostawił partnerkę przed drzwiami. Usiadła na schodach. Dobrze, że nie padało. 

Poźniej przyszedł młody człowiek, który się nią znał na modzie, tylko przechodził i chciał wiedzeć czy ta czapka to jest kaszkiet i nie chciał kasku. 

W międzyczasie Patrycja się zastanawiała, czy młodym gejem, który odwiedził ją w sklepie dzień wcześniej to mógł być kolega Fiedler. Opis pasował. To ciekawe, że w uchodzącym za tak homofobiczny kraj, jak Polska miły, kulturalny, dobrze ubrany młody człowiek automatycznie kojarzony jest z homoseksualizmem. 

Na koniec przyszedł kolega Wojciech. Porozmawiali z Pawełkiem o aparatach fotograficznych. W skrócie: Leica jest zła, byle jak zrobiona produkowana dla bogatych snobów, którzy kupują je i nimi nie fotografują, tylko czekają na nowy model, żeby na niego wymienić. 

I to nie jest dobra informacja, bo nic by się nie stało, gdyby Leica te swoje aparaty robiła przynajmniej porządnie.

Bistro na rogu Poznańskiej i Hożej wciąż nie działa. Znaczy ma sukces. Na oknie wciąż jest napisane, że mają świeże owoce morza. 

3. Wieczorem w telewizorze zobaczyłem spot Platformy. Były tam pokazane sukcesy, w tym w budowie infrastruktury drogowej. Bezpośrednio po tym była reklama Żywca. Ta zaczynająca się od korków na autostradach. Nowych i pięknych autostradach.

Oglądaliśmy film amerykański z Afleckiem o internetowym hazardzie. Trochę nudny. Poźniej trafiłem na „Żywot Briana”. Dokładnie moment, kiedy żydowskie podziemie ustala wyjątki od złego wpływu Rzymu.
Goście z Monty Pythona opowiadali, że film w założeniu miał się nabijać z Chrystusa, ale im więcej o Chrystusie czytali, tym bardziej mieli co do tej idei wątpliwości.

Ludzie nabijający się z religii rzadko mają na jej temat jakiekolwiek pojęcie. I to jest zła informacja.