Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niewiadomski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niewiadomski. Pokaż wszystkie posty

piątek, 26 grudnia 2014

25 grudnia 2014


1. Nazwisko Niewiadomski będzie się mi teraz wyłącznie dobrze kojarzyć. Panowie kopacze z firmy Niewiadomski posprzątali po sobie. 
Do tego wywieźli tzw. górkę. 
Obsypane ziemią zwałowisko gruzu w środku parku. 
W założeniu miało być to miejsce do zjeżdżania na sankach dla dzieci. Jednej zimy nawet jeździliśmy. Ale nie tyle na sankach, co na niczym.
Dzieci są zdążyły urosnąć. Górka nie tyle urosła, co zrobiła się bardziej rozległa.
A teraz jej nie ma.
Za to jest miejsce, na które będę mógł wjechać kosiarką.
Łażąc po parku zabłociłem buty. I to jest zła informacja, bo zamiast w gumofilcach chodziłem w tzw. porządnych butach.

2. Pojechaliśmy do Świebodzina. Najpierw na targ. Było chwilę po dwunastej, wszystko powoli zamierało. Za sklepem ogrodniczym zobaczyliśmy kilka choinek. Panie nie chciały nam ich sprzedać, bo już zrobiły raport kasowy. Udało nam się je przekonać, że przeżyjemy bez paragonu. Kiedy się okazało, że chcemy kupić najbrzydszą dostaliśmy jeszcze zniżkę.
Wczoraj do Trójki zadzwonił słuchacz i opowiedział, że kiedyś poszedł z synem kupić choinkę. Syn wybrał najbrzydszą tłumacząc, że takie też muszą znaleźć swój dom. Od tego czasu wybierają te brzydkie.
Wyszło na to, że my w tym roku mamy podobnie. Dwie, kupione w Lidlu wyglądają jak Flip i Flap. Ta kupiona z targu przypomina żyrafę. Jest jeszcze jedna, którą kupiłem pod Makro. Ta wygląda nieźle, choć bardziej niż choinką jest wyrośniętą sadzonką.

Z targu pojechaliśmy do Mrówki. Po węgiel w workach. Z Mrówki do Lidla. W Lidlu można kupić Glenlivet. Dwunastkę. Za rozsądne pieniądze. Z Lidla pojechaliśmy do Tesco. W Tesco zewsząd łypał na nas Bobek Makłowicz. Na pół godziny przed zamknięciem sklepu przy w kolejkach do kas było sporo panów, którzy w koszykach mieli 0,7 i dwulitrową colę. W saloniku prasowym promowali regionalny tabloid. „Nie żyje, bo uspokajał sąsiada” brzmi trochę jak „nie śpi, bo trzyma kredens”. Kupiliśmy „Vivę”. Pani chciała zaproponowała nam „gazetę »Twój Styl«”, ale się nie zdecydowaliśmy.

Podjechaliśmy do stolarza. Rzemieślnik starej daty powinien w wigilię pić w warsztacie. My odebralibyśmy thoneta. Stolarz najwyraźniej strarej daty nie jest. I to jest zła informacją, bo nie wiem, kiedy odbierzemy fotel.

Wracając wpadliśmy do domu, który wynajął sąsiad Tomek. Wyprowadził się jakiś czas temu od teściów. Nie będę się zagłębiał w powodach, bo znam tylko wersję jednej strony. W każdym razie od połowy stycznia będzie z rodziną mieszkał w Ołoboku. Do czasu, aż wybudują dom.

Poszedłem do Tomkowego ojca po jajka. Zastałem go na dachu stodoły. Zszedł. Poczęstował mnie własnej roboty destylatem. Bardzo dobrym. Używa węglowych filtrów do wody. Też będę musiał tego spróbować.

3. Zepsuł się pilot do telewizora. To bardzo komplikuje życie.  

niedziela, 14 grudnia 2014

13 grudnia 2014



1. Obudziły mnie myszy. W suficie. A tak przynajmniej mi się wydawało. Upraszczając konstrukcja stropu wygląda tak: do na belkach leżą płyty OSB, od spodu przykręcony jest gips-karton nazywany przez mojego kolegę mordercę sheetrockiem. Między płytami upchana jest mineralna wełna. W pewnie w tej wełnie myszy urzędują. Tylko dlaczego o świcie?

Włączyłem TVP Info. Na dwadzieścia parę kanałów dostępnych 'naziemnie' mam dwa informacyjne: TVP Gorzów i TVP Info. Gorzowska jest przerażająca. Gdyby się człowiek upił, zasnął i obudził przy niej mógłby dostać zawału myśląc, że znowu jest początek lat dziewięćdziesiątych, że ma dwadzieścia lat, czyli że jest głupi i ma całe życie przed sobą. Brrr.
TVP Info jest niby nowoczesne, ale ma w sobie coś potwornie wyprowadzającego z równowagi. I nie chodzi o panią redaktor Lewicką. Znaczy nie tylko o nią. Ale o oprawę: kolory, dżingle.
Zanim nie podłączę satelity będę cierpiał. I to jest zła informacja.

2. Obszedłem gospodarstwo. Panowie Kopacze usunęli większość zniszczeń. Większość. Czyli nie wszystko. I nie wszystkie dokładnie. Pojechałem więc do Gminy. Pojechałem Renatą, bo wpadłem na pomysł, że odbiorę thoneta od Stolarza.
W Gminie za bardzo nie zdążyłem się poskarżyć, bo od razu usłyszałem, że o 13 będzie odbiór – więc wszystko będzie sprawdzone na miejscu.
Ulica przed Tesco gotowa. Zdążyli jeszcze przed wyborami. Pojechałem odebrać coś dla mojego kolegi Wojciecha. Okazało się, że w Świebodzinie jest firma zajmująca się wysokiej klasy komponentami sprzętu audio. W czymś, co kiedyś było chyba chlewem.
Chwilę po tym, jak wróciłem do domu zastukał mój ulubiony pan z Gminy. Ustaliliśmy, że panowie Kopacze muszą naprawić płot, poprawić krawężnik. I – wiosną – zasiać trawę. Coś więcej niż zasiać, bo samo sianie nie wystarczy.
No i wszyscy zaczęli mnie namawiać, bym z góry podpisał, że wszystko jest w porządku. Bo skoro nie wiadomo, kiedy wrócę – Gmina by nie mogła puścić przelewu. A to kilkaset tysięcy jest. Namówiono mnie w ten sposób, że pan z Gminy obiecał przed puszczeniem pieniędzy przyjechać i sprawdzić czy jest zrobione i jeżeli nie będzie, to to moje zaświadczenie podrze.

Później się okazało, że panowie Kopacze spieprzyli w koncertowy sposób podjazd i właściwie cały plac przed domem (to już jest gminna ziemia). Spieprzyli, bo zaczęli ubijać, kiedy był mróz. Jak puścił, to wszystko rozmiękło. Pan z Gminy wezwał więc właściciela firmy. Ten (dokładniej – jego syn) przyjechał X6. Próbował z panem z Gminy dyskutować, ale dość szybko się wycofał.
Dał mi też słowo honoru, że wszystko będzie skończone. I w ogóle będzie super. Uwierzyłem. I mam nadzieję, że to nie będzie zła informacja.
Podpisałem oświadczenie. I się zastanawiam, czy mam teraz moralne prawo czepiać się marszałka Sikorskiego. Bo jednak poświadczyłem nieprawdę. I to jest zła informacja

3. „Fakt” prostą metodą sprawdził przebieg Qashqaia Sikorskiego. Ma się on nijak do liczby kilometrów, do których przyznał się Sikorski w oświadczeniach.
Kancelaria Sejmu ponoć nie chce udostępnić tych oświadczeń, a bez nich naprawdę mało wiadomo. Przepis jest jasny. Poseł wpisuje numery rejestracyjne samochodów, których używał i liczbę kilometrów, które przejechał pełniąc mandat.
Media powinny się skoncentrować na wyciągnięciu tych oświadczeń.
No i przeczytaniu przepisów. Tych dotyczących rozliczania kilometrów to jest chyba mniej niż strona. A mam wrażenie, że nikt tego nie zrobił. I to jest zła informacja.

Wieczorem przez chwilę oglądałem robioną telefonem relację spod domu generała Kiszczaka. Słychać było, że ktoś opowiada, że Eligiusz Niewiadomski mordując Narutowicza uratował Polskę przed masonami. Nie usłyszałem, co ma to wspólnego z 13 grudnia.

Ale wystąpił inny ciekawy zbieg okoliczności. Otóż „Niewiadomski” nazywa się (od nazwiska właściciela) firma panów Kopaczy.