1. Miałem nie wychodzić z domu, ale
kac wygnał mnie do apteki, brak wybielacza do Rossmanna, buty do
szewca, inne buty do innego szewca.
Zacząłem od innego szewca. Zaniosłem mu do sklejenia inne buty. Narzekał, że materiał, z których je zrobiono bardziej przypomina ceratę niż skórę. Szewc opowiedział jak kiedyś jakaś pani próbowała mu sprzedać coś zrobionego z czego, co nazwała 'skórą ekologiczną' i co jej powiedział.
Zacząłem od innego szewca. Zaniosłem mu do sklejenia inne buty. Narzekał, że materiał, z których je zrobiono bardziej przypomina ceratę niż skórę. Szewc opowiedział jak kiedyś jakaś pani próbowała mu sprzedać coś zrobionego z czego, co nazwała 'skórą ekologiczną' i co jej powiedział.
Coś mnie podkusiło i zażartowałem,
ze skóra od skóry ekologicznej różni się tym, co demokracja od
demokracji ludowej. Szewc popatrzył na mnie, zapalił papierosa i
zaczął komentować bieżącą politykę. Kiedy doszedł do tego, że
Kwaśniewski wstydzi się swojego rodowego nazwiska, zadzwonił
telefon i mogłem się dyskretnie wycofać.
Poszedłem do Rossmanna na Nowowiejską. Nie lubię Rossmanna. To taka Biedronka dla snobek. Kupiłem wybielacz. Nie kupiłem chusteczek rumiankowych w promocji. I poszedłem dalej.
Na Placyku była kilkuosobowa demonstracja z transparentem „Gender zabija”. Uczestnicy wyglądali na zagrożonych śmiercią raczej z naturalnych powodów.
Poszedłem do Rossmanna na Nowowiejską. Nie lubię Rossmanna. To taka Biedronka dla snobek. Kupiłem wybielacz. Nie kupiłem chusteczek rumiankowych w promocji. I poszedłem dalej.
Na Placyku była kilkuosobowa demonstracja z transparentem „Gender zabija”. Uczestnicy wyglądali na zagrożonych śmiercią raczej z naturalnych powodów.
Co jakiś czas zmuszam się do pójścia
na Placyk. I zawsze czuję się tam obco. I to jest zła informacja.
Bo jak tu karierę robić nie siedząc w tej pretensjonalnej i
przereklamowanej Szarlocie.
Przez Mokotowską i Kruczą doszedłem na Wilczą. Do szewca, od którego odebrałem inne buty. Stamtąd były dwa kroki do apteki, gdzie jakaś jeszcze inna pani zauważyła, że znowu przyszedłem. Powiedziałem, że marzę o tym, żeby w aptece mieszkać, bo tu jest tyle fajnych rzeczy. Odpowiedziała, że na dłuższą metę obcowanie z nimi nie jest wcale takie fajne (choć może odpowiedziała coś innego, ale tak właśnie zrozumiałem).
Właściwie to mógłbym być felczerem. Lekarzem, to by mi się nie chciało. Swoją drogą ciekawe, czy jakiś uniwersytet trzeciego wieku kształci kadry medyczne?
Może to świetny pomysł, by zaradzić na brak geriatrów.
Pod squatem Syrena stał duży kontener pełen śmieci. Ciekawe, czy ktoś się wyprowadzał, czy wręcz przeciwnie.
2. Skręciłem do Faster Doga. Pawełek zaprezentował mi koszule firmy Pendleton. Koszule ze specjalnie tkanej wełny. W klasycznych wzorach. Firma działa od 1863 roku. Więc jest kolejną po: butach Frye, wiadukcie w Krakowie i Powstaniu Styczniowym – tak datowaną.
Koszule ładne. Pawełek trochę się martwi, że mało ludzi tu doceni historię tych koszul. Ale należy być dobrej myśli.
Mają koszulę taką samą jak Beach Boys na okładce pewnej płyty. Beach Boys tak w ogóle, to wcześniej się nazywali The Pendletons.
Pawełek z Patrycją załatwili sobie
amerykańskie wizy. I to akurat nie w związku ze zbliżającym się
konfliktem zbrojnym, o którym oczywiście też rozmawialiśmy.
Zastanawiam się, czy wszyscy wkoło rozmawiają o wojnie, czy to ja
ze wszystkimi o wojnie rozmawiam.
Pawełek miał monolog na temat tego, że świat zmierza ku przepaści. Między innymi dlatego, że ludzie zamiast kupować rzeczy dobre, które starczą na dłużej, kupują rzeczy byle jakie, by je wyrzucać i kupować nowe. Trudno się z tym nie zgodzić.
Tak właściwie, to nie chodzę w wełnianych koszulach, ale kupię sobie taką. Teraz nie, bo mnie nie stać. Właściwie na nic mnie nie stać. I to jest zła informacja.
Już chyba ponad pięć lat chodzę sobie pogadać Faster Doga. I jak wcześniej tylko ja narzekałem na to, co się w Polsce dzieje, to teraz narzekamy wszyscy.
Ech ta pisowska zaraza.
Pawełek miał monolog na temat tego, że świat zmierza ku przepaści. Między innymi dlatego, że ludzie zamiast kupować rzeczy dobre, które starczą na dłużej, kupują rzeczy byle jakie, by je wyrzucać i kupować nowe. Trudno się z tym nie zgodzić.
Tak właściwie, to nie chodzę w wełnianych koszulach, ale kupię sobie taką. Teraz nie, bo mnie nie stać. Właściwie na nic mnie nie stać. I to jest zła informacja.
Już chyba ponad pięć lat chodzę sobie pogadać Faster Doga. I jak wcześniej tylko ja narzekałem na to, co się w Polsce dzieje, to teraz narzekamy wszyscy.
Ech ta pisowska zaraza.
3. W domu obserwowałem dyskusję na
temat autoryzacji. Dyskusja przestała spełniać znamiona dyskusji.
Jedna strona mówi, że autoryzacja zakłamuje, bo wywiadowany może
napisać wszystko od nowa. Druga – dziennikarze przeinaczają
słowa, podkręcają, słowem – kłamią.
To prawda. Znaczy to
i to – prawda.
Dziennikarze powinni być uczciwi, autoryzacji powinno nie być.
Dziennikarze powinni być uczciwi, autoryzacji powinno nie być.
Do końca życia będę pamiętał (trzymał
nagranie) rozmowę z jednym z ministrów poprzedniego rządu, który
powiedział, że Państwo nie zdało egzaminu w Smoleńsku. A później
wszystko usunął modyfikując jeszcze pytania, żeby logika była.
Powiedział też, że słyszy od różnych ludzi, że gdyby był
ministrem czegoś innego, to katastrofy by nie było. To oczywiście
też usunął.
Dużo mówił. Przede wszystkim o sobie.
Dużo mówił. Przede wszystkim o sobie.
Zadzwonił dyrektor Ołdakowski i opowiedział historię, której nie mogę powtórzyć. I to jest zła informacja, bo nie znoszę nie móc powtarzać historii.
Wieczorem oglądaliśmy z Bożeną
Supermena w jakiejś nowej wersji. Świetnie obsadzone drugoplanowe
postaci.
Zazdroszczę Amerykanom ich superbohaterów. I nie chodzi o to, że mają supermoce, tylko, że opowieści o nich w sposób łatwo przyswajalny pokazują dużo głębsze problemy niż polskie kino za ponoć najlepszych swoich czasów.
Zazdroszczę Amerykanom ich superbohaterów. I nie chodzi o to, że mają supermoce, tylko, że opowieści o nich w sposób łatwo przyswajalny pokazują dużo głębsze problemy niż polskie kino za ponoć najlepszych swoich czasów.
A, jeszcze jedno. Rano Waldemar
Kuczyński zrobił na Twitterze literówkę – nazwał
prezydenta Komorowskiego „rezydentem”. Kiedy mu zwróciłem na to
uwagę – zwyzywał mnie od idiotów. Unia Wolności to partia ludzi
o głębokiej kulturze osobistej.