1. Dzień wyjazdu jest dniem straconym.
I to jest zła informacja. Tym razem wyjeżdżałem dwa dni. I to
jest informacja gorsza.
W poniedziałek wieczorem się okazało,
że muszę jechać do apteki. Beemka jeździ w trybie awaryjnym –
nie przekracza dwóch tysięcy obrotów. Znaczy – rozpędza się
powoli. A jeżeli już, to do prędkości 70 km/godz. Ma to swoje
plusy. Można obserwować przyrodę. Akurat w tym przypadku nie miało
to specjalnego znaczenia, bo było już ciemno.
Z niewiadomych
przyczyn dostępne w Sieci informacje o dyżurujących w Świebodzinie
aptekach dotyczyły lat 2007–2012. Pojechałem więc do pierwszej
apteki – koło której można stanąć – jaka mi do głowy
przyszła. Znaczy na rondo Wileńskie. Objechałem je dwa razy, bo na
miejscu się okazało, że wbrew temu, co mi się wydawało zatrzymać
się nie da. Gdzieś się na moment przytuliłem na awaryjnych.
Przeczytałem, że dyżuruje apteka przy Kilińskiego. Po drugiej
stronie Rynku, znaczy – placu Jana Pawła II, bo Rynek, to plac
targowy. Gdzie indziej. Przy aptece nie było jak stanąć. Przy
Głogowskiej też nie. Stanąłem na Wałowej. Przeszedłem Głogowską
na róg Kilińskiego. Do apteki. Kiliński musiał trwały ślad
odcisnąć w historii Świebodzina. Ulicę ma tak blisko Rynku,
przepraszam, placu Jana Pawła II. Ulica Żymierskiego jest teraz
Sukienniczą, choć nikt nie zmienił tabliczek. Google też do końca
nie jest przekonany, jaka to ulica. Jest w stanie w jednym oknie
pisać starą, w drugim nową nazwę. Trudno.
Przed wojną
Głowackiego nazywała się Herrenstrasse. Głogowska zaś –
Głogowska.
W BZ-WBK przy Głogowskiej nie działały bankomaty.
Na ekranach wyświetlały duży znak „STOP”.
Wracając,
płoszyłem lisy albo jenoty. Sąsiad Gienek w lesie spotkał
ostatnio wilka. Ja tam wilka widziałem parę lat temu w
Bieszczadach. Niezły widok. A jeszcze do niedawna wilka złapać
można było tylko siadając na ziemi.
2. We wtorek rano
pojawił się komunikat CBOS „Oceny działalności parlamentu i
prezydenta”. Badanie CAPI [cokolwiek by to miało znaczyć] 17–24
sierpnia 2017.
Od dobrych paru lat twierdzę, że socjologia to
paranauka. A badanie na grupie 1009 osób, mówi co ankieterowi
odpowiedziało 1009 osób. Pani dr Fedyszak-Radziejowska, dyrektor
Zydel i miliony innych ludzi ma na ten temat inne zdanie. Więc
wyjątkowo mogę się zgodzić, że wyniki tego badania mają
znaczenie. Do wyborów prawie trzy lata.
Wyniki PAD [+/-/?]
65/28/7 – znaczy rekordowo dobre. Od lipca Przybyło 10 dobrych.
Ubyło 7 złych i 3 niezdecydowanych.
Wyborcy [deklarujący
głosowanie w następnych wyborach] PiS – 97/2/1. Kukiz'15 71/25/4.
PO – 32/60/8. N. – 24/71/6. Ci, co nie wiedzą, czy zagłosują –
71/18/11. Niegłosujący 53/31/16.
Ci, którzy głosowali w
wyborach prezydenckich: na PAD – 88/9/4; na PBK – 31/63/6;
niegłosujący 59/30/12.
Wrzuciłem wynik na Twittera.
Zaszumiało. Hardkorowa prawica zaczęła wypisywać, że to nie
możliwe, bo wszyscy ich znajomi poczuli się po wetach zdradzeni o
poranku. Red. Czarnecki, przypomniał, że PBK „był i popularny i
miał zaufanie wysokie i to jeszcze w marcu 2015”. Problem polega
na tym, że to nie był sondaż dotyczący zaufania, tylko ocena
działalności. Czyli coś trudne do porównywania, bo PBK robił
inne rzeczy niż PAD. Delikatnie mówiąc.
Ktoś napisał, że
dwa procent wyborców PiS, oceniające źle – to przez takich
ludzi, jak ja. No i nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Bo to dwa
procent.
Ryszard Petru tym 24%, które oceniają dobrze, chyba
zabroni na N. głosować.
Marszałek Borowski się zastanawiał,
czy 97% to dobrze, czy źle. Zostawię to tak i się nie będę
wyzłośliwiał. Bo mi się już nie chce.
Po raz kolejny się okazuje, że
Twitterowe i Facebookowe tajmlajny nie do końca oddają
rzeczywistość. Podobnie jak zaangażowane media. Przywiązując do
nich zbyt dużą wagą można się zdziwić. I to jest zła
informacja, bo siedzenie w informacyjnym silosie jest takie wygodne.
3. Mieliśmy wyjechać po południu. Wyjechaliśmy po 22. Już
prawie w Warszawie skończył się gaz. Postanowiłem zatankować na
taniej stacji przy Leclercu w okolicy ronda Dudajewa. Gaz tam jest
tańszy na ogól o 20 groszy. A to przy 100 litrach robi 20 złotych.
A to przy gazie po 1,80 robi ponad dziesięć litrów. A to przy
oszczędnej jeździe daje 50 kilometrów. A to w mojej obecnej
sytuacji robi dwa dni jeżdżenia. Okazało się, że na rondzie z
alei Jerozolimskich nie da się skręcić, bo remontują drogę.
Skręciłem wcześniej. Przed Microsoftem. Okazało się, że od tej
strony też się nie da wjechać. Udało się od Jutrzenki [od strony
torów]. Na stację wjechałem nie do końca po drodze – wszystko
było zablokowane. Na stacji drzemał pan sprzedawca. Kibic Legii.
Wydaje mi się, że tam sami kibice Legii pracują. Stała właściwie
otoczona barierkami. Więc prawdopodobnie byłem jedynym klientem
przez całą noc. Myślałem, że mi się ud znaleźć inną drogę
wyjazdu – bezskutecznie.
Wróciłem po śladach. Wcześniej,
jadąc słuchaliśmy „Jądra ciemności”. Ech, Conrad opisałby
to kręcenie się po częściowo zablokowanych uliczkach w naprawdę
ciekawy sposób. Mnie w Warszawie jednak się strasznie ciężko
pisze. I to jest zła informacja.
Ważne, że do domu dojechaliśmy
przed świtem.