1. Obudziło mnie koło piątej. I to
jest zła informacja. Próbowałem spać dalej – bez efektu.
Obejrzałem więc trzy odcinki serialu. Zasnąłem dopiero przy
poranku TokFM. Zasnąłem na tyle dobrze, że nie zapamiętałem ani
kto prowadził, ani kim byli goście.
Ubrałem się wyjściowo.
Po roku w garniturach na wsi chodzę w byle czym. W pełnym tego
określenia znaczeniu. Więc gdy wybieram się do miasta staram się
wyglądać przynajmniej jak pracownik budowlany, który na chwilę
porzucił miejsce pracy, by w pobliskim markecie kupić wodę o smaku
„3 cytryny”.
No więc ubrałem się wyjściowo, zagoniłem
koty do domu, otworzyłem bramę, wsiadłem do auta, przekręciłem
kluczyk – a tu nic. Akumulator zdechł. Podłączyłem prostownik –
nie dał rady. Poszedłem do sąsiadów po drugi. Zaczął ładować.
Wylałem garnek nakapanej wody i zacząłem rżnąć drewno krajzegą.
Zapełniłem cały wózek i dotarło do mnie, że nie za bardzo mam
gdzie to drewno układać. Wziąłem więc siekierę i zacząłem
rąbać zalegające pod murem pniaki. Rąbiąc zrozumiałem, że
rąbanie to było coś, czego mi było bardzo brak. Od razu poczułem
się lepiej. I przypomniało mi się, że mam naładowany akumulator,
który został po przedświątecznej jeździe bez alternatora.
Akumulator w E32 jest pod tylnym siedzeniem. Mając praktykę
można go wymienić dość szybko.
2. Pod Mrówką zaczepiło
mnie trzech czerwonych z przepicia czterdziestoparolatków.
Tłumaczyli, że wracają z Woodstock i że brakuje im do piwa. Było
to o tyle dziwne, że piwa już mieli w rękach. Zastanawiałem
się przez chwilę, czy gdyby powiedzieli, że wracają ze
Światowych Dni Młodzieży to czy bym im dał. Ale chyba też nie.
W Mrówce kupiłem klucze potrzebne do dokręcenia cybantów. W
Tesco – dziennik „Fakt” i pilarkę elektryczną Straus. Ponoć
austriacką.
Kiedy wyszedłem – panowie od Woodstock leżeli w
rowie koło parkingu i sącząc piwo kontemplowali Chrystusa. Na
stacji próbowałem dopompować koła. Z tylnymi udało mi się bez
specjalnego problemu. Z przednimi – wręcz przeciwnie. Kiedy
ruszałem – panowie od Woodstock ładowali się do chyba Astry na
dolnośląskich blachach. Więc chyba faktycznie wracali z Kostrzyna.
W domu skręciłem nyple tak, że przestało ciec. Przy okazji
okazało się, że niskie ciśnienie ciepłej wody wynika nie z
problemu z zaworem, tylko baterią. I to jest zła informacja, bo
wymiana baterii wymaga sporej rujnacji.
3. Zmontowałem ponoć austriacką
pilarkę marki Straus. Nalałem olej do smarowania łańcucha, przy
okazji rozlewając go w paru miejscach, w których nie powinien być
rozlany. Podłączyłem przewód zasilający. I okazało się, że
ponoć austriacka pilarka marki Straus nie działa. Wylałem więc z
niej olej do smarowania łańcucha, przy okazji rozlewając go w paru
miejscach, w których nie powinien być rozlany. Rozmontowałem
części pakując do odpowiednich foliowych worków. Wszystko
wsadziłem do pudełka. Na koniec znalazłem paragon. No i wytarłem
olej. W tych miejscach, w których musiał być wytarty.
Wróciłem
do rąbania. Jako rębacz nie zarobiłbym na chleb, gdyż nie rąbię
wystarczająco efektywnie. I to jest zła informacja, bo tak –
miałbym jeszcze jeden fach w ręku.
Bartek – młodszy syn
sąsiada Tomka mówi tylko końcówki wyrazów. Kto ma zrozumieć –
zrozumie. Karol, jego brat zanim zaczął mówić, że tak powiem –
werbalnie, mówił ręką. Robił to tak sugestywnie, że kto miał
zrozumieć – zrozumiał. Ja miałem problem, kiedy opowiadał, że
na polu za domem wylądował balon. Kiedy usłyszałem o co chodzi –
dotarło do mnie, że Karol przed chwilą wszystko mi dokładnie
pokazał.
W każdym razie Bartek mówi o mnie całym słowem. Nie
wiem, czym sobie na taki przywilej zasłużyłem.
Wracając do „Raportu Pelikana”.
Dr Cenckiewicz wyciągnął jakiś kwit, z którego może wynikać,
że słynny wybuch gazu w Gdańsku, na początku lat
dziewięćdziesiątych to spieprzona akcja służb specjalnych. Cóż,
gdyby ktoś chciał pisać taki polski thriller polityczny powinien
go osadzić w czasach prezydenta Wałęsy. Political fiction powinno
być choć trochę prawdopodobne.