1. Piąteczek. Wstałem, wlazłem do
wanny, przejrzałem tajmlajny, wylazłem, się odziałem i pojechałem
oddać M235i. Jechało się nieźle. Dopiero w samym Mordorze zaczął
się koreczek.
Nigdy jeszcze tak wcześnie nie byłem
pod BMW.
Pogadałem chwilę z Kamilem o rajdach.
Opowiedziałem jakie wrażenie robiły diodowe światła i poszedłem
do metra.
W metrze, jak to w metrze – w
pierwszej linii nie było sygnału, więc nie dało się czytać
tweetów. W drugiej linii sygnał był, ale miałem problemy z tym,
żeby tam trafić. Znaczy z pierwszej się na drugą linię
przesiąść.
Na przesiadanie nałożyła się jakaś
idiotyczna afera z krakowskiego liceum, która z niewiadomych
przyczyn się strasznie rozdmuchała. Znaczy, właściwie z
wiadomych, choć irracjonalnych. Afera szybko, dzięki pomocy Urzędu
Miasta Krakowa została zażegnana, histeria trwała dalej. I to jest
zła informacja.
2. Spotkałem się dwoma bardzo
sympatycznymi panami z agencji Reutera. Było bardzo elegancko.
Póżniej z człowiekiem, który ma tak
samo na imię, jak rondo Babka poszedłem na śniadanie. Znaczy po
raz drugi w życiu zjadłem placki ziemniaczane z tatarem ze śledzia.
W Kameralnej. Miejscu, gdzie można czytać ściany pod warunkiem, że
się zatka uszy.
W pracy cisza. Nie ma Szefa. Stoi u niego w
gabinecie telewizor, więc mogłem sobie, korzystają z okazji
pooglądać TVP Info.
Występował nowy rzecznik rządu. Z pewnym
rozbawieniem, że klapie jego marki miejsce nierozpoznawalnego dla
mnie znaczka zajęła biało-czerwona flaga.
Mam wrażenie,
że spindoktorzy z Platformy tak bardzo nie ogarniają powodów
zwycięstwa #PAD, że zaczynają przypominać dzieci, którym się
wydaje, że jeżeli będą odpowiednio szybko machać rękami, to
pofruną jak ptaki.
Dlatego naglę wszyscy z Panią Premier na
czele zaczęli używać [swoją drogą – dla mnie niezbyt
zgrabnego] spinu „rozmawiać/się konsultować z Polakami”. Teraz
ta flaga zajmuje miejsce tak wyśmiewanego kotylionu.
Broń Boże
nie mówię, że #PAD, czy PiS mają na flagę monopol. Nie mają.
Ale cała sytuacja jest śmieszna.
Jednak wydaje mi się, że
mejnstrimowy marketing polityczny jest w Polsce na dość żenującym
poziomie. I to jest zła informacja.
3. Chwilę spacerowałem
z Tęgim Łbem. Weszliśmy do kwiaciarni „Bożena”. Tęgi Łeb
opowiedział pani kwiaciarce, że przy jego babci zasuszone kwiaty
wracały do życia.
Nie napiszę kim tęgi łeb jest i czym się
zajmuje, bo Platforma zaczęła by jeździć po Polsce i szukać
kogoś, kto też miał babcię z takimi zdolnościami.
Wieczorem
poszliśmy z Bożeną na jedno piwo do Krakena. A właściwie do
Beirutu. Z jednego piwa zrobiły się trzy. Z tym, że Bożena
przeszła na Ardbega.
Tak mi się jakoś zrobiło, że czuję
Ardbega z dwóch metrów. I nie jest to nieprzyjemne.
Piliśmy z
kolegą Krzysztofem. Do którego przyszło dwóch kolegów z
podstawówki. Koledzy z podstawówki są w porządku. Wiem coś o
tym.
Ja wpadłem na znajomego, który się zajmuje wymyślaniem
literek. Nie widziałem go z dziesięć lat. Zupełnie się nie
zmienił. Może tylko posiwiał. Bożena mówi, że ludzie się nie
zmieniają. Ja tam nie wiem, czy mi to odpowiada, bo wolałbym być
nieco inny niż parę lat temu.
Później przyszedł mój brat z
kolegą z pracy. Marcinem, którego w SMS-ie nazwał Marvinem.
Bożenie się przypomniał Marvin Pontiac. Mnie Starvin' Marvin. Taka
sytuacja.
Wróciliśmy do domu. Zabrałem się za Negatywy,
ale nie dałem rady skończyć. Zasnąłem. I to jest zła
informacja, bo – żeby utrzymać rytm – będę musiał napisać
dwa odcinki prawie na raz.