Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Super Express. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Super Express. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 czerwca 2021

16 czerwca 2021


1. Co RMF ma z tą Szwajcarią. Rano w serwisie reporter stwierdził, że to poza sezonem narciarskim senne miasto. Mazurek w przerwie w spijaniu z dziubka Libickiego przeprosił nas, w znaczeniu: słuchaczy, za wczorajszy błąd w szwajcarskich językach. Ciekawe, czy przeprosił biednego Sachajkę. Libicki powiedział, że gdyby Grodzkim, to by się zrzekł immunitetu. Choć raczej chodziło o to, że gdyby Grodzki był nim, to by się tego immunitetu zrzekł. Nie jest. Jest Grodzkim. Jak mawia pani dr Fedyszak-Radziejowska: nie ma nic gorszego niż mężczyzna–profesor. Pani Doktor nie ma racji. Istnieje przecież mężczyzna-profesor-chirurg-operator-polityk (w jednej osobie). 

W „Super Expressie” fotoreportaż z wizyty Pawła Kowala z małżonką w krzakach. Paweł Kowal kupił wino za 50 złotych i plastikowe kieliszki. Miał też ze sobą egzemplarz „Super Expressu”. Co ciekawe, „Super Express” Paweł Kowal przeglądał w bluzie, która na pozostałych zdjęciach miał zarzuconą na plecy. Kieliszki rozmiaru były wódczanego. Polityk KO pił więc robiąc charakterystyczny dzióbek. Na jednym ze zdjęć pojawił się czarny kot. W tekście o kocie nie ma ni słowa, więc nie wiadomo, czy w krzakach pojawił się przypadkiem, czy był kolejnym rekwizytem – obok wina, kieliszków i „Super Expressu” przywiezionym do tej sesji. 

2. Nad Rokitnicą rozpuścili chemitrailsy. Pojechałem więc do Zielonej. Tym razem audi. Wahacz przestał ukrywać, że nadaje się do wymiany. Trafiłem na godziny szczytu. Ulice, które wczoraj były puste, dziś pustymi by nazwać nie można. Tym razem zaopatrzyłem się w krocie monet do parkomatu. Niestety, gdy zaparkowałem, żadnego nie było w zasięgu wzroku. Pojeżdżę jeszcze kilka razy i w końcu ogarnę na czym ten system polega. 
Wracałem S3 przez Świebodzin. Truskawki pod Tesco po 8,50. W Warszawie ponoć taniej. Po osiem złotych. 
Na budynku Amazonu napisali już „Amazon”. Nie wygląda za to, na to, żeby rychło skończyli remont drogi i – co za tym idzie – skończył się czas ruchu wahadłowego. Trzeba chwilę postać i popodziwiać budynek Amazonu z napisem „Amazon”.
Z drogi do Skąpego widać budowę kolejnej wiertni. Wiem, że wieża wiertnicza, to wiertnia, bo kiedyś, jako żurnalista prasy regionalnej byłem na jakiejś imprezie PGNiG. I mi to panowie górnicy naftowi i gazowi wyjaśnili. Opowiadali też, że mieli zawsze dobrze płatną pracę, ale im nie starczało, bo wszystko zżerały alimenty. Bo przyjeżdżali gdzieś. Drążyli. Wyjeżdżali, a w najbliższej drążeniu miejscowości zostawiali powody alimentów. Przyjeżdżali gdzie indziej. Drążyli. Wyjeżdżali, a w najbliższej drążeniu miejscowości zostawiali powody alimentów. Ale mowa o latach siedemdziesiątych. Dziś to już chyba tak nie działa. 
W każdym razie, siedzimy tu na gazie. Co nie znaczy, że jesteśmy zgazyfikowani. 

3. Na TVN24BiS obejrzeliśmy powtórkę „Tak jest”. Kostrzewa-Zorbas i jakaś dziwna pani komentowali spotkanie Biden–Putin. Dziwna pani wstawiała w swe dziwne wypowiedzi angielskie słowa. Kostrzewa-Zorbas co jakiś czas łypał na nią, jakby nie wierząc uszom własnym. 
Później oglądaliśmy film. Sensacyjny. Z tym panem, co to grał w Netfliksowym filmie o zombie, tego reżysera, co to jest taki modny. Grał też Pierce Brosnan. Film był tak zły, jakby grał w nim Steven Seagal. A nie grał. Czyli da się zrobić tak zły film bez Stevena Seagala. 





 

środa, 25 lipca 2018

23 lipca 2018



Z życia urlopowanego urzędnika centralnej administracji.

1. Poniedziałek. Tygodniki. Rubryki plotkarskie. Tradycyjnie słaby „Wprost”. W zeszłym tygodniu panie napisały, że Krzysztof Szczerski próbował blokować wyjazd Marka Magierowskiego do Tel Awiwu. Gdyby Krzysztof Szczerski chciał kogokolwiek blokować, to ktokolwiek by był zablokowany.
Gociek z Gmyzem trzymają swój średni poziom. W „Sieciach” pustka po Mazurku i Zalewskim. Nieważne, że Mazurek jest socjopatą, a rubryka w stanie agonii była – nie bójmy się tego słowa – słaba. Pustka wyje.
Sygnalista wciąż nie czuje na czym powinna polegać rubryka plotkarska.
[Plotka głosi, że przed laty Sygnalista wkroczył do działu foto der Dziennika i zażądał zdjęć prymasa Wyszyńskiego z obrad Okrągłego Stołu.]
W „Super Expresie” zdjęcie lokalnego celebryty przy wypożyczonym porsche. Z podpisem, że gdyby celebryta takie kupił, wydałby 250 tys.
Red. Pertyński, z którym się podzieliłem tą wiadomością, zauważył, że za 250 tys. to on natychmiast bierze takie dwa. Dziennikarze tabloidów nie potrafią czytać cenników motoryzacyjnych. Gdyby się nauczyli – życie wielu ludzi stałoby się znacznie trudniejsze. Pamiętam pewnego polityka, któremu wytknięto range rovera Evoque, ale cena, która dla tabloidu była bardzo wysoka, w rzeczywistości stanowiła wartość nieznanego w przyrodzie modelu zupełnie pozbawionego wyposażenia.

2. Za pomocą grabi, z pomocą kolegi Kapli wyrównywaliśmy wyrównany przez sąsiada Tomka fragment parku. Wyrównywaliśmy, by posiać na nim trawę. Kolega Kapla pojechał do Warszawy, by pędzić życie literata, ja za pomocą traktorka–stigi zacząłem wlec włókę, zrobioną przez pracowników sąsiada Tomka ze sporej wielkości dwuteownika z dorobionemi zębami. Włóka okazała się niezwykle skuteczna. I to jest dobra informacja. Złą jest, że za każdym przejazdem wznosiła ścianę kurzu, a kurz według Wikipedii jest niezdrowy.
Po którymś z kolei przejeździe z ziemi wylazły duże kamienie. Koledzy Kapla i Wojciech w pocie czoła wyciągnęli dwa. Wielkie. Kiedy wyciągnęli dwa. Wielkie. Wylazł trzeci. Wielki. Kolega Kapla stwierdził, że to musi być jakiś fundament, albo co. Miał rację. Mnie się przypomniała dykteryjka sprzed lat, bez mała trzydziestu, o chodzeniu z wykrywaczem gdzieś, koło Dynowa.
No więc chodzą z wykrywaczem. Wykrywacz piszczy. Kopią. Dokopali się do koła napędowego od T-34. Próbują wyjąć. Nie idzie. Kopią dalej. Dokopują się do następnego koła od T-34. Też nie idzie wyjąć. Kopią dalej. Kolejne koło. Kopią bardziej. T-34.
Kamieni było więcej. Przez chwilę byliśmy przekonani, że odkryliśmy coś średniowiecznego – wszakże Rokitnica istniała już w XIII wieku, ale przyszła sąsiadka Jolka i powiedziała, że na przełomie lat 70. i 80. XX wieku obozujący w parku harcerze z resztek po poniemieckich chlewniach stworzyli kilka przykładów małej parkowej architektury.

3. Na rosnącym przed domem modrzewiu uaktywniła się mała wiewiórka. Koty postanowiły na nią zapolować. Nieskutecznie, gdyż wystrychnęła je na dudków.
Wiewiórka to jednak nie mysz. Nawet mała.
Wieczorem, kiedy przygotowywałem kolację pochyliłem się nad garnkiem, w którym powstawał sos pomidorowo-gorgonzolowy no i z nosa spadły mi do tego sosu okulary. Śmiechu było co niemiara. Sos wyszedł niezły. Za to makaronu ugotowałem za mało. I to jest zła informacja, bo Karol, syn sąsiada Tomka, wielbiciel mojej kuchni, wstawał od stołu nie do końca usatysfakcjonowany. 

sobota, 26 grudnia 2015

24 grudnia 2015



1. Z prędkością 60 km/godz. pojechaliśmy do Świebodzina zrobić zakupy, których nie zrobiliśmy dzień wcześniej. Mam wrażenie, że było dużo mniej ludzi niż rok temu. To chyba jakaś zmiana cywilizacyjna – ludzie wolą wigilijny poranek spędzać w domach niż w sklepach.
W Lidlu nie było już ogórków kiszonych. I to jest zła informacja.
W „Mrówce” węgiel „orzech” [bardziej włoski niż kokosowy] po coś koło 17 zł za 25 kg. Czyli prawie 700 zł za tonę. Jak będzie mi się chciało zeskanować QR kod na opakowaniu – może przeczytam, że importowany z Czech.

2. Zanim wstałem przeczytałem, że gazeta red. Jastrzębowskiego ustaliła, iż bohater ostatnich tygodni nie dość, że nie płaci alimentów, to jeszcze nie ma z tym osobiście specjalnego problemu.
Od paru dni chodzi za mną tekst o „obrońcach demokracji”. W znaczeniu, że mi się w głowie akapity układają. Doświadczenie mówi, że takiego ułożonego w głowie tekstu zwykle nie zapisuję. I to jest zła informacja.
Chciałem napisać, że sprowadzanie protestujących do beneficjentów ostatniego ćwierćwiecza jest – nie bójmy się tego słowa – głupie. [zastanawiam się, czy nie lepiej by było – niż głupie, napisać „bardzo nowogrodzkie”. Z drugiej strony gdybym tak napisał, to by się okazało, że bardzo dużo ludzi by nie zrozumiało o co mi chodzi i musiałbym tłumaczyć i tłumaczyć, a niekoniecznie mi się chce]
Poza beneficjentami ostatniego ćwierćwiecza, [choć – nawet bez specjalnej złośliwości – pewnie by można o niektórych napisać, źe są beneficjentami ostatnich lat ze czterdziestu] są ludzie, którzy jeszcze benefitów ostatniego ćwierćwiecza nie zdążyli pozyskać.
Nie zdążyli ale wierzą, że prędzej czy później to nastąpi. Na razie są gnojeni przez korporacyjnych szefów, ze swoich śmieciówek spłacają wzięte na osiemdziesiąt lat kredyty, tygodniami czekają na prywatną wizytę u lekarza specjalisty, ale kiedyś los się do nich uśmiechnie. Chyba, że coś się zmieni. Zmieni się i lata ich wyrzeczeń pójdą psu w rzyć. Chętnie bym posłuchał, co ma o tych ludziach do powiedzenia red. Sroczyński.


No i jest grupa, której przykładem idealnym jest dla mnie mój były kolega Jerzy. Czyli ludzie, którzy z większym lub mniejszym zaangażowaniem działali w opozycji, później całymi siłami wspierali budowę 3RP. Niestety ta 3RP specjalnie im się za to nie odwdzięczyła. Znaczy wcale się nie odwdzięczyła. [Nie licząc jednego z dziesiątek tysięcy wręczonych przez prezydenta Komorowskiego medali] Jednak dla nich jedynym życiowym osiągnięciem jest właśnie ta 3RP. Dlatego jakakolwiek jej krytyka jest dla nich atakiem na ich życiowy dorobek. Na wszystko co osiągnęli.
UWAGA: te trzy grupy są jedynie częścią protestujących.

Protestujących, którzy na ustach mają ochronę porządku prawnego. A na ich czele stoi ktoś, kto nie płaci alimentów.
[Żeby nie było niedomówień – nie oceniam moralnie. Zostawiam to red. Jastrzębowskiemu.]
Walczymy o autorytet sędziów by dalej mieć gdzieś wydawane przez nich wyroki?

Kiedy wyjechaliśmy ze Świebodzina EML z sobie znanych powodów postanowił wyjść z trybu serwisowego. M70 to w takich sytuacjach wspaniały silnik.

Gdyby zrobić listę problemów, których 3RP nie udało się rozwiązać – kwestie alimentów na pewno by się na niej znalazły. Ciekawe, jak by zareagowano gdyby PAD powiedział kiedyś, że się z tego powodu wstydzi. Tak samo jak po przemówieniu w Gdyni?


3. W zeszłym roku przeszliśmy z choinek ciętych na doniczkowe, które po świętach sadzimy w parku, bądź przed domem. Na korzeniach kupionych w Lidlu świerków ktoś dokonał szpadlem egzekucji. I to jest zła informacja, bo nie wiadomo, czy się przyjmą.

wtorek, 24 lutego 2015

24 lutego 2015


1. W łaskawości swojej zacytował mnie redaktor naczelny tygodnika „Wprost”. W edytorialu. Niestety bez nazwiska, więc nie ma +10 do fejmu.
„»Ja w magazynach dla kobiet naczytałem się takich materiałów. Anonimowe bohaterki, anonimowi napastnicy. W godzinę można napisać« – skomentował na Twitterze jeden z dziennikarzy. Cóż, w takim razie gratuluję pismom, z którymi współpracował.
Zastanówmy się czego gratulować moim poprzednim miejscom pracy może red. Latkowski. Sarkastycznie gratulować.
Jakież z mojego postu musiał wyciągnąć wnioski? Albo, że czytam wyłącznie magazyny, w których pracuję. Albo nawet, że tylko te, które sam piszę.
Jakież my tego możemy wyciągnąć wnioski? Albo że sądzi po sobie. Albo zawsze wyciąga wnioski, które potrzebne mu są do tezy. To drugie jest dużo bardziej prawdopodobne.
Cóż, przy okazji zauważyłem, że użyłem jakieś potwornej: „Ja w magazynach dla kobiet naczytałem się…”. A pozwalam sobie szydzić z języka innych, dużo ważniejszych ode mnie osób. No i to jest zła informacja.

2. Zapisano mnie do fejsbukowej grupy Ludzie SE. Grupy grupującej grupę pracowników „Super Expressu” z początków jego historii.
Ciekawy zbieg okoliczności, bo posty z grupy zaczęły mi wyskakiwać w podobnym czasie jak komentarze do sprawy Durczoka. A ojciec i matka Superaka to taki wypisz-wymaluj Durczok. Tylko drobniejszy. Nie słyszałem też, żeby Durczok posuwał się do rękoczynów. No i chyba najważniejsza różnica – Durczok się znał na robieniu mediów, ten drugi – tak sobie. Co przez jakiś czas czyniło z niego medialnego Antymidasa.
No więc na grupie Ludzie SE pojawiają się opisy jak rzeczony człowiek się awanturował, jak opierdalał, jak wyzywał od takich czy owakich. Wszyscy (prawie) są zachwyceni.

Ludzie, którzy zaczynali pracę w mediach dwadzieścia parę lat temu byli przyzwyczajeni do paru rzeczy. Wśród nich do tego, że szef darł mordę. Dobrze, jeżeli był fachowcem – niestety często bywał idiotą.
Ja tam średnio wspominam moją pracę w Superaku. Najważniejszym doświadczeniem, które strasznie mnie zadziwiło to, że kiedy przyjechałem do centrali w Warszawie na tygodniową praktykę odkryłem, że 80% energii ludzie w stolicy zużywają na ukrywanie własnej niekompetencji. Dziś mi to już tak nie przeszkadza, jak 20 lat temu. I to jest zła informacja.

Pani profesor Grabowska postanowiła stanąć w obronie honoru kierowanego przez nią CBOS-u. Jeżeli w podobny sposób ośrodek robi badania – nic dziwnego, że się nie sprawdzają.

3. Oglądałem na Polsat News urywek „To był dzień” z Jatrzębowskim i Majewskim. Interesujący widok. Naczelny tabloidu, który raczej znany jest z poszukiwania granic, ocenia moralnie reportera śledczego teoretycznie poważnego tygodnika.
To właściwie bardzo zabawne. „Bandyta Latkowski” stara się tłumaczyć, że znaczenie ma to, co robi dziś, teraz – ujawnianie prawdy. Jeżeli coś takiego samego próbuje robić redaktor naczelny dziennika, który puścił Matkę Madzi w bikini na koniu – ten argument ma nie działa, bo jak naczelny tabloidu może mówić prawdę.

To jeszcze bardziej zabawne, bo za Matkę Madzi na koniu chyba najbardziej odpowiada TVN24. Bo jeżeli teoretycznie poważna telewizja informacyjna informuje na żółtym pasku o tym, że Matka Madzi zjadła śniadanie, to co pozostaje tabloidowi.

Chciałbym żeby w Polsce było choć jedno poważne medium. Poważne, czyli takie, żeby funkcjonowało w zgodzie ze sztuką. Żeby można było mieć zaufanie do tego, co się tam przeczyta, obejrzy czy usłyszy. Coraz mniej wierzę, że kiedyś coś takiego powstanie.

Zacząłem czytać „Zwykły Polski Los”. I to jest zła informacja.  

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

24 sierpnia 2014




1. Pomidor. Pomidor. Pomidor. Pomidor. Pomidor. No dobra, nie przesadzajmy. Przetwarzanie pomidorów nie jest aż tak dotkliwe. Korzystając z okazji nadrobiłem twitterowe zaległości. Z dużą radością wgryzłem się w napierdalankę pomiędzy Sławomirem Jastrzębowskim, redaktorem naczelnym „Super Expressu” a tygodnikiem „Polityka”. Napierdalankę pod hasłem „brukowce”.

Mleczko, którego poczucia humoru nie jestem specjalnym wielbicielem mniej-więcej od czasu, kiedy skończyłem podstawówkę, narysował kiedyś faceta, który jedną ręką się masturbuje, w drugiej trzyma lornetkę i patrzy mówiąc: zboczeńcy. I ten właśnie rysunek mi się zawsze przypomina, kiedy tzw. normalne media załamują ręce nad tabloidyzacją tabloidów.
Najśmieszniejsze jest to w „Gazecie Wyborczej”, z której teksty trafiają na portal gazeta.pl obok materiałów z plotek.pl.
Jechałem kiedyś do Poznania z ekipą z Plotka. Było to niezapomniane przeżycie.

„Polityka” sama się zaorała. Najpierw napisała o standardach dziennikarskich. Później podała z dupy wziętą informację o rozwodzie Marcinkiewiczów. Cóż tabloidem też trzeba umieć być.

A tak w ogóle, to marzę o posadzie felietonisty w „Fakcie”. Mam nawet tytuł rubryki: „P.O. Kierownika Jeziora”. Raczej, mimo starań tej posady nie dostanę i to jest zła informacja.
(P.O. nie zawsze znaczyło Platforma Obywatelska)

2. Przez to siedzenie przy komputerze wdałem się w dyskusję z kol. Pertyńskim o Kościele katolickim. Jestem na dobrej drodze, żeby zostać wiceTerlikowskim, a ja przecież nawet specjalnie wierzący nie jestem. I to jest zła informacja, bo gdybym był, to bym z obrony Kościoła czerpał jakąś satysfakcję.

3. Wieczorem zadzwonił Gienek (sąsiad) potrzebował pomocy w uporządkowaniu resztek różnych alkoholi, które zajmowały miejsce. Pomogłem
Siedzieliśmy u nich na podwórku, cieszyliśmy się pogodą, która była zdecydowanie inna niż w Warszawie.
Jolka (żona Gienka) jeździ Kadettem. Identycznym, jak ten zabytkowy, którego zdjęcie wrzucił ostatnio Złomnik. Kadett, jak Kadett. Tylko kombi. Zdrowy tzn. bez korozji.
Jolka opowiadałam jak jakiś gość walnął w nią pod Biedronką. Walnął, wyskoczył z auta, zaczął wyzywać, tak, że aż świadkowie zareagowali. Jolka coś mu też odpowiedniego odpowiedziała i była z siebie bardzo zadowolona do momentu aż do niej dotarło, że właściwie to powinna wezwać policję. I wciąż żałuje, że nie wezwała.
Igor Omulecki jechał autobusem z tej swojej Radości, czy jak to się tam nazywa. W autobusie był pijany pan i dymił. Pasażerowie skarżyli się kierowcy, który nic nie chciał zrobić. Igor już miał panu przyfanzolić (przypomniało mi się to słowo, ładne, nie?) ale przypomniał sobie, że jest ojcem rodziny i, że jeszcze by mógł za mocno i dał sobie spokój. Autobus przyjechał na plac Trzech Krzyży. Wysiedli i Igor i pan. Akurat policja rozstawiała płotki na górników pod Ministerstwem Gospodarki. Igor znalazł jakiegoś wyższego stopniem i opowiedział o całej sytuacji. Policjant niechętnie wysłał dwóch, żeby się panu przyjrzeli. Ten wykonał jakiś agresywny wobec tym dwóm ruch i po chwili leżał skuty na chodniku. Igor poczuł wtedy obywatelską satysfakcję. Skoro mamy służby nie musimy wszystkiego robić osobiście.

A zła informacja? Za dużo tych resztek wypiłem.