1. Przez większość dnia zajmowałem
się sprawami, o których nie mogę napisać. I to jest zła
informacja, bo tak właściwie, to uważam, że byłyby warte
opisania.
W przerwie w sprawach, o których nie
mogę napisać zintegrowałem się z blogerem Rybitzkim, który dwa
razy (przynajmniej) powtórzył, że poznając dziewczynę nie patrzy
w dowód rejestracyjny jej samochodu. Bloger Rybitzki opiekował się samochodem swojej narzeczonej. Samochodem renault Thalia.
Thalia to jeden z najbrzydszych samochodów we Wszechświecie a zarazem dowód na to, że Francuzi mają jakieś poczucie humoru. Talia to córka Zeusa i Mnemozyny. Muza komedii.
Thalia to jeden z najbrzydszych samochodów we Wszechświecie a zarazem dowód na to, że Francuzi mają jakieś poczucie humoru. Talia to córka Zeusa i Mnemozyny. Muza komedii.
2. Zabrałem się za „Esquire”.
Litościwie ominąłem edytorial naczelnego. Z pokorą przyjąłem
fakt, że redakcja promuje Pawła Smoleńskiego (choć człowiek w
moim wieku i z moimi doświadczeniami powinien takie czasopismo
potraktować jak najtańsze świece zapłonowe firmy Bosch).
Przeczytałem, że kolega Jemielita (którego serdecznie pozdrawiam)
rozmawiał z pilotem Baranem prywatnie osiem godzin (fascynujące: –
excusez le mot – po chuj mnie ta informacja, skoro spisano z tych
ośmiu godzin jakieś dwadzieścia minut).
Dość szybko doszedłem do tekstu
Philipa Boyesa o prezydencie Putinie. Do rzeczonego autora mam
stosunek o tyle osobisty, że jestem tymczasowym opiekunem archiwum
wycinków prasowych jego ojca. Do tego czymś, do czego najbardziej z
pracy w „Malemenie” tęsknię jest dzielenie biurka z jego
siostrą.
Dlatego nie będę recenzował całego tekstu. Przepiszę tylko dwa pierwsze zdania: „Władimir Putin nie jest dziś najpopularniejszym europejskim przywódcą. Jego notowania spadną jeszcze bardziej, jeśli nie powstrzyma wspieranych przez Rosjan separatystów we wschodniej Ukrainie i jeśli przerwie zawieszenie broni.”
Z powodów wymienionych wyżej Philipa zostawię w spokoju, ale pochylę się nad Redakcją. Określenie „popularny” po polsku nie do końca znaczy to samo, co „popular” po angielsku. Ale to nie jest największy problem.
„Esquire” jest magazynem dla odpowiednio sytuowanych mężczyzn. Ci odpowiednio sytuowani mężczyźni tzw. LOL-kontent pozyskują z Wykopu, Demotywatorów czy od przyjaciół z fejsbuka. Nie potrzebują do tego drukowanego czasopisma.
Philip Boyes pisał przemówienia prof. Buzkowi w czasach, kiedy ten był przewodniczył Europejskiemu Parlamentowi. Jeżeli te przemówienia były na takim poziomie jak ten tekst do „Esquire” to bardzo zła informacja.
3. W Genewie właśnie się zaczynają targi motoryzacyjne. I mnie tam nie ma. I to jest zła informacja.
Dlatego nie będę recenzował całego tekstu. Przepiszę tylko dwa pierwsze zdania: „Władimir Putin nie jest dziś najpopularniejszym europejskim przywódcą. Jego notowania spadną jeszcze bardziej, jeśli nie powstrzyma wspieranych przez Rosjan separatystów we wschodniej Ukrainie i jeśli przerwie zawieszenie broni.”
Z powodów wymienionych wyżej Philipa zostawię w spokoju, ale pochylę się nad Redakcją. Określenie „popularny” po polsku nie do końca znaczy to samo, co „popular” po angielsku. Ale to nie jest największy problem.
„Esquire” jest magazynem dla odpowiednio sytuowanych mężczyzn. Ci odpowiednio sytuowani mężczyźni tzw. LOL-kontent pozyskują z Wykopu, Demotywatorów czy od przyjaciół z fejsbuka. Nie potrzebują do tego drukowanego czasopisma.
Philip Boyes pisał przemówienia prof. Buzkowi w czasach, kiedy ten był przewodniczył Europejskiemu Parlamentowi. Jeżeli te przemówienia były na takim poziomie jak ten tekst do „Esquire” to bardzo zła informacja.
3. W Genewie właśnie się zaczynają targi motoryzacyjne. I mnie tam nie ma. I to jest zła informacja.