Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trójka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trójka. Pokaż wszystkie posty

środa, 7 kwietnia 2021

6 kwietnia 2021


1. Kocio jednak po 22 postanowił, że wyjść musi. No i wyszedł. Poszliśmy spać. Na nakastliku położyłem pokazujący obraz z kamery przed drwiami. Obudziła mnie przed drugą. Patrzę. Siedzi. No to wstałem i go wpuściłem. Strasznie narzekał, że długo musiał czekać. No i przez te nocne brewerie zaspałem na Bielana u Piaseckiego. Zdążyłem na sam koniec, by usłyszeć, jak – z niewiadomych powodów – nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy Prezes zaprosił go do PiS-u.
Dziemianowicz-Bąk w „Graffiti”: Afera w Rzeszowie. Ja nie wierzę w teorie spiskowe. Afera w Rzeszowie. Ja nie mówię, że tam się stało coś złego, ale jest afera w Rzeszowie. Ponad połowa Polaków uważa, że Rząd sobie nie radzi ze szczepieniami. 
Kępka: Powołuje się pani na sondaż, ale tam pytanie było nie o szczepienia, tylko: jak rząd radzi sobie z pandemią. 
Dziemianowicz-Bąk – bez zmrużenia oka: ale teraz szczepienia to najważniejszy element walki z pandemią. 
Pani Poseł ma talent. Nadała by się do Platformy. 

Cymański u Mazurka – (życzymy mu zdrowia – jak to podkreślał Mazurek – szczerze) – zaprzeczał sobie w co drugim zdaniu. Znaczy mówił najpierw jedno, później drugie, znowu wracał do pierwszej wersji, by po chwili wrócić do drugiej. Nadał by się do Platformy

2. Jakże się cieszę, że nie zajmuję się czynnie polityką. Gdybym dziś był gościem jakiejś publicystyki, to najprawdopodobniej musiłbym odpowiedzieć na pytanie – Kim dla pana był Krzysztof Krawczyk? I bym się musiał wić jak piskorz. Gdyż należę do tej prawie pięćdziesięcioletniej młodzieży, która panem Krzysztofem się nigdy jakoś nie fascynowała. Wolałem Andrzeja Zauchę, być może dlatego, że z jego córką chodziłem na religię. Do św. Anny. Chodził tam też młody Grechuta, ten co później zaginął. Salka miała naprawdę niezły strop. Chyba renesansowy.  


Przypadkiem usłyszałem fragment prognozy pogody w „Trójce”: „w Wielkopolsce, konkretnie w okolicach Gorzowa, spodziewane są burze.”
Może zdziwi to niektórych, ale to, że Gorzów jest Wielkopolski wcale nie znaczy, że leży w Wielkopolsce. Szczecin też – wbrew pozorom – nie leży nad morzem. Z Warszawy tego nie widać. 
Gorzów Wielkopolski nim został Gorzowem Wielkopolskim był Gorzowem nad Wartą a wcześniej – Kobylą Górą. Z Kobylą Górą trudniej by było się pomylić. 

W „Trójce” usłyszałem, że Szymon Hołownia, w związku z tym, że mógł się zaszczepić wezwał do dymisji ministra Dworczyka. To jest akurat prawdopodobne. 

3. W parku narcyzy zajęły miejsce przebiśniegów. 

Pojechaliśmy do Zielonej Góry – gdyby w „Trójce” powiedzieli, że to śląskie miasto nie miałbym pretensji, gdyż przez większość historii to było śląskie miasto – żeby oddać książki do biblioteki. Bożena się zapisała, pożycza i się zaczytuje. Później trzeba jechać i oddać. To jest akurat proste i bezpieczne – przed budynkiem stoi skrzynka, do której się zwracane książki wrzuca.  
Wracaliśmy przez Krosno Odrzańskie. W miejscu, gdzie było kiedyś centrum miasta – jest skwer. Rynek jest teraz dziwnym wybrukowanym placem, w jaki zmienia się droga.

W Bytnicy jechałem kawałek za nauką jazdy. Powoli jechałem, gdyż była to raczej jedna z wcześniejszych lekcji. Gdybym był instruktorem – chyba bym żądał od kursantów okazania wyniku testu. Choć gdybym był – pewnie bym nie żądał. Zresztą co ja mogę wiedzieć o wyborach życiowych instruktora jazdy z okolic Krosna Odrzańskiego.  




 

wtorek, 16 sierpnia 2016

15 sierpnia 2015


1. Niedzielny poranek był tak dawno, że właściwie nie pamiętam co robiłem. I to jest zła informacja. Znaczy, pamiętam, że sąsiad Gienek wrócił z ryb. Coś tam złowił, ale nie był to taki rodzaj, o jaki chodzi. Chciał mi nawet ten połów ofiarować, ale się szybko zreflektował, że raczej bym tych ryb sam nie filetował [czy jak się tam ta czynność nazywa].
Pojechałem do miasta, żeby zwrócić kolejny niedziałający cyfrowy prostownik. Stanąłem przy ladzie, ochroniarz pokazał mi kartkę – w związku z awarią systemu zwrotów nie przyjmujemy. Kupiłem więc prostownik jeszcze jeden.
W Lidlu sprzedają makrelę. Surową. Do smażenia. Polecam.
Nowy prostownik zadziałał, ca samo z siebie jest dobrą informacją. Do tego wykonał serię dziwnych czynności i martwy akumulator z Suburbana jakby ożył. Znaczy – zaczął się ładować.

2. Późnym popołudniem wpadł Cyfrowy Szogun z rodziną. Porozmawialiśmy o starych czasach. Złą informacją jest, że i ja, i oni musieliśmy jechać, więc nie porozmawialiśmy odpowiednio długo.
3. Ruszyłem w kierunku Warszawy. Tłoku specjalnego nie było. Więcej aut jechało w kierunku przeciwnym.
Zatrzymałem się na Orlenie przed Koninem. Gaz za 2,23, a w Warszawie, przed wyjazdem tankowałem z 1,37.
Na stacji była pani, która koniecznie chciała dolać olej do swojego Lupo, nikt nie mógł jej pomóc wybrać jak olej dolać powinna. Lupo miało lat nieco ponad dziesięć. Zasadniczo olej wlany mógł być dowolny. Zapytałem, czy świeci się kontrolka ciśnienia oleju. Pani powiedziała, że nie. Ale informacja, że trzeba zmienić. Powiedziałem, że powinna do Warszawy dojechać. No i pewnie dojechała.
A ja, się przez dobre pięćdziesiąt kilometrów zastanawiałem, jak rozwiązać problem, kiedy nie wiemy, jaki olej jest, a koniecznie trzeba dolać. Chyba bym dolał półsyntetyk. Ale nie jestem pewien. I to jest zła informacja.
Dojechałem do Warszawy przed północą. Wpadłem na moment do hotelu do Druha Podsekretarza. Właśnie rozstawiano barierki i znaki zakazu ruchu 15 sierpnia. Trójka w serwisach nadawała, że warszawscy kierowcy przeżyją gehennę.
Muszę sprawdzić, czy o warszawskich maratonach informuje w taki sam sposób.

piątek, 15 sierpnia 2014

15 sierpnia 2014

1. Miałem się od rana zajmować konkretną pracą, więc pojechałem na grzyby. W dębniaku ruch, jak na Marszałkowskiej. Muszę się wybrać na mszę – może podczas ogłoszeń podawany jest harmonogram, kiedy, gdzie, kto zbiera.
W lesie znikąd pojawił się zylion czerwonych niejadalnych grzybów. Pojawiły się też jadalne. Kurka świecąca na żółto z czterdziestu metrów to bardzo ładny obrazek.
Cały las został ogrodzony siatką. Dziwne to robi wrażenie. Niby po to, żeby zwierzęta nie niszczyły upraw. Ale przy odrobinie samozaparcia można ogłosić teorię, że chodzi o to, żeby ludzie się odzwyczaili od tego, że do lasu można normalnie wejść, Bo jak Lasy Państwowe sprywatyzują, to już nie będzie można wchodzić.
„Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”. Nie pamiętałem, że to de Tocqueville.

W lesie słuchałem Trójki, która stosuje coś, co mi się skojarzyło z chowem wsobnym. Mianowicie: ktoś z jej pracowników robi plejlistę. Czyta ją dwóch innych pracowników i próbuje zgadnąć który to pracownik. Później inny pracownik prowadzi audycję, której gościem jest ten pracownik, który zrobił plejlistę. Puszczają piosenki z tej plejlisty i słuchacze dzwonią, żeby powiedzieć jak bardzo kochają tego pracownika. I innych pracowników też. A ja tak lubię słuchać radia w samochodzie.

W każdym razie pojawiły się grzyby i nie jest to dobra informacja, bo nie mam za bardzo jak ich suszyć w większej ilości.


2. Kiedy rozpalałem w piecu przez wieś przejechał radiowóz na sygnale. Ja bym się bał z taką prędkością wchodzić w zakręt kią. Swoją drogą ciekawe, czy złapał ich fotoradar gminnej straży.
Pochowałem dzisiaj 1 i 2/3 myszy. Mysie zwłoki, zwłaszcza niekompletne, to najmniej przyjemna rzecz w kotach.
Myszy, którą pochowałem całą próbowałem ze dwa razy pomóc blokując koty. Niestety zamiast uciekać w rozsądnym kierunku ładowała się w ślepe zaułki. Walka trwała parę godzin.
Wieść gminna niesie, że jeżeli myszy, w lecie ładują się do domu – zima będzie ostra.
Szykuje się super zima. Już od miesiąca myszy pchają się do domu, w którym są trzy koty.
Ja tam bym wolał zimę krótką i lekką.

3. Musiałem wpaść do Lidla, bo święto, goście, a coś trzeba jeść. Kiedy wychodziłem, w najmniej odpowiednim do tego miejscu, (specjalnie oznaczonym na asfalcie) stało BMW 5GT. Ze środka łypało dziewczę, zdziwione, że wszyscy patrzą na nie wilkiem.
Przypomniało mi się, że świebodzińska premiera 5GT miała miejsce pięć lat temu. Pojechaliśmy z ojcem do Tesco, wychodzimy, a wkoło auta stoi mały tłumek i patrzy.
I nie wiem co jest gorsze. To, że czas tak szybko leci, czy, że dzisiaj w Świebodzinie samochody nie budzą już takich emocji.