1. Tydzień rozpocząłem w Pendolino.
Chwalić Boga nie urwały się żadne drzwi, spóźnienie też się
zmieściło w granicach rozsądku.
Niestety dzieliłem wagon z rodakiem z
Austrii, który rozmawiał sam ze sobą. Najpierw o tym, że chyba
nie pójdzie do restauracyjnego, później o zniżkach na bilety w
Austrii i Polsce, o wiedeńskich basenach, do których można chodzić
tylko rano, bo później dzieci sikają, a przez cały czas rzucał
obelgi w kierunku czterech siedzących przy klubowym stole śniadych
jegomościów. Nie mówił tylko, kiedy jadł. A zjadł chyba z kilo
boczku, który pokroił na plasterki.
Na gdańskim dworcu spotkałem ministra
Siemoniaka. Nie było w tym nic dziwnego, bo wcześniej spotkałem go
na Centralnym. Podróż koleją skraca czas.
Pod kościołem św. Brygidy
dowiedziałem się, że w BMW750 na pewno nie zepsuł się
potencjometr pedału gazu, bo nie jest to potencjometr, tylko silnik
krokowy (cokolwiek by to miało znaczyć). Psuje się komputer
Od eemeli. Od upału.
Twórcy ekspozycji ECS czerpali
garściami z Muzeum Powstania. Garście jednak nie były
wystarczająco duże.
Pozostałości Stoczni nie robią
dobrego wrażenia. I to nie jest dobra informacja.
Nad plebanią św. Brygidy unosi się
duch księdza Prałata.
Poznałem Arcybiskupa. Przymierzyłem
jego czapkę. Spoko. Tylko kolor niezbyt twarzowy.
2. Po dwóch godzinach snu pojechaliśmy
na Westerplatte. Było ciemno, ale tylko przez chwilę. Kiedy zrobiło
się jaśniej zauważyłem napis: Nigdy więcej wojny. Uwielbiam tę
poetykę. Przypomina mi dzieciństwo.
Plotka kuluarowa głosiła, że pani #PEK się spóźni. Kuluary zastanawiały się, czy w związku z tym nie nastąpi lokalne przesunięcie godziny 4:45. Plotka kuluarowa okazała się zaprzeczyć. [jak inaczej zapisać jednym słowem nie potwierdzić?]
Po raz chyba trzydziesty dziewiąty napiszę, że #PAD przywitał panią #PEK zasadniczo w jedyny możliwy w sytuacji oczekiwania na syreny sposób. Później, po składaniu kwiatów, pani #PEK wybrała taką trajektorię, by się z #PAD nie spotkać.
Przypomniało mi się, że trzydzieści lat wcześniej byłem zmartwiony, bo przez strajk nie mogłem popłynąć wodolotem na Hel.
Cierpliwość bywa nagradzana. Motorówka, którą płynęliśmy na Hel była szybsza niż wodolot. I nie była radziecka.
Nie zobaczyłem baterii, z której admirał Unrug nie pozwolił ostrzelać Grand Hotelu. I to jest zła informacja. Swoją drogą ciekawe, czy Grand Hotel by został odbudowany.
3. Dwa dni później było Jastrzębie. Jechaliśmy przez Tarnowskie Góry, bo pan kierowca ustawił chyba nawigację na najkrótszą trasę. Za karę prawie trafił dzika.
Dowiedziałem się, dlaczego na strażackich wozach wisi napis „Protest”. Chcę więcej zarabiać. Nie mieli podwyżki od chyba pięciu lat. I to nie jest dobra informacja. Strażacy powinni dobrze zarabiać.
Potem jeszcze byliśmy w Kielcach. Cale życie marzyłem, żeby zobaczyć targi. Motorówka, Kielce – tydzień zrealizowanych pragnień.
Plotka kuluarowa głosiła, że pani #PEK się spóźni. Kuluary zastanawiały się, czy w związku z tym nie nastąpi lokalne przesunięcie godziny 4:45. Plotka kuluarowa okazała się zaprzeczyć. [jak inaczej zapisać jednym słowem nie potwierdzić?]
Po raz chyba trzydziesty dziewiąty napiszę, że #PAD przywitał panią #PEK zasadniczo w jedyny możliwy w sytuacji oczekiwania na syreny sposób. Później, po składaniu kwiatów, pani #PEK wybrała taką trajektorię, by się z #PAD nie spotkać.
Przypomniało mi się, że trzydzieści lat wcześniej byłem zmartwiony, bo przez strajk nie mogłem popłynąć wodolotem na Hel.
Cierpliwość bywa nagradzana. Motorówka, którą płynęliśmy na Hel była szybsza niż wodolot. I nie była radziecka.
Nie zobaczyłem baterii, z której admirał Unrug nie pozwolił ostrzelać Grand Hotelu. I to jest zła informacja. Swoją drogą ciekawe, czy Grand Hotel by został odbudowany.
3. Dwa dni później było Jastrzębie. Jechaliśmy przez Tarnowskie Góry, bo pan kierowca ustawił chyba nawigację na najkrótszą trasę. Za karę prawie trafił dzika.
Dowiedziałem się, dlaczego na strażackich wozach wisi napis „Protest”. Chcę więcej zarabiać. Nie mieli podwyżki od chyba pięciu lat. I to nie jest dobra informacja. Strażacy powinni dobrze zarabiać.
Potem jeszcze byliśmy w Kielcach. Cale życie marzyłem, żeby zobaczyć targi. Motorówka, Kielce – tydzień zrealizowanych pragnień.