Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złote Globy. Jim Carrrey. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złote Globy. Jim Carrrey. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 stycznia 2016

16 stycznia 2016


1. Spaliśmy w „Royalu” – znaczy hotelu garnizonowym. Znaczy, trudno powiedzieć, gdzie, gdyż przed wojną były to cztery hotele. Po wojnie połączono je w jeden. Nie udało się to do końca, gdyż każdy z nich miał nieco inaczej dzielone piętra. Czyli wyjeżdżając windą z jednej strony na piętro pierwsze, w drugiej części jest się na piętrze drugim. Choć tego też nie należy być pewnym. Postanowiłem pójść na śniadanie. Na logikę i zgodnie ze znakami noża i widelca udałem się w okolice recepcji. No i tam była restauracja. Ale nie podawano śniadania. Siedzące tam panie stwierdziły, że nie są w stanie wytłumaczyć mi, gdzie podawane są śniadania i wysłały mnie do recepcji. Tam pani tłumaczyła mi długo i zawile – wyjedzie pan na pierwsze piętro, pójdzie w prawo, później w lewo, potem będą schody, potem znowu prosto aż do pokoju dwieście coś, potem coś tam i na końcu będzie winda, tam pan zjedzie piętro niżej i już. Windy nie znalazłem. Znalazłem śniadanie. Właściwie pod moim pokojem. Śniadanie było niedobre. I to jest zła informacja.

2. Wracaliśmy trasą kielecką. Po drodze, telefonicznie doprowadziliśmy do tego, że komórka niemieckiego dziennikarza, którą zostawił w prezydenckim sekretariacie wróciła do właściciela, znaczy do niego wróciła. Państwo po raz kolejny zdało egzamin. A zaangażowane były dwa biura i jedna służba specjalna.
Jechaliśmy z pięć godzin. Na koniec zostawiłem w samochodzie telefony. I to jest zła wiadomość, bo musiałem jechać po nie aż na Augustówkę.

3. Wieczorem oglądaliśmy retransmisję Złotych Globów. Szczerze mówiąc wolę Globy niż Oscary. Zwłaszcza, kiedy prowadzi ten z piwem, choć nie rozumiem sporej części jego dowcipów. Jim Carrey wygląda z brodą, jakby ubrał maskę z „Maski”.
Ale najciekawsze było to, że z tego, co mówili przemawiający ze sceny ludzie najważniejszą rzeczą dla ich środowiska jest liczba przychodzących do kin ludzi, i to, ile pieniędzy ci ludzie w tych kinach zostawiają.
U nas niestety filmowcom chodzi o coś innego. I to jest zła informacja.

Być może dlatego nie robi się u nas filmów na miarę „Zjawy”.