środa, 3 czerwca 2020

1 czerwca 2020


1. Rok temu opuścił nas Pawełek. Od tego czasu nie mamy już żadnego kota. I to jest zła informacja.

2. Ze dwa tygodnie temu kupiłem bilet na samolot. Zasadniczo, kupiłem by wesprzeć narodowego przewoźnika ale skoro się okazało, że jednak lata – postanowiłem skorzystać. Bożena zawiozła mnie do Babimostu, Niby ja prowadziłem, ale nie ma to żadnego znaczenia. 
Na lotnisku przywitało mnie dwóch żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Jeden mierzył temperaturę, drugi go pilnował. Chciałbym jak towarzysze amerykańscy używać w takich sytuacjach zwrotu: Thank you, for your service. Niestety, nikt jeszcze nie spopularyzował polskiej wersji. I to jest zła informacja.

W rozmowie z panem z SOL-u użyłem słowa trotyl. Pan z SOL-u powiedział, żebym takich słów nie używał. Używam tego słowa zawsze kiedy bramka losuje mnie do sprawdzenia śladów materiałów wybuchowych. Opowiadam, jak kiedyś znaleziono na mnie trotyl. Wynik był taki, że byli przekonani że przed chwilą coś zdetonowałem. Było bardziej śmiesznie niż strasznie. SOL-e powtarzały test licząc na to, że za którymś razem wyjdzie negatywny. Niedoczekanie. Z czasem dotarło do mnie logiczne wyjaśnienie. Otóż kilka godzin wcześniej byłem na świątecznej imprezie w JW 2305. Wystarczyło uścisnąć kilka dłoni, by lotniskowa maszyna rozpoznała we mnie terrorystę.

Na lotnisku ekipa lokalnej telewizji robiła materiał o restarcie startów. Dzięki Bogu należałem do tej części pasażerów, których nie poproszono o wypowiedź.

Puste Okęcie ma swoje plusy. Można je szybko przejść.

3. Po pracy udaliśmy się z Druhem Sekretarzem na kolację. Znaleźliśmy przy Hożej nowego Wietnamczyka. Potem poszliśmy na chwilę do Krakena.
Kupiłem bilet na samolot do Zielonej Góry. Podrożał o prawie połowę. I to jest zła informacja. W sumie nie aż tak zła, bo podrożał do 120 złotych. 

wtorek, 2 czerwca 2020

31 maja 2020


1. Niedziela. Śniadanie przy telewizorze. Bóg mi świadkiem – nic nie pamiętam z przedpołudniowej publicystyki. Utarczkę pomiędzy Sławkiem Sierakowskim a red. Grochal ale nie na tyle dokładnie, żeby móc przytoczyć jakieś z niej słowa. Czyli chyba lepiej było oglądać Domo+. Choć nie wiadomo, bo „Ucieczka na wieś” zrobiła się jakaś nudna. I nie mogę jakoś ostatnio trafić na „Wielkie Projekty”. Na Turbo też dawno nic ciekawego nie widziałem. Słowem: niedzielne oglądanie telewizji traci sens. I to jest zła informacja.

2. Z linką od kosiarki poszedłem do sąsiada Tomka. Poczęstowano mnie kawą. Sypaną. Kawy zasadniczo nie piję. Zwłaszcza sypanej. Chyba, że jestem u sąsiadów. Synowie sąsiadów wywierali na rodzicach presję, by zmontować trampolinę, którą mieli dostać na dzień dziecka. Nieskutecznie wywierali presję.
Sąsiad Tomek będzie coś robił dla Toyoty. Znowu. Poprzednim razem opowiadał historię o jakichś ptakach, które gnieździły na hali. (Gnieździć bardziej mi się podoba niż gniazdować, choć pewnie nie do końca to samo znaczy). Że pilnował, że by podczas prac nie stała się tym ptakom jakaś krzywda. I że przyszedł inżynier jakiś japoński i go pochwalił, bo ptaki w fabryce są ważne.
Linka od kosiarki będzie musiała pojechać do Międzyrzecza. I to jest zła informacja, bo nie do końca wiadomo kiedy wróci.

3. Zagryzłem zęby i zacząłem naprawiać urodzinowy zegar. Czyli powtórzyłem walkę z wahadłem. Po pierwszej – zegar przestał chodzić. Poprawiłem. Zaczął. Ale wciąż się spóźniał.
Z obciętej rurki plastikowej (Bożena zrobiła z nich abażury do lamp w salonie na piętrze – nie wszystkie użyła) zrobiłem dystans, który umożliwił uniesienie soczewki wahadła. Wahadło zaczęło się więc wahać szybciej. Przeczytałem na mądrym zegarmistrzowskim forum, że czy waha się dobrze, będzie wiadomo po czterdziestu ośmiu godzinach. I to jest zła informacja.

Zegar pochodzi z Schwenningen, gdzie w 1844 roku Friedrich Mauthe założył fabrykę zegarów. Orzeł z FMS w szponach oznacza, że powstał po 1925 roku. Czyli jest młodszy od mojej świętej pamięci babci. Jak również starszy od mojego młodszego brata, bo firma upadła w 1975.
Posiadacze garbusów, którym udało się przejechać bezawaryjnie 100 tys. kilometrów dostawali zegarek tej firmy. Dużo mniejszy. Mój by się w garbusie nie zmieścił. Chyba, że w wersji z odsuwanym dachem.





poniedziałek, 1 czerwca 2020

30 maja 2020


1. Śniła mi się praca. I to jest zła informacja. Śniły mi się w pracy spiski. Częściowo wymierzone we mnie, które to spiski odkrywałem i musiałem je neutralizować. Jest to o tyle zabawne, że większość opisywanych przez naszych publicystów spisków w rzeczywistości nie istnieje. We śnie zdawałem sobie z tego sprawę i odkrywanie wymierzonych we mnie spisków powodowało dysonans poznawczy.

2. Obudziłem się więc z poważnym bólem głowy. I to jest zła informacja.
Walczyłem z bólem na różne sposoby. W końcu postanowiłem go zignorować. Uruchomiłem kosiarkę. Kosiłem w parku. Maszyna do zbierania trawy nabierając trawy przykładała wektor siły (nie jestem w pełni przekonany, że tę sytuację tak się nazywa) od spodu ucha do którego była przymocowana. Czyli unosząc tył kosiarki zmniejszała nacisk tylnych kół, a co za tym idzie – zmniejszała trakcję. Innymi słowy – im więcej było zebranej trawy, tym większy był problem z jazdą – koła ślizgały się w najmniej odpowiednich momentach. Potem, podczas cofania (żeby wyrzucić zebraną trawę na kompost trzeba cofnąć pod górę) rozwaliła się konstrukcja, którą zmontowaliśmy z sąsiadem Tomkiem. Pękły szpilki (te, które nie są ostre, tylko grube i gwintowane). Później zerwała się linka układu kierowniczego. I tyle było z koszenia.
Nie było źle, bo zasadniczo wykosiłem większość tego, co chciałem.
W międzyczasie sąsiad Gienek, kosą swoją spalinową Stihla wykosił najpierw przy płocie, później poprawił po mnie. Czyli pełen sukces.

3. Złą informacją jest, że nie bardzo wiadomo, kiedy ruszę kosiarkę.
Kiedy my z Gienkiem zajmowaliśmy się parkiem, Bożena kosiła trawnik. W pewnej chwili sprzed kosiarki wyskoczył jej ptaszek. Przestraszyła się, że mu zrobiła krzywdę, bo jakoś słabo latał.
Wrzuciłem zdjęcie na Twittera, żeby się dowiedzieć co to za ptak. Wyszło, że mały kos. Nie chciał pić, nie chciał jeść, nie wyglądał na poturbowanego. Kiedy Bożena go wypuściła, natychmiast koło niego pojawiła się matka, która pilotowała go do kupy gałęzi, która leży obok domu.
W każdym razie od teraz wiem, że te czarne ptaki z pomarańczowymi dziobami to kosy. Samce.



niedziela, 31 maja 2020

29 maja 2020


Tym razem będzie w odwrotnej kolejności.
3. Dobre trzy godziny zajęło mi pisanie „Negatywów”. Napisałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. Budziłem się. Czytałem, co napisałem. Przypominałem sobie o co mi chodziło. Dopisywałem słowo. Zasypiałem. W połowie dotarło do mnie, że jeżeli nie skoczę szybko to nie skończę nigdy, więc zacząłem się skracać. Złą informacją jest, że chodzi mi po głowie, żeby czasem skracać jeszcze bardziej. Do trzech zdań.

2. Ponad 300 kilometrów. Wszystko między Kinicami w zachodniopomorskiem a Zieloną Górą. W Kinicach na kościele mieszka bociania rodzina. W Zielonej Górze – nie. Przynajmniej na kościołach, które widziałem. Na polu, między Świebodzinem a Ługowem przeprowadzany był wywiad. Rano było ładnie, później się zachmurzyło. Zaczęło padać. Już myśleliśmy, że trzeba będzie stawiać namiot i całą koncepcję wywiadu na polu szlag trafi ale w ostatniej chwili padać przestało. Podczas wywiadu zaczęło się nawet przejaśniać. Ale nie było tak ładnie, jak w piątek. I to jest zła informacja.
Zauważyłem, że nie zauważyłem kiedy oddano most na S3 nad Odrą.

1. Wstałem za wcześnie. Boniek u Mazurka był nudny. Nie mogłem zjeść śniadania, bo ciągle ktoś dzwonił. Dzień jak co dzień. I to jest zła informacja. 

sobota, 30 maja 2020

28 maja 2020


1. Bladym świtem do pracy. I to jest zła informacja. Zawsze, gdy muszę użyć budzika śpię słabo, czekając aż zadzwoni. A ten nie dzwoni. W końcu decyduję się wstać na pół godziny przed tą nastawioną. Wstaję, wykonuję mnóstwo nikomu niepotrzebnych ruchów i ledwo zdążam.

2. W pracy się okazało, że muszę alarmowo jechać w lubuskie, co samo z siebie nie jest złą informacją. Złą jest, że najpierw nie mogłem wyjechać z Warszawy, później problemem był ruch przed Strykowem.

3. Kiedy dojechałem okazało się, że muszę dalej jeździć. Zaliczyłem obie stolice województwa. Do tego jeszcze dwa inne miasta. Choć w jednym z przypadków to bardziej były przedmieścia. Dwieście pięćdziesiąt kilometrów. Czyli w sumie prawie siedemset. Złą informacją jest, że nikt jeszcze nie spopularyzował sposobu na bezpieczne czytanie mejli w czasie prowadzenia samochodu. 

piątek, 29 maja 2020

27 maja 2020



1. Praca zmusiła mnie do tego, bym wstał przed siódmą i coś szybko zrobił. I to jest zła informacja.

2. Zrobiłem, było przed ósmą. Co tu robić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Zacząłem oglądać telewizor. Najpierw bardzo kolorowy serial, w którym jeden z Policjantów z Miami gra policjanta z San Fracisco. Oglądałem i nic nie mogłem zrozumieć. Jeden z bohaterów mówił, że się nazywa Jerzy Kosiński, choć wcale nie był podobny. W skrzyni oznaczonej ostrzeżeniami przed promieniowaniem trzymał pieniądze, które – jak tłumaczył – pochodziły z tantiem. Policjanci tłumaczyli jego narzeczonej, że nie moży być Kosińskim, bo Kosiński nie żyje. Ona tłumaczyła, że żyje, tylko nic nie pisze, bo cierpi na niemoc twórczą, z którą walczy uprawiając seks. Narawdę nie rozumiejąc o co chodzi przełączyłem na TVN Turbo, na „Legendy PRL-u”. Patryk Mikiciuk jeździł Lambrettą, później wożony był Osą. Zanim zaczął być wożony mignęło zdjęcie z Warszawskiej Fabryki Motocykli. No i dotarło do mnie, że przez kilka lat, w redakcji periodyku „Malemen” siedziałem w miejscu, gdzie kończyła się linia produkcyjna Os. No i mi się przypomniały tamte czasy. I to jest zła informacja, bo to, że dziś problemy, które wtedy miałem wydają się śmieszne, nie znaczy, że wtedy nie wydawały się bardzo poważne.

3. Remont klatki schodowej zamarł. Dziury w ścianach, w nich nowe rury. Swoją drogą ta klatka schodowa udowadnia, że nigdy nie zrozumiem warszawiaków. I to jest zła informacja. Otóż z przedwojennej kamienicy – sprzed pierwszowojennej – zachowała się część klatki schodowej. Schody z piaskowca, spoczniki z terakotą. Poręcze. Widać było, że kamienica mimo iż formy jest powojennej, ma ze sobą jakąś historię. Schody z piaskowca, ponad stuletnie nieco się powycierały. Mieszkańcy więc grupowo zażądali, by je wymienić. Na nowe granitowe. Terakota na spocznikach była popękana, więc ją też trzeba było wymienić. Na paskudne płytki. Paskudne ale hiszpańskie. W ten sposób pozbyto się śladów czegoś, co przetrzymało dwie światowe wojny, powstanie i komunę. Schody po których – na ten przykład – chodził Witkacy, do swojego handlującego drewnem przyjaciela. Szkoda gadać.

Wieczorem, po pracy poszedłem do Beirutu. Wypiłem dwa piwa ucinając pogawędkę z kolegą Marcinem, wydawcą gazet lotniskowych. Pogawędkę o kryzysie. Z wnioskiem, że kryzys obecny może zadziałać oczyszczająco. Wykończy firmy, które nie miały sensu, pozwoli się szybciej rozwijać tym, którzy są ogarnięci. 

środa, 27 maja 2020

26 maja 2020



1. I to jest zła informacja. Kiedy nie muszę się jakoś specjalnie spieszyć – omijam kulczykową część autostrady. 74 złote. Jechałem północna drogą. Przez Trzciel, Pniewy i Tarnowo Podgórne. Poznań objechałem od południa, później S5 wróciłem na 92. Na A2 wróciłem przez Wacławów. Przed Strykowem minąłem ciężarówkę z wielkim znakiem Polski walczącej na tyle. Nie zauważyłem, co było na boku.

2. Wciąż słucham „Trylogii”. Konkretnie „Potopu”: „Znam ja Polaków i wiem, że gotowi na wszystko, byle się przed obcymi jako polityczny naród pokazać. Cała usilność nasza w tym, aby nas obcy chwalili” – Hieronim Radziejowski do Arvida Wittenberga, an chwilę przed poddaniem się Wielkopolan.
„Trylogię” czytałem ze czterdzieści lat temu. Może trzydzieści dziewięć. Byłem chory i leżałem w łóżeczku. Później, przez całe lata byłem przekonany, że Sienkiewicz to sprawny tandeciarz. Matejko pióra. Dziś odkrywam, że – jak mawiał pewien mój były kolega – byłem w mylnym błędzie. Znaczy – może i Sienkiewicz tandeciarz, lecz zasadniczo w niczym to nie przeszkadza. Kiejdański pałac Radziwiłłów w 1944 roku został wysadzony w powietrze. I to jest zła informacja.

3. Krakowskie Przedmieście pełne ludzi. Zupełnie jak przed epidemią. Różnica taka, że przed epidemią w maseczkach z rzadka pojawiali się Azjaci.
Po pracy podjechałem do mechanika Jacka, by się przyjrzał ukośnemu wahaczowi. Niestety go nie było. I to jest zła informacja, gdyż będę musiał podjechać jeszcze dwa razy. Pierwszy by zdiagnozować, drugi by przeprowadzić zabieg wymiany.
Wieczorem próbowałem obejrzeć „South Park”. Znowu bezskutecznie. 

wtorek, 26 maja 2020

25 maja 2020


1. O siódmej przyjechali panowie wycinać, co winno być wycięte. Szekspir mógłby dramat napisać o konflikcie między człowiekiem z piłą spalinową, który wynajęty chce jak najszybciej wykonać robotę tnąc wszystko co ma w zasięgu wzroku, a właścicielem terenu, który z jednej strony wie, że musi coś tam wyciąć, z drugiej – żal mu każdego krzaczka. Pilarz uważa, że właściciel jest wariatem, bo wydaje sprzeczne polecenia. Właściciel uważa, że pilarz jest pozbawionym serca barbarzyńcą. Pilarz przycina gałęzie drzewom, których nie ma zamiaru ściąć. Właściciel uważa, że nieodwracalnie zniszczony jest ich pokrój. Pilarz zaczyna przeklinać godzinę, w której przyjął zlecenie, właściciel myśli, że powinien znaleźć kogoś innego, albo zrobić to samemu. Nie wiem, jak u Szekspira wyglądałby finał. I to jest zła informacja.

2. Od rana zajmowałem się apaszkami. Sok z buraka rozpropagował fejka, że pani Prezydentowa ma apaszkę za 18 tysięcy złotych. Radio Erewań. Nie apaszkę, tylko dwieście apaszek, i nie pani Prezydentowa, tylko Kancelaria, i nie ma, tylko kupiła, żeby rozdać. I rozdała.
Jakże się cieszę, że się nie płacę podatków w Warszawie. Gdybym płacił, byłbym – chcąc, nie chcąc – sponsorem Soku z buraka.
Żurnaliści dzwoniący w tej sprawie, kiedy się okazywało, że nie ma afery – tracili zainteresowanie. I to jest zła informacja, bo nikt nie napisał, że afery nie ma.

3. „Mythic Quest” . Bardzo śmieszne. Śmieszniejsze niż „Dolina Krzemowa”. Połowę drugiego odcinka przespałem, I to jest zła informacja – przespałem, bo byłem zmęczony. Będę musiał obejrzeć jeszcze raz. 

24 maja 2020


1. Niedziela. Poranna publicystyka mnie zbytnio nie angażowała, aż do „Loży Prasowej”. Nie należę do wielbicieli redaktor Łaszcz. I nie chodzi mi o to, że jej poglądy często wpływają na sposób prowadzenia programu – nie jest to jakaś wyjątkowa sprawa – taki mamy klimat. Bardziej o to, że jej komentarze często świadczą o oderwaniu od rzeczywistości, które komuś na kierowniczym stanowisku w telewizji informacyjnej niezbyt przystoi.
Otóż redaktor Łaszcz zarzuciła Kancelarii, (a tak właściwie Biuro Prasowemu, czyli mnie), że TVN24 jest źle traktowane. „Nie mamy najmniejszych szans, by pojechać z kamerą i państwu pokazać prezydenta, tylko musimy brać od telewizji publicznej sygnał. Nie mamy również szans zadawania pytań. Jest napisane, że prezydent udzieli wypowiedzi mediom. Jakim mediom? Rozumiem, że udziela wypowiedzi tylko kamerze telewizji publicznej, a nam nie.” Nie chce mi się przytaczać dyskusji – jeżeli ktoś chce przesłuchać, niech sobie zainstaluje aplikację i zapłaci z 10 złotych. IMHO – nie warto.

Kiedy wybuchła pandemia musieliśmy szybko rozwiązać problem transmitowania prezydenckich oświadczeń. Normalnie było tak, że do Pałacu przyjeżdżało kilkadziesiąt ludzi. Nasza Sala Kinowa (w której zwykle są oświadczenia) jest nieco większa od takiej w Białym Domu, ale i tak bywa tam ciasno. O zachowaniu reżimu sanitarnego nie ma mowy. Mogliśmy streamować na Fejsie, YouTube czy Twitterze, ale to nie zawsze działa. Czasem nagrywaliśmy i wysyłaliśmy pliki internetem – niestety z dużym opóźnieniem. Stanęło na tym, że poprosiliśmy o pomoc TVP. I teraz jest tak: TVP przysyła wóz, który transmituje obraz z kamer. Wcześniej wysyłamy informację o tym, o której godzinie zacznie się transmisja i parametrach sygnału satelitarnego. Sygnału, który TVP za darmo udostępnia wszystkim, bez wyjątku. Czyli również TVN24. I jest to zupełnie to samo, co TVP daje do siebie na antenę. Redaktor Łaszcz może o tym nie wiedzieć, gdyż TVN24 zwykle nie jest transmisją zainteresowane. Opowieść o tym, że TVP jest uprzywilejowaną przez nas stacją jest nieprawdziwa. Nieprawdziwa i niezbyt mądra, bo TVP musi angażować swoje środki, ludzi, płacić za satelitę etc. – nie mając z tego żadnego zysku.

W Ameryce jest tak, że duże sieci mają tygodniowe dyżury, podczas których transmitują prezydenta. Produkują sygnał, który za darmo udostępniają innym stacjom. U nas raczej nie ma na to szans i to jest zła informacja.
Ale gdyby stacja redaktor Łaszcz chciała na czas jakiś zastąpić TVP w produkcji darmowego sygnału dla reszty stacji – bardzo bym się ucieszył.

2. Ustawiliśmy urodzinowy zegar na miejscu. Spóźnia się parę minut na dobę, a wahadła nie da się już bardziej skrócić. I to jest zła informacja. Choć może się da. Tyle, że nie wiem jak.


3. Dwudziesty czwarty maja. Pięć lat temu był bardzo długi dzień. Byłem w Krakowie Passatem kombi. Później spędziłem z półtorej godziny w bardzo ciekawym towarzystwie, w ciasnym boksie w piwnicy Reduty Banku Polskiego. Zrobiłem cztery nieostre zdjęcia, później padła mi bateria w telefonie. I to jest zła informacja. Bo dobrze by mieć więcej dowodów, że mi się to wtedy nie śniło. 


poniedziałek, 25 maja 2020

23 maja 2020


1. Dziwna pogoda. Niby słońce, a co chwilę pada. Do tego zimniej niż cieplej.
Poszedłem za stołówkę zobaczyć ile udało się zrobić. Panowie mieli wyciągnąć z chaszczy drzewo, które zostawili wynajęci przez energetykę ludzie, którzy wycięli nam śliwki. Panowie drzewa nie wyciągnęli, za to wycięli rosnące od paru lat młode dęby i ostatnią owocującą śliwkę. I to jest zła informacja.

2. Pojechaliśmy pod Gorzów, do pana, od którego pochodzi mój urodzinowy zegar. Mieliśmy zobaczyć meble, które przyjechały do niego z Francji. W Chociulach remontują drogę. Wahadełko. Dziwnie ustawione, bo jeżeli się zagapi pierwszy stojący na światłach, albo jadący z przeciwka się nie spieszą, przejadą ze dwa samochody.
Zatankowałem w Tesco. Rachunek za gaz i benzynę wyszedł równo 300 zł. To musi być jakiś znak. Nie wiem jaki i to jest zła informacja. Przez całą drogę rozmawiałem przez telefon. Uwielbiam soboty, w które praca nie pozwala o sobie zapomnieć. 
U pana od mebli kupiłem karafkę. Jelonki w krysztale rżnięte. W prezencie urodzinowym dla matki.

3. Karafkę napełniłem kupionym w Lidlu spirytusem. (Разве я позволил бы себе налить даме водки?) I pojechaliśmy do Boryszyna. Matka oczywiście postanowiła organoleptycznie sprawdzić zawartość karafki. Zapach nie był wystarczająco przekonujący, sprawdziła smak. Świadek twierdzi, że bardzo nerwowo szukała czegoś, by popić. Zatem plan się powiódł. Jestem wyrodnym dzieckiem. Złą informacją powinno być, że nie jestem pewien, czy to jest zła informacja. Większość imprezy przegadałem przez telefon. I to jest zła informacja, bo wymagało to poszukiwania na zewnątrz zasięgu.

Rozpadało się na dobre. Minister Ardanowski to jakiś prorok. Mówił, że deszcze majowe powinny czasowo rozwiązać problem suszy. No i suszy rolniczej nie ma. Jest hydrologiczna. 

niedziela, 24 maja 2020

22 maja 2020


1. No więc wstałem o czwartej. Położyłem się spać i obudziłem o siódmej trzydzieści. Tyle dobrze, że łeb mnie przestał boleć.
Obserwując z bliska polską politykę zauważyłem jak wiele rzeczy dzieje się przypadkiem. Publicyści opisują niestworzone historie, spiski, polityczne plany. A w rzeczywistości są to – bardziej lub mniej zwykłe – zbiegi okoliczności.
Gdyby rozmowa Mazurka z Kazikiem odbyła się na początku tygodnia, dynamika związana z Trójką pewnie by wyglądała inaczej. Rozmowa Mazurka z Kazikiem nie odbyła się na początku tygodnia, bo najpierw Kazik nie usłyszał telefonu Mazurka, później Mazurek nie zauważył, że Kazik oddzwonił. No i przez to padło bardzo wiele niepotrzebnych słów. I to jest zła informacja.


2. Cały dzień jednak bolała mnie głowa. I to jest zła informacja. Z Pałacu wyszedłem dobrą godzinę później niż mogłem. Podjechałem do byłej cenzury kupić sobie okulary. Wzrok leci mi ostatnio dioptrię na rok. W sklepie przy Mysiej można kupić okulary francuskiej chyba firmy o dźwięcznej nazwie Izipizi. Są tanie, niezbyt wytrzymałe ale wygodne. Pierwsze, po roku noszenia, pękły mi na pogrzebie premiera Olszewskiego. Tak same z siebie pękły. Na nosie. Pęknięte nosiłem z pół roku, aż się zupełnie rozleciały. Zrobiły to w Nowym Jorku na ONZ. W Nowym Jorku można je kupić w sklepie MOMA, ale kosztują ze dwa razy więcej niż w Polsce. Miałem połówkowe okulary do czytania. To były moje pierwsze okulary. Dostałem je od Bożeny. Były z tytanowego drutu. Wyglądałem w nich jak pan Kleks. Zgubiłem je w Żyrardowie, na podpisywaniu trzynastej emerytury. Mam nadzieję, że komuś, kto je znalazł do się przydadzą. Przez chwilę próbowałem funkcjonować bez okularów do czytania, niestety zacząłem zrobić zbyt poważne błędy na Twitterze. Pojechałem więc na Mysią i kupiłem pierwsze z brzegu okulary, które okazały się całkiem spoko. Postanowiłem wtedy, że co jakiś czas będę kupował okulary na wszelki wypadek. Ten przydługi monolog ma służyć temu, bym mógł podzielić się wrażeniami z kupowania okularów w pandemii. Więc jest niejednoznacznie. Niby reżim. Maseczki, pleksi wokół kasy, mało ludzi w sklepie. Z drugiej – okulary trzeba przymierzyć, trzeba zdjąć maseczkę, popatrzeć w lustro. Wybrałem. Przymierzyłem. Kupiłem. Bożena mówi, że nie są tak dobre jak poprzednie. I to jest zła informacja.

3. Zapakowałem oliwkę do auta i ruszyłem na wieś. Oliwkę kupiliśmy kiedyś w Ikei. Niestety prawie ją utopiłem. Już myśleliśmy, że się nie podniesie, a ona, w przeddzień realizacji decyzji o odzyskiwaniu doniczki – odbiła. Nie jest może tak elegancko uformowana ale ma się chyba dobrze. Mam nadzieję, że będzie się mieć dobrze na wsi. Jechałem przez Castoramę (polerowany granit i gwoździe tapicerskie), Makro (Kinga Pienińska, olej z pestek z winogron, pomidory malinowe, dużo płynu do mycia okien), Orlen (myjnia – trzeba było zmyć z podwozia błoto północnego Mazowsza). Dojechałem chwilę po północy. Znaczy szybko. Nie chciało mi się stawać, by dotankować LPG i to jest zła informacja, bo spaliłem z pół baku benzyny.
Parę dni wcześniej przyjechał mój urodzinowy zegar. Nie je, nie pije, a chodzi i bije. 

sobota, 23 maja 2020

21 maja 2020


1. 7:30. Remont klatki schodowej uzupełniony został o remont mieszkania nad nami. I to jest naprawdę zła informacja.
Czarzasty rzucił u Mazurka mięsem. Powiedział: coś tam, coś tam, kurwa, coś tam. W części internetowej. Nie zdziwię się, kiedy zrobi coś takiego na antenie. W telewizji. Potem inni zaczną to robić. Takie czasy. Nie, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. Ale jeszcze nie tak dawno by to było nie do pomyślenia.
W przyszłości chyba chciałbym zostać komentatorem czegokolwiek w telewizjach informacyjnych. Komentował bym cokolwiek używając słów, które dziś powszechnie uważane są za obelżywe. Chciałbym do tego czasu osiwieć, by wyglądać nobliwie.

2. W pracy mam na ścianie pięć telewizorów. Mogę sobie pozwolić na pełen pluralizm informacyjny. Zwykle trzy stacje informacyjne pokazują mniej–więcej to samo. Tym razem było inaczej. TVP Info zajmowało się pedofilią, Polsat News – wyborami, TVN24 zaś – Trójką – transmisją posiedzenia senackiej Komisji Kultury. I to było istne kuriozum.
Kolega mój jeden, oglądając – jak sam raczył stwierdzić – co lepsze kawałki na Twitterze, westchnął: ech gdzie czasy komisji ds. Rywina. Młody Ziobro, Rokita w olimpijskiej formie. Dawne dzieje. Trudno się nie zgodzić.
Kolega właśnie stracił pracę w wielkim zagranicznym wydawnictwie. I to jest zła informacja. Gdybym robił w mediach – natychmiast bym go zatrudnił.

3. Po pracy poszedłem do Krakena. Dokładniej: do Beirutu. Pierwsze piwo od chyba marca.
Po powrocie do domu postanowiłem zacząć w końcu oglądać nowy sezon South Parku. Włączyłem i obudziłem się o czwartej z potwornym bólem głowy. Było już jasno. I to jest zła informacja, bo nie lubię kłaść się do łóżka, kiedy jest jasno. Zwłaszcza, kiedy remont klatki schodowej jest uzupełniony remontem mieszkania nad nami.

Do tego znowu będę musiał zacząć oglądać nowy sezon South Parku. Zresztą ten sezon wcale nie jest taki nowy. Jest z 2018 roku. 

piątek, 22 maja 2020

20 maja 2020


1. 7:30. Najpierw pojechałem na kontrol do doktora. Należę do promila ludzkości, który na sam widok lekarskiego fartucha czuje się lepiej. W tym przypadku doktor był profesorem, więc jeszcze przyjemniej. Generalnie wszystko ze mną w porządku. I to jest zła informacja, bo to, że się tak źle czuję musi wynikać z wieku.

2. Obowiązki przytrzymały mnie w Pałacu na tyle, że nie mogłem pojechać z ekipą na północ Mazowsza. Wysłali mi googlową pinezkę, wybrałem trasę i ruszyłem ich śladem. Z niewiadomych przyczyn inżynierowie z Ingolstadt uzbroili audi w szyby, które słabo przepuszczają fale radiowe. Tak słabo, że na przykład by przejechać bramki na państwowej części A2, urządzenie viatoll trzeba wystawać przez okno. Jechałem na północ i im bardziej jechałem, tym bardziej nawigacja w telefonie mi nie działała. O tym, że trzeba było skręcić dowiadywałem się dwa kilometry za skrętem. No i kiedy wyjeżdżałem z komórkowego zasięgu, musiałem wystawiać telefon za okno, żeby wiedzieć, gdzie jestem. W pewnym momencie skręciłem w drogę, która z bitej zmieniła się w niebitą. A później – zasadniczo – w żadną. Nawigacja nie była specjalnie przekonująca w kwestii miejsca, gdzie byłem. Mniej–więcej wskazywała kierunek. Więc jechałem, starając się nie powiesić na garbie między koleinami. Audi jest zdecydowanie niżej zawieszonym samochodem, niż te, którymi jeździłem przez ostatnie lata, więc niepowieszenie się wymagało nie lada ekwilibrystyki. No i muszę przyznać, że w końcu doceniłem czteronapęd. Wykopał mnie ze dwa razy. Ratując przed koniecznością poszukiwania traktora. W końcu, bez większych szkód wróciłem na asfalt. Inżynierowie z Ingolstadt antenę nawigacji umieścili na klapie bagażnika. Gdybym adres z pinezki wpisał w fabryczną nawigację raczej bym w polu nie wylądował. Nie zrobiłem tego z lenistwa. I to jest zła informacja.

3. Dojechałem. Służba Ochrony Państwa sprawdziła pirotechnicznie samochód, przy okazji zwracając uwagę na korozję osłony silnika wentylatora chłodnicy. Wyrażono wątpliwość, co do przeglądu rejestracyjnego. Udowadniając, że obowiązuje, zauważyłem, że tylko przez jeden dzień, więc po pracy pojechałem przegląd zrobić. Diagnosta był służbistą. (Może lepszym określenie by było – purystą). Wykonywanie rejestracyjnego przeglądu w COVIDowym reżimie nie jest proste. W każdym razie samochód jest w porządku. Trzeba tylko będzie niedługo wymienić lewy dolny ukośny wahacz (cokolwiek by to miało znaczyć). I to jest zła informacja.

.

czwartek, 21 maja 2020

19 maja 2020

1. 7:50. Dość wcześnie się okazało, że w kamienicy trwa remont klatki schodowej. Niby można się przyzwyczaić, bo z przerwami trwa już któryś rok z rzędu. Jednak jest to zła informacja. Bo zdążyłem się odzwyczaić.

2. Rozwalił mnie gość Mazurka. Jeden z moich młodszych kolegów powiedział, że miał wrażenie, że Mazurek rozmawiał z Robertem Kwiatkowskim. Coś w tym jest. I to zła informacja.
Średnia długość życia mężczyzn w Polsce to trochę powyżej siedemdziesięciu lat. Pewnie dlatego siedemdziesięcioletnim wyznawcom idei TKM wszystko jest jedno, co będzie później niż teraz.

3. Platforma Obywatelska w osobach pań: Nowackiej, Kidawy-Błońskiej i Muchy zarzuciły Prezydentowi, że zwlekając z podpisaniem ustawy antyprzemocowej naraża bezpieczeństwo ofiar przemocy. Prezydent wieczorem tę ustawę podpisał, ale nie to jest ważne. Otóż w ustawa wejdzie w życie dopiero za pół roku. Senatorowie PiS próbowali to zmienić – skrócić vacatio legis o połowę. Niestety senatorowie Platformy odrzucili te poprawki. (Odrzucili wszystkie – przez co ustawa zaraz będzie nowelizowana, bo przeszła z poważnymi błędami). Reasumując: ustawa mogła zacząć działać trzy miesiące wcześniej, Platforma to uniemożliwiła. Ustawa zacznie działać za pół roku. A teraz zarzuca Prezydentowi, że ten nie przejmuje się cierpieniami ofiar. Faryzeim. Zapomniałem o tym słowie. Teraz sobie przypomniałem. I to jest zła informacja.