poniedziałek, 14 czerwca 2021

13 czerwca 2021


1. Zrobiło się zimno. Kocio koleżanki dziś nie przyprowadził. Wyciągnąłem za to z niego trzy kleszcze. Jak mu te kleszcze wyciągam, to potem czuję, że coś po mnie łazi. 

2. Zmarnowaliśmy pół niedzieli oglądając ma Prime osiem odcinków serialu „Panic”. Rzecz się dzieje w miasteczku w Teksasie. Chyba bliżej Luizjany, bo jest woda i ktoś się do Baton Rouge wybierał. Miasteczko nazywa się Carp. I ma być – w pełnym tego słowa znaczeniu – beznadziejne. Tak bardzo, że młodzież – tracąc życie – bierze udział w grze, w której można wygrać dolarów kilkadziesiąt tysięcy, dzięki którym można z Carp wyjechać. Niby tak jest beznadziejnie, a szkoła wygląda nieźle, ma orkiestrę – fałszującą, ale zawsze orkiestrę. Co chwile coś się dzieje, jak nie parada z okazji dnia niepodległości, to jakieś demolition derby. 
Za to drogich mają mechaników. Skrzynia biegów do geo Metro za trzy tysiące dolarów to jednak przegięcie. Na ebay.com chodzą po trzysta. 
W każdym razie serialu – nie polecam. 

Za to zdecydowanie polecam „Mythic Quest”. O ile pierwszą serią się nie zachwycałem, to druga pełna jest smaczków.  

3. Po zwycięstwach w Warszawie i Gdańsku opozycja bierze Rzeszów. Tego marszu nikt nie zatrzyma. (Drę łacha z jutrzejszych tytułów).
Z innej beczki: ministra Warchoła w exit polls przeskoczył nawet performer Braun. Dawno, dawno temu, kiedy po Warszawie zaczęła chodzić opowieść, że Ziobryści samo się podatkują na fundusz wyborczy. I że ten fundusz zaczyna być ośmiocyfrowy, ktoś – nie powiem kto – powiedział, że w takim razie będziemy świadkami najdroższych przegranych kampanii w historii polski. Prorok?




 

niedziela, 13 czerwca 2021

12 czerwca 2021


 

1. Ledwo się człowiek położył, już musiał wstać. Kocio zalegał na tarasie, a wyglądało na to, że zaraz lunie. Wszedł cośtam zjadł, po czym władował się do łóżka i zaczął drzemać w typowej dla siebie przedziwnej pozie.
Długo nie podrzemał, gdyż wzywało nas śniadanie. Wyszedł na deszcz, szybko wrócił i zasnął na zaanektowanym przez siebie fotelu. 

Jedząc śniadanie oglądaliśmy przez chwilę „Nasz nowy dom”. Pani Dowbor podzieliła się z nami mądrością: „kwiaty cięte dobrze wyglądają w wazonach”. Później oglądaliśmy „Ucieczkę na wieś”. Tłumacząca serię postać próbuje do polszczyzny wprowadzić określenie „pokój zabaw”. Najwyraźniej nie słyszała – ta postać – słowa „bawialnia”. 
Nadzorowałem kiedyś tłumaczenie serii historycznych filmów „Discovery”. Ciężki kawałek chleba. W pewnym momencie chciałem się z rozpaczy nauczyć angielskiego. Kwiatek, który zapamiętałem, to o Rosenbergu, który służył Signal Corps. Przetłumaczono że pracował w rozgłośni radiowej. Kiedy zaprotestowałem – usłyszałem, że się mymandrzam. 

Później mignęło mi „Drugie śniadanie mistrzów”. Bez Stanowskiego, na którego się nie zgodziła stacja. Za to z Saramonowiczem i Pawłem Wrońskim. Była też pani o czerwonych włosach i mój kolega Michał Okoński. Coś mówili o piłce. Nie słuchałem. O Michale Okońskim kiedyś mówiono, że kiedyś się będzie o nim mówić, że się zapowiadał na niezłego brydżystę. 

2. Pojechaliśmy na poprawiny. Poprawiny są fajniejsze niż wesela. Ludzie są trochę jak towarzysze broni. Łączy ich dotkliwość rzeczywistości. Mniej-więcej pamiętają co razem przeszli we wcześniejszy wieczór. Impreza nad jeziorem, więc pływano. Ja nie. Za to zobaczyłem pływającego zaskrońca. Pierwszy raz w życiu. Jestem też mądrzejszy w kwestii gołębi hodowlanych. Trzysta kilometrów w dwie godziny czterdzieści. 

3. Wracaliśmy uciekając przed ulewą, którą zgubiliśmy za Ołobokiem. Dogoniła nas chwilę po tym, jak weszliśmy do domu. 
Chwilę później do drzwi zaczął dobijać się Kocio. Precyzyjniej – zaczął się wydzierać żądając wpuszczenia. W każdym razie inaczej się jego wrzasków nie dało się zinterpretować. Wszedł mokrzusieńki. Po chwili się okazało, że nie jest jedynym kotem w domu. Przez uchylone drzwi na taras musiała wejść wcześniej jego koleżanka. Zauważyliśmy ją, jak próbowała wyjść przez zamknięte drzwi. Można było odnieść wrażenie, że Kocio obserwuje te próby z pewnym rozbawieniem. Przestała. Wlazła pod stół. Kocio próbował jej coś wytłumaczyć. Nie wiadomo z jakim skutkiem. W każdym razie przeniosła się pod szezlong. Bożena wywabiła ją jedzeniem. Zjadła dwie saszetki tzw. mokrego z Rossmanna. Kocio jej w tym sekundował. Głaskać się nie pozwoliła. Póżniej przeniosła się pod kanapę. Spod kanapy do kuchni, gdzie zaczęła rozmawiać ze swoim w lustrze odbiciem. Wróciła pod kanapę. Kocio zaordynował otwarcie drzwi na taras i sobie poszli. 
Wiele wskazuje na to, że będziemy mieć nowego kota. 


sobota, 12 czerwca 2021

11 czerwca 2021


1. Śniło mi się, że leciałem z Mateuszem Morawieckim śmigłowcem Mi-17. Takim, jak latał GROM, bez tylnych drzwi. Leciałem trzymając się barierki, która jest tam z tyłu. Ten Mi-17 był właściwie wielkości Herculesa. Wcześniej z Morawieckim długo rozmawiałem. Nie pamiętam o czym. Leciałem. Ręce mnie zaczęły boleć. Chciałem się jakoś dostać do środka, ale po zastanowieniu się obudziłem. 
U Mazurka po prostu Jacek Gmoch. W Grafitti Zbigniew Ziobro to już nie było takie proste. 

2. „Zastosujemy wszelkie dostępne środki w obronie Gazety Wyborczej, filaru polskiej demokracji” napisali naczelni Wyborczej. Tym razem nie chodzi o obronę Gazety przed krwiożerczym PiS-em. Tym razem filar polskiej demokracji musi broni się przed swoim właścicielem. Wyborcza vs Agora. 
Może pora na to, żeby redakcja wybrała wolność, porzuciła złe korpo i założyła jakieś niezależne medium. 

Bożena zaczęła przeprowadzać biblioteczkę z warszawskiej sypialni. Znaczy – przywiozła parę paczek książęk. Do jednej się załapał świąteczny Magazyn Wyborczej. Dwudziestoletni. Ech, jak to było porządnie robione. I edytorsko. I fotograficznie. Ze wszystkich autorów, w Gazecie został chyba tylko Andrzej Kublik (o ile został).


3. Ślub. Edyty – córki sąsiada Gienka. Z Christianem. Niemcem. Ołobok, kościół św. Bartłomieja. Ufundowany przez ostatnią opatkę klasztoru cysterek w Trzebnicy. Z witrażu „Heilige Hedwig bitte für uns” patrzy na nas św. Jadwiga Śląska – patronka pojednania polsko-niemieckiego. Christian powtórzył całkiem niezłym polskim przysięgę małżeńską. Czasem potrafimy zwyciężać kulturowo.
Ksiądz podczas kazania powtarzał, że prawdziwa miłość to poświęcenie życia. Nie jestem pewien o co mu chodziło. 
Wesele. Leśniczówka w Złotym Potoku. Niezłe miejsce. Za komuny ośrodek chyba MSW. Taki mniejszy Arłamów. Nad czystym jeziorem, nad którym nic więcej nie ma. 
Jechaliśmy na skróty przez las. Niestety źle w tym lesie skręciłem i z jazdy na skróty przez las została jazda przez las. Drogą, która jakiś czas temu postanowiła rozpocząć nowe życie jako ścieżka. W każdy razie – dojechaliśmy.
To prawda, można się bawić bez alkoholu. Tylko po co?
Może po to, żeby później porozwozić gości. 
Wilki ponoć przeniosły się gdzieś bliżej Odry, na drodze zaczęły się więc pojawiać sarny. Zachowują się jak piesi na przejściach po wejściu w życie nowych przepisów. Problem polega na tym, że nikt im chyba nie powiedział, że przepisy dotyczą oznaczonych przejść. 



 

czwartek, 10 czerwca 2021

10 czerwca 2021


1. Mazurek z puszki, gdyż pojechaliśmy odwieźć Józkę na berliński pociąg. Rozmowy z Niedzielskim zawsze są przyjemne. Na Dworcu żywego ducha. Zwykle na pociąg czeka kilka osób. Byliśmy my. Później się pojawiła jakaś para. 
Chwilę przed przyjazdem berlińskiego, z przeciwka przyjechał pociąg składający się z samych pustych podczołgówek. Choć może to były bardziej podkołowetransporteryopencerzonówek. 
Wracając odwiedziliśmy targ zwany rynkiem. I Lidla. W Lidlu kupiliśmy biały oleander, który był tak zaniedbany, że się go nam żal zrobiło. I jakoś nie wypadało go zastawić na uschnięcie. 

2. Wczoraj wieczorem obejrzałem (dla mnie przypadkowy) odcinek serialu „Schtisel”. Jednym okiem oglądałem. Bardziej słuchałem. Od słowa, do słowa. Odkryłem, że wiem, jak jest po hebrajsku sznycel. Parę słów jeszcze było, ale tylko שׁנִיצֶל zapamiętałem. 
O ile życie by było prostsze, gdyby w Izraelu mówiono w jidysz. 

Biden w Europie. „Fakty”. Radość w głosie Kasi Kolendy przypomniała mi się wieczór po wylocie z Warszawy Trumpa. Na Placyku siedziała ekipa z TVN-u. Młodsza część była szczerze uradowana kawałem dobrze wykonanej roboty, część starsza wyglądała jakby jej listonosz rowerem ulubioną żabkę przejechał. Cóż, przez dwa dni musieli się zachwycać stosunkami polsko-amerykańskimi. 
Wolność mediów kończy się zwykle w miejscu, gdzie zaczynają się interesy ich właścicieli. 

3. Bożena znalazła mysz. Na podłodze, na środku salonu. Nieruchomą. Podejrzewaliśmy Kocia, że złapał, przyniósł, utłukł i zostawił. Jednak oddychała. Kiedy wynosiłem ją na zewnątrz, okazała się całkiem sprawna. W sumie ciekawa strategia. Położyć się na środku podłogi domu z kotem i udawać, że się nie istnieje. A może to raczej taktyka? 

Kocio większość dnia spędził na tarasie. Ruszył się dopiero, gdy wieczorem zacząłem podlewać rośliny.  


 

9 czerwca 2021


 

1. Mazurka przespałem. Znaczy – się obudziłem, włączyłem, zasnąłem, obudziłem i się skończyło. Więc nie wiem, czy Naumann mówił coś na temat profesora Terleckiego.  
Minister Buda powiedział Piaseckiemu, że smak w polityce nie ma znaczenia. Moja pani doktor, kiedy przyszła mnie poinformować, że będzie dobrze, choć gdy mnie przywieźli podejrzewała, że nic z tego nie będzie, powiedziała, że prawda w medycynie jest przereklamowana. Znaczy – że prawdę pacjentom mówi, gdy jest już po wszystkim. Wydawać by się mogło, że tego rodzaju podejście powinno być popularne wśród polityków. Jak widać – nie wszystkich. 

2. Cały dzień oglądałem „Startup”. Robiąc przy okazji inne rzeczy. Na przykład postawiłem buraki – na barszcz. W znaczeniu – żeby się kisiły. Poddałem się w kwestii tostera – padła sterująca elektronika, której się niestety nie da ominąć. Wymieniłem kółka w szafce, która ma stanąć obok pompy ciepła. Były takie, które się mogą kręcić we wszystkie strony, założyłem zamocowane na stałe. Ograniczyłem wolność szafce. Teraz może jechać do do przodu i do tyłu, wcześniej mogła w strony wszystkie. Jeżeli istnieje światowy ranking wolności ruchu szafek, Polska spadła w nim właśnie przeze mnie. 
Przerwałem oglądanie, by chwilę pokosić. Aplikacja Polskiego Radia sama się zatrzymuje, co jest potwornie irytujące. Trzeba zatrzymać kosiarkę, wyjąc telefon z kieszeni, uruchomić odtwarzanie, wsadzić telefon do kieszeni, uruchomić kosiarkę. Po chwili znowu trzeba zatrzymać kosiarkę, wyjąc telefon z kieszeni, uruchomić odtwarzanie, wsadzić telefon do kieszeni, uruchomić kosiarkę. I tak dziesięć razy. Przeczytałem rano na WirtualnychMediach, że Rada Programowa Polskiego Radia odrzuciła sprawozdanie nadawcy z realizacji misji publicznej. Może też probowali słuchać kosząc. 

3. Wybuchła mnie opona w rowerze. Ciekawe doświadczenie. Huk był taki, że aż mi uszy przytkało. Musiałem wczoraj przesadzić z ciśnieniem. 
Znowu nie będę jeździł rowerem. A tak się dobrze zapowiadało. 




środa, 9 czerwca 2021

8 czerwca 2021


 

1. Kocio, wieczorem awanturował się z jakimś kotem, który wszedł do parku. Postanowiłem Kocia wesprzeć. Obecnością swoją wywarłem na intruzie presję. Czmychnął. Kocio poleciał za nim. Rano spał na poduszkach rozłożonych przez Bożenę na tarasie. Nieco poraniony. 

Mazurek tym razem chciał, żeby o profesorze Terleckim wypowiedział się doktor Giżyński. Jutro będzie chciał, żeby wypowiedział się w tej sprawie Sławomir Naumann. Ja się chyba w tej sprawie wypowiem w sobotę. Wcześniej zdąży się wypowiedzieć cała Polska. 
Z Polsatu się dowiedziałem, że wybory będą 10 października. Po krótkim śledztwie wiem, że niekoniecznie. Pewne jest, że paru opozycyjnych polityków to opowiada. 
Po dziewiątej, w TVN24, prowadzącemu pomylił się Terlecki z Banasiem. Banasiem ojcem. Z Banasiem synem wywiad można było poczytać w DGP. Mocna rzecz. 

2. W Ołoboku postawili paczkomat. Niestety koło Dino, do którego wielbicieli nie należę. Do paczkomatu trafił śrubokręt. Widełkowy. Potrzebny mi do rozebrania tostera. Postanowiłem nie ruszać samochodu. Ruszyłem rower. 
Mam kolegę, który na czterdzieste urodziny kupił sobie porsche, ja kupiłem sobie rower Giant. Używany. Pojechałem tym rowerem do pracy na Pragę. Przez most Poniatowskiego. 
Jazda rowerem po moście Poniatowskiego nie jest fajna. Powinna powstać tam kładka. Powstaje na wysokości Portu Praskiego. Chyba tylko po to, żeby mieszkania tam zyskały na wartości. 
No więc było na tyle niefajnie, że rower został w pracy. Stał tam z pół roku. Może dłużej. W końcu wróciłem na nim na europejską stronę Wisły. Postał chwilę w mieszkaniu, w końcu trafił na wieś. Goszcząca młodzież używała go do jeżdżenia nad jezioro. Ja się raz przejechałem do mechanika w Radoszynie. No i tyle. 
Nadmuchałem opony. Ustawiłem siodełko. Usunąłem połamane fragmenty osprzętu – na przykład uchwyt na iPhone 4. I ruszyłem. Daleko nie zajechałem, bo się okazało, że coś się dziwnego dzieje z przerzutkami. Wróciłem. Zdjąłem koło. No i się okazało, że to nie przerzutki, tylko kaseta się rozkręciła. I tryby zaczęły chodzić bez żadnego trybu. 
Skręciłem, ruszyłem, dojechałem, wyjąłem śrubokręt (widełkowy) w paczkomatu. Żeby go nie trzymać w kieszeni – co by było niezbyt wygodne – umieściłem śrubokręt (widełkowy) w uchwycie na latarkę. Pasował, jakby stamtąd był. Ruszyłem. Dojechałem. Wyjąłem śrubokręt (widełkowy) z uchwytu na latarkę i zająłem się kosiarką. 
Jazda na rowerze poszerza horyzonty. Zza kierownicy samochodu nie zauważyłbym ile interesujących rzeczy leży na poboczu. Na przykład chromowana nakrętka z tych, co mocują koło. Albo plastikowa owiewka montowana na drzwiach, czy plastikowa osłona silnika. 

3. Kosiarka. Najpierw odkręciłem nie tę co trzeba śrubę. I o mały włos kosiarka nie rozpadła się na dwie części. Udało mi się proces dezintegracji zatrzymać i odwrócić. Później odkręciłem śrubę dobrą. Rozebrałem napinacz. Łożysko zrobiło się mniej kulkowe. Po konsultacji z Józkiem – ojcem sąsiada Tomka (rodzaj łożyska poznaje się po napisie na gumce), ruszyłem auto, by się udać się do sklepu po łożysko japońskie. Kupiłem, wróciłem. Próbowałem wymienić. Nie udało się – miałem problem z pierścieniem Segera. Udałem się więc do Józka – ojce sąsiada Tomka. On problem z pierścieniem Segera rozwiązał podszlifowując końcówki szczypiec. Zamontowałem skompletowany napinacz i trochę skosiłem. Trochę, gdyż więcej mi się nie chciało. Po za tym komary – cytując klasyka – zaczęły rypać. 

Śrubokrętem (widełkowym) rozkręciłem toster. Niestety jest to nowoczesne urządzenie, prosty elektryczny układ uzupełniony został elektroniką. Na razie nie rozumiem jak to ma działać. 






wtorek, 8 czerwca 2021

7 czerwca 2021


1. Rano w serwisie przed Mazurkiem ktoś się pomylił i powiedział, że dochodzi dziewiąta. Mnie tam rybka, ale sądzę, że parę osób to zimny pot oblał. 
Mazurek obraził się na Dworczyka, że ten nie chciał gadać o Terleckim. Też bym nie chciał. Fascynujące teorie można na temat tamtego tweeta przeczytać. Choć tak właściwie, to nie wiem, czy określenie „fascynujące” pasuje do sytuacji. Należę do elitarnej grupy, która słysząc zdanie „w polityce nic nie dzieje się przez przypadek” wybucha śmiechem. 
Piasecki wypominał Nowackiej, że kiedyś była w lewicy i hejtowała Tuska. 
Gowina w „Graffiti” nie chciało mi się słuchać. Ciekawe dlaczego? 

Edward Lucas napisał w „The Times”: „The Biden team seems to be repeating the errors of the Obama administration, which snubbed loyal allies, launched a gimmicky, counterproductive »reset« with Russia and performed a fruitless »pivot to Asia«. Donald Trump's reputation for foreign policy incoherence, by contrast, looks increasingly undeserved. He was right on China (exemplified by the Biden administration's continuation of his policy). He correctly castigated Germany for its stingy, incompetent and complacent approach to defence. He also boosted the US military presence in Europe from its perilously skinny level.
To fascynujące, że wystarczyło sto dni Bidena, żeby najwięksi krytycy Trumpa zaczęli dostrzegać pozytywy jego polityki. Ciekawe, kiedy dotrze to do naszych kieszonkowych Talleyrandów. 

2. Listonosz przyniósł klocek Lego. Płytkę 10x4, dzięki której mogłem porządnie zrekonstruować mój pierwszy zestaw.
Kurier przyniósł sprężynę napinającą pasek napędzający kosisko. Założyłem. Zacząłem kosić. Zbyt długo to nie trwało. Okazało się, że łożysko rolki napinającej pasek napędzający kosisko wybrało nową drogę życia. I zamiast ułatwiać obracanie się tej rolki – zablokowało ją. Pasek zaczął się topić. Nici z koszenia. Muszę teraz jakoś tę rolkę odkręcić, co proste nie będzie. 

3. Pojechałem do paczkomatu. Jak już byłem w Świebodzinie, to pojechałem do myjni na Jeziorową. Z myjni do wulkanizatora – wyważyć koła. Od wulkanizatora do Tesco. Wulkanizator dokręcając koło przednie lewe zauważył, że problem z wahaczem jest. Trudno się nie zgodzić. W Tesco, pani od kas automatycznych tłumaczyła komuś, że nie rozumie, jak ludzie młodzi, którzy mogą mieć dzieci, chcą się szczepić. Przecież wiadomo, że ci zaszczepieni są najbardziej narażeni na COVID. Dlatego ich trzeba będzie jeszcze jedną – trzecią – dawką szczepić. Taki profesor to mówił w telewizji. A jak wyszedł z tej telewizji, to od razu miał wypadek i zginął. Za dużo powiedział. 

Fascynujące jak łatwo dziś ludziom robić sieczkę w głowie. 


 

niedziela, 6 czerwca 2021

6 czerwca 2021


1. Złapałem Kocia na jedzeniu zwłok pisklęcia. Siedział pod drzewem i coś jadł. Podszedłem sprawdzić co. Łypnął na mnie i jadł dalej. Nie był to na pewno ten dziwny ptaszek, którego zauważyłem parę dni temu. To, co Kocio jadł było mniejsze. I nie dlatego, że już większą część zjadł. 

My, w Pałacu Prezydenckim żałujemy, że Donald Tusk nie wystartował w wyborach prezydenckich, bo dostałby łomot – powiedział u Rymanowskiego Łukasz Rzepecki. Szczery chłopak. 
Z porannej publicystyki wynika, że raczej nikt na Tuska nie czeka. Poza dziennikarzami. 
Nie doczekałem do momentu, w którym Stankiewicz wyrzucił Brauna. Cóż, jest to dobry znak. Wciąż uważam, że Stankiewicz bez gości byłby lepszy. 

2. Wyprawiłem rodzinę do Warszawy. I Łodzi (to najpierw). Przy okazji, wyprowadzając Lawinę, zamknąłem Kocia w stołówce. Coś mnie tknęło. Poszedłem sprawdzić. Gdyby nie to, pewnie by do jutra tam – biedaczek – siedział. Wrócił do domu i poszedł spać. Przespał cały dzień. 
On spał, ja – na Netfliksie – oglądałem „Startup”. Nawet mnie wciągnęło. Oglądałem póki nie zadzwonił kolega. Zadzwonił, by opowiedzieć, że trzeba kupować kosę Stihla. Czterosuwową, bo prawie nie ma wibracji. I – ogólnie – lepiej kosi niż inne, nawet większej mocy. Jak już zadzwonił, to się chwilę pokręciłem po obejściu. Coś tam pograbiłem, posadziłem dwie magnolie z Lidla. I podlałem pomidory. 

3. Magnolie koło domu to nieszczęście – skomentowała Kamila (córka sąsiada Gienka). Może dlatego posadziłem je niezbyt blisko domu.
Sąsiad Gienek ze swoim szwagrem, przez cały długi weekend odświeżali dom. Malowali, szpachlowali, oklejali, choć w innej kolejności. Tłumaczyłem, że w porządnych domach w Krakowie nie maluje się częściej niż raz na sto lat. U koleżanki mojej z podstawówki, kiedy się przesunęło Kossaka widać było oryginalny kolor ścian. Kossak, zamówiony u autora, zawisł chwilę po malowaniu. 

W mieszkaniu naszym przy Filareckiej szyby o oknie pokoju były z dwóch kawałków, bo – gdy Niemcy wysadzili most Dębnicki wyleciały szyby w połowie miasta – szkło w większych kawałkach było trudne do zdobycia.

Zauważyłem, że ten rodzaj konserwatyzmu nie jest popularny w reszcie Polski. 

Kocio, gdy się wyspał – zniknął. A ja zauważyłem, że wkręcony przeze mnie w miejsce kranu korek nie stanął na wysokości zadania. Cieknie, więc będę musiał go wykręcić. I wkręcić. Może tym razem nie z tą białą taśmą, tylko z klasycznymi pakułami. 





 

5 czerwca 2021


 

1. Różne się rzeczy dzieją w weekendy z twitterami – powiedziała Beata Michniewicz. Trudno się nie zgodzić. 

Po śniadaniu pojechałem na targ zwany rynkiem. Po buraki. Wszyscy mieli młode. Jeden pan, z wąsem, miał stare ale dziwne. Takie podłużne. Nie było wyjścia. Mam więc trzy kilo podłużnych buraków. Kupiłem też dwa kilo truskawek. Po 12 złotych. Gorszych, niż te zeszłotygodniowe z Santoku. 
Zaparkowałem na nieczynnym parkingu płatnym-niestrzeżonym. Nieczynność uczyniła go bezpłatnym. Niestrzeżoność pozostała. Na targ zwany rynkiem przechodzi przez posesję zielonoświątkowców. Leżały tam przez jakiegoś pewnie zielonoświątkowcę rozłożone religijne broszury. Zauważyłem „Biblię motocyklisty”. W życiu nie jechałem motorem. Sam nie jechałem, kiedyś wiózł mnie swoim sąsiad Gienek.

2. Uruchomiłem kosę spalinową. Myślałem, że będzie trudniej. A odpaliła od razu. Wykosiłem zielsko koło tarasu, trochę koło studni i zabrałem się za odzyskany w zeszłym roku kawałek parku. Koszenie w krótkich spodniach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Tyle dobrze, że wiek wyposażył mnie w okulary, bo ochronnych, czy przyłbicy pewnie by mi się nie chciało szukać. Musiałem wymienić głowicę (to z czego wystaje żyłka), gdyż się wykrzywiła i zaczęła wibrować. Że tak powiem – sakramencko wibrować. 
Kosa kosztowała z trzysta złotych. Jest chińska. Mocna, lecz byle jak wykonana. Chyba kupię sobie kiedyś stihla, albo przynajmniej ten element, który mocuje uchwyt. I porządne szelki. 
Odzyskany w zeszłym roku kawałek parku długo jeszcze nie będzie się nadawał do tego, by wjeżdżać tam kosiarką. 

3. Porozmawiałem chwilę ze szwagrem sąsiada Tomka. Specyficzny sposób mówienia ludzi po ciężkim COVID-zie. Ciszej, jakby ważąc każde słowo. Leżał w Torzymiu, naoglądał się śmierci. I to wcale nie tak dawno. 
Wygląda na to, że następna fala pandemii będzie żąć antyszczepionkowców. Istnieje prawdopodobieństwo, że kilku z nich zarazi się na koncertach Kultu. 








sobota, 5 czerwca 2021

4 czerwca 2021


1. Wczoraj wyglądało na to, że w końcu przyszła wiosna. Dziś znowu było ciemno, zimno i mokro. Może nie tak znowu zimno ale słonecznego światła było cztery razy mniej niż wczoraj. 

Zostałem felietonistą „Dziennika Polskiego”. Muszę przyznać, że Wojtek Mucha wykazał się w tym przypadku sporą odwagą. 


2. Paczkomat wymógł wizytę jazdę do Świebodzina. Tośka po zwiedzeniu Lidla wyszła zadziwiona. W Berlinie człowiek z maseczką pod nosem natychmiast by był ze sklepu wyproszony. A bez maseczki? No i oni wszyscy muszą nosić FFP3. Opowiedziała przy okazji zasłyszaną historię, że niemieckie media prawie nie piszą o przypadkach łamania ograniczeń, żeby tego rodzaju zachowań nie promować. 
W Rossmanie, niedaleko półki z wibratorami leżą komunijne guest books (hand made in Europe), za 16,99. 

Odsłuchałem piąte przez dziesiąte poranne „Jeden na jeden”. Donald Tusk powiedział Agacie Adamek, że podejmował również niemądre decyzje. Trudno się nie zgodzić. 

3. Obejrzeliśmy grupowo dwa pierwsze odcinki „Lisey's Story”. Bardzo ładne obrazki. Historia – jeszcze nie wiem. Jak na razie – bardziej się mojej osobie podobał „Outsider”. Z godzinę po tym, jak skończyliśmy oglądać, Stephen King napisał na Twitterze, że „LISEY'S STORY is now streaming on Apple+”. Strasznie jesteśmy światowi. 



 

piątek, 4 czerwca 2021

3 czerwca 2021



1. Wygląda na to, że czerwcowy marzec ma się ku końcowi. Kocio przyszedł rano, zjadł i poszedł spać. Przespał parę godzin. Wyciągnęliśmy mu kleszcza. Z policzka. Nawet nie protestował. Żaden z nich nie protestował. Ani kleszcz, ani Kocio. Kleszcz zakończył karierę na kuchennej blasze, potraktowany miniaturowym gazowym palnikiem. Normalne pająki mi nie przeszkadzają. Kleszcze staram się eksterminować. Z różną – niestety – skutecznością.

Ściągnąłem sobie z pacjent.gov.pl certyfikaty. Unijne Certyfikaty COVID. Dwa. Jeden ozdrowieńca, drugi zaszczepionego. Kolejna cyfrowa rzecz, która działa. 

2. Zawiesiła mi się nawigacja w audi. Chce mnie prowadzić wyłącznie do Warszawy na Bora-Komorowskiego. Jedyne, co mogę zmienić to numer budynku. Już kiedyś coś takiego przerabiałem. Niestety nie pamiętam jak rozwiązałem ten problem. Może sam się rozwiązał. Jest to problem poważny, bo audi ma podwójne szyby pokryte czymś, co utrudnia penetrację falom radiowym. Zwłaszcza tym, nadawanym przez satelity GPS. Nawigacja fabryczna korzysta z anteny zamocowanej na klapie bagażnika. 

3. Byłem w Sulęcinie. Zawiozłem Tośkę na szczepienie. Do dentysty. Przyjechaliśmy, było pusto. Chwilę później się zaroiło. Raczej młodzi ludzie. Wracając zabrałem trójkę młodzieży znad Buszna do Wielowsi. Stali kawałek za skrętem do sowieckiej bazy, w której trzymano atomówki dla LWP. Po bazie już ponoć śladu nie ma, bo z niewiadomych przyczyn ktoś postanowił zrównać ją z ziemią. Pokręcona droga pomiędzy Wielowsią a Zarzyniem jakby bardziej się zrobiła dziurawa. A ruch jak na Marszałkowskiej. Długi weekend.
Na cmentarzu w Boryszynie, na półce ze zniczami do ponownego użytku stał znicz-zając. Bardzo – w idei – meksykański. Obok znicz z głową Dzieciątka Jezus. Czarną. BLM.

Obejrzeliśmy rodzinnie (niektórzy z nas po raz kolejny) „Once Upon a Time… in Hollywood”. Cudowny film. 

 

czwartek, 3 czerwca 2021

2 czerwca 2021



1. Audi jest przytarte. Nie wygląda to dobrze. Zwłaszcza, gdy się je umyje. Właściciele świebodzińskiej myjni wysłali mnie do Sulechowa. Bo dobry lakiernik. Gdy tylko usłyszałem adres: Wiejska 10, naszło mnie przeczucie, że nic z tego nie będzie. Jednak pojechałem. I nic z tego nie było, gdyż właścicielom myjni coś się pomyliło i wysłali mnie do mechanika, który lakiernikiem nie był. Mechanik wysłał mnie do lakiernika na drugi koniec miasta. Lakiernik – kombinat. W biurze spał kot. Na wersalce. Wszedł jakiś młodzieniec, chcąc dostać się do skrzyni pod materacem obudził kota. Kot niechętnie wstał i poszedł do miski. Przyszedł właściciel. Rzucił okiem na audi, powiedział, że trzeba będzie na drzwiach cieniować, a zderzak zedrzeć do gołego plastiku. Dwa i pół tysiąca. Za miesiąc dzwonić, żeby się umawiać. I nie wie jak to będzie, bo w lipcu ma przerwę technologiczną. 
Wracałem przez Lidla, gdyż musiałem coś odebrać z paczkomatu. Oba parkomaty nie działały. Na każdym napisane było, by skorzystać z drugiego. Przy parkometrach, ci, którzy przyszli bo ten drugi nie działał, mówili tym, którzy właśnie mieli do drugirgo ruszać, że nie warto. 
Już nawet nie sprawdzałem, czy w Lidlu są buraki. W Tesco też już nie ma. 

2. Po parku chodzi ptaszek. Jakiś dziwny. Zachowuje się, jakby się nie bał. Tylko się gapi. Czasem przeleci kawałek, więc na pewno nie jest młodym pingwinem. Dobrze, że Kocio ma inne rzeczy na głowie, bo mogłaby się ta historia tragicznie skończyć. 

Zadzwonił czytelnik. W innej sprawie. Kiedy ją omówiliśmy, powiedział, że nie chce czytać o Kociu. Kociu, którego szanuje, ale nie chce czytać. Rozmowie przysłuchiwała się jego żona. I ona chce czytać. Zresztą on też się zainteresował, gdy opowiedziałem mu o tym, że Kocio ma teraz marzec. I na czym to polega. 
Uruchomiłem w końcu pompę głębinową. Po prawie dziewięciu miesiącach bezczynności. Działa. Pompuje. Jest woda. Tyle, że trzy razy musiałem poprawiać złączkę na calowym wężu. Czyli musiałem iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę, iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę, iść do piwnicy, żeby wyłączyć pompę, wracać do węża, mocować złączkę. W końcu się udało. Czekam na pana od pompy, który podłączy głębinową do hydroforu i będzie nieco normalniej. 

3. Polska dyplomacja wyciągnęła z wiezienia trzy białoruskie Polki. Jedni mówią, inni robią. A jak zrobią, to ci, którzy mówili – milkną. Niestety tylko na chwilę milkną. 


 

środa, 2 czerwca 2021

1 czerwca 2021

 


1. Kocio wpadł na sposób – jak nie musieć czekać na tarasie, aż ktoś się obudzi, wstanie i go wpuści. Otóż stanął pod otwartym oknem sypialni i się zaczął drzeć. Wstałem, wpuściłem. Zjadł. I nie poszedł – jak zwykle – spać, tylko wypruł na zewnątrz. 
No i później go zdybałem z jego trójkolorową koleżanką. Na środku drogi do stołówki. Ech ta dzisiejsza młodzież. Za grosz skrępowania nie ma. 
Cóż, czerwiec to jednak nowy marzec. 

2. Wczoraj zapowiadano u Mazurka Szułdrzyńskiego (tego, który się uczciwą robotą zajmuje – doktora). A pojawił się Ryszard Petru. Cóż, mamy dziś dzień dziecka. Pan Ryszard mówił dużo. Nazwał PiS partią narodowo-socjalistyczną. Po jęku Mazurka zrobił autopoprawkę – socjalistyczno-narodową. wPolityce.pl i tak zrobiło o tym tekst. Mnie rozbawiło, jak mówił, że się nauczył, że w polityce nie można nikomu ufać. Parę lat temu – pewnie z pięć – rozmawiałem z jednym ze sponsorów pana Ryszarda. Sponsorów bardziej w amerykańskim znaczeniu. Bo nie tylko finansowo pana Ryszarda wspierał, ale też organizacyjnie i intelektualnie. Wspierał do czasu. Kiedy po – jakby na to nie patrzeć – sukcesie w wyborach, tłumaczył panu Ryszardowi, że trzeba natychmiast budować struktury, by – jakby na to nie patrzeć – sukces w wyborach przekuwać w sukces nowej siły politycznej. Usłyszał, że pan Ryszard nie będzie budował struktur, bo nie można mieć zaufania, bo nie wiadomo, kto by te struktury miał budować. I, że raczej pan Ryszard sam to będzie robił. Tłumaczono, że jest moment na tworzenie dużej partii, że Platforma ledwo zipie i sporo z niej można wyciągnąć. Pan Ryszard nie miał zaufania. Dziś też nie ma.

3. Dzień koszenia. Odkryłem, że maksymalne obniżenie kosiska zwiększa efektywność, a aż tak bardzo nie wpływa na bezpieczeństwo noży. Kosiłem słuchając „Biesów”. 
Lat temu z siedem, w Sopocie piłem wódkę z Rosjaninem, który przez chwilę kierował w naszej części Europy dystrybucją jednej z marek samochodowych. Siedzibę miał na Węgrzech, centralę w Paryżu. Narzekał, że strasznie go trzepią na lotnisku w Budapeszcie. A w Paryżu nie. Wyjaśniłem mu to w prosty sposób. Zapytałem, w którym roku rosyjskie wojsko ostatnio było w Paryżu. 
Dwa wieki temu – odpowiedział. 
A kiedy w Budapeszcie? 
W 1945. 
Którym? 
Eeee… 1956
Widzisz, istnieje szansa, że babcia tego pogranicznika opowiadała mu co się wtedy działo. 
Rozmawialiśmy też o literaturze. Powiedział, że Rosjanie dziś wolą czytać Tołstoja niż Dostojewskiego. I że to nie jest dobrze. 



wtorek, 1 czerwca 2021

31 maja 2021


1. Kocio przyszedł mocno złomotany. Długo nie pobył. Zmył się. Potem jeszcze wpadł na chwilę. Wygląda jakby prowadził jakąś wojnę. Rozważamy ograniczenie wolności, by się mógł z ran wylizać.

2. Odtworzyłem sobie niedzielną debatę o mediach Konrada Piaseckiego. 
Ewa Ewart wystąpiła jako powracająca z zagranicy, jakaś pani z fundacji helsińskiej czy Batorego jako przedstawiciel zatroskanych NGO-sów, profesor Dudek jako głos rozsądku no i special guest star – Tomasz Lis jako himself. Do tego studenci dziennikarstwa. Właściwie śmieszni. Jeden, który marzy o tym, żeby komentować mecz piłkarski. Inna, która skoro jest w TVN24, korzystała z okazji, żeby mówić, że chce w TVN24 pracować, jeszcze jedna, która właściwie to jest z PR-u, ale to ma wiele wspólnego z mediami. I jeszcze ktoś. 
Z takim składem zabiłbym się własną pięścią. Ale pewnie dlatego nie prowadzę debat w telewizji. W każdym razie Piasecki wypadł bardzo rozsądnie. Debaty mają być kontynuowane. 

3. Profesor Sadurski napisał na Twitterze: „Przez propagandę NS2 jest prezentowany jako kolejny rosyjsko-niemiecki zamach na Polskę. Nasz koszt to strata zysków z obecnego rurociągu. Nieuniknione Ale nie lepiej domagać się udziału w korzyściach z przedsięwzięcia, które pasuje wszystkim innym?
Trudno od profesorów wymagać, by byli mądrzy. Dla dobra Nauki Polskiej (w tym przypadku nie tyle polskiej, co wręcz światowej) dobrze by było, gdyby swoją niemądrość ukrywali.

„Mare of Easttown” – jeżeli ktoś jeszcze nie zauważył – warto.