1. Organoleptycznie nabyłem wiedzę na temat godziny, o której panowie od chodników rozpoczynają pracę. Jest to siódma.
W związku z nadmiarem czasu, jaki udało mi się po drodze uzyskać, udałem się w miejscowości Nowe Kramsko do sklepu Żabka, celem zamówienia hot-doga. Złą informacją jest, że zbyt hot to on nie był. Wsiadając do samochodu minąłem dziecię, które – jak to na wsi – powitało moją osobę mówiąc: dzień dobry. Odpowiedziałem, I ruszyłem w stronę portu lotniczego. Po drodze naszła mnie konstatacja, że właściwie to mogłem wyżej wymienione dziecię podwieźć, gdyż droga prowadziła mnie obok szkoły, do której dziecię zmierzało. Droga niezbyt długa. Dotarło do mnie, że gdybym dziecię do samochodu zaprosił, naraziłbym się na oskarżenia o różne straszne rzeczy. I nawet, gdybym się udowodnił, że nie jestem człowiekiem, który straszne rzeczy robi, to – nie robiąc strasznych – mógłbym narazić dziecię na straszne rzeczy, gdyż bym dziecięcia czujność osłabił.
2. W przerwie między lotami z Zielonej, a do Krakowa, błąkając się obok bramki wciąż wpadałem na posła Budkę. Miotał się ci on po Okęciu, jak gdyby od wylotu jego do Krakowa zależała co najmniej obsada parafii kościoła Mariackiego.
Do mnie, z kolei dotarła na Twitterze (no nie będę go nazywać X, gdyż nazywanie go X jest bardziej żenującym mnie działaniem niż ewentualne spalenie wózka krakowskiej kwiaciarki)(w sumie nie wiem, skąd to skojarzenie, skoro to nie o Sienkiewicza, tylko o Sikorskiego chodzi) imba, w kwestii służby w amerykańskim wojsku syna ministra Sikorskiego. Nie jest to pierwsza imba związana z kwestią szeroko traktowanej lojalności rzeczonego ministra. Wcześniej chodziło o to, że on sam łączył obywatelstwo polskie z byciem poddanym brytyjskiej koronie.
Przyjaźniłem się z człowiekiem, którego córka służyła w Marines. Człowiek już nie żyje. W związku z PTSD, na który cierpiał (był przez lata frontowym fotoreporterem) popełnił samobójstwo. Delikatnie mówiąc, nie pomagała mu świadomość, że jego córka w każdej chwili może być przerzucona w miejsce, w którym chował się przed kulami. Można oczywiście spekulować, że w związku z tym, iż żona ministra Sikorskiego jest bardzo ważną personą w amerykańskim establishmencie, syn nie jest traktowany, jak zwykły amerykański obywatel, jednak jeżeli za rok się w Stanach władza zmieni, można będzie spekulować coś zupełnie odwrotnego (Te spekulacje nie mają specjalnego sensu). Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone prowadzą wciąż regularne wojny i ich żołnierze przelewają krew. Decyzja o tym, że się do amerykańskiego wojska idzie, wiąże się z realnym, a nie hipotetycznym ryzykiem tego, że człowiek wyląduje na froncie. Nie ma więc się o co Radosława Sikorskiego czepiać, a pytania: które z obywatelstw w jego rodzinie jest ważniejsze; czy jeżeli Rosja napadnie na Polskę, czy jego syn bez rozkazu amerykańskiego prezydenta będzie Polski bronić, są zwykłą złośliwością.
Ludzie są złośliwi. I to jest zła informacja.
3. Przeszedłem przez pół Krakowa. Pół – biorąc rozmiary z czasów mojej świętej pamięci prababci Helenki. Z Zabłocia, na Dietla. Na Dietla spasowałem i zamówiłem podwodę. Warszawskie korki, przy krakowskich to naprawdę nic. Czekając na Bolta, który minutowy według aplikacji odcinek pokonywał przez kwadrans i kapeczkę obserwowałem życie na dietlowskich plantach. Na jednej ławce pięciu ludzi piło wódkę z gwinta, dwie ławki w stronę Grzegórzeckiej siedziała płacząca dziewczyna. Po chodniku przejechał radiowóz. Zatrzymał się przy pijących panach. Panowie przy radiowozie nie pili. Radiowóz postał chwilę. Załoga, nie wysiadając, rozmawiała z pijącymi chwilę wcześniej panami. Jeden z panów pijących chwilę wcześniej panów, charakterystycznym ruchem zdjął czapkę z daszkiem, radiowóz ruszył, po przejściu dla pieszych, na wysokości Bożego Ciała przejechał na drugą stronę tramwajowych torów. Załoga (w połowie) wysiadła, zaczęła trzepać jakąś siedzącą na kolejnej ławce młodzież. Chwilę wcześniej pijący panowie, zmienili się we wciąż pijących panów. Do płaczącej dziewczyny dosiadł się chłopak. Wyglądało na to, że nie do końca wie jak się zachować. Po mnie przyjechał Sierhij w czerwonym fordzie C-Max.
Złą informacją jest, że to są najpóźniej pisane w tej serii Negatywy, gdyż zasnąłem w na początku drugiego punktu – stąd problem z podpalaniem wózka krakowskiej kwiaciarki.