1. Napisałem wczoraj do DHL, że mi się nie podoba iż umawiają się na dostawę w cztery dni, a przywożą w tydzień:
Dzień dobry, Wybrałem International Express, bo zależało mi na czasie. Sprzedawca pisał, że przesyłka powinna dotrzeć do mnie we czwartek, 16 maja, na Waszej stronie, po tym jak przesyłka omyłkowo wylądowała w Kanadzie, informowaliście, że przesyłka dotrze w piątek, 17 maja. Cło opłaciłem we czwartek przed południem. Wygląda na to, że przesyłce mniej czasu zajęło dotarcie ze Stanów do Poznania, niż 100 km z Poznania do mnie. To już któryś raz z rzędu, kiedy przesyłka przychodzi w czasie, który ma się nijak do tego, który obiecujecie w momencie zlecenia. Można podejrzewać, że DHL oferując dostawę w ciągu czterech dni, świadomie wprowadza klientów w błąd.
Odpisał mi pan Szymon (doradca klienta):
Szanowny Panie
Dziękuję za przysłanie wiadomości.
Przesyłka została nadana 13/05 i faktycznie została przesortowana błędnie Błędne przesortowanie to zdarzenie losowe na które nikt nie ma wpływu i faktycznie przez nie czas transportu się wydłużył Nikt celowo Panu tej przesyłki błędnie nie posortował. Przesyłek lotniczych międzynarodowych jest dużo mniej niż krajowych stąd dłuższy czas doręczenia na poziomie ostatniej mili. nie każdą paczke da sie doręczyć w dzień przylotu, gdyż jest to operacyjnie niemożliwe. Natomiast nie do końca rozumiem jak miałoby wyglądać doręczenie przesyłki do Pana, rozumiem, że po opłacie cła kurier miałby wyjeżdżać z magazynu z jedną paczką w celu doręczenia jej do Pana ?
Za opóźnienie w dostawie przepraszam w imieniu firmy,.
Nie wchodząc w szczegóły (przesyłka oclona w czwartek, czyli na logikę powinna przyjść w piątek, a nie w poniedziałek), odpisałem:
Zobowiązują się Państwo do dostarczenia przesyłki w ciągu czterech dni, dostarczają Państwo w siedem. Gdybym wiedział, że nie można mieć do Państwa zaufania, wybrałbym tańszego przewoźnika, który oferował dostawę w tydzień.
Jeżeli Państwa infrastruktura nie pozwala na dostarczanie przesyłek w czasie zgodnym z ofertą, to dlaczego taką usługę Państwo oferują?
Pan Szymon (doradca klienta) odpisał mi:
Przesyłka zostałaby dostarczona w terminie gdyby nie błędne przesortowanie, które jest zdarzeniem losowym na które sie nie ma wpływu.
Zapytałem pana Szymona, dlaczego w takim razie poprzednia przesyłka szła tydzień, choć nie była „błędnie przesortowana”. Nie odpowiedział.
DHL sucks. I to jest zła informacja.
2. Wlazłem pod auto i odkręciłem wał. Poszło zadziwiająco dobrze. Wał, mimo swoich monumentalnych rozmiarów, okazał się być lekki jak piórko. No może raczej pióro, gdyż zrobiony jest z aluminium. Tyle więc było z obawy, że jak go odkręcę, walnie mnie w łeb.
Zdążyłem też wyjść spod Lawiny, nim mie przygniotła się staczając. Ręcznego nie ma, a bez wału skrzynia nie trzyma.
Krzyżak, ten od strony skrzyni, nie tyle stanął, co miał luz. Pożyczyłem od sąsiada Tomka Berlingo i pojechałem do walarza, do Boczowa.
W Boczowie zwykle bywałem w sklepie ze śmieciami. Za każdym razem widziałem siedzibę walarza. Łatwą do rozpoznania po napisie z wielkich liter acz pochyłych liter: WAŁY.
Walarz powiedział, że skoro wał jest aluminiowy, to go nie wyważy, gdyż nie ma zgrzewarki. Ale to nie musi być problem, gdyż wał wygląda całkiem nieźle i wcale nie musi wymagać wyważenia. No i będzie do odebrania w sobotę, choć pewnie gotowy będzie jutro, ale jutro, to ja z kolei będę w Warszawie. W sobotę nie będę, więc pojadę wał odebrać. Wymiana krzyżaków będzie mnie kosztować nieco powyżej 160 zł.
Walarz podzielił się doświadczeniem z aluminiowymi wałami, które zwykle montowane są w amerykańskich samochodach. No i kiedy taki amerykański samochód ładowany jest na statek, dokerzy robią to widłami widlaka. Zwykle krzywiąc przy tym wały. No i te krzywe wały do niego trafiają. No i on je przerabia na stalowe. Walarz opowiadał, że ma klienta, który sprowadza auta ze Stanów i klient ten wynajął specjalnego człowieka do pilnowania rozładunku, żeby ostrożnie był przeprowadzany. I na nic to było, gdyż szkody robią dokerzy amerykańscy. Każdy, kto widział „The Wire”, wie na co amerykańskich dokerów stać. Zwłaszcza tych polskiego pochodzenia.
Złą informacją jest to, że kiedy jechałem tym Berlingo, ze dwa razy to niemalże zawału dostałem, gdyż się ten samochód nie zachowywał jak samochody, do których jestem przyzwyczajony. Wystarczał podmuch wiatru, żeby mnie zaczynało nosić po drodze, jak przedstawiciela nacji, która – jak twierdzi prof. Bartoszewski (młodszy) – prowadzi cywilizowaną wojnę w Strefie Gazy, po pustym sklepie. Nie dla mnie już tanie samochody.
3. Powinienem opisać przygody jakie w Warszawie miała Bożena z rozładowanym akumulatorem w audi, o zatrzaśniętym bagażniku, o pomocnych sąsiadach i w ogóle. Nie mam jednak na to siły. Muszę się położyć, żeby zaraz wstać. I to jest zła informacja.