czwartek, 11 lipca 2024

9–10 lipca 2024


1. Symetrysta Sroczyński zrobił wywiad z badaczem Dumą i opublikował rzeczony wywiad na gazeta.pl. Wywiad niby oczywisty, a jednak robi wrażenie. 
Taki kawałek:

Czyli te 60 tysięcy kwoty wolnej to jest to polityczne złoto?

Nie wiem, czy złoto, ale w każdym razie to jest bardzo dobre. A jeszcze lepsze byłoby combo: wyższa kwota wolna w PIT i niższa składka na NFZ. W dodatku o tyle jest to fajne, że im więcej zarabiasz, tym więcej na tym zyskujesz.

Niby dlaczego to fajne?

Bo która klasa na czymś takim wygrywa? Ta środkowa, która chce się oddzielić od niższej. Pisowcy dawali swoim, nasi też mają dawać swoim. I Platforma to rozumie. Jak przedstawiony został CPK? W taki sposób, że teraz to jest obietnica dla dużych miast. Duże miasta połączymy szybką koleją w sto minut, a nie jakiś Pcim i Rzeszów, jakieś szprychy, którymi PiS chciało swoich wyborców dowozić do Baranowa

Teraz wy dostaniecie szybką kolej, a nie tamci?

Tak. Podobną funkcję pełni zapowiedź likwidacji wolnych niedziel w handlu. Żadna z zainteresowanych stron tak naprawdę przywracania handlu w niedziele nie chce: ani związki zawodowe, ani kasjerki, ani nawet sieci handlowe. Szef Rossmana mówi wprost: „Dziękuję pięknie, do pracujących niedziel tylko dopłacam". Bo nie o handel tutaj chodzi.

To o co?

To jest element szerszego nastroju, żebyśmy tę trzecią klasę w naszym pociągu znowu przesadzili tam, gdzie jej miejsce - do wagonu trzeciej klasy. I wyraźnie ją oddzielili, czyli doprowadzili do sytuacji, kiedy będzie wiadomo, kto ma bilet w pierwszej, kto ma bilet w drugiej, a kto ma bilet w trzeciej klasie. Bo za czasów PiS-u to się zaczęło zacierać. Pierwsza klasa nadal sobie jechała coraz wygodniej, natomiast druga i trzecia zaczęły się ze sobą sklejać, co było powodem ogromnych lęków i napięć w wagonach drugiej klasy.
Nie chodzi o to, żeby móc robić w niedzielę zakupy, tylko żeby te kasjerki z klasy ludowej musiały w niedzielę potulnie siedzieć na kasach?

Chodzi o porządek społeczny. Dobrze to widać po nastrojach wśród nauczycieli, którzy mówią: słuchajcie, jeszcze dwie podwyżki płacy minimalnej i znowu będziemy zarabiać tyle, co kasjerka. Tę skargę mocno słychać w mediach społecznościowych, gdzie krążą różne wersje mema z pensją kasjerki i początkującej nauczycielki. Oni nie tylko są źli, że wciąż za mało zarabiają - to absolutnie rozumiem - ale chodzi też o to, że ktoś z klasy ludowej z samą maturą zarabia za dużo. I to jest opowieść o lękach nie tylko nauczycielskich, ale znacznie szerszych. Widać to po nadmiarowej skali krytyki, jaka spadła na rząd za pomysł ustalenia płacy minimalnej na poziomie 60 procent płacy średniej - czyli dziś byłoby to niemal 4900 zł brutto. Cześć wyborców przejechała się po tym pomyśle z wielką wściekłością, co pokazuje, jak duży to lęk, że doły zbliżą się do mnie, do średniaka. Oni nie widzą w tym szansy na wzrost również swoich wynagrodzeń - na zasadzie, że jak od dołu się popchnie, to w środku też pensja podskoczy - raczej czują się jak w biegu Wings for Life, gdzie ruchoma meta goni cię coraz szybciej, w pewnym momencie cię dogania i kończysz wyścig. Kiedyś ta kasjerka musiała siedzieć w niedzielę przy kasie, bo to ratowało jej budżet, według części klasy średniej dobrze by było, żeby ona nadal musiała tam siedzieć.”

Tu link do całości: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,31123115,zeby-moje-netto-bylo-brutto-wyborcy-koalicji-chca-wszysto.html

Jak mówi Easy Rider: PiS, z tzw. ofiar transformacji wykreował nową klasę średnią. Stara klasa średnia nie może tego przeżyć. Zdaje sobie sprawę z tego, że nikt więcej jej nie zapłaci, więc by chciała, żeby reszta zarabiała mniej niż ona. A tak się już nie wydarzy. Zbyt wiele się zmieniło. 

2. Kupiłem telewizor. Poprzedni był naprawdę dobry, służył nam ponad dekadę, niestety przestał widzieć sygnał HDMI, a przez inne wejścia dostarczać możemy chyba tylko sygnał z magnetowidu.

Telewizor powystawowy, więc nie było do końca gwarancji, czy działał będzie wystarczająco dobrze. Zwłaszcza że po tym jak kliknąłem zadzwoniła pani ze sklepu, żeby dopytać, czy jestem pewien, że taki chcę kupić.

W poniedziałek przesyłka wyszła ze Śląska. We wtorek rano najpierw dostałem mejla, że nie zostanie dostarczony. Wiadomo DHL. Później dostałem mejla, że zostanie dostarczony. Przyszedł. Sprawny. Znaczy – niepotłuczony. Postanowiłem go powiesić. Okazało się, że śruby do wieszaka w LG są inne niż w Samsungu. Trzeba więc było pojechać do Mrówki.

W Świebodzińskiej Mrówce zakup śrub wymaga wezwania obsługi, gdyż klient nie może obsługiwać elektronicznej wagi, bo by jeszcze zepsuł. Do tego śrub musi być przynajmniej 40 gramów i już. Mniej nie sprzedadzą. Kupiłem. Kiedy ruszałem spod sklepu, doszło do mnie, że mogłem kupić za krótkie. Wróciłem, kupiłem dłuższe. 

Tym razem podejrzałem jaki klawisz wciska pani na wadze, następnym razem spróbuję brejknąć rule i się sam obsłużyć. 

W domu się okazało, że większość kupionych śrub była za krótka. Ostatnie cztery dały radę. Powiesiłem telewizor. Najpierw po apdejcie systemu przestał rozmawiać z Internetem, później, po przywróceniu ustawień fabrycznych, jakoś się dogadali. 

Instalowałem aplikacje. Przyszła kolej na TVN24.go, dowiedziałem się, że o 19:30 Wrona rozmawia z Prezydentem. Inaczej bym pewnie nie zauważył, a tak obejrzałem. Najpierw jak spóźnienie wywala ramówkę. Później jak Prezydent wyjaśnia kwestię wiarygodności ministra Sikorskiego, jak zapomina o odebranym immunitecie posła Wosia i jak Wrona zastępcę szefa kancelarii robi prezydenckim doradcą.

W sumie widziałem już wywiady ciekawsze.

Spóźnienie, jak się później dowiedziałem, wykreował redaktor Rachoń, który nagrywał wcześniej rozmowę na dzień później. I najwyraźniej stwierdził, że ma gdzieś widzów TVN24, co jest o tyle interesujące, że spora część z nich to są jego byli widzowie z TVP Info. 

Po wszystkim poszliśmy z pieskiem. Do lasu, gdzie są prawdziwki. Wciąż są. Gigantyczne, tyle że wyżarte w środku przez robactwo. Piesek zasadniczo zapadł w sen zimowy w wersji letniej. Śpi całymi dniami, prawie nie je. Przytomnieje na chwilę wieczorem. Tylko na chwilę. Chyba, że ktoś wtargnie. Na przykład szop. 


3. Następnego dnia bladym świtem ruszyłem Lawiną na lotnisko. W Skąpem odkryłem, że coś jest nie tak. To na początku Skąpego. Pod koniec zrozumiałem, że się skrzynia ślizga. I dalej, tym bardziej. Obudziłem Bożenę i poprosiłem, by ruszyła w moim kierunku. Przejechałem rozpędem jakieś dwa kilometry i wylądowałem na poboczu. Przyjechała Bożena. Udało mi się zdążyć na lotnisko. Wyjeżdżanie z marginesem bezpieczeństwa ma sens. Podobnie, jak wykupywanie assistance. O tym, że je wykupiłem, dotarło do mnie po jakiejś godzinie. W każdym razie Lawina jedzie do Warszawy, do warsztatu, w którym skutecznie naprawiono kiedyś skrzynię z Suburbana. Pan z warszawskiego warsztatu obiecał do tego, że wywrze presję na pana mechanika z Zielonej, gdyż go zna i poniekąd kołczuje. 
A ja w Krakowie, o którym raczej będę pisał jutro. 



 

wtorek, 9 lipca 2024

8 lipca 2024


1. Zadzwonił kolega z byłej pracy (który tam już nie pracuje – zaznaczam, żeby nie było podejrzeń). Przeżywa wciąż wizytę kanclerza Scholza i jego propozycję pieniędzy dla żyjących ofiar niemieckiej okupacji. Doszedł do ciekawego wniosku. Otóż można się z Niemcami zgodzić. Są winni zadośćuczynienie żyjącym ofiarom okupacji, warto jednak pamiętać, że trauma przeszła na następne pokolenia. Trauma wielka, więc nie tylko jedno pokolenie. 
W każdym razie, te 200 milionów euro, zaproponowane przez Scholza by nie starczyły. O 200 milionach napisał Onet, słyszałem o tym też wcześniej. Swoją drogą, gdyby Tusk powiedział na konferencji, że odrzucił tę propozycję, wyszedłby na twardziela. A tak, to ani rubelka, ani tego czegoś innego, bo opowieść o broniących Europy Niemcach zbyt poważnie nie brzmiała. 

2. Byłem w Zielonej, zawieźć efekty badań konserwatorskich naszej elewacji. Przespacerowałem się po mieście, zrobiłem zakupy w Makro. Makro przerabiają. Wygląda na to, że będzie większy wybór mrożonek. A w to mi graj. 
Przez całą drogę słuchałem „Śniadania”. Dyskusja o braku zaufania do mediów była na swój sposób oszałamiająca. Od lat powtarzam, że gazeta jest tak wiarygodna, jak jej najmniej wiarygodny tekst. Gazeta, telewizja, radio etc. Jeżeli łapiesz dziennikarza na błędzie czy manipulacji, możesz zakładać, że zawsze tak pracuje. Profesor Schwertner najwyraźniej sobie z tego nie zdaje sprawy. 

3. Byliśmy z pieskiem w lesie. I znaleźliśmy prawdziwka. Całkiem sporego. W sumie, to było ich tam więcej, ale nie miałem do czego zbierać. Wziąłem więc tego jednego, choć poprawniej by chyba było powiedzieć: ten jeden. W domu się okazało, że cały jest zjedzony. I to jest zła informacja, bo miałem plan, by rano iść po grzyby z worem. 


 

niedziela, 7 lipca 2024

7 lipca 2024


1. Jak się wybiję z rytmu, to nie mogą zacząć pisać. I to jest zła informacja. Zbiera mi się tylko lista poważnych tematów nad którymi powinienem się pochylić. I im lista dłuższa, tym trudniej się zabrać. Odkreślam więc grubą linią i mam nadzieję, że pretekst do opisania wcześniejszych poważnych tematów jeszcze się pojawi.

2. Obejrzeliśmy wczoraj nowego „Gliniarza z Beverly Hills”. Niby żaden film, a ile dostarczał radości. Takiej z lat osiemdziesiątych. Twórcy „South Parku” genialnie wyjaśnili kiedyś, dlaczego Trump wygrał wybory. Amerykanie tęsknili za czasami Reagana. Za wspomnieniem rozwijającej się gospodarki, za siłą Stanów Zjednoczonych no i za ówczesną popkulturą. No Trump dawał im jakąś obietnicę powrotu do tamtych czasów. 
Teraz Axel Foley szydzi z politycznej poprawności i człowiek czuje się znowu jak wtedy. 
Z rozpędu zaczęliśmy oglądać poprzednie wersje. Były wyraźnie lepsze. Pierwsza i druga. Trzeciej jeszcze nie obejrzeliśmy. 

Coraz bardziej się upodabniam do mieszkańca Midwestu. Mam bejsbolówkę i pick-up'a. Nie mam tylko czerwonego karku i kowbojskich butów. Złą informacją jest, że nie jestem pewien, czy to jest zła informacja. 

3. Krótki spacer z pieskiem. Poszczekali na siebie z koleżanką zza ogrodzenia, doszliśmy do połowy drogi w kierunku Dębniaka, piesek wylazł na rżysko postanowił tam z dziesięć minut posiedzieć, po czym wróciliśmy w kierunku domu. Na drodze siedział zając. Piesek bardzo chciał za nim pobiec. Tak bardzo, że aż mnie ręce bolą.

Wyniki francuskich wyborów przypomniały mi „Uległość”. Nie jestem amatorem literatury erotycznej, ale reszta książki bardzo jest dobra. 


 

środa, 3 lipca 2024

1–2 lipca 2024


1. Ze zdziwieniem przeczytałem entuzjastyczną recenzję „Yellowstone” w „Wyborczej”. Kolejny dowód na postępujący upadek „Gazety” jako krzewiciela idei. 
Kiedyś tak nie było. Kiedyś (naście lat temu) recenzent „Wyborczej” chlastał brzytwą swą „Gran Torino” i „Harry Brown” za propagowanie zwierzęcej przemocy, która nie rozwiąże żadnych problemów. 
Pamiętam te recenzje, bo dzięki nim obejrzałem oba filmy. Z dużą – muszę przyznać – przyjemnością. W mojej wersji konserwatyzmu, dobre jest, kiedy dobro wygrywa ze złem. Proste dobro z prostym złem. 
W „Wyborczej” pojawił się jeszcze jeden fascynujący tekst. Otóż dziennikarka chwaliła się tym, że dzięki uprawianiu seksu z wykładowcą uzyskała bardzo dobrą ocenę. Siedem lat po tym, jak wybuchło #MeToo.
Ktoś kiedyś napisze książkę o upadku „Gazety”. Jest o czym pisać. 

2. Znów prawie pełen samolot. Bilet w cenie kolejowego. 2/3 myta za autostradę. Przed LOT-em wielka przyszłość. 
Z okien (prawych) pociągu z lotniska widać siedzibę Collegium Humanum – to przykład wiedzy bezużytecznej. 

Małgorzata Wassermann wsparła swoim autorytetem kandydaturę Łukasza Kmity na stanowisko małopolskiego marszałka. Poprzedni, wsparty przez nią kandydat został prezydentem Krakowa. Tym razem nie wyszło. Może to znaczyć, że Małgorzata Wassermann skuteczna jest tylko wtedy, gdy popiera kandydatów Platformy Obywatelskiej. 

Poprzednim razem, gdy byłem w Warszawie, w Zbitej Szybce przy Lesznie przyklejono mi folię na Apple Watch. Folia zaczęła mi schodzić. Pewnie nie bez mojego udziału. Przyszedłem tam znowu. I mówię, że bym chciał, żeby mi przykleili, ale bym chciał jakiś rabat, bo poprzednią przyklejałem u nich. Usłyszałem, że mi przykleją za ocenę na Google. Oceniłem na Google, ale napiszę tu też – bardzo porządna firma. 

Przez cały dzień bombardowały mnie echa (o ile echa mogą bombardować)(chyba nie mogą)(ale skoro nie chce mi się szukać lepszego słowa – muszą) wizyty kanclerza Scholza. Trudno mi się było w tej sytuacji odnaleźć. Kanclerz Scholz jest – proszę wybaczyć bezpośredniość – powszechnie wyśmiewanym w świecie pajacem, z dość ograniczonym, nawet we własnym kraju, poparciem. A my (w znaczeniu Polska) przyjmujemy go, jakby był Angelą Merkel. Nie jest. O dzisiejszej pozycji Niemiec niech świadczy fakt, że demokratyczny prezydent Stanów Zjednoczonych nie odwiedził ich ni razu (G7 się formalnie nie liczy, podobnie jak międzylądowania w Ramstein). A Polskę zdążył odwiedzić razy dwa. Premier Tusk najwyraźniej nie zauważył, że od 2014 roku świat się nieco zmienił. A minister Sikorski wcale go z tego stanu nie chce wyprowadzić. Złośliwiec. 

3. Byłem na Foksal, gdzie usłyszałem, jak dwóch młodych ludzi zastanawia się, po co w Świebodzinie postawiono pomnik Chrystusa. Wymieniłem tam też serię uwag z nadredaktorem Muchą. 
Później byłem na kolacji, na Pradze. Rzut beretem od miejsca, gdzie pracowałem w latach 2009–2013. Złą informacją jest, że nie stanąłem na wysokości zadania polegającego na wpisaniu czegoś błyskotliwego do księgi pamiątkowej mieszkania. I trochę czuję w związku z tym zażenowanie.

A mogłem na przykład wpisać cytat z odkrytego ponownie utworu, który słuchałem ćwierć wieku temu. 
That be coming straight at you from the TV screen

Why is there no news in these newsprint rags?
I don't really care about who MP shagged
But still they keep feeding me foolishness
To go numb up my mind and fight my progress
But I see through yer crew and my mind's on the circuit
Hot to the 2 on some overtime I'm a stand firm with this roots-fi refined

No właśnie. Miałem szanse obejrzeć świeżo obdarzone koncesjami TV Republika i wPolsce.pl
Republika lepsza. 


 

poniedziałek, 1 lipca 2024

30 czerwca 2024


1. Zadziwiająco ciekawe Trzecie Śniadanie Mellera. Trzech historyków. Rzadko ostatnio się zdarzało, żeby goście mieli podobnie sprecyzowane poglądy i umiejętność ich obrony.
Dyskusja o Wołyniu przypomniała mi historię z Żagania. Po T-72 przyjeżdżali Ukraińcy. Mieli na mundurach czerwono-czarne flagi i jakieś postupowskie emblematy. Któryś z naszych żołnierzy powiedział im, że jest kłopot, bo w jednostce służy dużo ludzi, których dziadkowie przyjechali z Wołynia i że te naszywki stawiają ich w mało komfortowej sytuacji. Następnego dnia Ukraińcy przyszli bez naszywek.
Legenda głosi, że decyzję o odsłonięciu lwów na cmentarzu Łyczakowskim wymusili na merze Lwowa żołnierze z Azowa. Że walczył razem z nimi jakiś Polak, że się zgadali, no i postanowili problem rozwiązać. 
Wydaje mi się, że szybciej niż w kwestii wołyńskiej dogadamy się międzypaństwowo, problem zostanie rozwiązany międzyludzko. 
YouTube namówił mnie do wysłuchania Saloniku Ziemkiewicza. Była to jedna strata czasu. 

2. Wyglądało na to, że przyjdzie burza. Sugerował to nawet SMS od RCB. Powiało, zrobiło się przez chwilę ciemno, później się zrobiło chłodniej. I tyle. 
Na polach za domem zaczęły się żniwa. Zboża wyglądają jak ten mickiewiczowski suchego przestwór oceanu. Sunący po nich kombajn jest jak statek. Tylko ten pył, który podnosi, ma się do tego obrazka nijak. 

3. Idąc z pieskiem, słuchałem poświęconego tuskowej wersji CPK pokoju na Twitterze. Któryś z mówców przejechał się po projekcie kolei wysokich prędkości. Powiedział, że wydamy miliardy złotych, żeby skrócić przejazd o 10 minut. Z tych miliardów pożytku wielkiego dla Polski nie będzie, bo u nas tak szybkich pociągów się nie robi. Zarobi pewnie znowu Alstom, czy inny Siemens. Zarabiał też będzie przez kolejnych 30 lat, bo pociągi trzeba serwisować, a to tanie nie jest.
Głupie to jest jak kilo gwoździ. Powtórka z Pendolino. 





 

niedziela, 30 czerwca 2024

29 czerwca 2024


1. Po dokładnym śledztwie, piszę „dokładnym”, gdyż nie jestem przekonany, czy powinienem pisać „gruntownym”, bądź „dogłębnym”, zrekonstruowaliśmy sytuację z poprzedniego wieczoru. Otóż piesek drzemał sobie spokojnie w domu, kiedy szop postanowił się do wbić domu w jakimś niecnym celu. Wszedł przez otwarte drwi balkonowe. I wchodząc obudził pieska, który rozpoznał niecny cel i zareagował całą swoją siłą i godnością osobistą. Po konsultacjach z sąsiadami ustaliłem, że szopy to zło. Atakują i koty, i inne stworzenia. Piesek stanął więc w naszej (i kotów) obronie. I chwała mu za to. A szopa nie ma co żałować, bo to zwierzę wredne. Mimo iż ma rączki z przeciwstawnym kciukiem. Gdyby się do domu nie wbił w niecnym celu, to by pewnie żył jeszcze.

2. Pojechałem po nibymasło do Dino. Zatankowałem u lokalnego Węgra. 
Kiedy tankowałem u lokalnego Węgra, człowiek z audi kombi narzekać zaczął na miejscowy przejazd kolejowy. Od niepamiętnych czasów trwa remont torów, pociągi poruszają się w tempie niezbyt wprawnego piechura, na podniesienie szlabanu można więc czekać i kwadrans. Człowiek z audi kombi zastanawiał się, co będzie jak przejechać będzie chcieć karetka. 
Przejazd można objechać wiaduktem. Nadkłada się parę minut. Ale nie kwadrans. Ruszyłem ze stacji, dojechałem do zamkniętego szlabanu. Z przeciwka przyjechała na sygnale karetka i odczekała dziesięć minut, aż pociąg (ekspres do Berlina), w tempie niezbyt wprawnego piechura, przejechał. Szlaban się podniósł, karetka przejechała.
Później pojechałem do Lidla po buraki i inne rzeczy. Później byłem w Bricomarche, gdzie kupiłem olej do kompresora. Później w Rossmannie, po płyn do prania. Później w jeszcze innym sklepie, którego nazwy nie zapamiętałem, gdzie kupiłem szufelkę i zmiotkę. Później w innym Lidlu, po banany. Później odstałem swoje przed przejazdem. Na koniec znów byłem w Dino, tym razem po Aperol. 
Wróciłem do domu. Wlałem olej do kompresora. Wszedł litr, co mnie zdziwiło. Uruchomiłem kompresor. Wystrzeliło najpierw korek od wlewu oleju, później olej. Nie wiem, czy cały litr, ale na pewno sporo. Złą informacją jest, że mi się nie udało znaleźć tego korka. Życie użytkownika kompresora nie jest proste. 

3. Z pieskiem chodzimy teraz przez opłotki. Pojawia się wilczurowata suka, którą piesek olewa, mimo iż ona na pieska szczeka. Jest też pies nieduży kształtu myśliwskiego, z którym się piesek przez furtkę koleguje. 
Poza opłotkami zwiedziliśmy dziś też kawałek lasu. Grzybów nie ma. I to jest zła informacja. 


 

sobota, 29 czerwca 2024

26–28 czerwca 2024


1. Przez wymuszony urlop wybiłem się zupełnie z pisania. I to jest zła informacja, bo niby nic nie robię, a wieczorami jestem tak zmęczony, że mi się nic nie chce. Zwłaszcza pisać. A tyle się przecież dzieje.

2. Nie mogę sobie przypomnieć, w którym roku odwiedziłem Muzeum II Wojny Światowej. To było chwilę po upaństwowieniu Westerplatte. Kiedy wchodziłem z Muzeum, wpadłem na to, co jest nie tak ze słynną wystawą. A jest nie tak. I to bardzo. Otóż twórcy objechali muzea na świecie. I w Polsce. I postanowili te pomysły kopiować. Problem polega na tym, że nie zrozumieli, o co w tych pomysłach chodzi. I jak one, tak naprawdę, działają. Kopiowali, bo im się podobało. 
Skojarzyło mi się to z kopułą mauzoleum Teodoryka w Rawennie. Chłopaki nie potrafili wtedy już budować jak Rzymianie. A chcieli też mieć kopułę. Więc ją sobie wystrugali z wapiennego bloku. I super. W Muzeum Powstania Warszawskiego jest samolot. To my też będziemy mieć.
Wystawa w Muzeum II Wojny Światowej jest zła. I nie chodzi mi o jej idiotyczną koncepcję, tylko o tej koncepcji realizację. 

W międzyczasie Andrzej Duda był w Chinach. Spowodowało to histerię kilku osób. Później Donald Tusk stwierdził, że Duda zrobił dobrze. Histeryzujący zamilkli. A niektórzy nawet pousuwali dowody histerii. Strasznie jest to wszystko głupie.

Premier odwołał Dębskiego. Praworządność została jakiś czas temu zredefiniowana, więc w ramach tej nowej praworządności, w dowolnym momencie, można przerwać regulowaną ustawą kadencję.
Dębski sobie poradzi. Gorzej będzie z polską dyplomacją. Oczywiście nie ma ludzi niezastąpionych, ale zastępowanie dla zastępowania zbyt mądre nie jest. 

Premier ogłosił również, że będzie budował CPK. Przypomina mi się historia, którą dziesięć lat temu tu opisywałem. Panowie, którzy kopali u nas we wsi kanalizację, pracowali wcześniej przy budowie gazoportu. Znaczy, chcieli pracować, a im to uniemożliwiano. Nie mogli tego zrozumieć. Jak można budować w sposób taki, by nie wybudować. 
Krytycy chińskiej wizyty Prezydenta, tu też mogą mieć dysonans poznawczy. Ale chyba raczej mieć dysonansu nie będą, gdyż ten fragment mózgu, który za dysonans poznawczy odpowiada im zanikł. 
Premier prawdopodobnie zakładał, że obiecując CPK, rozwiąże problem, jaki może mu zrobić narastający w społeczeństwie oddolny właściwie ruch poparcia dla inwestycji rozwojowych. 
Pomyślał, że wyjdzie, obieca i będzie załatwione. A tu niekoniecznie. Gdyż nawet w „Rzepie” napisano: „To co jednak otrzymujemy od Donalda Tuska, to nie jest już CPK, ale PDT, czyli Propaganda Dla Tumanów.”

Potem jeszcze słynna posłanka Razem: Matysiak, razem z PiSowcem Horałą ogłosili, że zakładają ruch społeczny „Tak dla rozwoju”. Na Matysiak rzuciła się zębami Anna Maria Żukowska. Niby taka mądra, a taka jednak niemądra. Lewica ponoć się przestraszyła, że Matysiak zakłada partię. Wystarczyło, żeby się do tego ruchu zapisali i już by partii nie było. Razemki (jeżeli są od Lewicy mądrzejsze) pewnie zaraz to zrobią. A Lewica zostanie na wycieraczce u Donalda Tuska. W rządzie, który nie realizuje ich programu. 

3. Piesek ukatrupił szopa. Nie wiem, jak to zrobił, bo oglądaliśmy bardzo zły film na Netfliksie (drugą część „Rebel Moon”). W pewniej chwili usłyszeliśmy, że się odbywa w domu dziwna szamotanina. Po czym się okazało, że na dywanie leży szop ze skręconym karkiem. 
Piesek sytuację przeżył emocjonalnie. Ale na koniec wymienił szopa na kość od prosciutto.
Jakoś nie do końca wierzyłem pani behawiorystce, która mówiła, że piesek jednym kłapnięciem może wykończyć, każdego z zaczepiających go na wsi psów (zaczepiają te małe). I że tego nie robi, to jego świadomy wybór i że jest pieskiem o bardzo dobrym charakterze. 




 

środa, 26 czerwca 2024

24–25 czerwca 2024


1. Poniedziałek. W Świebodzinie płaci się za parkowanie. Przekonałem się o tym, znajdując mandat za wycieraczką. Kosztowało mnie to całe 70 złotych, więc raczej zapamiętam. 

Miasto liże rany po poprzednim Burmistrzu. Tym, który wydał grubą dotację z Polskiego Ładu na elektroniczne śmietniki. Na dwóch chyba osiedlach. Wybory przegrał o włos. Jak zauważył kupiec, z którym rozmawiałem na zwanym Rynkiem targu, gdyby nie te śmietniki, to by nie przegrał. Usłyszałem, że co chwilę wychodzą jakieś poukrywane wcześniej kwiatki. Przede wszystkim wydatki bez zabezpieczenia środków. Usłyszałem o kwocie 30 milionów, co przy 150-milionowym budżecie nie jest mało. A ponoć nie jest powiedziane, że to wszystko. 

Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak wielką władzę mają wybierani w jednomandatowych okręgach włodarze. I ile ci włodarze mogą głupot narobić. I jak wielkie tych głupot mogą być konsekwencje. 


2. Wtorek. Mało spałem, gdyż musiałem wstać rano, by zdążyć na samolot. I to jest zła informacja. Wyjeżdżając zauważyłem, że nie wziąłem powerbanku. I to też była zła informacja, ale to się okazało dopiero później. Niby czasu było tyle, że bym zdążył po powerbank wrócić, ale tego nie zrobiłem, bo mi się wydawało, że będzie ok. Na lotnisku przestała mi działać aplikacja do opłacania parkingu. Parkomat zaś wziął z karty dwa razy więcej pieniędzy niż powinien. 
Samolot pełen był parlamentarzystów. Jechał senator, pani poseł i dwóch panów posłów. Tylu przynajmniej zauważyłem. Samolot wystartował stosunkowo późno. I to też jest zła informacja. Leciał też dłużej niż zwykle, co również dobrą informacją nie jest. A jak wylądowaliśmy, to przyszedł mejl, że moje następne połączenie jest odwołane. Lot nie miał żadnej interesującej propozycji. Generalnie była dawały szanse na to, bym dotarł do Krakowa przed startem samolotu powrotnego. Pojechałem więc na Zachodnią. Zachodnia w remoncie. Ale do tego można się przyzwyczaić. Zdążyłem na Pendolino. Po drodze do Krakowa rozładował mi się prawie zupełnie telefon. Potem miałem problem z wezwaniem Ubera. Już nie chce mi się o tym pisać. W kazdym razie spóźniłem się prawie dwie godziny. 

3. W przeciwną stronę było łatwiej. Na lotnisko odwiózł mnie ojciec, który bardzo się starał, byśmy się nie spóźnili. Zjedliśmy po drodze zupy w restauracji przy pewnym rondzie. Moja nie była oszałamiająca. Starania ojcowskie doprowadziły do tego, że za kontrolą bezpieczeństwa byłem z półtorej godziny przed czasem. Niechęć do tłumu sprowokowała mnie do skorzystania z tzw. saloniku. No i mam wrażenie, że część klaustrofobiczności Portu Lotniczego imienia Jana Pawła II, wynika z zadziwiających rozmiarów tzw. saloniku. 
Jakoś tak wyszło, że do Warszawy doleciałem na styk. W autobusie do samolotu obejrzałem ostatnie siedem minut meczu z Francją. Nie mogę się więc już szczycić nie oglądaniem ni minuty meczu na Euro. 
W samolocie do Zielonej, tym samym, który przyleciałem z Zielonej nie było parlamentarzystów. Był za to aktor, co to nie pamiętam jak się nazywa. 
Z Bożą pomocą dojechałem do domu. Obejrzeliśmy do końca „The Gentlemen”. Złą informacją jest, że przy ostatnim odcinku zasnąłem i będę go musiał obejrzeć jeszcze raz. 


 

poniedziałek, 24 czerwca 2024

23 czerwca 2024


1. Osoba, z której istnienia nie zdawałem sobie sprawy napisała na Twitterze:
„Lubię czerwone paski ale te na sukience a nie na świadectwach szkolnych. Zlikwidujmy «czerwone paski» na świadectwach! Są one źródłem frustracji i patologii - chorej rywalizacji, pogoni za stopniami, kucia na pamięć, fałszywego poczucia wartości, wykluczenia itd. Liczę na ministrę @barbaraanowacka w tej sprawie.”
Skomentowałem: „Po likwidacji pasków, zlikwidowałbym świadectwa. A na koniec – edukację.”
Odpowiedziała, dość odważnie jak na klubową koleżankę Romana Giertycha: „Po co, wystarczy, że Twoi ulubieńcy zdemolowali edukację – Anna Zalewska i Przemysław Czarnek.”
Napisałem: „Skoro już jest zdemolowana, tym łatwiej zlikwidować.”
Na co ona: „Patologię należy eliminować a edukację należy zreformować. Zrobimy jedno i drugie.”
Poprosiłem więc: „Może coś więcej opowie Pani o tym, w jaki sposób Pani eliminuje patologię.”
I tyle było z dyskusji, gdyż życzyła mi miłej niedzieli. 
Pewien rodzaj odklejenia, typowy dla osób z Lewicy, od kiedy Tusk zaczął Lewicę pożerać, przechodzi na ludzi z Platformy. O pani Krajewskiej (poseł z Warszawy) najwięcej mówi zdjęcie Marcina Kierwińskiego, które wyświetla się, gdy kliknie się w jej konto. 
Słucham właśnie audiobooka: „Księga urwisów” Niziurskiego. Czytałem to dziecięciem będąc. Autor opisuje jaką sieczkę w głowach dzieci może zrobić zideologizowana szkoła. W tamtym przypadku, poza ideologizowaniem szkoła jeszcze uczy. Dziś najwyraźniej ma wyłącznie ideologizować. 

2. Wracając ze spaceru z pieskiem spotkaliśmy sąsiada rolnika, który na rowerze objeżdżał pola. Opowiedział nam kilka ciekawych rzeczy. Na przykład dlaczego w tym roku nie ma rzepaku, tylko jest zboże. Chodzi o tłuczenie chwastów. Jest chemia na jednoliścienne i wieloliścienne. Jak się sieje zboże, to nie można tłuc chwastów jednoliściennych, bo by się wytłukło zboże. Więc się sieje na przykład rzepak, który jest wieloliścienny Wtedy można wytłuc chwasty jednoliścienne. Ale gdyby się rzepak siało więcej razy, to by się z kolei chwasty wieloliścienne rozpleniły. Sieje się więc jednoliścienne zboże i tłucze chwasty wieloliścienne. Mam nadzieję, że dobrze to powtórzyłem.
Opowiedział też jak idiotycznym pomysłem jest zielonoładowe ugorowanie ziemi. Z powodów ekologicznych idiotyczne. Po ugorowaniu wytłuczenie chwastów będzie wymagało zastosowania gigantycznych ilości herbicydów.
Jeszcze z dziesięć lat na wsi i człowiek będzie wiedział, co to obok rośnie. 

3. Obejrzeliśmy pierwszy odcinek drugiej serii „Rodu Smoka”. Złą informacją jest, że jedyne, co pamiętam z pierwszej serii, to to, że mi się podobał sposób pokazania polityki i ograniczeń ludzi tę politykę uprawiających. A co w tej polityce chodziło – tego ni w ząb nie pamiętam.

Wieczór spędziliśmy u sąsiadów. Spontaniczna uroczystość z okazji dnia ojca. Wydaje mi się, że gdyby nie było dnia ojca, uroczystość odbyłaby się z innego powodu.

 

niedziela, 23 czerwca 2024

22 czerwca 2024

 


1. Rozdawanie paprotek przez Ministerstwo Sprawiedliwości jest pomysłem genialnie idiotycznym. Chciałbym się kiedyś dowiedzieć, w jaki sposób do tego doszło. Za krótko ten rząd funkcjonuje, żeby się aż tak odkleić. Trudno mi też uwierzyć, że jest to jakiś prosty przewał, że komuś paprotki obrodziły paprotkami. 
Żeby nie to, w jakim tempie się posuwa rozpad państwa, w czasie – jak był łaskaw nazwać premier – przedwojennym, bardzo by mnie to bawiło. A tak, nie może. I to jest zła informacja. 
Odsłuchałem Prezydenta u Rymanowskiego. Brzmiał jednak inaczej, niż można było wyczytać w tweetach stacji.

2. Urządziłem sobie dzień koszenia. Złą informacją jest, że przez skrzynię biegów (choć ten rodzaj przeniesienia napędu ze skrzynią biegów ma niewiele wspólnego) kosiarka jedzie powoli, przez co strasznie dużo pali. Przy normalnej prędkości, ta sama ilość paliwa starczałaby na dwa razy więcej koszenia. No i jeszcze odpalanie ze stacyjki przestało działać. Najpierw myślałem, że wciąż jest problem z akumulatorem. Naładowałem. Nie pomogło. Odpaliłem więc na krótko. Instalacja elektryczna w kosiarce jest tak prosta, że powinienem sobie z tym problemem spokojnie dać radę. Ale jakoś mi się nie chce. 

3. Zaczęliśmy oglądać „The Gentlemen”. Dość zachowawcze, jak na Guy'a Richie'ego. Z ciekawostek, człowiek o dziwnie brzmiącym imieniu Jethro posługuje się polskim paszportem. Z niewiadomych przyczyn, orzeł na tym paszporcie ma coś nie tak z głową,

sobota, 22 czerwca 2024

21 czerwca 2024


1. Przyszedł pasek klinowy do kosiarki. Wymieniłem. Wyregulowałem też wysokość kosiska. Jak chciałem sprawdzić czy wszystko działa, okazało się, że akumulator padł. Znaczy, prąd ucieka. Pewnie dlatego ktoś dorobił odłączanie akumulatora. Problem polega na tym, że zapominam z wyłącznika korzystać.
Za to Lawina nie bierze wcale oleju. Ceramizer jednak działa. I nie jest to raczej efekt placebo.


2. Byliśmy z pieskiem nad jeziorem. Nie byłem do końca przekonany, czy to dobry pomysł, by się ładować z psem na plażę. Okazało się jednak na miejscu, że chwilami było tam więcej psów niż ludzi. Piesek był bardzo grzeczny. Ale do wody to on nie bardzo. I to jest zła informacja, bo doktorzy mówili, że brodzenie by mu wyszło na zdrowie. 

3. Nie oglądałem meczu. Jako krakowianin z Półwsia, stwierdziłem, że wynik nie ma specjalnego znaczenia. 
Swoją drogą może integracją europejską wymyślili jacyś kibice. Gdyby w mistrzostwach występowała reprezentacja Europy, zazwyczaj by wygrywała. Kibice by byli zachwyceni.

Obejrzeliśmy „Get Shorty”. Wciąż dobre. I „Be Cool”. Popłuczyny po „Get Shorty”, ale jak na popłuczyny, całkiem niezłe. 
Nie zauważyłem wcześniej, że muzykę do „Get Shorty” zrobił John Lourie. Pamiętałem tylko, że w pewnym, bardzo konkretnym momencie Morphine gra „I Had My Chance”.


No i w międzyczasie była burza. Po której wcale się nie zrobiło mniej zupiasto. 


 

piątek, 21 czerwca 2024

20 czerwca 2024

 


1. W RMF, u Mazurka, John Godson tłumaczył dlaczego Pakt Migracyjny to zło. Rozsądnie tłumaczył. Mazurek później powtórzył to w komentarzu na Kanale Zero, dodając parę słów od siebie. Więcej niż parę słów. Pakt Migracyjny to zło, złą informacją jest, że mówienie o tym teraz to jak wołanie na puszczy. Trzeba było głosować w nieszczęsnym referendum. 

2. Chatham House nagrodziło swoją honorową nagrodą premiera Donalda Tuska. W rozsyłanej informacji piszą: „President Tusk is recognised for his unwavering commitment to restoring democracy in Poland”. Przez lata byłem sąsiadem korespondentów „Financial Times”, zawsze narzekali na polską tytułomanię, że to dla Brytyjczyka jest niezrozumiałe. Może więc, w Chatham House, wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy, albo stwierdzili, że skoro Tusk postanowił mianować ambasadorów, to został z automatu prezydentem. 
Swoją drogą, to w sumie zabawne, że Chatham House, Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych, któremu patronuje majestat głowy państwa i anglikańskiego kościoła, promuje demokrację. 
Jak ktoś kiedyś zauważył, Watykan z jego konklawe bardziej jest demokratyczny niż pałac Buckingham i jego gospodarz.

3. Nawiązałem kontakt z mechanikiem od skrzyń biegów. Napisał, że ma problem z kulkami. Jest takie coś w automatycznej skrzyni, co wygląda jak kornicze korytarze. I tam są te kulki. Mechanik tłumaczył, że co rok, inaczej są ułożone. Z tego, co wypatrzyłem w internetach – niekoniecznie. Ale to on się zna. Może być niesłowny, może robić powoli, ale niech przynajmniej się zna, bo inaczej to wszystko nie będzie mieć sensu. 

Wieczorem się okazało, że dziś był najdłuższy dzień roku. Złą informacją jest, że jak się okazało, to już było ciemno, więc żadnego z tego najdłuższego dnia nie było pożytku. 

czwartek, 20 czerwca 2024

19 czerwca 2024


1. Mam wrażenie, że Żukowska, w kontekście Ukraińców, użyła określenia „prawdziwi uchodźcy”. Mazurek tego skomentował, więc nie jestem pewien, czy się nie przesłyszałem, a nie chce mi się teraz odwijać. 
Jeżeli się nie przesłyszałem, to również w Lewicy istnieją pokłady zdrowego rozsądku. Złą informacją jest, że są one ukryte. 

2. Byliśmy w mieście. Inpost postanowił zmienić paczkomat, do którego trafiła moja pasta do butów. Dziesięć kilometrów bliżej, dziesięć kilometrów dalej, nie ma się co czepiać. Właściciel Inpostu tak dużo robi przecież dobrego, angażuje się w działalność charytatywną i w ogóle, a przecież mam samochód i mogę podjechać. Kiedy Sebastian Mikosz zlikwiduje w końcu Pocztę Polską, Inpost i jego uśmiechnięci i zadbani kurierzy pokażą nam jak wygląda dobra jakość w usługach pocztowych. 

A na poważnie, to są jakieś jaja. Bożenie przerzucili do jeszcze innego paczkomatu. Co pozwiedzaliśmy, to nasze. 

Złożyłem reklamację, zobaczymy, w jaki sposób ją odrzucą, bo w regulaminie napisane jest, że mogą przerzucić do paczkomatu, który jest oddalony nie więcej, niż dwa kilometry. 

3. Przez większość dnia albo padało, albo lało. Sąsiad Gienek mówi, że będą grzyby. Wie, co mówi. Złą informacją jest, że piesek ostatnio nie chce chodzić do lasu. A jak on czegoś nie chce, trudno jest skutecznie na niego wywierać presję.

 

środa, 19 czerwca 2024

18 czerwca 2024


 

1. Dawno nie opisywana tu kosiarka-traktorek. Przestała jeździć do tyłu. A do przodu, też niespecjalnie. Podejrzewałem ją o to, że coś się poluzowało w systemie cięgieł, które łączą pedał ze skrzynią. Wpadłem dziś na pomysł, żeby zwiększyć skok pedału. Podgiąłem, do tego się okazało, że ktoś wkręcił śruby, które ograniczały rzeczony skok. Wykręciłem. Zrobiło się lepiej, znaczy, zaczęła jeździć do tyłu. Do przodu jeździła wcześniej. Pokosiłem trochę. Im dłużej, tym było gorzej. Na koniec urwał się pasek między silnikiem a kołem pośrednim. Zamówiłem pasek. I przypomniało mi się, że kiedyś z piętnaście lat temu, miałem jakiś problem z olejem. Że zalałem zgodnie z internetowymi informacjami 5w40 i nie działało. Potem gdzieś znalazłem informację, że powinien jeździć na 20w50. Wymieniłem i pomogło. No i mam wrażenie, że olej, jakim naprawiacz kosiarek zalał, to jest ten rzadki. Teraz muszę kupić ten gęsty i przypomnieć sobie, jak się olej ze skrzyni spuszcza. I to wszystko nie jets dobrą informacją. 

2. Świetny Kraszewski u Mazurka w „Kanale Zero”. Jeżeli Państwo strzela gumowymi kulami do demonstrujących w Warszawie, do górników, do rolników, nie powinno mieć problemu z używaniem tego środka przymusu, wobec agresywnych, stwarzających zagrożenie bojówkarzy, którzy po przeszkoleniu w Rosji prowokują migrantów na granicy. 
Słuchałem z przerwami. Będę musiał odsłuchać całość. Jarek to mądry człowiek. Do tego błyskotliwy. Szkoda, że już nie służy. 

3. Przyszedł front, czyli burze. Zanim przyszedł, komary cięły, jak głupie. Teraz leje i grzmi. Wyprowadza to z równowagi pieska. I to nie jest dobra informacja.