1. Kocio rano nie spał pod drzwiami. Znalazłem do w trawie, gdzie najwyraźniej bardzo chciał być znaleziony, gdyż kiedy tylko mnie usłyszał, zaczął się wydzierać w niebogłosy.
Problem z „Siódmym dniem tygodnia” polega na tym, że prowadzący ma więcej do powiedzenia niż goście. Znaczy, że gdyby Stankiewicz mówił przez godzinę – mogłoby to być ciekawsze.
2. Zabrałem się za prądy w Lawinie. Najpierw sterowanie szybami i centralnym zamkiem. Udało mi się wyjąć cały element łamiąc tylko jedno mocowanie i to w taki sposób, że łatwo się udało je skleić. Swoją drogą nie jestem w stanie zrozumieć jak to się dzieje, że zawsze, gdy używam kleju typu cyjanopan, kropelka etc. muszę się do czegoś przykleić. Może chodzi o to, że nie byłem w wojsku?
Sterowanie centralnym zamkiem/szybami/lusterkami zrobiono w podobnej technologii jak pilot do telewizora. Czyli przycisk naciska na gumę, która dociska coś przewodzącego do płytki drukowanej. Umyłem płynem do odkażania (pozytywy z pandemii – nadmiar wysokoprocentowego alkoholu etylowego w domu), złożyłem, zaczęło działać. Pojawiła się też funkcja składania lusterek.
Rozebrałem drzwi, by się dostać do czujnika, przez który samochód uważa, że ma otwarte drzwi. Nie tyle do samego czujnika, co do kabli. Okazało się, że kowal-elektryk, który pozostawił niezatarty ślad w instalacji Lawiny, z niewiadomych przyczyn zwarł przewody prowadzące do czujnika. Czujnika uszkodzonego, który sam z siebie łączył te przewody. Wystarczyło czujnik wypiąć, przewody rozewrzeć i zaizolować. I samochód odżył. Po pierwsze przestał dzwonić, po drugie zaczęły działać rasistowskie patenty typu blokowanie drzwi w momencie wrzucenia biegu, żeby nikt nie otworzył drzwi i ukradł torebki. Zaczęło się zapalać światło, gdy się otworzy drzwi (wszystkie, poza tymi kierowcy, bo czujnik uszkodzony) No i zaczęło działać radio bez włączonego zapłonu. Znaczy – wielki sukces. Teraz muszę rozwiązać problem uszkodzonego czujnika. Co nie będzie proste.
No i się okazało, że podczas moich wczorajszych zabaw z masami nie przykręciłem masy przednich lamp. I przez chwilę było dziwnie. Udało się to naprawić.
3. Zadzwonił sąsiad Tomek, że sąsiad z domu przy dębniaku ma trawę, której mu szkoda wyrzucić. Był trawnik. Żona chciała rabatki, więc wyciął paski darni. Po jesiennym doświadczeniu z trawą sąsiada Tomka – przyjmiemy każdą ilość. Przywiózł ładowarką. Porozkładaliśmy. Teraz będę już musiał znaleźć zraszacze i uruchomić podlewanie. Nie będzie to łatwe, bo wszystkie oczywiste miejsca już przejrzałem.
Po drodze z Warszawy do Berlina wpadła Józka. Przywiozła mi moje pierwsze lego – jak sobie o nim przypomniałem, znalazłem je na ebay-u.
Nie pamiętałem, że na tylnych kołach są podwójne opony.
Kocio nie przyszedł na kolację. Czyżby czerwiec miał być nowym marcem?
poniedziałek, 31 maja 2021
30 maja 2021
sobota, 29 maja 2021
29 maja 2021
1. Spałem do dziewiątej. Pierwszy raz od czasu, kiedy trafiłem do szpitala. Wcale mnie nie cieszy. Gdyż się i tak nie wyspałem. Śniło mi się, że moja koleżanka Gośką Szumowska bierze ślub z celebrytą, który nazywa się zupełnie jak kolega mój z byłej pracy. Napewno nie jest to ten kolega – sprawdziłem. No i ja się zajmuję organizacją imprezy. Co nie jest łatwe, gdyż o organizowaniu ślubów znam się o tyle, o ile widziałem to w amerykańskich komediach romantycznych. Zajmuję się bezskutecznie. Nim zorganizowałem, to się obudziłem. Mam nadzieję, że Gośka jakoś mi to wybaczy.
2. Pogoda w tym maju została tak zaplanowana, żebym nic nie mógł zrobić. Nic z naciskiem na kosić. Kosiłem ekologiczną kosiarką. Trawa była wilgotna, więc się zapychało, opór większy, prąd potrzebny większy, akumulator się szybciej rozładował. Zacząłem go ładować. Gdy ładowanie zaczęło się zbliżać do końca – lunęło.
W międzyczasie skleiłem moduł ABS-u. Udało mi się go zamontować. Zająłem się mocowaniami masy. Trzeba było śrubę oczyścić, wykręcić, wkrętarką ze szczotką oczyścić, piknąć sprajem, który niby ma poprawiać przewodność, skręcić i na koniec prysnąć sprajem, który ma to niby zabezpieczyć. Mocowań było trzy. Kiedy skończyłem z pierwszym – lunęło. Musiałem więc przerwać. Kiedy robiłem następne – wyglądało na to, że lunie. Jednak nie lunęło. Ale i tak byłem mokry, gdyż wiatr strącał wodę z lipy, pod którą pracowałem.
W każdym razie, po wszystkim ABS przestał się awanturować. Zobaczymy na jak długo. Teraz czeka mnie rozebranie drzwi kierowcy. I odkrywanie dlaczego nie działa zamykanie lewej tylnej szyby, przesuwanie pedałów (tak, w Lawinie można sobie elektrycznie przesuwać pedały), sterowanie centralnym zamkiem i – przede wszystkim – czujnik zamknięcia drzwi.
Bożena postawiła wywar, ja buraki na barszcz – zwany również zakwasem lub kwasem.
3. Jednak to nie pani Lempart, ale profesor Grodzki został człowiekiem roku „Gazety Wyborczej”.
„Jednocześnie Tomasz Grodzki, i to go łączy ze Swiatłaną Cichanouską, stał się obiektem brutalnej nagonki organizowanej przez prorządowe media i aparat władzy” – napisał Adam Michnik. Nie napiszę z czym się trzeba na głowy wymienić, żeby sugerować, że profesor Grodzki ofiarą represji w białoruskim stylu.
28 maja 2021
1. Kazik u Mazurka. Bożena powiedziała, że nudno. Trudno się nie zgodzić. Ale to nic przy Stanowskim z Jasiem Kapelą. Interesujący jedynie był chyba moment, w którym Jaś zrozumiał, że wychodzi na idiotę. Wydawało mi się wcześniej, że nie jest do takiej konstatacji zdolny.
Dałem się namówić Kazikowi z Mazurkiem i przesłuchałem nową płytę „Kultu”. Piosenki przetykane są fragmentami pamiętnika Kazika z października 1979 roku. W październiku 1979 roku chodziłem do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej nr 57. Na Piaskach. Zaczynałem być wtedy przekonany własnym geniuszu, gdyż wiedziałem wszystko, o czym mówiła nam pani. Niestety, z czasem wiedzy zaczęło nie stawać, a przekonanie zostało. Do dziś.
2. Proste rozwiązania rządzą. Znalazłem odpowiedni kawałek akacji i najechałem nań przednim, lewym kołem Lawiny. Dwadzieścia centymetrów zmieniło kąt w taki sposób, że leżąc pod autem łatwiej mi było między ramę, a kabinę wsadzić rękę z kluczem no i w końcu udało mi się odkręcić moduł ABS-u. Rozciąłem uszczelkę, żeby się dostać do środka. I poszedłem do sąsiada Tomka, by przelutował. Sąsiad Tomek najpierw obejrzał szkłem powiększającym, pomierzył miernikiem i powiedział, że wszystkie luty są w porządku. Problem musi być gdzie indziej. Teraz będę się zajmował masą. Ale najpierw muszę skleić moduł. I go przykręcić. Co będzie raczej łatwiejsze.
3. Zrobiliśmy szafkę. Najpierw się okazało, że płyty są niezupełnie tak przycięte jak chciałem. Niezupełnie w tym przypadku robią jakieś dwa milimetry. Niby mało, a widać. Później się okazało, że projektując źle zmierzyłem odległość do kranu. No i wyszło, że szafka wyszła za głęboka. Odpowiedzialność musiał wziąć na siebie kran. Używany był w ciągu ostatniej dekady ze dwa razy, więc bez żalu go zdemontowałem. By zdemontować, musiałem pojechać do Mrówki po półcalowy korek. Oświetlony słońcem Chrystus na tle chmur wyglądał dość płasko.
Kran nawet się dał odkręcić. Korek się dał wkręcić. Czyli sukces. Został mi do rozwiązania problem skrzynki z bezpiecznikami od pompy. Muszę ją przesunąć. Na razie odkręciłem od ściany i przywiązałem tyrtyrką tak, by nie przeszkadzała szafce.
piątek, 28 maja 2021
27 maja 2021
Z tego co słyszę dogadaliśmy się z Czechami. Znaczy umowa jest taka, że jeżeli spełnimy ustalone warunki, to Czesi wycofują wniosek. Z punktu widzenia Czechów – sprawa będzie załatwiona, gdy warunki będą spełnione. Z naszego punktu widzenia jest tak, że skoro mamy zamiar spełnić te warunki, to znaczy, że sprawa właściwie już jest załatwiona.
Zrobiłem drugą próbę odkręcania modułu ABS-u. Znów nieskuteczną. Muszę chyba poszukać lepszego TORX-a. Za to odkryłem, co jest powodem błędu czujnika spalania stukowego w audi. Otóż ktoś połamał kostkę. I tym razem nie ja. Kolejna umiejętność przede mną, to zarabianie Konzernowych kostek.
Chciałem trochę skosić. No i trochę skosiłem. Tylko trochę, bo lunęło. Nie pamiętam takiego maja.
2. Płyty miały być w piątek. Były w czwartek. Płyty na szafkę. Pojechaliśmy więc je odebrać. I kupić – w sklepie z meblowymi akcesoriami – akcesoria meblowe, dzięki którym powinno się udać szafkę z płyt zbudować. Na zakup mięliśmy jakieś pięć minut, bo się panu o równej godzinie system wyłączał. Ech, ten zastrzyk adrenaliny.
Z niewiadomych przyczyn, od pewnego czasu w Lidlach nie ma buraków. W dwóch Lidlach sprawdzaliśmy. Kupiliśmy więc buraki w Tesco. Były. Za to brzydkie. Jeśli mam być szczery, a ja od dzisiaj chcę być szczery (to Janerka) – ładność buraków nie ma dla mnie specjalnego znaczenia. Ważne, by się dało je obrać, pokroić, wsadzić do słoja, zalać przegotowaną wodą i zaczekać aż skisną.
Maciek Szymczak podrzucił mi tweeta z obrazkiem o tym, że w martwym polu robionym przez maskę SUV-a można zmieścić dwanaścioro dzieci. Wiem coś o tym. Kiedyś połamałem zderzak w Amarocu. Na pieńku, który stał pomiędzy czujnikami parkowania. Kiedy wysiadałem wcześniej z auta powiedziałem sobie, że muszę o pieńku pamiętać, bo połamię zderzak. Nie pamiętałem i połamałem. Czasem sprawdzają się moje prognozy. Dziś ruszając z parkingu przejechałem przez trawnik. Był w martwym polu. W dwóch właściwie. Jednym drobionym przez maskę, drugim w mojej pamięci. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jak ktoś będzie sadzał dwanaścioro dzieci przed moim zderzakiem – nie będzie ich kneblował. Albo, że dzieci będą na tyle małe, że się zmieszczą w prześwicie. A poważniej: przyjdzie założyć czujniki.
3. Przyznać muszę, że nie przepadam za ministrem Wójcikiem. Wiceministrem Michałem. Pracowałem kiedyś z innym Michałem Wójcikiem, wtedy dziennikarzem, dziś raczej pisarzem. Miał specyficzną technikę pracy. Najpierw tłukł w klawiaturę, z prędkością kartaczownicy Gatlinga. Później, z namaszczeniem, myszką zaznaczał literówki, których było krocie. Tego Michała Wójcika jakoś lubię. Ministra (wice) od 2017 roku. Od wet. W – po których dyskusji – pozwalał sobie na zbyt dużo.
Gościł w „Kropce nad I”. I muszę przyznać, że jak go nie lubię, to mu jakoś sekundowałem. Pani Monika przechodziła samą siebie. Albo wcale nie przechodziła. Mogła być jak zwykle, tylko ja się odzwyczaiłem.
Swoją drogą któryś z gości by ją mógł strolować. Pani Monika wita w wolnych mediach, gość się oburza, że TVN24 to medium szybkie. Trzymające rękę na pulsie, więc nie można go wolnym nazywać. Obserwując stan, w jakim jest pani Monika, można przypuszczać, że dyskusja o wolności mediów by mogła potrwać parę minut.
Obejrzeliśmy „Mulan”. Na początku nawiązania do „Gwiezdnych wojen”. Końcówka jak z Potopu. Wszystko już było.
czwartek, 27 maja 2021
26 maja 2021
1. Przydacz ciekawszy u Piaseckiego, niż wczoraj u Mazurka. Może dlatego, że krócej, więc nie ma czasu na gwiazdorzenie prowadzącego. A może nie każdy prowadzący gwiazdorzy.
Goście i gospodarz „Minęła 8” zmartwili się, że sankcje wobec Białorusi mogą uderzyć w białoruskie społeczeństwo.
Przedstawiciel białoruskiego społeczeństwa , u Mazurka prosił, by Białoruś odciąć od SWIFT-u.
Zadzwonił kolega Kuba. Ten, którego niepokoiły wskazania czujnika płynu w S8. Jechał zmieniać termostat. Węgorzewo pełne samobieżnych haubic. Odradzałem mu zakup domu na Przesmyku Suwalskim. Nie wierzy w realność rosyjskiego zagrożenia. Naprawdę fajnie by było, gdyby miał rację.
Przez cały dzień próbowałem wysłuchać Mentzena u Stanowskiego. Bezskutecznie. Bo brakło i czasu i determinacji. Ze trzydzieści lat temu czytałem jakąś książkę Łysiaka. Nie pamiętam ani tytułu, ani treści. Poza motywem puczu. Na początku był bunt generałów, poźniej pułkowników. Schodziło coraz niżej. Za każdym razem przedstawiciel kolejnej rangi wygłaszał telewizyjne orędzie. Na końcu byli chyba kaprale. Ich przedstawiciel jedyne, co potrafił powiedzieć do kamery, to: kurwa wasza mać. Łysiak – straszny grafoman – mało kto wie, że specjalista od historii fortyfikacji. Ale nie o tym.
Mam wrażenie, że z kolejnymi pokoleniami polityków jest podobnie jak wojskowymi w tamtej książce. Korwin może pleść kocopoły, ale nie pozwalał sobie na to, co Mentzen – żeby głośno przyznać, że kocopoły, które plótł służyły wyłącznie pozyskaniu wyborców.
2. Pojechaliśmy najpierw do Świebodzina, zamówić materiał na półkę, która stanie obok pompy. Przygotują na piątek. Później pojechaliśmy do Bogdańca, który czasem mi się myli ze Spychowem. W Bogdańcu kupujemy AGD. Pan sprzedawca poczuł się w obowiązku i znalazł nam drzwiczki do piekarnika Miele. Za całe 150 złotych.
Przebiliśmy się przez Gorzów do Różanek, do sklepu z meblami skąd pochodzi mój zegar z bunkra Hitlera. Tym razem kupiliśmy tylko parę drobiazgów. Wśród nich porządny korkociąg z winnicy Chanson Pere et Fils. Za 5 złotych. Z Różanek drogą miejscami polną do Janczewa, gdzie skręciliśmy na starą drogę gorzowską.
W Santoku, przed mostem na Noteci, w budce w kształcie truskawki pani sprzedaje truskawki. Nie są zbyt duże, ale za to wyśmienite.
Później, żeby przejechać przez miejscowość Murzynowo zjechaliśmy z głównej drogi. Następnym razem może nie być takiej okazji. Rada Języka Polskiego nie próżnuje.
Później przez Skwierzynę, Stary Dworek, Bledzew, Chycinę, Kursko, Pieski, Boryszyn, Wilkowo i Borów wróciliśmy do domu. Z dziesięć lat temtędy nie jechałem. Nowe mosty, nowe drogi, nowe tynki na starych domach. Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej.
3. Rozebrałem nowe drzwiczki. Gruntownie je doczyściliśmy. Pan sprzedawca AGD miał rację. Dały się założyć bez żadnych problemów. Znowu mamy piekarnik.
Fotowoltaika w maju zrobiła już megawatogodzinę. Ciekawe ile by zrobiła, gdyby było słońce.
środa, 26 maja 2021
25 maja 2021
1. U Mazurka Marcin Przydacz. Spotkanie dwóch nieprzystających światów. Jeden chciał politycznie, drugi musiał dyplomatycznie.
Profesor Staniszkis udzieliła wywiadu „Newsweekowi”. W mojej bańce wywiad przeszedł bez echa. Nic właściwie dziwnego. Czytelnicy „Newsweeka” natychmiast go wyparli – nie mieścił się w ich rzeczywistości, gdyż na pytania o to jak zły jest Kaczyński, Staniszkis odpowiada, że niekoniecznie jest zły. Reszta świata „Newsweeka” nie czyta. Więc się o tym wywiadzie nie dowie.
W weekendowej „Gazecie”, Wojtek Czuchnowski napisał, że Pyjasa nie zabiła SB. Czyli, że po pijaku spadł ze schodów. I tak dobrze, że nie zacytował – z litości pominę czyjego autorstwa – dowcipu, że Pyjasa zabił Maleszka z zazdrości o Wildsteina. A może zacytował, tylko adiustator wyciął. Mówią, że ten adiustator już nie pracuje. Ale kiedyś też tak mówili. A pracował.
2. Przyjechał pan, który zalegalizował pompę. Właściwie, to dwóch panów. Dokładnie przejrzeli czy wcześniej pan od pompy wszystko dobrze popodłączał. Coś pomierzyli. Podłączono moduł internetowy, przybito pieczątki i gotowe. Prawie. Bo się jeszcze nie udało doprowadzić do tego, żeby pompę i kocioł gazowy ogarniał jeden sterownik. Jakiś pomysł na to jest. Ale jest bardziej w moim stylu, niż zgodny ze szkołą niemieckich inżynierów. Teraz mogę się bawić kolejną aplikacją.
Pan od legalizowania pompy zasugerował, żeby przed każdą zmianą nastaw fotografować ekran sterownika. Taka nić Ariadny.
3. Pojechaliśmy do miasta. Kupić materiał na szafkę, która stanie obok pompy. Niestety, tak to sprytnie zorganizowałem, że do sklepu dojechaliśmy w momencie jego zamknięcia. Pojedziemy więc też jutro.
Trafiliśmy więc do Lidla. Można kupić zestaw influencera. Skoro dotychczas nie udało mi się influencerem zostać – zestaw mi nie pomoże. Więc się nie zdecydowałem.
Podobnież na wino bezalkoholowe. Choć korciło mnie, żeby kupić na prezent.
wtorek, 25 maja 2021
24 maja 2021
1. Snyder wczoraj, w kilku tweetach napisał, że Białoruś nie mogła porwać samolotu bez aprobaty Rosji, że porwanie mogło być nawet rosyjską inicjatywą, że Rosja mogłaby grać na europejskie sankcje, które wpychałyby Białoruś w rosyjskie objęcia. UE powinna rozważyć sankcje wobec zarówno Białorusi jak i Rosji. I, że Niemcy powinny zrezygnować z Nord Stream 2. Z powodu samolotu, Nawalnego, no i dlatego, że takie interesy z Rosją po inwazji na Ukrainę są oburzające.
Jakoś nie wezwał administracji Bidena do zmiany zdania w sprawie rezygnacji z sankcji NS2.
Ciekawe ile czasu upłynie, nim ludzie typu profesora Snydera zaczną po cichu przyznawać, że pewne elementy polityki zagranicznej Trumpa nie były tak złe, jak mówiono w CNN.
U Mazurka – Zalewski. Specjalista od antyrasistowskiego jedzenia bananów. Człowiek, którego Platforma przez lata sprowadzała do roli twitterowego trolla, a na koniec wyrzuciła. Mam wrażenie, że zasugerował, że gdyby Mazurek zaprosił go w czasie awarii Czajki – to by na antenie przyznał, że Trzaskowski jest za tę awarię odpowiedzialny.
Bożena zauważyła tweet Mężyka, w którym oburzał się na Rymanowskiego, że do programu nie zaprosił żadnej kobiety. Ale, że zamiast Schetyny miała być Nowacka? Kidawa? Czy może Renata Beger obecnej kadencji? Jakiś żart. Zamiast Czarzastego – Żukowska? Może by i mogła. Panie z peeselu jednak by się tak z Czarzastym nie mogły ścinać jak Zgorzelski. Ktoś pisał, że zamiast Fogla by mogła przyjść Beata Szydło. Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Zamiast kolegi Błażeja – pani dr Fedyszak-Radziejowska. To byłoby interesujące. Niestety, pani Doktor parę lat temu zdecydowała, że szkoda jej czasu na telewizyjne przegadywanki. Zaś gdyby Krzysia Bosaka zastąpiła jakaś partyjna koleżanka – odebrane by to zostało jako policzek wobec progresywnych kobiet.
Niechże będzie mógł funkcjonować choć jeden program do którego dobór gości wynikać będzie z dziaderskiej merytoryki, nie poprawności.
2. Koszenie. Uruchomiłem kosiarkę ekologiczną. W zeszłym roku dostała ją Bożena, ale jej nie pasuje, bo za duża. Woli swoją na kabel. Kosiarka ekologiczna jest na baterię, którą ładuję prądem z fotowoltaiki. Kosiłem słuchając przeglądu prasy, jaki codziennie na ClubHouse robi Paweł Łapiński z KJ. W pewnym momencie jakaś pani z Brukseli (brzmiała, jak związana z Komisją) zaczęła tłumaczyć, że nie ma co liczyć na cofnięcie zabezpieczenia TSUE w sprawie Turowa, bo UE odchodzi od węgla brunatnego. Takie rzeczy, to się zwykle czyta w komentarzach w GazPolu.
Bateria starcza na jakieś czterdzieści minut koszenia. Później trzeba ją przez trzy godziny ładować. Uruchomiłem więc traktorek. Naprawiłem kosisko – jedna z rolek, na których kosisko się opiera, w niemożliwy sposób spadła z osi. Traktorkiem kosi się więcej, ale mniej dokładnie.
3. Kocio lubi wywar z warzyw. Lubi, to mało powiedziane. Szaleje za nim. Kiedy jemy – musi mieć swoją miskę, bo inaczej próbuje wyjadać z naszych. Nie ma takiej determinacji przy żadnym innym jedzeniu. Jak już zje – ładuje się na kolana i natychmiast zasypia.
Skończyła mi się kolekcja benzyny, którą Daniel Obajtek sprzedawał rok temu za mniej niż cztery złote. Jednak trzeba było zainwestować w cysternę.
poniedziałek, 24 maja 2021
23 maja 2021
1. Kocio nocuje poza domem. Choć – raczej noce spędza niż nocuje. Bo jak wraca rano, to je i idzie spać.
U Stankiewicza nudy. W Polsat News – Rymanowski. Zebrał niezły skład. U Piaseckiego dyskusja na temat definicji polityki. Zabawne. Politycy twierdzący, że określenie „polityczny” jest pejoratywne.
2. Korzystając z nieokreślonej pogody – i lało, i świeciło słońce, i wiatr wiał (czasem wszystko naraz) – postanowiłem się zająć awanturującym audi. Awanturującym się w kwestii czujnika klocków i tylnego światła.
Okazało się, że moje lutowanie jednak dało radę. Urwał się przewód przy drugim kole.
Zlutowałem, wsadziłem w termokurczliwą rurkę i owinąłem samowulkanizującą taśmą. Zobaczymy czy wystarczy.
Drugim powodem awanturowania okazała się przepalona żarówka. Brak innej nie robił autu problemu.
Generalnie – udało mi się osiągnąć sukces. Podbudowany tym postanowiłem wleźć pod Lawinę i odkręcić moduł ABS. Przywiozłem w tym celu z Warszawy torx 20, który, z wiejskiego zestawu zgubili panowie, którzy rżnąc akację musieli rozkręcać pilarkę. Wlazłem pod auto odkręciłem dwie z czterech śrub. Dwie pozostałem odmówiły współpracy. Do tego przypomniało mi się, że mnie wszystko boli. Trzymanie pod dziwnym kątem grzechotki okazało się zbyt trudne. Będę sobie teraz wizualizował kanał. Albo podnośnik. Choć nie sądzę, żeby to pomogło.
3. Przy pracy słuchałem Radia357. Audycja o zagranicznej polityce. Ekspertem był kolega Kuba, który, gdy tylko przestał dzielić się w radio swoją wiedzą, zadzwonił do mnie, by się podzielić niepokojem związanym z temperaturą pracy silnika w jego S8. W większości samochodów wskazówka temperatury osiąga wartość, która zwykle jest w połowie skali i się nie rusza. A jeżeli się rusza, to źle. W A8 (czy S8) jest inaczej. Wskazówka się rusza, co – u ludzi, którym się kiedyś auto zagotowało – budzi niepokój. Pewnie dlatego wyboldowano w instrukcji że „nie ma to znaczenia, dopóki nie miga lampka ostrzegawcza temperatury płynu chłodzącego”.
Słucham Radia357, bo po pierwsze – jest, po drugie – Polskie Radio wciąż nie potrafi uaktualnić swojej aplikacji na iOS. Czyli słucham Radia357 dzięki działaniom i zaniechaniom pani Prezes Polskiego Radia.
(Jest jeszcze trzeci powód – nie mam siły na ideologiczne wzmożenie TokFM. Kiedyś mnie bawiło, dziś męczy).
Jeżeli do ramówki trafi jakaś wersja „Powtórki z rozrywki” chyba nawet wesprę ich finansowo.
Rację miał jakiś czas temu w „Drugim śniadaniu mistrzów” Rosiak. Mamy wolność mediów. Każdy dziś może założyć radio, jeżeli zainteresuje odbiorców – będzie miał finansowanie.
sobota, 22 maja 2021
22 maja 2021
1. Kocio rano drzemał na tarasie. Wczoraj nawet nie wpadł na kolację. Tyle czasu był w Warszawie, więc musi pewnie dokładnie sprawdzić, co go tu ominęło. Wyciągnąłem mu kleszcza. Najwyraźniej zajzajer za pięćdziesiąt złotych działa tak sobie.
W śniadaniu w Trójce, Gawkowski powiedział, że Lewica zawsze broniła klasy średniej. Coś w tym może być. Wszakże PZPR była największą partią chadecką w Europie.
2. Pojechaliśmy do Świebodzina na targ zwany rynkiem. Po sadzonki pomidorów. Dotychczas mi się wydawało, że pomidory to rośliny wieloletnie.
Na targu zwanym rynkiem spotkaliśmy pana wójta, który tradycyjnie ponarzekał na PiS. Konkretnie na niejasne kryteria przyznawania pieniędzy. Dostał na przykład pieniądze na stację uzdatniania wody w Kalinowie i nie wie dlaczego.
W Tesco w końcu zauważyłem, że 2x20 to nie jest pięćdziesiąt. Czyli, że kupując dwa dwudziestolitrowe worki ziemi 4,99 za sztukę zamiast jednego pięćdziesięciolitrowego za 9,99 tracę. Dwudziestolitrowymi łatwiej się operuje.
Magazyn Amazonu dominuje nad okolicą. Podobnie duży budynek powstaje przy S3 w Sulechowie. Przy Amazonie stanął przekreślony znak informujący o sygnalizacji świetlnej. Ciekawe, czy na chwilę, czy światła staną przy wjeździe do magazynu.
3. Wszystko mnie boli. To dobry znak – szczepionka działa. Ale jutro mogłaby działać nieco bardziej dyskretnie.
piątek, 21 maja 2021
21 maja 2021
1. Mazurek z niewiadomych przyczyn promuje eksperta Karonia. Ekspert Karoń zwykle nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Albo oczywistości, albo niezbyt trafione wnioski. „Wybory w Rzeszowie powiedzą nam, czy pomysł PiS jest akceptowalny i czy Podkarpacie jest nadal polską Bawarią”. Nie powiedzą.
Skończyłem książkę Wikły o kampanii prezydenckiej. Wolałbym chyba przeczytać to wszystko, co z książki wypadło.
2. Od poniedziałku mogłem się szczepić. Niestety mogłem wybierać. Wszystkie możliwości poza Johnsonem. (Barbara Piasecka-Johnson nie żyje od 2007 roku. Zmarła w Sobótce, pochowano ją we Wrocławiu.)
No i od poniedziałku się zastanawiałem w co pójść. Stanęło na pfizerze nazywanym w Niemczech biontechem. W Nowogrodzie Bobrzańskim, choć tak właściwie to raczej były Krzystkowice, włączone do Nowogrodu pod koniec lat osiemdziesiątych.
Sprawnie, szybko, bezboleśnie. Ubrany na pomarańczowo szczepiacz (szczepiciel?) mówił wszystkim, by przez trzy dni nie pili alkoholu. Mnie powiedział – trzy miesiące. Później się poprawił, że dni. Może to jednak znak?
3. Na dachu dworca kolejowego w Nowogrodzie Bobrzańskim rośnie brzoza. Słusznej wielkości. Dworzec chyba zamknięty. Kolej działa. Przynajmniej tyle. Nowogród Bobrzański musiał być przed wojną pięknym miastem. Podobnie jak Krosno Odrzańskie. Wojna to zmieniła. Powojnie ugruntowało.
Z godzinkę pokosiłem. Muszę zdjąć kosisko i zobaczyć w jakim stanie są noże, bo coś nie bardzo koszą. No i chyba pora na uruchomienie kosy. Spalinowej. Nie wszędzie da się kosiarką wjechać.
20 maja 2021
1. Rano zawyły syreny. Przez chwilę nawet myślałem, że to taka akcja – Warszawa solidarna z Tel Avivem. Prezydent Trzaskowski nie takie rzeczy już robił, ale do mnie dotarło, że solidaryzowanie się z Izraelem nie jest wśród postępowców specjalnie popularne.
Mazurek z Adamczykiem (ministrem) miał coś z pastwienia się nad niepełnosprawnym. W przeciwieństwie do Roberta, nie twierdzę, że Adamczyk (minister) jest niepełnosprawny. Chodzi mi o to, że jeżeli realizator nie zgra poziomów i gość jest zdecydowanie ciszej niż prowadzący. I gość mówi (cicho), a prowadzący w tym samym czasie to prześmiewczo komentuje (głośno) – tak, że nie można zrozumieć, co gość mówi. To zaczynamy mieć do czynienia z – w najlepszym razie – infotainmentem niezbyt wysokich lotów.
2. Zapakowaliśmy się do auta i dość – jak na nas – wcześnie ruszyliśmy na zachód. Tym razem nie było korka na warszawsko-łódzkim odcinku A2.
Na wysokości Poddębic zjechaliśmy z autostrady. Chciałem trafić do wielkiego sklepu z wożonymi chyba z Niemiec śmieciami. Sklep składający się z kilku dużych namiotów jest jednak przy DK72 przed Poddębicami, a nie – jak mi się wydawało – Uniejowem. Zamiast skręcić w lewo, skręciłem w prawo. I tyle było z zakupów. Rok temu kupiliśmy odkurzacz Miele. I lampę. Za grosze. Wydłubane z samochodu monety.
Za Turkiem, w Wielopolu odwiedziliśmy sklep z meblami. Kram-pol(są na Allegro). Dużo mebli. Porządnych. Za – delikatnie mówiąc – niewygórowane ceny. Duże meble tańsze niż małe. Ale to polska prawidłowość. Porządny kredens do mieszkania w bloku, przepraszam – apartamentowcu, raczej nie wejdzie.
Mam niestety ostatnio tak, że często zaczynam jechać na azymut. Więc zamiast jechać godzin trzy, jeździmy po dziesięć. Za to zwiedzamy dziwne miejsca. Przejeżdżaliśmy przez Tuliszków, Rychwał, Grodziec, Jarocin, Gostyń, Leszno. W Lesznie, w Lidlu w Centrum Handlowym Manhattan kupiliśmy precle. Tak paskudne, jak tylko mogą być paskudne lidlowe precle. I lidlowego dremela. Z tym akurat wiążę większe nadzieje niż z preclami. Obok CH Manhattan była hala sportowa z napisem „Trapez”, na której ścianie wypisano nazwiska leszczyńskich olimpijczyków. Było za daleko, bym mógł je przeczytać.
Z Leszna pojechaliśmy do Włoszakowic. Później były Brenno, Kaszczor, Mochy, Świętno i Kargowa. No i z Kargowej przez Sulechów i Skąpe, dojechaliśmy do domu.
3. Czekała na nas paczka z Ameryki. Z częściami do Lawiny. Z niewiadomych przyczyn w bonusie dostałem dwie przednie tarcze hamulcowe. Chyba bym wolał, żeby takie prezenty były lżejsze.
Przez trzy dni, kiedy nas nie było urosło strasznie dużo zielonego. Pewnie jutro coś skoszę.
czwartek, 20 maja 2021
19 maja 2021
1. Mazurek o pracownikach, Dworczyk o podatnikach. Nic dziwnego, że się nie mogli co do liczb dogadać. Mazurka zdziwienie, że siedem tysięcy na rękę można nazywać dobrą pensją, przypomina mi rozmowę z kolegą, którego nazwisko pominę. Rozmowa w 2015 roku na wiosnę. Kolega zajmował się badaniami opinii. I wtedy twierdził, że in vitro to najważniejszy temat w Polsce. W domyśle – temat, który zaważy na wyniku wyborów. W jego środowisku, wśród jego rówieśników, był to pewnie bardzo ważny temat. Ale jednak się nie przełożył na głosowanie ludzi, którzy nie należeli do tego środowiska. Podobnie może być z Mazurkiem. Istnieją ludzie, których nie zna. I dla większości z nich siedem tysięcy to naprawdę dobre pieniądze.
2. Audi zostało przejrzane przez dwóch innych diagnostów. Wymienić trzeba jeden wahacz, gdyż sworzeń jest nie tego. I łączniki stabilizatora z tyłu, gdyż popiskują. Reszta zawieszenia jest w porządku. I pewnie w porządku będzie też w przyszłym roku. Co mi wczorajszy diagnosta histeryk krwi napsuł – to jego.
3. Byliśmy w Ikei w Blue City. Pierwsza wizyta w centrum handlowym od ponad roku. Nie licząc pięciominutowej w Центральном Універмаге w Kijowie, na jesieni. Chyba mogę bez tego żyć.
Mielim wyjechać popołudniem. Nie wyjechalim. Wyjedziem rano. Jak Bóg da.
No i wyszedł z tego wieczór z kolegami z byłej pracy.
„Jestem bezwolny, bez swojego zdania. Nie mogę istnieć bez narzekania” – śpiewał Kazik.
„»Rusz głową!« – mi mówią
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką
»Rusz głową!« – mi mówią
A mi się nie chce nawet ruszyć nogą
»Rusz głową!« – mi mówią
A mi się nie chce nawet ruszyć ręką
»Rusz głową!« – mi mówią
Nie mogę istnieć bez narzekania.”
środa, 19 maja 2021
18 maja 2021
1. Kocio urządził rano pobudkę. Chyba z nudów, bo i tak nie było go gdzie wypuścić.
Mazurek rozmawiał z Sonikiem. Sonik rozpoznał, że na koszulce Mazurka był Menachem Begin. Wymieniali później parę nazwisk twórców Izraela. Naszych. Mazurek powiedział, że naszych było kilku. Szewach Weiss wyliczył, że – bez chyba trzech – wszyscy.
Zamiast słuchać, co rozmów o polityce, przeprowadziłem kilka osobiście. Kiedy w Warszawie byłem poprzednim razem, większość rozmówców załamywała ręce nad Zjednoczoną Prawicą. Dziś wszyscy byli przekonani, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa w następnych wyborach.
Dziennikarz jeden (z tych mądrzejszych) opowiadał, jak go fascynowała ekscytacja sejmowych kolegów projektem „rząd techniczny”. Przecież nie trzeba było być prorokiem, czy po prostu tytanem intelektu, żeby wiedzieć, że to nie ma szansy się udać.
2. Doroczna wizyta w stacji diagnostycznej. Rok temu, o tym, że nadchodzi, w przeddzień terminu, poinformował mnie funkcjonariusz SOP, który kontrolował audi przed dołączeniem do kolumny. Na mazowieckiej wsi. Jak jechałem na tę wieś google maps wyprowadziło mnie na manowce. Jakieś polne drogi, gdzie ze dwa razy o mały włos się nie powiesiłem. Dotarło do mnie, że z jakichś powodów szyby w audi tłumią sygnał GPS, i nawigacja nie wiedząc gdzie jest, robi dobrą minę do złej gry dając dość idiotyczne polecenia. Dlatego lepsza niż ta w iPhone jest nawigacja audi, której antena przymocowana jest do klapy bagażnika. Mapy, co prawda, nieaktualizowane od lat prawie dziesięciu, ale za to na porządnych faszystowskich podrysach.
Rok temu diagnosta, starszy, powiedział, by wymienić wahacz. Górny. Przedni. Jeden z czterech. Wymieniłem dwa, więc jechałem po przegląd, jak po swoje. Tym razem diagnosta był młodszy. Wciągnął mnie do kanału i zaczął histeryzować, że całe zawieszenie jest do wymiany. Zdziwiło mnie to o tyle, że jeździłem samochodami, których całe zawieszenie było do wymiany i prowadziły się jednak inaczej niż audi, które prowadzi się dobrze. Wczoraj zaliczyłem pełen przegląd dróg, od gminnych, po autostrady. Wolniej, szybciej, prosto i po zakrętach. Jedynym problemem było to, że coś z tyłu skrzypiało. (To coś, to jakiś drążek.)
Wyszło na to, że zawieszenie nie ma luzów, tylko mu się nie podobała jakość gum w tulejach. Jak zobaczyłem, to mi też się przestała podobać. Przyjdzie wymienić.
3. W ramach celebrowania powrotu normalności spożyliśmy rodzinną kolację w Beirucie. W kuluarach przeprowadziłem dwie interesujące rozmowy. Z producentem telewizyjno-imprezowo-muzycznym – o tym, jak pandemia przewróciła mu rynek, że problem nie tyle polega na tym, że ludzie się odzwyczaili od dużych imprez, co reklamodawcy zauważyli, że bez tych imprez mogą funkcjonować.
No i druga, z moim starszym kolegą z liceum – Grzegorzem, architektem. O tym, że siedemdziesięciometrowe domki to może być ciekawe wyzwanie dla architektów, świetny biznes dla producentów prefabrykowanych domów, duża oszczędność dla ludzi chcących kupić mieszkania i jeszcze większy kłopot dla deweloperów.
Swoją drogą, wszyscy, którzy uważają, że osiedla siedemdziesięciometrowych domków zniszczą krajobraz, powinni się wybrać na Jazdów. Fińskie domki są jeszcze mniejsze. A potem pojechać na któreś z nowych osiedli apartamentowców, które Patryk Jaki, nieopatrznie w swojej kampanio nazywał blokowiskami.
wtorek, 18 maja 2021
17 maja 2021
1. Tryb życia Kocia w końcu się ułożył. Chłopak wychodzi na noc. Wraca rano, nim go nie wpuszczę – śpi na tarasie.
Pojechałem Laguną wymienić opony. Do Portu2000. Za Mostki. W Świebodzinie u wulkanizatorów kolejki. W Porcie – jak zwykle – nie. Zostawiłem zimówki, żeby mnie nie kusiło, by je jeszcze raz zakładać. Letnie zasadniczo też powinienem zostawić.
Opłata recyklingowa to chyba było 12 złotych. Męczyguma opowiadał o człowieku, który nie chciał zapłacić tych 12 złotych, wyrzucił opony byle gdzie. Ale akurat to byle gdzie było monitorowane. I zapłacił 500 złotych mandatu.
Męczyguma był już drugim męczygumą namawiającym do tego, by kupować opony całoroczne. Na tym się pewnie skończy.
Czeka mnie wyciąganie sterownika ABS-u. Jest przymocowany do ramy. W bardzo zabłoconym miejscu. Nie chcąc, by mi się sypało do oczu, kiedy będę leżał pod samochodem – pojechałem do myjni na Orlen. Niby było napisane, że nie można myć pickupów. Wydawało mi się, że chodzi o to, żeby się woda w skrzyni nie zbierała, a Lawina ma skrzynię zakrytą. Do tego mam zwyczaj siedzieć w mytym aucie.
No i udało mi się zawiesić myjnię. Nie poradziła sobie z kształtem samochodu. Przez piętnaście minut szczotki myły trzydziesto centymetrowy odcinek zaraz za końcem kabiny. Ruszanie samochodem nie pomogło. Musiałem wyjść z auta i wyłączyć program. Udało mi się to zrobić i nie dać się zmiażdżyć czemuś, co ponoć nazywa się portal. No i oczywiście mycie podwozia miało być później.
2. Po drodze do Warszawy zwiedzaliśmy Wielkopolskę. Wolsztyn, Grodzisk, Mosinę, Rogalin, Kórnik, Środę, Miłosław, Pyzdry, Konin.
Za Koninem zaświeciło się żółte kółko objęte przez krzywe kreseczki. Tak, jak przewidywałem, mój lut wytrzymał ze dwieście pięćdziesiąt kilometrów.
3. Myślałem, że Warszawa będzie pełna ludzi nienasyconych knajpianym życiem. A tu cisza. Poniedziałek? Cóż, Warszawa to nie Kraków. W nieodżałowanym Free Pubie, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, w poniedziałki były prawie tak dobre jak piątki. Ludzie po szaleństwach piątkowo–sobotnich odpuszczali w niedziele, w poniedziałek szli do roboty, co musieli wieczorem odreagować.