poniedziałek, 12 lutego 2024

11 lutego 2024


1. Poranną publicystykę zdominował Trump. Wzburzenie, jakie spowodował, było zdecydowanie warte lepszej sprawy. Bo to przez cały czas jest rozmowa o tym samym. Nasi dziennikarze, a zwłaszcza politycy nie potrafią tego ogarnąć. A może potrafią, tylko nie widzą w tym interesu.

Co powiedział Trump? To samo, co mówi od ośmiu przynajmniej lat. Czyli, że uważa, iż wszyscy członkowie NATO muszą wypełniać zobowiązania. To powoduje histeryczną reakcję krajów, które zobowiązań nie wypełniają. Europejskie kraje, w tym do niedawna Polska, żyły w przekonaniu, że sama obecność w Pakcie rozwiązuje wszystkie problemy związane z bezpieczeństwem. A skoro problemy są rozwiązane, to po co w bezpieczeństwo inwestować. W pewnym momencie się okazało, że historia się wcale nie skończyła i Rosja jest realnym zagrożeniem. Europejskie kraje, zwłaszcza jeden na literkę N (nie Norwegia), postanowiła nie dopuszczać tego do siebie. I robić z Rosją interesy jak gdyby nigdy nic. No i wtedy objawił się Trump, który popatrzył na wszystko świeżym okiem i stwierdził, że coś jest nie tak. Że Unia Europejska z jednej strony konkuruje gospodarczo z USA, a z drugiej jej członkowskie kraje nie wydają na obronność pieniędzy do wydawania których się zobowiązały. Nie wydają, bo czują się bezpiecznie. A czują się bezpiecznie, bo na obronność pieniądze wydają Stany Zjednoczone. Kiedy Trump zaczął głośno mówić, że to nie jest w porządku, usłyszeliśmy, że niszczy NATO, jest nieodpowiedzialny etc. Trump z tych pokrzykiwań nie specjalnie sobie coś robił. Tylko zaczął punktować kraj na literkę N., że inwestując w rurociągi, będzie pompował pieniądze w Rosję, a Rosja te pieniądze wyda na zbrojenia, więc Stany będą musiały wydawać na zbrojenia więcej. Wtedy zaczęliśmy słyszeć, że jest prorosyjski. Kiedy Trump ogłosił, że zmniejszy liczbę amerykańskich żołnierzy stacjonujących w kraju na N., słyszeliśmy, że pozbawia Europę obrony. Kiedy zwiększał liczbę żołnierzy amerykańskich w Polsce, że prowokuje Rosję. 
Trudno pewnie będzie w to uwierzyć, ale dzięki tym nieodpowiedzialnym, prorosyjskim etc. działaniom Trumpa Europa jest bezpieczniejsza, gdyż jest więcej Amerykanów na wschodniej flance, a stara Europa powoli zwiększa wydatki na obronność. 

Nikt chyba głośno nie powiedział, że Trumpowi, gdy mówił, że Stany nie będą bronić państw, które nie płacą, nie chodzi o to, żeby te państwa płaciły Ameryce, jemu chodzi, żeby wydawały te pieniądze (zgodnie ze zobowiązaniami) na własną obronność. Śmiesznie brzmią komentarze polityków, na przykład takiej pani Biejat, która mówi, że w związku ze słowami Trumpa powinniśmy włączać się w budowę europejskiej armii. Jakiej armii? Przecież Trumpowi właśnie chodzi i to, że europejska obronność leży i kwiczy. A Komisja Europejska zajmuje się wpływem wojskowości na poziom CO2, projektem ekologicznej armii. 

Wrócił z urlopu pan premier i napisał na Twitterze, że słowa Trumpa powinny być tematem Rady Gabinetowej. Ładnie się ten jego tweet zestawia z poprzednim, tym w którym obrażał republikańskich senatorów.

Stultorum infinitus est numerus. I to jest zła informacja. 

2. Rozpoznałem listwę, znalazłem przewód ją zasilający. Dłużej zajęło mi poszukiwanie płaskiej siedemnastki. Odkręciłem, zakręciłem (rozrusznikiem) nie leciało. Odpiąłem komputer gazowy. Zakręciłem (rozrusznikiem) poleciało. Ale jakoś mało. Postanowiłem pojechać po paliwo. Ale się okazało, że akumulator w Lawinie ma 9 voltów. Więc go ładuję. Może do rana się uda. Pojadę do miasta, zamówię akumulator, kupię paliwo, naładuję akumulator w audi, może się coś pozytywnego wydarzy. Złą informacją jest, że jakoś w to nie wierzę. 

3. Bo jeszcze padał deszcz. Cały czas. Poszliśmy z pieskiem. Pieska wzięło na kopanie. On kopał, ja stałem, deszcz padał. Piesek miał to gdzieś, gdyż ma dobrze wymyślone futerko. Mnie przemokła czapeczka i spodnie, na odcinku między kurtą a butami. Z dwugodzinnego spaceru kopanie zajęło połowę czasu. 
Gryzelda” to nie „Narcos” i to jest zła informacja. 

niedziela, 11 lutego 2024

10 lutego 2024


 

1. Po tygodniach walki udało mi się uruchomić Pro. Mniej więcej wszystko działa. Co jest jakimś sukcesem, gdyż poruszałem się po omacku. Ostatni problem polegał na tym, że nie chciał startować z wrażego dysku NVMe. Musiałem więc wsadzić normalny dysk SSD i na nim zainstalować to coś OpenCore. W każdym razie piętnastoletni komputer całkiem sprawnie sobie radzi. 
Złą informacją jest, że walka z trzema właściwie komputerami zaowocowała strasznym syfem w pokoju, z którego – w moim tempie – wychodził będę pewnie z pół roku. 

2. Co wyszło w komputerach, nie idzie w motoryzacji. Akumulator Lawiny, po szesnastu godzinach ładowania, wciąż bierze 10 Amperów prądu. Co nie świadczy o nim najlepiej. Audi wciąż nie pali. Zauważyłem, że nie słychać pompy paliwa. Chciałem się do niej dobrać, ale się okazało, że na drodze stoi zbiornik LPG, którego wyciąganie, jak na razie, przekracza moje kompetencje. Z drugiej strony, Kamil poradził mi, żebym sprawdził, czy jest paliwo w listwie. Zajmę się tym jutro. Złą informacją jest, że nie wiem jak właściwie ta listwa wygląda i czy jest do niej jakiś dostęp.

3. „Oppenheimer”. Bardzo porządny film (Na pewno lepszy niż „Barbie”). Swoją drogą o amerykańskich komunistach wiedzę zwykle czerpiemy z hollywoodzkich wyciskaczy łez o powojennym polowaniu. Wyciskaczy łez, bo robionych z punktu widzenia polowania ofiar, które co prawda chodziły na spotkania partii komunistycznej, ale to było dawno. 
Ciekawe, czy jest jakiś film, który pokazuje realny rozmiar infiltracji Stanów przez sowiecką agenturę. Może Joseph McCarthy wcale nie był takim świrem. Albo był, tyle że jego wariactwo uratowało Stany przed upadkiem. Albo taką degrengoladą, jaką widzimy w naszych czasach.

Dwadzieścia lat temu, przy okazji robienia serii książeczek o II wojnie światowej, dowiedziałem się, że jeden z funkcjonariuszy, który przesłuchiwał polskich oficerów nim zginęli w Katyniu, prowadził później przez jakiś czas Rosenbergów. 

Bardzo porządny ten „Oppenheimer”, w przeciwieństwie do serialu „Halo”, który na moje nieszczęście zacząłem oglądać. I znowu jest trzecia w nocy. I to jest zła informacja, bo znowu przez pół dnia będę chodził nieprzytomny,

sobota, 10 lutego 2024

9 lutego 2024


1. Zawsze jak mam wstać wcześnie, nie śpię. Znaczy śpię, tylko się co chwilę budzę i sprawdzam która jest godzina. I potem nie mogę zasnąć. Aż budzę się na jakieś czterdzieści minut przed budzikiem i się poddaję. Ale zamiast wstawać, sprawdzam, co się ciekawego wydarzyło. No i wciągnął mnie wykład o historii, jaki Putin wygłosił do Carlsona i jego milionów widzów. Wiem, że to uchodzić może za przykład reductio ad Putinum, ale świetnie się zgrał z tym w czasie nasz kochany premier, atakując republikańskich senatorów. 
Stało się coś złego, bo Bóg wie ilu widzów, usłyszało o tym, że Polska współpracowała z Hitlerem i trudno od nich wymagać, żeby podeszli do tych słów krytycznie. A bardzo podobne jest, że im się to złożyło z tamtym dyplomatolskim tweetem. Nie ma co szydzić z Amerykanów, że nie znają historii naszej części Europy, kto z nas wie na przykład skąd się wzięło teksaskie hasło „come and take it”. Powinniśmy jakoś do tych ludzi dotrzeć, a w dyplomacji historycznej zbyt mocni nie jesteśmy. Najlepiej by było, gdyby ktoś sprawny wystąpił szybko u nieszczęsnego Carlsona. Kłopot polega na tym, że nie widać nikogo, kto by się starał, a i tak pewnie gdyby się udało, to głównym tematem rozmowy nie byłby pakt Ribbentrop-Mołotow, tylko nieszczęsny tweet. Ogólnie jest słabo. I to jest zła informacja.

2. No więc z tego wszystkiego wyszedłem z domu późno. No i się okazało, że audi rzuciło palenie. Mam podejrzenie, że to przez stare paliwo. Coś się z tą benzyną dzieje, że jak za długo postoi, to się robi problem. A to paliwo jeszcze z obajtkowej zniżki wakacyjnej. No więc audi nie chciało zapalić. Przeniosłem się do Lawiny. No i jeszcze cały cały czas padało coś zimnego i mokrego. Dojechałem za Kije i dogoniłem kolumnę oflagowanych traktorów. Przed Sulechowem kolumna połączyła się z inną i skręciła na starą drogę do Zielonej przez Cigacice. Udało mi się do sądu zdążyć na minutę przed terminem rozprawy. Po chwili się okazało, że rozprawy nie będzie. Z powodów proceduralnych. Wygrał współoskarżony kolega, któremu rolnicy zablokowali drogę koło domu. Następna rozprawa w kwietniu.
Tyle moje, że posłuchałem sobie rozmów karnistów, o tym, że reformy Ziobry (kodeksowe) wywróciły wszystko do góry nogami, nadając – z tego, co zrozumiałem, przedziwne uprawnienia prokuratorom. Przykład anegdotyczny: świadek oskarża kogoś, że kogoś innego porwał, zawiózł do lasu, zabił i zakopał, prowadzi do lasu i wskazuje miejsce, gdzie zwłoki leżą. Okazuję się, że nie leżą. A nawet nigdy nie było w tym miejscu kopane. Co robi prokurator? Oskarża o porwanie. Innych dowodów, niż słowa świadka nie ma. 
Nie wiem, jak się sprawa skończyła, ale mogę sobie łatwo wyobrazić, po uniewinnieniu oskarżonego, konferencję orłów z Ministerstwa Sprawiedliwości, podczas której opowiadają, że z sędziami trzeba w końcu zrobić porządek, bo wypuszczają bandytów. A, no i oczywiście, że porządku nie ma przez hamulcowego z pałacu przy Krakowskim. 

Prawie zablokowała mnie demonstracja rolników. Policjant w cywilu o dobrym sercu pozwolił mi w ostatniej chwili wyjechać zamkniętą już ulicą Bohaterów Westerplatte. 
Swoją drogą pomysł, że Westerplatte miałoby wrócić do miasta Gdańska to jednak jakieś przegięcie. Byłem tam na chwilę przed nacjonalizacją, było tam trochę jak na poniemieckim cmentarzu u nas na wsi. Z tą różnicą, że u nas nikt tam nie chodzi imprezować, więc nie było tyle pustych flaszek.

Byłem zobaczyć Suburbana. Pan znowu miał logiczne wytłumaczenie, dlaczego się za niego nie zabrał. Gość wygląda i mówi jak biały człowiek, więc mam do niego podobne zaufanie, jak niektórzy do potencjalnych pozapartyjnych kandydatów na stanowisko prezydenta. Mam dzwonić we środę. Może się coś wtedy zmieni. Złą informacją jest, że Lawina też ma jakiś problem z paleniem, tylko, że w jej przypadku albo coś jest nie tak z rozrusznikiem, albo akumulator się żegna. 

3. Piesek ma szelki. Takie z idiotycznym napisem, jak te psy służbowe. I smycz, co się zwija. Z dnia na dzień coraz bardziej zaczyna łapać o co chodzi z jej pięciometrowym zasięgiem. Złą informacją jest, że przejął decydowanie dokąd idziemy. Jak mu nie pasuje, to się kładzie. I leży. Na razie wytrzymałem dwadzieścia minut. 

Polski akcent w „Masters of the Air”, dobrze, że Apple TV nie jest popularne wśród – excusez le mot – psychoprawicy, bo by były już ogólnopolskie protesty.





 

piątek, 9 lutego 2024

8 lutego 2024


 1. Maciek Wąsik powiedział, że w więziennej bibliotece nie było Sienkiewicza. Był za to Wołoszański, i że może to jakoś wyjaśniać wyniki wyborów w więzieniach. 

Od paru dni zastanawia mnie dlaczego Wąsik z Kamińskim wciąż są nazywani przestępcami. Dla jednej połowy zainteresowanej tematem części bliźnich jako ułaskawieni w 2015 roku przestępcami nie są. Druga połowa uznaje ułaskawienie z 2024. Wyraźnie zapisano tam zatarcie wyroku. Czyli, z punktu widzenia prawa, wyroku nie ma, więc nie można ich nazywać przestępcami, a wciąż się nazywa. Robią to również państwowi funkcjonariusze. Wąsik z Kamińskim mogliby za to właściwie pozywać. Karnie. Z 212. Złą informacją jest, że większość pozwanych ma immunitet.


2. Premier Donald Tusk napisał tweet:

Dear Republican Senators of America. Ronald Reagan, who helped millions of us to win back our freedom and independence, must be turning in his grave today. Shame on you.

Odpisał mu Elbridge Colby:

As America faces deep strategic, economic, and immigration problems, many Americans are wondering whether staying engaged abroad is worth it. I argue it is, albeit more selectively and shifting to a partnership rather than dependency model. 
Here we have the leader of a country that values NATO more than any and is directly threatened by Russia. It proclaims the importance of America's commitment to NATO. Such moralistic haranguing seems almost designed to alienate Americans.
This is especially bizarre as Poland is a model in shifting to a more self-reliant approach to its security given its rising defense spending. But moralistic, lofty attacks on the representatives of a great fraction of Americans clouds that otherwise sterling message. 

Honestly, this kind of rhetoric is almost perfectly pitched to undercut NATO rather than put it on a sustainable footing in a new and changed world. 

"Shame on you! You're terrible people!" Also: "Could you please risk nuclear war to help defend us?" Does that work?


Elbridge Colby jest typowany na doradcę ds. obrony następnego prezydenta USA. 
Później w tej sprawie zaczęli się odzywać amerykańscy senatorowie. I komentatorzy. Nie tylko amerykańscy.


Przedziwną zaiste politykę transatlantycką prowadzi nasz rząd. Amerykańska Polonia nie jest wcale tak zwarta i gotowa, by głosować, jak jej polski premier każe. Nie mamy więc żadnego wpływu na wynik amerykańskich wyborów. Pozostaje nam na ten wynik czekać i utrzymywać dobre stosunki niezależnie od ich wyniku. 
A u nas ministrowie przyjmują inspekcje ambasadora Brzezińskiego, Departament Stanu z dnia na dzień odwołuje spotkanie ministra Sikorskiego z sekretarzem Blinkenem, a jednocześnie premier pozwala sobie na obsztorcowywanie amerykańskich senatorów. Nie dość, że w mało dyplomatyczny, to jeszcze niezbyt mądry sposób. Bo w stosunkach transatlantyckich, rolą polskiego rządu nie jest reprezentowanie interesów Niemiec, tylko interesów Polski, a one jednak nie są tożsame. Wbrew temu, co się większości ludzi wydaje, Trump, swoimi zapowiedziami wycofania się z Europy, wcale NATO nie osłabia. On mówi po prostu, że bezpieczeństwo jednej z największych światowych gospodarek nie może być zapewniane wyłącznie na koszt amerykańskiego podatnika. Co Trump chce osiągnąć? Żeby Niemcy (i reszta krajów NATO) zaczęła się wywiązywać ze swoich zobowiązań. Czyli wzmacniać własną obronę. Czy w polskim interesie jest, żeby Niemcy wydawali więcej na obronność? No jest. Czy Niemcy chcą wydawać więcej na obronność? Nie chcą. Wolą, żeby wydawali Amerykanie. Zła informacją jest, że mało kto to rozumie. 

Swoją drogą chciałbym, żeby Meller poprosił pisarza Żulczyka o skomentowanie tuskowego tweeta. 


3. Rano jadę na rozprawę do Zielonej Góry. 212 K.K. Za felieton, co jest w sumie zabawne. 
Złą informacją jest, że rozprawa jest o 9:00, muszę więc wyjechać o 8:00, wstać odpowiednio wcześniej. A jest już po drugiej. 


czwartek, 8 lutego 2024

7 lutego 2024


1. Pół Twittera (przynajmniej mojej bańki) szydzi z ambasadora Stanów Zjednoczonych i jego aktywności polegającej na fotografowaniu się z kolejnymi ministrami. Połowa z tej połowy bardziej szydzi z ministrów, którzy pana ambasadora przyjmują. Pan ambasador wyszedł z roli, a ministrowie, miast delikatnie pomagać mu do roli wrócić, jeszcze bardziej go nakręcają. I to jest zła informacja. Bo się to w złym kierunku zmierza. Ministrów objeżdża już nie tylko ambasador, ale również jego nowa partnerka życiowa. Trudno powiedzieć w jakim charakterze. Swoją drogą, opowiadał mi pewien niedoszły dyplomata, iż podczas szkolenia usłyszał, że będąc na placówce nie powinien się wiązać z obywatelkami (bądź obywatelami) kraju, w którym jest akredytowany. Ale tak naszych dyplomatów uczą, z amerykańskimi pewnie jest inaczej. 
Ambasador lata po ministerstwach, a jednocześnie ministrowi Sikorskiemu w ostatniej chwili odwołują wizytę. Nie ma przypadków. Są znaki. 

2. Nie zauważyłem momentu, w którym gen. Andrzejczak powiedział, że po wybuchu wojny nie zaktualizowaliśmy przepisów dotyczących strącania wlatujących na polski teren rakiet. I to jest zła informacja. Nie to, że nie zauważyłem, tylko to, że powiedział. Bo są zaktualizowane. Swoją drogą bardzo tę aktualizację zaangażowany był gen. Piotrowski, dziwne więc, że Szef Sztabu to przeoczył. Powtórzę po raz kolejny: z emerytowanymi generałami dzieje się coś dziwnego. 

3. Debata w sprawie CPK. Słuchałem końcówki. Wysłucham od początku. Panowie profesorowie, ci, co to nie chcą CPK, pletli duby smalone. Na przykład, że wojsko nie potrzebuje lotnisk, bo może używać drogowych odcinków lotniskowych. Już widzę Galaxy lądujące na autostradzie. Szkoda gadać. Złą informacją jest, że skoro mimo realnego braku argumentów przeciw CPK, wciąż trwają dyskusje, znaczyć może, ze CPK nie powstanie, bo nie o argumenty tu chodzi. 

 

środa, 7 lutego 2024

6 lutego 2024


1. Wieje. Wieje. No wieje i rozwiewa mnie. Niby ciepło, bo osiem stopni w lutym to jednak ciepło. Z drugiej strony wieje i czasem pada. A jak wieje i pada, to zimno. 
Czekam na mrowie przesyłek. Tych, które od dawna być już tu powinny – nie ma. Przychodzą inne wcześniej. Wrażenie można odnieść, jakby był trzeci tydzień grudnia. A nie jest i to jest w sumie zła informacja, bo bym wolał, żeby zaraz były Święta.


2. Od dwóch tygodni walczę z komputerem. Jeśli chodzi o samochody i komputery jestem zwolennikiem idei zero waste. Czyli staram się używać je jak najdłużej. Komputer to Mac Pro z 2009 roku. Z wymienionym procesorem, załadowany RAM-em, z dyskiem NV-coś tam. Chodził sobie bardzo dobrze, póki nie kupiłem trzeciego monitora. Monitor okazał się nie do końca sprawny. I to jest zła informacja. Od momentu, w którym monitor ten podłączyłem, komputer zwariował. Przestał widzieć dyski. Znaczy widzi je, ale nie montuje. Próbowałem różnych sposobów. Wypinałem. Przypinałem. Wyciągałem dyski z innych komputerów. Nie pomogło. Na koniec, kiedy po przekopaniu połowy domu znalazłem systemowe DVD i też nie pomogło, dałem sobie spokój. W czwartek przyjedzie do mnie taki sam i z dwóch może się uda zrobić coś działającego.
Przy okazji poszukiwania czegoś, co rozwiąże problem, na jednym ze starych komputerów trafiłem na dysk z backupem Negatywów z 2015 i 2016 roku. To nawet ciekawe sobie pewne rzeczy odświeżyć. Odkryłem na przykład, że minister senior Kolarski, który wtedy był jeszcze druhem podsekretarzem założył się o flaszkę wina z redaktor Kądzińską, że Donald Tusk nie odzyska władzy w Polsce. Najwyraźniej przegrał. W sumie to też bym się wtedy tak zakładał. Ważne, że się nie założyłem. 


3. Przyszedł w końcu pilot do telewizora. Przywiezienie go ze Świdnicy zajęło Inpostowi dziesięć dni. Gdyby człowiek był odpowiedniego charakteru, to by Inpost bojkotował. I nie w związku z jakością usług, tylko sposobem traktowania przez firmę kurierów, bo to woła o pomstę do nieba. Człowiek odpowiedniego charakteru nie ma. I to jest zła informacja. Zresztą twórca firmy jest odznaczany, więc może tak ma być. 

Dębski z Andrzejczakiem jednak mnie wynudzili. Być może dlatego, że wiem o tym, iż obaj mają dużo interesujących rzeczy do powiedzenia, więc nie muszę przez dwie godziny słuchać o tym, co będą mówić w przyszłości. Zobaczymy za tydzień. 





 

wtorek, 6 lutego 2024

5 lutego 2024


1. Prokuratura wznowiła ponoć śledztwo w sprawie tzw. Wież Kaczyńskiego. Przypomniało mi się, jak „Gazeta” opisała pierwszy raz sprawę, zapowiadając to jako aferę, która zmiecie PiS. 
Akurat tego dnia nawiedziła mnie, w moim pałacowym pokoiku przedstawicielka bardzo poważnej agencji prasowej. Przedstawicielka kanadyjskiej Polonii, która wróciła do kraju ojców. Po wymianie serii uprzejmości, przeszła do tematu, który ją poważnie nurtował. – Proszę pana, nikt mi tego nie jest w stanie w biurze wyjaśnić o co w tej aferze z Kaczyńskim chodzi. Ja pracowałam rok w Brukseli, więc wiem, że Kaczyński to taki Orban, tylko mniej groźny, może mi pan wyjaśnić o co w tej aferze chodzi, że on chciał biurowiec wybudować? – zapytała patrząc na mnie wielkimi niebieskimi oczami. Po tych paru latach w Polsce nie zadaje już takich pytań. I to jest zła informacja.

2. Dosłuchałem do końca rozmowę z Andrzejczakiem. Muszę przyznać, że rozwalił mnie mówiąc o „Zielonej Granicy”, że mu nie przeszkadza, bo tam mowa nie o wojsku, tylko o Straży Granicznej. Gdyby nie to zdanie, byłoby bardzo rozsądnie. Film to film. To jak z wczorajszym „Equalizerem” jakoś nie słyszałem, żeby ktoś się we Włoszech oflagowywał w związku z tym, że w filmie włoska policja jest skorumpowana, a wszystkim rządzi mafia. Mamy w Polsce zadziwiającą predylekcję do zajmowania się pierdołami. I to jest zła informacja.


3. Słuchałem wywiadu Sroczyńskiego z Przydaczem. Sroczyńskiego miałem za mądrego gościa, nie mogę więc zrozumieć w jaki sposób wyciągnął logiczny wniosek: skoro prof. Pawłowicz wypisuje idiotyczne tweety, to nie jest niezależnym sędzią TK. Prawda jest taka, że gdyby prof. Pawłowicz słuchała sugestii z matki partii, to by swoje konto na Twitterze zlikwidowała, gdyż jej socjalmediowa publicystyka – delikatnie mówiąc – nie służy sprawie.
Przydacz się od tweetów pani Profesor (bez specjalnego zaangażowania) odcinał. Powiedział, że korzysta z wolności słowa i ponosi za to odpowiedzialność. Pani Profesor usłyszała i wyraziła sprzeciw na Twitterze. Ciekawe, czy Sroczyński wyciągnął z tego jakieś wnioski. 
W sumie wątpię. I to jest zła informacja.