poniedziałek, 25 marca 2024

24 marca 2024


1. Wracając do wczorajszej, warszawskiej debaty Kanału Zero, najlepsze w niej było to, że nie przypominała telewizyjnych wyborczych debat. Uczestnicy rozmawiali jak ludzie. Jeszcze parę takich debat i może by powstał jakiś ponad podziałami plan rozwoju Stolicy. 
Swoją drogą chętnie bym zobaczył podobną debatę startujących w Krakowie. Choć pewnie by taka nie była, co jest złą informacją. 

2. Śnił mi się mój kolega Kapla. Sen dział się w nieco innym Krakowie. Spotykałem się z nim, żeby mu zaserwować niezły pomysł na sensacyjną książkę. Złą informacja jest, że nie do końca pamiętam jaki ten pomysł był. Bardzo był dopracowany. Chodziło o plan depopulacji miasta. Wprowadzony w życie przez odchodzącego prezydenta miasta. I że stojący za tym odchodzącym prezydentem mieli grupę kandydatów, z których zwycięski miał ten plan kontynuować. Problem polegał na tym, że było to tak niedorzeczne, że nikt nie chciał w to wierzyć, a działo się to naprawdę. Nie opowiedziałem tego koledze Kapli, bo był jakiś problem z parkowaniem. Miałem jakieś rozwiązanie. No i nie pamiętam.

Z tego wszystkiego, w ramach nowej tradycji oglądania filmów, które już widziałem, obejrzałem „Incepcję”. No i nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak za pierwszym razem. 

3. W międzyczasie obejrzałem „Trzecie śniadanie”. Bardzo muszę przyznać dobre. Za to z właściwie milczącą Agatą Szcześniak. To w sumie zabawne, jak platformerscy symetryści nie mogą się odnaleźć w otoczeniu symetrystów pisowskich. Poradził sobie kolega Wybranowski, choć jego uwielbienie dla Marka Magierowskiego jest z mojej perspektywy nieco przesadzone. Ostrzę sobie teraz zęby na kolegę Muchę.

Obejrzałem też Ziemkiewicza. Ubawiłem się, gdy opowiadał, że przestał być zapraszany do Pałacu po swoich problemach z wjazdem do Wielkiej Brytanii. Otóż tak nie było. Chodziło o to, że przeginał w kwestii judeosceptycyzmu. Tłumaczył dziś, że antysemitę zrobiły z niego lewaczki z Wyborczej. Jain – jakby powiedział kolega Gmyz. Problem polegał na tym, że jego wyrafinowane konstrukcje logiczne, jako antysemityzm rozpoznawane były nie tylko przez rzeczone lewaczki, ale też przez czerń internetową. Czerń się jarała. Ziemkiewicz robił zasięgi, nie za bardzo się przejmując, kto i co z jego słów rozumie. Ważne, żeby się klikało. 

Złą informacją jest, że dziś padał śnieg. Niby przez chwilę. Ale jednak. 






 

niedziela, 24 marca 2024

23 marca 2024


1. Nie mogłem wstać, ale to jakoś zrozumiałe, gdyż położyłem się koło czwartej. I to jest zła informacja. Wstać nie chciały też zwierzęta. Do wczesnego popołudnia. Plan miałem taki, żeby zrobić coś koło domu, ale od rana lało. Nie ma przypadków. Są znaki. 
Przestało lać po południu. Na moment nawet wyszło słońce. Na moment na tyle długi, że mogłem porąbać trochę drewna. I przespacerować się z pieskiem. Piesek wpierw bardzo był z pomysłu spaceru zadowolony, jednak gdy wyszliśmy ze wsi, zmienił zdanie. Dobry kwadrans zajęło mi przekonywanie go, żebyśmy jednak poszli do lasu. Byłem przekonujący. 

2. Obejrzałem „Furię”. Drugi raz w życiu. Film jednak nie pasuje do nowych czasów. Dziś nikt by nie zrobił filmu, w którym by próbował tak trywializować przemoc seksualną amerykańskich żołnierzy wobec niemieckich kobiet. Scena walki z Tygrysem bardzo dobra. Nie pamiętam, w jakim innym wojennym filmie zagrał prawdziwy Tygrys.
Nie rozumiem jednej rzeczy. I to jest zła informacja. Twórcy tak pilnowali detali, a scena śmierci największego gbura z załogi jest zupełnie nieprawdopodobne. Znaczy, nie tyle jego śmierć, co to, że reszty załogi w cudowny sposób, to przebicie pancerza przez kumulacyjny ładunek z Panzerfausta, nie tyka. 

3. Wieczorem pojechałem na zakupy. Po wino do Biedronki i buraki do Lidla. Pod Lidlem zaczepił mnie pan z pieskiem. Piesek miał na jednej z łap skarpetkę. A na głowie czapkę z napisem Stihl. Pana interesowało, po co mi Lawina. Pytał chyba z pozycji lewicowych, ale nie był specjalnie zdeterminowany. 
Równolegle słuchałem warszawskiej debaty na Kanale Zero. Słuchałem z przerwami. Jak ktoś zauważył na Twitterze – dupiarz zamienił się w dykciarza. Magda Biejat zakąsza ogórkiem, gdybym głosował w Warszawie, miałaby mój głos. 
Najsłabsze w całej debacie było to, jak Stanowski ją przerwał, żeby zrobić miejsce na dość żenujący program „Zero presji”. Przez chwilę oglądałem. Mam wrażenie, że dobrze bawili się tylko tego czegoś uczestnicy. 


 

sobota, 23 marca 2024

22 marca 2024


1. Powinienem napisać coś o składce zdrowotnej. Złą informacją jest, że nie mam już dziś na to siły. I może zrobię to jutro.


Wirtualne Media opisały konferencję zarządu Agory, podczas której padły pytania o wojnę, jaką „Wyborcza” wypowiedziała Stanowskiemu. 
Wiem, że pan Stanowski postrzega swoją działalność jako przewrót kopernikański w świecie globalnych mediów, ale wydaje mi się, że jakoś przetrwamy ten wstrząs – mówił członek zarządu Agory Wojciech Bartkowiak. Zarząd pytany był o reakcję Krzysztofa Stanowskiego na teksty «Gazety Wyborczej» na jego temat. Czy to gwóźdź do trumny tytułu? –Wyniki segmentów pokazują, że nie kładziemy się do trumny. Wręcz odwrotnie, raczej jesteśmy niebezpiecznym zombie, wstajemy i wychodzimy na światło dzienne – dodał Bartkowiak.”
Gdyby do tego cytatu zastosować metodę autorów tekstów o Stanowskim, po skrótach powyższy tekst mógłby brzmieć:
Członek zarządu „Wyborczej” nazwał swoją gazetę niebezpiecznym zombie


2. Byłem w Świebodzinie, Zielonej Górze i Sulechowie. W Świebodzinie, u pana masażysty, który podłączał mi nogę do jakiegoś prądu. Czy skutecznie, dowiem się jutro. W Zielonej byłem w Makro. Wędzona polędwica z tuńczyka jest w promocji. W Sulechowie byłem z hurtowni elektrycznej, by zapytać o agregat. Usłyszałem, że połączenie go z fotowoltaiką wcale będzie takie proste. W Lidlu sprzedają foliowe niby szklarnie po dwie stówki. Za Sulechowem po podmokłym polu przechadzał się bocian. Być może ten sam, którego poprzednio spotkaliśmy koło Skąpego. 
Flagi przed urzędem gminy wiszą jak powinny, w dobrej kolejności. 
Po powrocie do domu rozsiałem kupioną w Lidlu trawę. Złą informacją jest, że zaczęło lać i jej nie zagrabiłem. 

3. Amazon, zabierając pieniądz za abonament Prime, przypomniał i, że mam ten abonament. Odpaliłem jakiś dziwny film, o bazie rakiet strategicznych. Właściwie bardziej teatr telewizji niż film. Oglądałem jednym okiem. I w pewnym momencie oko to spoczęło na tłumaczących dialogi napisach. Amerykański pułkownik pokrzykiwał wtedy „This is not a drill. I repeat, this is not a drill.” Napisy tłumaczyły: „To nie jest wiertło, powtarzam, to nie jest wiertło.” Płacę za to prawie pięćdziesiąt złotych. I to jest zła informacja. 


 

piątek, 22 marca 2024

21 marca 2024


1. U Mazurka minister nauki i innych rzeczy. Człowiek nazywa się jak ktoś inny, tylko nie pamiętam kto. Ważne, że z tym kimś go mylę. A rzeczony minister jest całkowicie pozbawiony kompleksów. Co nie w każdym przypadku jest dobrą informacją. 

2. Wojciech Mann u Stanowskiego. Odsłuchałem. Dotarło do mnie, że tak właściwie za Mannem nie przepadam. Złą informacją jest, że nie za bardzo wiem dlaczego, bo przecież „Wicedyrektor Departamentu” wciąż jest aktualny.

3. Wieczorem poszedłem do sąsiadów. Obejrzałem drugą połowę, drugiej połowy meczu. Złą informacją jest, że się nie da doprowadzić do tego, byśmy wszystkie mecze grali z Finlandią. 
Zagrał piłkarz Puchacz z sąsiedniej wsi. Jego babcia uczyła w zlikwidowanej czas temu jakiś szkole. 



czwartek, 21 marca 2024

20 marca 2024


1. Piesek nawet wrócił do domu, więc się mogłem położyć spać jeszcze przed świtem. Złą informacją jest, że nie mogłem spać do południa. Ucieczkę z objęć Morfeusza umilał mi audiobook. „Dług Honorowy” Tom Clancy'ego. To ta prorocza książka, z 1994 roku, w której odbywa się zamach z użyciem Boeinga 747. Tyle że mądrzej wymyślony, niż te siedem lat później, gdyż samolot uderza w Kapitol podczas posiedzenia obu izb, z udziałem prezydenta, gabinetu, sędziów Sądu Najwyższego. Istnieje oczywiście szansa, że autorzy koncepcji ataku na WTC, przeczytali następne książki z serii, z których wynika, że wymiana elity politycznej USA, zdecydowanie wzmocniło to państwo, więc na wszelki wypadek wybrali przemoc bardziej symboliczną. 
W książce jest jeszcze jeden zrealizowany później scenariusz. Zielone ludziki i referendum w sprawie zmiany państwowości. Tyle, że za Krym robi archipelag Marianów. No i w książce Rosja jest OK, zresztą w większości książek autora Rosja jest OK. W przeciwieństwie do, w tym przypadku, Japonii.
Muszę przyznać, że uwielbiam książki Clancy'ego. Prostolinijny Jack Ryan, o twarzy Harrisona Forda, wzrusza mnie do łez. Podobnie opisy amerykańskiej polityki. I polityki międzynarodowej. Im więcej człowiek na własne oczy widział, tym bardziej by chciał, żeby świat wyglądał jak w książkach Clancy'ego. Swoją drogą, do końca życia będę pamiętał niesmak, który zobaczyłem w oczach małżeństwa pracowników Departamentu Stanu, zaprzysiężonych demokratów, kiedy się przyznałem do znajomości dzieł tego autora. 

2. Odsłuchując debatę o aborcji w kanale Zero, wykonałem serię prac przydomowych. Kultywowałem kultywatorem fragment parkowego trawnika, porżnąłem i porąbałem pewną ilość drewna. Od debaty odpadłem w połowie. Być może było coś interesującego później. Ciekawe, czy niechęć diw lewicy do referendum bierze się stąd, iż jakoś dociera do nich, że każdy ich występ, każde propagowanie idei „pro choice” tak naprawdę odrzuca centrystów. Człowiek, który by nawet się zgodził, że ostateczny wybór powinna mieć kobieta, słysząc jak kobieta mówi, że płód to zasadniczo pasożyt, dochodzi do wniosku, że może jeszcze nie pora na to, żeby coś zmieniać, że może lepiej zostawić, jak jest. 
To coś, co się chyba nazywa koziołek do cięcia drewna, sprawdza się świetnie. Złą informacją jest, że producent przyoszczędził i blaszka, z której to coś jest zrobione, się odkształca. Na razie da się odginać, ale istnieje spora szansa, że kiedyś przestanie i się urwie. 

3. Spacerowaliśmy z pieskiem. Poszło nam całkiem szybko. Choć piesek bardzo chciał – któryś raz z kolei chciał – spenetrować pewien młodnik. Może kiedyś go ze sznurka spuszczę i zobaczymy, co z tego młodnika wygna. Ale jeszcze na to nie pora. Wcześniej, na kupie ziemi, którą wysypali budujący chodnik panowie, zauważyłem butelkę (tę małą, co to ma swoją nazwę, której nie pamiętam, gdyż preferuję objętość 0,7) po wódce polskiej. Czarnobiałe, odpowiednio ziarniste zdjęcie miałoby szansę na nagrodę „Press”. 

Byłem w świetlicy wiejskiej, na spotkaniu przedwyborczym z wójtem. I dwiema kandydatkami. Do rady gminy i rady powiatu. Ludzi było więcej niż na wyborach sołtysa. Stoły były ustawione w U. Po prawej stronie siedziały panie, po lewej panowie. 
Po przemówieniach była dyskusja. Od dziur w drodze, po geopolitykę. Raz nawet padło nazwisko Andrzejczak. Swoją drogą muszę gdzieś znaleźć NATO-wski dokument, który stwierdzał, że jestem członkiem. Z generalskim własnoręcznym dopiskiem potwierdzającym, że tym członkiem na pewno jestem. 
Wójt nie ma kontrkandydata, ale tak jak dwie panie, startują z list Samorządowców. Firmowanych przez starostę. Starosty Szumskiego jestem wielbicielem. Ma wielki polityczny talent do pozyskiwania funduszy. Widziałem go parę razy w akcji. Widziałem, jak wykorzystuje możliwości. No i widzę, jak i w jakim tempie się zmienia powiat. W swoim dobrze pojętym interesie, będę głosował na jego ludzi. Złą informacją jest, że w związku z brakiem kontrkandydatów nie będę mógł zagłosować na wójta. Inaczej mógłbym go zaszantażować, że nim flagi przed urzędem gminy nie zawisną w ustawowej kolejności nie ma szans na mój głos. 

Józka na Szaserów. Po operacji. Lekko ponoć nie było. Cztery i pół godziny. Ważne, że z sukcesem. 


 

środa, 20 marca 2024

19 marca 2024


1. Słuchając rozmowę Mazurka z Dworczykiem, długo nie mogłem dojść do tego, kogo mi Robert przypomina. Nie tyle Robert, co sposób przeprowadzania przez niego rozmowy. Przypomina Monikę Olejnik. I to jest zła informacja. Bo kiedyś potrafił niszczyć rozmówców dając im dojść do głosu. 

2. Przyjechał kurier. Znaczy dwóch. Najpierw jeden, później drugi. Przyjechał późno. Bo po pierwszej. Ten pierwszy, bo drugi poźniej. Pierwszy przywiózł router, jedzenie dla psa i żyłkę do beżeniej podkaszarki. Router TP Linka, który może pracować na zewnątrz. W ten sposób odpadnie mi wymówka, że nie mogę robić czegoś na zewnątrz, gdyż mam ważne internetowe spotkanie. Jedzenie dla psa w nowym smaku. Nie był tym smakiem zachwycony. I to jest zła informacja. A żyłka, jak żyłka, tylko nawinięta. Umieściłem router na nieczynnej latarni. Już miałem iść po drabinę, kiedy zauważyłem Lawinę. Okazała się lepsza niż drabina, bo samobieżna. Router działa. Powinienem pewnie jeszcze ze dwa takie kupić. Powiesić jeden na stołówce, a drugi na domu tak, by propagował po parku. 
Udało mi się w końcu dodzwonić do kogoś z Orange. W sprawie stojącej na nowym wjeździe szafy ze światłowodem. Powiedział, że nie będzie prosto. I żeby pisać na Berdyczów, przepraszam, do Skierniewic. Bo ta szafa, to podlega pod Wrocław, a na miejscu to się zajmują tym, co z tej szafy wychodzi. I żeby do listu mapkę dołożyć. I nr księgo wieczystej.
Będziem pisać. 

Byłem w mieście w aptece i w Lidlu. Nic specjalnie ciekawego nie było. Miasto całe zaplakatowane. Ciekawe to będą wybory, gdyż wydaje się, że większość plakatów powiesiły partie kandydatów bezpartyjnych.

3. Wieczorem obejrzałem tzw. Dwóch Łysych. Mówili – między innymi – o nuclear sharing. Przypomniały mi się dyskusje o F35. Konkretnie: głosy, że to fanaberie. Całkiem poważnych ludzi. 

Później obejrzałem recenzję Stanowskiego tekstu „Wyborczej ” o Stanowskim. Tekst przeczytałem wcześniej. Zostawił wrażenie, że się nie mieli do czego przyczepić. A bardzo się chcieli przyczepić. Stanowski prawdę powiedział, że więcej ludzi obejrzy recenzję, niż przeczyta tekst. I to ma sens.
„Wyborcza” ma problem. Przez ostatnie lata zajmowała się waleniem w PiS. Teraz nie bardzo ma w co walić. Więc wali na oślep.

Piesek zażądał prawa, do biegania po nocy. Wypuściłem go więc. Biega i szczeka. I to jest zła informacja, bo póki nie wróci, się nie mogę położyć.








 

wtorek, 19 marca 2024

18 marca 2024


1. Zimno, jakby był co najmniej marzec. Ważne, że nie spadł śnieg. W Warszawie ponoć spadł. Coś się z ciśnieniem stało, gdyż wszyscy spali. Znaczy koty spały i pies spał. Przez dzień prawie cały. Powinienem był wziąć z nich przykład. Nie wziąłem. I to jest zła informacja.

2. Tym razem naprawdę trudno mi napisać, co konkretnego w ciągu całego dnia zrobiłem. I to jest zła informacja. Słuchanie transmisji z komisji od wyborów kopertowych się przecież nie liczy. Podobnie jak wielokrotne puszczanie w ruch robota sprzątającego. Jutro będzie inaczej, gdyż rano muszę pojechać do apteki. I to ustawi mi dzień. 

3. Nawiedziłem sąsiadów. Tomek negocjował coś ze swoim szwedzkim kontrahentem. Kamila oglądała „M jak Miłość”. Poźniej przełączyła na Puls, gdzie szedł jakiś nowy „Transporter”. Bohater się zmienił. Samochody nie. Tomek opowiedział, że opiekujący się nim pracownik bankowości mówił mu, że już od pewnego czasu rolnicy nie są ulubionymi klientami banków. System się przygotowuje na Zielony ład. Dowód niby anegdotyczny, ale takie są przecież najfajniejsze. W każdym razie świat zmierza w kierunku samozagłady. I to jest zła informacja.