1. Łażenie po Krakowie z walizką jest bez sensu. Wiem, bo łaziłem. Jeździłem też tramwajem. Najsensowniejsze jednak było jeżdżenie Boltem i Uberem. Peregrynacje związane były z podsumowywaniem wczorajszych wyborów. No więc tak: sukces mimo porażki. Przebudzenie obywatelskie – ludzie zaczęli nie głosować na partyjne szyldy. Przynajmniej część ludzi. Wynik wyborów efektem Wassermann. Wszyscy czekają na to, aż się okaże co za to dostanie. W bloku, w którym mieszkałem na Piaskach między 1978 a 1992, mieszkało z tysiąc ludzi. Różnica, to pięć takich bloków (więcej, bo dzieci jednak nie głosują). Platforma niby wygrała, ale jakby dostała łomot, bo nawet tam, widzą jak wielkie użyto środki i jak mało brakowało, by były na nic. No i nieistniejąca partia CPK. Znaczy: partii nie ma, ale są wyborcy.
Ludzi, którym się nie podoba to, co się dzieje w Krakowie, jest procentowo więcej, niż tych, którym się nie podobało to, co się działo w Warszawie, kiedy Ruchy Miejskie próbowały odwołać HGW. Jest więc szansa, że prezydent Miszalski nie będzie się pilnował. Środowisko zaś wyborców kandydata Gibały, będzie pilnować, by się Miszalski pilnował. W każdym razie warto patrzeć na to, co się będzie w Krakowie dziać.
2. Nie pamiętam, czy to już mówiłem, ale Balice są jakoś klaustrofobiczne. I zatłumione, w znaczeniu, że jest tam zbyt wielu ludzi naraz. Przed startem staliśmy w kolejce. Cztery samoloty czekały, bo wojskowy pilot Bryzą trenował dotykanie pasa. Bryza mała, samoloty czekające duże. Zabawnie to wyglądało.
Na Balicach parkuje jeden z ukraińskich dyspozycyjnych chyba boeingów. Już ponad dwa lata.
W Warszawie wysiadłem bramką obok bramki, którą miałem wsiadać. Jeszcze mi się tak nie zdarzyło. I właściwie się nie zdarzyło, bo kazali nam przejść do bramki po drugiej stronie lotniska.
Musiałem podjechać do Nowego Tomyśla, bo niesławny w pewnych kręgach „Lubuszanin” pociąg z Lublina do Zielonej Góry miał takie spóźnienie, że bardziej się opłacało pojechać czterdzieści kilometrów na wschód i stamtąd na zachód, niż godzinę z kawałkiem czekać na dworcu w Babimoście. Tak udało się być przed jedenastą w domu.
„Lubuszanin” jest niesławny, bo się często spóźnia, Za to jest tańszy. Przypomina to trochę rysunek Raczkowskiego zainspirowany historią z Warszawy początku lat dwutysięcznych. Z taksówki wysiada człowiek z podbitym okiem. Biją, ale są najtańsi.
W oryginale chodziło chyba o to, że kierowca taksówki pobił jakich dwóch znanych gejów. Złą informacją jest, że nie pamiętam, co to była za korporacja.
3. Przed północą nawiedziłem sąsiada Tomka. Przez nowo założoną bramkę. Złą informacją jest, że się Białorus popsuł. Chyba uszczelka pod głowicą. Jutro ma przyjechać mobilny naprawiacz. Miałem dołożyć swoje trzy grosze do montażu bramki, montując zamek. W znaczeniu: wkładkę. Okazało się, że śruba blokująca jest o parę milimetrów zbyt długa, więc ją jutro będę musiał obciąć.