piątek, 15 listopada 2024

14 listopada 2024


1. Michał Wróblewski napisał na WP, że premier Tusk powiedział był Radosławowi Sikorskiemu, że o pochodzeniu Applebaum mówią nie działacze KO, a politycy PiS, których dziennikarze podpisują jako „rozmówców z PO”. 
Donald Tusk jest jednak mistrzem. Wyborcy Platformy będą się czuć spokojniej. Przynajmniej ta bardziej aspirująca część wyborców Platformy.
Tak, czy inaczej prawybory w Koalicji Obywatelskiej dostarczą nam jeszcze wiele wrażeń. A jak już panowie kandydaci obrzucą się taką ilością excusez le mot gówna, że trudno będzie ich spod tego excusez le mot gówna zobaczyć, wjedzie Tusk. Cały na biało. I powie: nie chciałem, ale nie mam wyjścia. 

2. Przeoczyłem moment zatrzymania Jacka Sutryka. Zauważyłem dopiero kolejnych polityków Platformy oświadczających, że Sutryka nie znają. 
Zatrzymanie prezydenta Wrocławia zostało szybko wpisane w walkę przedwyborczą w Koalicji Obywatelskiej.
Teraz czekamy na to, aż ludzie Trzaskowskiego zaczną się dokopywać powodów dymisji Sikorskiego z funkcji Ministra Obrony Narodowej w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. 
Ale realnie, na prawyborach, najwięcej stracić może Trzaskowski. Jest z nim trochę jak było Bronisławem Komorowskim w 2014. Wysokie poparcie biorące się z tego, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, kim realnie jest, dopiero kampania to pokazała. 
Dla większości wyborców KO w Polsce, Trzaskowski to świetny prezydent Warszawy. Gdyby o tym, jak warszawa dziś wygląda pisały tzw. PiS-owskie media, po prostu by na to nie zwracali uwagi, a tak, dostaną te informacje ze źródeł zdecydowanie niepisowskich, więc istnieje spora szansa, że do nich te informacje dotrą.
Tak, czy inaczej prawybory w Koalicji Obywatelskiej dostarczą nam jeszcze wiele wrażeń. A jak już panowie kandydaci obrzucą się taką ilością excusez le mot gówna, że trudno będzie ich spod tego excusez le mot gówna zobaczyć, wjedzie Tusk. Cały na biało. I powie: nie chciałem, ale nie mam wyjścia. 

3. Byłem w mieście, z pieskiem u doktora. Doktor przyjechał na motorze. Motor nazywa się Drag Star 1100. Zastanawiałem się, czy drag star to jak drag queen, tylko bardziej? 1100 to więcej niż ma Seicento mojego brata. 
Piesek potwornie się wystraszył. Żeby nie to, iż mi było go żal, to bym się z niego nabijał, bo pogromca szopów, goniciel kotów, wielki podszczypywacz gości, trząsł się jak galareta. A jedyna czynność, jaka na nim została wykonana, to było ważenie. Jak już od doktora wyszliśmy, piesek sam wskoczył do samochodu, czego wcześniej nie robił.

Krzaki po drodze do lasu wypuściły pąki. Mogłoby już nie być zimy. 

Wieczorem oglądaliśmy „Shrinking”, który jakiś orzeł translacji zatytułował „Terapia bez trzymanki”. Ależ to przyjemny serial. 



 

czwartek, 14 listopada 2024

13 listopada 2024


1. Przez noc Monika Olejnik mianowana została naczelną żydożercą Polski. Razem z TVN-em zresztą. Grupowo wyrażano solidarność z Radkiem Sikorskim i jego małżonką. Pół tajmlajnu wykrzykiwało, że ataki na rodziny polityków są niedopuszczalne. Bywało to miejscami dość śmieszne, gdyż krzyczeli również ci, którzy atakować rodziny polityków lubią. 
Tymczasem na Fejsie rabin Schudrich wydał pani Monice świadectwo koszerności. Przywołał go 
do porządku ks. Lemański, sugerując by się nie mieszał w polityczne gierki.
Mnie w tej całej imbie fascynuje to, że po raz kolejny Platforma i jej wyborcy okazują się być PiS-em. Takim, jak opisuje go Platforma i jej wyborcy. Bo to przecież na PiS głosują antysemici. 

2. Otwarto bazę w Redzikowie. Na imprezie zabrakło premiera Tuska. W przemówieniu powinien podkreślać, że był tej inwestycji wielkim admiratorem. Premier wie, że może powiedzieć wszystko i wcale grom z jasnego nieba na niego nie spadnie. Sprawdzał to już wiele razy. 

3. Piesek przegonił mnie przez las. Niepraktykowaną trasą. Przemokło mi obuwie. Z ciekawostek: są grzyby. Kurki. A listopad, to chyba nie jest miesiąc na kurki. 

Ojcu przyszedł rachunek za prąd. Ma – szczęściarz – dopłacić tylko 1000 złotych. Taki mechanik, u którego wymieniałem olej, dopłacić ma 20000. Chciał być ekologiczny i grzeje podczerwienią. 
Pamiętajcie, biomasa jest neutralna klimatycznie. Dla dobra planety palcie drewnem!

Tymczasem w Krakowie się okazało, że obietnica wyborcza – jedyna właściwie konkretna – rozpoczęcia budowy metra, raczej nie będzie zrealizowana. Z dokumentów wynika, że będzie budowany tramwaj. Wiceprezydent się tłumaczy, że jak dostaną zgodę na budowę tramwaju, to wystąpią o jej zmianę. Tak, by zamiast tramwaju, budować metro. Nie wystąpili o zgodę na metro, bo by się zmarnował wniosek na tramwaj. A tyle pieniędzy kosztował. To wszystko brzmi tak idiotycznie, że trudno jest uwierzyć. 


 

środa, 13 listopada 2024

12 listopada 2024


 

1. Cyrulik – lwowiak, choć zupełnie bez zaśpiewu, przez sporą część swoich czynności przekonywał nie do elektrycznej obroży. Odpowiadałem półsłówkami. Mam z niewiadomych przyczyn tak, że na fryzjerskim fotelu głuchnę, a najchętniej bym zasnął. Potem zaczął mi serwować wykład z politycznej historii Ukrainy. I to było na tyle ciekawe, że muszę kogoś dopytać, o co chodziło z zamordowanym kandydatem na prezydenta. 
Po wyjściu od cyrulika zwykle wyglądam młodziej, ale wcale tak się nie czuję. I to jest zła informacja. 

2. Już tu kiedyś pisałem, że IKEA to zło. Pojechałem tam, żeby kupić stelaż łóżka. Na Targówek. 
Najpierw musiałem ikeowskim labiryntem dojść do łóżek. Tam odczekać swoje, gdyż jacyś państwo kupowali, ale nie byli pewni, czy się zmieści. W końcu zajął się mną sympatyczny pan. Powiedział, że muszę kupić dwa stelaże po 70 cm każdy i belkę podpierającą. Stelaże w magazynie na miejscu, belkę w tym drugim magazynie. Potwierdził, że elementy do mocowania belki do ramy łóżka są w zestawie. Ikeowskim labiryntem dotarłem do magazynu. Znalazłem stelaże. Okazało się, że wyglądają zupełnie inaczej niż na wystawie i nie rozwiążą problemu. Poszedłem do kasy, opłaciłem zamówienie na belkę. Wróciłem do samochodu. Przejechałem pod drugi magazyn. Wziąłem numerek i czekałem. Zadzwoniło, idę do pana, daję zamówienie. On mnie pyta o paragon. Szukam, nie ma. Mówię, że widzi w systemie, że opłacone. On, że widzi, ale procedura wymaga okazania paragonu. Ja: no nie mam. On: wyjątkowo mogę odstąpić od procedury. Podziękowałem mu bardzo, biorę belkę, a ta nie ma elementów mocujących. Pytam. On, że nie wie. Proszę o pomoc. On odmawia. Wrzuciłem belkę do auta i wracam (piechotą) do właściwej Ikei. Labirynt do łóżek. W łóżkach kolejka. Dwie przestawicielki mniejszości seksualnych zastanawiają się nad twardością materaca. W końcu biorą twardy. Inna pani szuka sposobu, żeby jej się materace nie rozjeżdżały. Okazuje się, że patent na to jest, ale nie taki, jak sobie wyobrażała. Moja kolej. Opowiadam pani na czym polega problem. Pokazuję jej na przykładzie. Okazuje się, że mocowania są w zestawie z ramą. Ale mogę je kupić, jako część zamienną. Albo przez stronę (wysyłka gratis), albo na miejscu, w punkcie obsługi za kasami. Znowu przez labirynt. Najgorzej trafić na małżeństwo z wózkiem. Ciężko ominąć. Za kasy. Biorę numerek. Czekam. Element kosztuje 7 zł. Ale nie ma śrub mocujących. Trudno. Biorę. Wyjeżdżam. Wszystko zajęło mi dwie godziny. I jeszcze zmarzłem łażąc między że tak powiem lokacjami. 
A potem jeszcze musiałem wrócić na europejską stronę. 
Na skrzyżowaniu Wilczej z Marszałkowską jakaś pani obrzuciła mnie wyrazami, gdyż zostawiłem jej zbyt mało miejsca do skrętu w prawo. No i zabrałem orłów Trzaskowskiego. Tych od ruchu drogowego. Organizacja tam (też) jest idiotyczna. Dwa pasy. Jeden do skrętu w lewo, drugi do jazdy prosto i skrętu w prawo. I zielona strzałka. Wystarczyłoby ruch prosto przerzucić na pas do skrętu w lewo. I od razu by się zrobiło płynnie. Ale najwyraźniej nie o to chodzi. 
Nim wyjechałem z Warszawy, podrzuciłem Milenę do Złotych Tarasów. Proces skrętu z Emilii Plater w Jerozolimskie zajął mi piętnaście minut. Jeszcze parę wizyt w Warszawie i będę pisał petycje do Donalda Tuska, by wystawił Trzaskowskiego. A potem na niego zagłosuję. Mam pomysł na hasło kampanii: Rodacy, ratujmy Warszawę!

3. Przez całą właściwie drogę do domu słuchałem Stanowskiego, który zbierał pieniądze dla tej dziewczynki, która potrzebuje ośmiu milionów. Ludzie dzwonili. Pytali. Stanowski odpowiadał. 
Rano oglądałem Stanowskiego o Elizie Michalik. Pracowałem z nią w Ozonie, ale teraz nie będę o tym pisał. Pada tam zdanie, że plagiat to zwykła kradzież. Wieczorem zadzwonił pan i pytał Stanowskiego, jak, uważając, że plagiatowanie to zło, może promować Bartosiaka. 
Stanowski odpowiadał, że szanuje Bartosiaka za to jakim jest człowiekiem i inne takie. I w sumie, w kontekście materiału o Michalik, jest to jakoś śmieszne. Bo można wyciągnąć wniosek, że szanuje go jako złodzieja. 
Ale w sumie program budujący. Przez trzy godziny udało się zebrać kupę kasy. Chciałem nawet zostać dawcą szpiku, ale się okazało, że zbytnio chorowity jestem.

Wieczorem dotarła do mnie imba z Sikorskim u Olejnik. Pani Monika zacytowała Tygodnik Powszechny, cytujący anonimowych członków Koalicji Obywatelskiej, dla których pochodzenie małżonki Sikorskiego jest problemem. Gremialnie rzucono się na Olejnik. Tygodnik został pominięty. Podobnie jak antysemityzm partyjnych kolegów pana Radka. 
W każdym razie, prawybory w Platformie dostarczą nam jeszcze wiele wzruszeń. 

wtorek, 12 listopada 2024

10–11 listopada 2024

 


1. Zasadniczo najważniejszym, co mi się wydarzyło w niedzielę, była podróż do Warszawy. Przez Łódź. Niesamowite jest w sumie, że autostrada (płatna) kosztuje więcej niż paliwo potrzebne, by ją przejechać. Lawiną, więc tego paliwa jakoś mało nie idzie. Choć w sumie, po wymianie skrzyni jeżdżę wolniej. 
Łódź po zmroku ładniejsza jest niż przedpołudniem. Zwłaszcza jesiennym. 
W Warszawie wylądowaliśmy w Noli, później w Beirucie, później w Noli. W Beiruto-Krakenie człowiek może zachować kontrolowaną osobność. W Noli nie ma takiej szansy. Przez to ciężko jest wyjść. Przez to późno idzie się spać. Przez to się człowiek nie wysypia. I to jest zła informacja.

2. Wstałem wcześnie. Za to się nie wyspałem. Otrzeźwiły mnie dwie rzeczy. Najpierw konwersacja Kumocha z Rzeczkowskim, później materiał Grucy o Siewierze.
O Rzeczkowskim dawno temu mówił mi utytułowany dziennikarz śledczy, że jest typowym przykładem dziennikarza, który odkrył pisanie książek, a konkretnie, pisanie książek z palca., za to zaangażowanych. Roboty mniej niż przy materiałach dziennikarskich, za to pieniądze wielokrotnie większe. A do tego poklask. 
Rzeczkowski promował swoją kolejną sensacyjną książkę w słynnym programie pani ambasadorowej Schnepfowej. Gadając potworne bzdury na temat tego, co się działo przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Odpaliło to Kumocha, który jako uczestnik tamtych wydarzeń nie zdzierżył. Czemu nie ma się co dziwić. Spora część opowieści Rzeczkowskiego była żywcem brana z rosyjskiej propagandy. No więc Kumoch się odpalił, jako że z Rzeczkowskim pracował, był w tym bezpośredni. Rzeczkowski poczuł się dotknięty. Nazwał pretensje Kumocha mową nienawiści i zażądał od MSZ wyciągnięcia wobec Kumocha konsekwencji. Co nie jest wcale takie głupie, gdyż jakiś czas temu, te same bzdury, na przykład o planach rozbioru Ukrainy głosił Radosław Sikorski. Dziesięć lat temu – swoją drogą – opowiadał dziennikarzowi chyba Politico, że propozycję rozbioru Ukrainy premierowi Tuskowi składał Władimir Putin. 
Minister Sikorski jednak się nie zdecyduje, żeby w czasie kampanii prawyborczej przypominać o tych swoich występach, gdyż wiedza o tym, że PiS Ukrainy rozbierać z Putinem rozbierać nie chciał, jest ogólnoświatowo powszechna. Amerykanie książki nawet o tym piszą. Więc apel Rzeczkowskiego przejdzie bez echa. 
Z drugiej strony Sikorski to osoba błyskotliwa, ale niezbyt mądra. Zdarzało mu się już wielokrotnie robić rzeczy, które generalnie mu nie pomagały. Zobaczymy.
W każdym razie Kumoch został poparty przez wielu całkiem poważnych ludzi. Czekałem, aż ktoś napisze, że mógłby być kandydatem na prezydenta. Zwykle jest, kiedy ktoś zrobi coś oklaskiwanego na Twitterze, to szybko zostaje kandydatem na kandydata.

No i ta druga rzecz, czyli Gruca. Jacka Siewierę wszyscy już chyba znają. Zwłaszcza jego mało klasyczny sposób wypowiadania się w mediach. Przyczepił się do niego Gruca. Można by się zastanawiać – w stylu prozy Rzeczkowskiego – komu zależało na tym, żeby taki materiał się ukazał. Można, ale mi się nie chce. Zarzuty są miejscami śmieszne. Miejscami głupie. A miejscami właściwie niezrozumiałe. Generalnie Grucy chodzi o to, żeby widz uwierzył, że z Siewierą jest coś nie tak. Nie wiem, może coś i jest. 
Trzeba jednak wiedzieć, że mówi to człowiek skazany za szarpanie się po pijaku z policjantem. Policjantem który chciał mu uniemożliwić, po tym pijaku, jazdę samochodem. Człowiek, który opowiada potem, że to były polityczne represje. A sąd tym tłumaczeniom nie daje wiary. 
Wiarygodność więc tego materiał jest wątpliwa. Mimo iż polecany jest przez prof. Schwertnera, który swoją drogą zastanawiał się rano na Twitterze, za co Waszczykowski dostaje Orła Białego. 
(A nie dostawał – jakby ktoś nie wiedział).
Dziwne te czasy.

3. Byłem na placu Piłsudskiego. Byłem w Pałacu na spotkaniu z okazji Święta. Nie będę tego opisywał, bo już nie mam siły. Głowa Państwa wzniósł toast z mądrość, której gdy brakowało, traciliśmy suwerenność. I to był naprawdę dobry toast. Prezydent z coraz większą rezerwą odnosi się do rządów Sanacji i to jest w sumie dobra informacja, gdyż przez całe lata działa tej Sanacji grupa rekonstrukcyjna.

Wieczorem wpadłem do wracających z Ameryki państwa Kaplów (mam nadzieję, że mi pani Profesor wybaczy, iż ją tak seksistowsko marginalizuję). Usłyszałem, że się wcale nie zdziwili wynikiem wyborów, gdyż się Ameryka sypie. Że szaleje antysemityzm. I w ogóle jest dziwnie. No i dostałem aktualną czapkę MAGA. 
Chciałem w niej wyjść, ale odradzono mi to, gdyż nie wiadomo było, jak Muhammad w Uberze zwanym Boltem na tę czapkę zareaguje. No i zamiast być twardy, się poddałem. A to przecież Warszawa, a nie Waszyngton. Też na W, ale różnica spora. 
Muzeum Sztuki Nowoczesnej wygląda słabo. Niezależnie od pory dnia. 


niedziela, 10 listopada 2024

9 listopada 2024


1. Spałem do południa. I wstałem właściwie zdrowy, a kładłem się spać zdecydowanie chory. Na tyle zdrowy, że aż postanowiłem odkurzyć samochód. Cóż, dość szybko się okazało, że bateria w odkurzaczu się wyczerpała. Więc odkurzać będę pewnie jutro. A to zła informacja, bo – jak mówią – niedzielna praca w gówno się obraca. Ale czy odkurzanie samochodu to praca?

2. Idąc na spacer z pieskiem odsłuchałem kolacji Mellera. Bez Mellera. Za to z Dymkiem. Jednym z głównych tematów była owacja PiS-owskich posłów. Ta dla Trumpa. Dla wszystkich to była – excusez le mot – murzyńskość. Nikt nie zauważył prostej w sumie rzeczy. Otóż niekoniecznie musiało chodzić o wyrażanie miłości wobec nowego prezydenta USA, mogło chodzić o to, że przedstawiciele niemiłosiernie panującej nam władzy bardzo wyraźnie stali po stronie antytrumpowej. A PiS-owscy posłowie z taką euforią wyrażali radość, że przedstawicielom niemiłosiernie panującej nam władzy nie wyszło. 
A co do – excusez le mot – murzyńskości. Czy nie większą jest kłamanie w żywe oczy, że się czegoś nie powiedziało, bo za oceanem wygrał nie ten kandydat co trzeba? Tego też nikt z uczestniczących w kolacji nie zauważył. I to jest zła informacja. 

3. Postanowiłem wymienić sworzeń górnego wahacza. By to zrobić, najpierw musiałem wyprowadzić kosiarkę, by to zrobić, najpierw musiałem załadować akumulator, a wcześniej, wymienić w kosisku mocowanie środkowego noża. 
Na youtubie pan wymienił sworzeń w niecałą minutę. Film, co prawda, przyspieszył, ale i tak wydawało się to proste. 
Najpierw odkręciłem koło, później podniosłem samochód, później oparłem go na klocku, gdyż nie mogłem znaleźć koziołków, później odkręciłem śrubę sworznia, później próbowałem ten sworzeń wyciągnąć ze zwrotnicy. Nie poszło. Poszedłem więc po posiłki. Sąsiad Tomek i sąsiad Piotrek. Po pół godzinie walki się udało. Później podjęliśmy próbę wyciągnięcia sworznia z wahacza. Nie szło. Kupiony na allegro chiński ściągacz okazał się ściągaczem pełnym współczucia dla ściąganych rzeczy. Znaczy, sam się krzywił, biorąc na siebie sporą część energii.
Poszedł w ruch palnik. Po rozgrzaniu wahacza sworzeń dał się namówić na porzucenie swojego dotychczasowego miejsca. Założenie nowego to była łatwizna. 
W każdym razie to, co pan na youtubie robił sam przez niecałą minutę, my, we trzech robiliśmy godzin trzy.
Złą informacją jest, że powinienem szybko wymienić sworzeń górny z drugiej strony. I może dolne też. 

 

sobota, 9 listopada 2024

8 listopada 2024


1. Pojechałem rano do Wilkowa wymienić olej. Miałem wcześniej ambicje zrobić to samemu, ale zauważyłem, że na silniku są ślady oleju i dobrze będzie, gdy ktoś, kto się zna, się temu przyjrzy. 
Jechałem zamkniętą drogą przez Borów. Nie udało mi się nią wrócić, bo drogowe roboty się zintensyfikowały. 
Muszę zamówić uszczelki korka oleju. Są nietypowe, a w Stanach kosztują jakieś grosze. 

2. Słuchałem Millera u Mazurka. Powtórzył bzdurę o żarcie wiceprezydenta elekta o Polakach. Kolega Mucha wyjaśniał to jakiś czas temu. Dowcip pada w filmie. Tym na podstawie książki J.D. Vance'a. Tyle, że w książce tego dowcipu nie ma. W całej rozmowie Miller był rozkosznie nieuczciwy intelektualnie. 
Odsłuchałem później „Twoje Słowa Brzmią Znajomo”. Specjalnością Kanału Zero stają się formaty, w których uczestnicy programu bawią się lepiej niż widzowie. 

3. A tak właściwie, to cały dzień w plecy. Dawno mnie tak szczepienie nie przeczołgało. Mam nadzieję, że jutro będzie już w porządku. 



 

piątek, 8 listopada 2024

7 listopada 2024

 


1. Kontynuując historię wczorajszej podróży. Samolot do Poznania okazał się boeingiem 737 MAX. Ostatni raz, takim LOT-owskim leciałem chyba do Astany (czy jak ona się teraz nazywa). Wysiadłem posiniaczony, gdyż glock siedzącego obok funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa wbijał mi się przez całą drogę w biodro. A może to nie był MAX, tylko 737-800? A 737 MAX, rządowym jeszcze przed zmianą konfiguracji, wracałem z Sycylii. Po tym locie została mi pamiątka w postaci oświadczenia Szefa Sztabu Wojska Polskiego. Generał Andrzejczak, własnoręcznym podpisem, zaświadczał, że jestem członkiem.
Samolot w Poznaniu był z półgodzinnym opóźnieniem. Wsadzili nas do dwóch busów, które zawiozły nas do Babimostu. O 2:15 na lotnisku. Chwilę po 3:00 w domu. 
Po drodze słuchałem komentarzy w sprawie amerykańskich i porozmawiałem z moim amerykańskim źródłem. Pewnie dlatego nie zasnąłem. Źródło mówiło ciekawe rzeczy.

2. Bardzo ciekawe rzeczy mówił też u Mazurka profesor Lewicki. Najciekawsza od dawna rozmowa Roberta. Powinni tę rozmowę przesłuchać funkcjonariusze opozycji. Obawiam się, że nawet jeżeli przesłuchają, to i tak nic nie usłyszą, gdyż po co mają słuchać, skoro – po zwycięstwie Trumpa – doszli do wniosku, że Bóg jest po ich stronie, a jak to wyryto w portalu nad wejściem na wawelski dziedziniec: Si Deus nobiscum quis contra nos?
Druga strona polityki jest na etapie udawania, że nie powiedziała rzeczy, które powiedziała. A to z kolei w myśl zasady: Si te manu comprehenderint, dic non tuam esse manum.
Kłopot polega na tym, że wszystkich śladów usunąć się nie da. 
Dominik Tarczyński oświadczył, że takie ślady dostarczył do sztabu Trumpa. Rozpoczęła się dyskusja, czy tak można. Jest to (oświadczenie) tak idiotyczne, iż zastanawiałbym się, czy nie jest tak, że on tylko oświadcza, że to zrobił. 
Pisarz Żulczyk zaczął chwalić protrumpowską politykę, że nie spalono mostów. Napisałbym, że to w sumie debilne. Niestety słowo „debil” zaczęło mi się kojarzyć z Markiem Suskim.
W każdym razie sytuację mamy taką, że nawet jeżeli zwycięstwo Trumpa ma jakiegoś wielkiego znaczenia dla polskiej polityki, to ta polska polityka takie znaczenie mu nada. Będzie więc śmiesznie. I strasznie. 

W międzyczasie pojechałem do Zielonej. Mechanik zarejestrował Suburbana. Znaczy, można nim legalnie jeździć. Chcę, żeby jeszcze wymienił zbiorniki gazu, coś zrobił z cieknącym po napełnieniu bakiem i trochę wyciszył silnik. Złą informacją jest, że istnieje spora szansa, iż zajmie mu to z pół roku. 

Korzystając z pobytu w mieście, zaszczepiłem się na COVID. Kolejki nie było. Właściwie zainteresowanych szczepieniem (poza mną) nie było wcale.